Większość trenerów ma świadomość, że w piłce dziecięcej wynik nie jest najważniejszy. W pierwszej kolejności liczy się dobra zabawa. Zamiast prowadzenia tabel, stawia się na rozwój zawodników. Niestety, już nie raz i nie dwa słyszeliśmy o szkoleniowcach grup młodzieżowych, którzy swoje przerośnięte ambicje przedkładali nad dobro własnych podopiecznych. Czy kolejna taka sytuacja miała miejsce w Szczecinie? Sprawdźmy.
Potencjalnym antybohaterem tej historii jest Damian Pepliński, prezes i trener Akademii Future Football Club Szczecin. Co takiego zrobił? Zdaniem Akademii Wołczkowo-Bezrzecze – wystawił do gry kilku nieuprawnionych, starszych zawodników. Zresztą nie pierwszy raz, bo odezwała się do nas grupa trenerów, która opowiedziała nam o własnych doświadczeniach z przeszłości. Również sam zainteresowany odniósł się do stawianych mu zarzutów.
Czym tak naprawdę jest Future Szczecin?
Jednak nim przyjrzymy się sprawie najświeższej, zarysujmy całe tło. Czym tak naprawdę jest Future Szczecin? Otóż założoną pięć lat temu akademią, która przyjmuje w swoje szeregi dzieci od 4. do 19. roku życia. I która za cel obrała sobie „rozwój poprzez zabawę”. Są tam skrzaty, żaki, orliki, młodziki, trampkarze czy juniorzy. Łącznie około 230 zawodników. Pierwsze trzy treningi gratis, potem składka między 100 a 200 złotych miesięcznie. Cotygodniowe zajęcia dla wybranej grupy bez dodatkowych opłat. W lipcu obóz w Głogowie za 1500 zł. Generalnie spore przedsięwzięcie. Pepliński wspomina nawet o ekspansji do krajów afrykańskich czy azjatyckich.
Brzmi dobrze? Oczywiście.
Więc skąd całe zamieszanie?
Zacznijmy od niedzielnych wydarzeń.
„Ot, zawinął się i zniknął”
– W drużynie pana Damiana Peplińskiego zagrało kilku starszych zawodników. Chłopcy podawali fałszywe imię i nazwisko i byli starannie przygotowani przez swojego wychowawcę, jak mają się przedstawić i kiedy mają uciec ze stadionu, aby nie zweryfikował ich sędzia. Mimo, że gramy w lidze trampkarza terenowego, gdzie występują 14-latkowie, pan trener stwierdził, iż swoje ambicje/kompleksy będzie niwelował na naszych dzieciach – czytamy na profilu Akademii Wołczkowo-Bezrzecze.
Porozmawialiśmy z trenerem tej akademii, Danielem Marczakiem.
– Jak wyglądał mecz?
– Mecz jak mecz, ale w drugiej połowie zawodnicy zwrócili mi uwagę, że kilku graczy rywali jest starszych. Niektórych rozpoznałem. Trenowałem ich, gdy pracowałem u Peplińskiego. Mam ich nawet w znajomych na Faceboooku.
– Masz pewność co do ich wieku?
Tak, od razu sprawdziłem, ile mają lat. To byli chłopcy z 2006 rocznika, jeden nawet z 2005, a liga była maksymalnie do 2007. Zgłosiłem sędziemu zawodnika nr 10, który powiedział, że nie ma przy sobie legitymacji. W przerwie poprosiliśmy trenera, żeby załatwił jakiś dokument tego gracza. Pan Pepliński uznał, że też chce nas sprawdzić. Wytypował cztery osoby. Problem w tym, że z jego składu ulotniło się sześciu zawodników. Przyjechali w siedemnastu, kończyli w jedenastu. Niemniej czekaliśmy na niego po meczu w szatni u sędziów, ale spóźniał się dziesięć minut, piętnaście… Poszedłem po niego. Okazało się, że w szatni Future Szczecin zostało czterech chłopaków, a trener pojechał. Ot, zawinął się i zniknął.
Potwierdzenie sprawy znajdujemy w protokole meczowym.
Całe zdarzenie potwierdził koordynator klubu, Adam Gołubowski. – Pod koniec pierwszej połowy pojechałem do domu, ale w przerwie zadzwonił do mnie trener i powiedział, jak wygląda sytuacja. Wróciłem. Nagrałem chłopaka, który przedstawił się inaczej niż nazywa się w rzeczywistości. Już nawet usunął wszystkie zdjęcia z Facebooka. Mam nagranie, mam jego prawdziwy profil i prawdziwe zdjęcia. Niestety to nie jedyny zawodnik, który był starszy… Jestem ciekaw, czy rodzice godzą się na takie traktowanie swoich dzieci.
Otrzymaliśmy wspomniane nagranie i prawdziwe zdjęcia tego chłopaka do wglądu własnego. Jest to dowód w sprawie, który został przekazany Zachodniopomorskiemu Związkowi Piłki Nożnej.
Tak się składa, że do związku wpłynęło nie tylko jedno pismo. O swoje upomina się również Kick Off Szkółka Piłkarska, która – za sprawą Tomasza Słowika – wysłała w czwartek list do ZZPN-u. Chodzi o ostatnią kolejkę „Pierwszej Piłki” w kategorii Orlik Młodszy grupa B z 09.04.2022r. (2012 rocznik i wyżej). Poniżej najważniejsze fragmenty:
„Po meczu podszedłem do trenera drużyny przeciwnej i zapytałem, czy grał ktoś z rocznika 2011 lub starszego, po czym trener Future Szczecin – pan Damian Pepliński – odpowiedział mi, że tak. Jeden – Y. Zapytałem, dlaczego nie zgłosił tego na początku turnieju, tym bardziej, że ten zawodnik znacząco przewyższa fizycznie moich chłopaków i jest to nieuczciwe, a regulamin jasno tę sprawę określa. Nie dostałem specjalnie odpowiedzi, było to raczej coś w rodzaju – „nie wiedziałem”.
Obejrzałem fotorelację i na liście, która była oddana organizatorowi, brakowało drugiego zawodnika z rocznika 2011, tj. zawodnika Z. Był na liście również zawodnik X, co do którego proszę związek o sprawdzenie, ponieważ Future Szczecin nie ma zgłoszonych żadnych graczy uprawnionych w extranecie w kategorii Orlik, Żak lub Skrzat, a on był wpisany jako 2012. Z innych źródeł mam podejrzenia, że może być to 2011. Być może i jako 2011 może grać w kategorii 2012, tylko my, trenerzy, musimy o tym wiedzieć. Reasumując – w sprawozdaniu wpisano nieuprawnionego zawodnika. Drugiego nieuprawnionego nie wpisano w ogóle, co chciano ukryć. Co do trzeciego nie wiem.
Proszę nie traktować mojej wiadomości jako chęci ukarania winnych. Ja po prostu chcę zwrócić uwagę na nieuczciwe praktyki i to w piłce dziecięcej, bo mnie to oburza. Na koniec dodam, że nie jest winą dzieci z Future Szczecin czy jakichkolwiek innych, że ich ktoś nie zgłosił, lub zrobił to niewłaściwie. Jest to tylko i wyłącznie wina trenerów-wychowawców”.
Mało? Niestety takich sytuacji jest więcej. Już w czerwcu zeszłego roku Iskierka Szczecin wystosowała do Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej takie oto pismo:
Afera czy zabawa?
Dariusz Pińskowski, dyrektor Iskierki, przyznał, że nie chciał robić afery. Uznał, że to jest tylko zabawa. Po meczu starał się dodzwonić do pana Peplińskiego i wyjaśnić tę sytuację, ale spotkał się ze ścianą. Koniec końców machnął ręka i odpuścił sprawę. – Wówczas staraliśmy się uratować czwartą ligę i to było dla nas najważniejsze – mówi.
Co na to wszystko Zachodniopomorski Związek Piłki Nożnej? Wczoraj o komentarz poprosiliśmy Dariusza Królikowskiego z Wydziału Rozgrywek.
– Trafiło do nas sprawozdanie sędziego z adnotacją, że trener KS Wołczkowo-Bezrzecze poprosił o sprawdzenie tożsamości jednego z zawodników. Po meczu okazało się, że go nie ma. W przerwie pojechał do domu. Na podstawie tej sytuacji został orzeczony walkower, bo skoro zawodnik się nie stawił, to tak, jakby przyznał się do winy. Jako Wydział Rozgrywek skierowałem sprawę do Wydziału Dyscypliny. Na meczu znajdował się jeden z naszych trenerów związkowych, który twierdził, że w drużynie Future Szczecin grało jeszcze trzech zawodników z innego rocznika. Otrzymaliśmy też materiał wideo, który – zdaniem dostarczających – wskazuje na to, że jeden z zawodników przedstawia się jako ktoś zupełnie inny.
Co do wcześniejszej sytuacji. Gdy wpłynęło pismo Iskierki Szczecin, nie należałem do Wydziału Rozgrywek, ale spróbowałem się rozeznać w sytuacji. Powiedziano mi, że nie było sędziego związkowego, więc mecz osobiście sędziował Damian Pepliński. Z tego co mi przedstawiono, w związku ze skargą od Iskierki zostało skierowane pismo do Future Szczecin o ustosunkowanie się do zarzutów. Pan Pepliński wszystko zanegował i poinformował, że oficjalnie do niego jako sędziego nikt z Iskierki nie złożył protestu odnośnie do tożsamości. Tak się bronił. Sprawa została umorzona ze względu na brak przekonujących dowodów. Niestety, jako związek nie mamy takich możliwości jak policja. Nie mogliśmy wyciągnąć konsekwencji.
Dziś okazało się, że związek zareagował i zawiesił Damiana Peplińskiego na rok.
Co na to wszystko sam zainteresowany – Jestem w szoku, że można skazać kogoś, nie pytając go o wyjaśnienie sytuacji. Nikt ze związku ani nie zaproponował spotkania, ani rozmowy, ani nie wysłał maila. Jak widać, w Polsce można. Na pewno będą się odwoływał, bo nie wydaje mi się, aby zawieszenie było sprawiedliwym wyrokiem za to, że zawodnik sprawdzany nie miał przy sobie dokumentu do okazania i musiał wyjść przed końcem spotkania, o czym wcześniej poinformował – przyznaje Damian Pepliński.
„A skąd mam wiedzieć?”, czyli stanowisko Peplińskiego
Niestety sternik Future Szczecin poinformował nas, że – ze względu na chorobę i wysoką gorączkę – nie jest w stanie rozmawiać telefonicznie. Ograniczyliśmy się do zadania kilka pytań z prośbą o ustosunkowanie się do nich, poza tym prowadziliśmy konwersację przez komunikator. Za zgodą zainteresowanego zamieszczamy jej część poniżej.
Znasz (imię i nazwisko zawodnika, który – według nagrania Adama Gołubowskiego – przedstawił się nieprawdziwymi danymi)?
Tak.
Na jednym z nagrań widać, jak przedstawia się nieprawdziwymi danymi.
Na jakim nagraniu? Nic mi o nim nie wiadomo. Możliwe, że ktoś przekazał ci złe informacje.
Ten zawodnik w przerwie uciekł.
To, że ktoś wychodzi przed końcowym gwizdkiem nie znaczy, że ucieka.
Dlaczego w takim razie z siedemnastu zawodników do końca zostało zaledwie jedenastu?
W protokół zostało wpisanych za dużo ludzi. Nie każdy z powołanych się stawił.
Dlaczego gracz, który miał być sprawdzany, wyszedł w przerwie?
Jego zapytaj.
Nie masz wpływu na to, co robią twoi podopieczni?
Chłopak ma kuratora, ma godziny w jakich musi być w domu, niestety również ma nakaz na trafienie do ośrodka.
I dlatego uciekł w przerwie?
Dlaczego mówisz, że uciekł? To, że ktoś wychodzi, to nie znaczy, że ucieka.
Bo był proszony o okazanie swoich danych po meczu i nagle zniknął, nie informując sędziego.
Tak, wiem, że został proszony. Nie okazał dokumentu, bo nie miał go przy sobie. Co za tym idzie, mecz został rozstrzygnięty jako walkower, nie pierwszy i nie ostatni raz w świecie piłki i temat się zamyka. Zresztą wyszedł w przerwie, tylko w okolicach 65-75 minuty meczu, bo tak miał ustalone. Mówił, że musi iść.
Trener waszych rywali przyznał, że grało u was kilku starszych zawodników, których zna.
To co trener rywali powie jest święte? Rozumiem, że jego zdanie jest ważniejsze niż moje?
Nie jest, dlatego pytam i chciałbym, żebyś się do tego odniósł.
Ja też mogę powiedzieć, że trener rywali grał kilkoma starszymi zawodnikami.
A grał?
A skąd mam wiedzieć? Byli zawodnicy wzrostem 180 cm czy 190, no i co nam do tego? Ja się nie bawię w papierologię, w sprawdzanie rywali. W piłce dziecięcej i młodzieżowej wychodzimy na boisko, gramy i się rozwijamy. Trener rywali kiedyś pracował w naszym klubie, ale na pewno nie zna prywatnych danych zawodników, więc nie może mieć wiedzy, czy grał ktoś starszy. Podczas wakacji przez około pięć tygodni zastępował trenerów, pomagając w prowadzeniu zajęć rekreacyjnych. Frekwencja, jak to w wakacje, była różna, więc mieszaliśmy roczniki. Wtedy treningi były łączone – na przykład grupa skrzat U-7 + żak U-9, orlik U-11 + młodzik U-13. Wówczas oficjalnie jeszcze nie mieliśmy pełnej drużyny trampkarzy U-15. Fakt, że może kogoś kojarzyć, ale to nie znaczy, że zna ich datę urodzenia.
*
Poza tym zadaliśmy Damianowi Peplińskiemu jeszcze kilka pytań, które zamieścimy na samym końcu tekstu.
Zdjęcia z Amsterdamu i inne smaczki…
Sprawa na pewno będzie miała ciąg dalszy. Prezes i trener Future Szczecin został wezwany przez Zachodniopomorski Związek Piłki Nożnej w celu złożenia wyjaśnień. Nie wiemy, jakiego okresu będzie dotyczyć to „przesłuchanie”, ale trudno wyobrazić sobie, by związek ograniczył się tylko do ostatnich wydarzeń. Tym bardziej, że sami dotarliśmy nie tylko do historii sprzed kilku miesięcy, ale i do kilku sytuacji sprzed dwóch-trzech lat. Co więcej, jeden z byłym zawodników Future Szczecin opowiedział nam, że… Zrezygnował z gry w klubie w listopadzie 2020 roku, a później nadal był wpisywany do protokołu. Ba, nawet zdobywał bramki!
– Grałem w Future Szczecin do listopada 2020 roku. Mimo że odszedłem z klubu, nadal wpisywano mnie do protokołu – od czasu do czasu w pierwszym składzie, od czasu do czasu na ławce rezerwowych. W maju 2021 odbył się mecz Future Szczecin-Stal Szczecin. Akurat siedziałem na trybunach. Potem patrzę w protokół, a tam… Mam strzelone trzy gole.
Kacper Janowski, Arkonia Szczecin: – Dwa, albo trzy lata temu graliśmy z Future Szczecin. Mieli jednego, wyróżniającego się zawodnika. Obijał słupski, poprzeczki, generalnie robił, co chciał. Coś mi nie pasowało. Pytałem Damiana Peplińskiego, jak to możliwe, że ten gość gra tak dobrze, a cały czas siedzi w lidze terenowej. No to odpowiedział mi, że… To jest jego osobisty projekt. „Dzieciak ma inny mental i nigdzie go na razie nie będę puszczał. Pytali o niego, ale zostanie u nas”. Dziwne, ale w porządku. Zaakceptowałem to. Mecz młodzików 2007 się zakończył, na następny dzień byłem na spotkaniu trampkarzy. Patrzę, a tam na lewym wahadle gra ten sam chłopak. Znowu podszedłem do Peplińskiego:
– Ile on gra meczów w weekend?
– On musi grać jak najwięcej.
– No jak? Wczoraj grał cały mecz, dzisiaj gra cały mecz. Chłopie, co ty robisz?
W przerwie poprosiłem sędziego, żeby powiedział mi, z jakiego rocznika jest ten chłopak. Arbiter wraca i mówił, że 2006…
Mateusz Otto, Funinio Szczecin: – Zawsze mówiłem, że mam do niego duży szacunek za projekt, który stworzył. Niemniej uważam, że stał się za bardzo butny. Przeglądając stronę Future Akademii można trafić na bardzo dużo postów wręcz narcystycznych. I z tego się to wszystko chyba rodzi. To jest taka żądza promowania własnego biznesu. Wiadomo, on na tym zarabia, co nie jest niczym złym. Natomiast ten biznes jest promowany kosztem tych dzieciaków. Bardzo często nie wpisuje zawodników do protokołu. Pracowałem w FASE Szczecin i doświadczyłem tego. Byłem z akademią na rozgrywkach „Pierwszej Piłki”, czyli tej dla najmłodszych. Rocznik 2014. Jeden z zawodników bardzo mi się spodobał. Chciałem sprawdzić, jak się nazywa i rzucić nazwisko działowi skautingu. Niestety chłopaka nie było w protokole. Na koszulce miał Wiktor, wszyscy tak do niego krzyczeli, a nikogo takiego tam nie było. Absolutnie nie zarzucam, że ten chłopak był starszy, ale coś tam nie zagrało.
Dominik Gabryś: – Jako rodzic Kacpra z rocznika 2009, grającego w akademii Pogoń Szczecin Football Schools, dwa lata temu w lidze miałem okazję spotkać się z Future Szczecin. Na dzień dobry dało się zauważyć, że większość chłopców z tej akademii fizycznie przewyższała zawodników naszej drużyny. Nasze obiekcje przekazaliśmy naszemu trenerowi. Jako rodzice staramy się nigdy nie wchodzić w kompetencje opiekuna. To nie nasza rola. Odbyła się konwersacja naszego trenera i pana Peplińskiego. Nie doszło oczywiście do okazania dokumentów. Nie chcieliśmy chłopcom psuć święta, jakim jest każdy mecz, wiec rozegraliśmy to spotkanie. Wynik meczu nie ma tu znaczenia. Natomiast zachowanie i postępowanie pana Peplińskiego jest karygodne i nieakceptowalne.
Na koniec jedna z najbardziej absurdalnych historii, do jakich dotarliśmy. No, może poza opowieścią o tym że Damian Pepliński jeździł do pracy do Holandii i w międzyczasie wrzucał zdjęcia ze stadionu Ajaksu Amsterdam, pisząc jednocześnie, iż jest tam na stażu. Ale to zostawmy. Sytuacja miała miejsce 11 listopada zeszłego roku. Rywalem Future Szczecin – Grot Gardno.
Sebastian Dudek, prezes Grotu: – Mecz został rozegrany i – na całe szczęście – nagrany. W trakcie spotkania nasz zawodnik rozpoznał jednego z rywali i powiedział trenerowi, że on jest z Przecławia i nie gra w Future. Trener poprosił kapitana, by zgłosił sędziemu, że będziemy chcieli sprawdzić tego gracza. Nasz kapitan podbiegł do arbitra i usłyszał, że… Nie ma takiej możliwości. Że jak już, to mogliśmy poprosić przed meczem. Byliśmy w szoku, ale już wiemy, o co chodzi. Człowiek nie był nigdy sędzią klubowym, a w protokole grzebała pani kierownik. Wpisała naszemu zawodnikowi bezpośrednią czerwoną kartkę, mimo że dostał dwie żółte. Tam były dwa charaktery pisma! Więcej: wpisali remis, mimo że przegrali. Dobrze, że było nagranie. Zadzwoniłem do Darka Królikowskiego ze związku i pytam, o co chodzi. Nie dość, że sędzia nie zna przepisów, nie daje protokołu do podpisania, to jeszcze wpisuje zły wynik. Rany, przecież tu grają dzieci! One mają się tym cieszyć, a nie grać na wynik. Darek obejrzał nagranie i wszystko naprawił. Okazało się, że sędzia wpisał gola, gdy… Piłka wyszła na aut bramkowy.
Marcin Lis, trener seniorów Grotu: – Sędzia nie przeszedł żadnego szkolenia i nie miał prawa prowadzić tego spotkania. Gdy zrobiło się zamieszanie, to z ust przedstawicieli Future padło coś w stylu: „Przestańcie nagrywać!”. Urwali transmisję kilka minut przed końcem meczu. Po meczu powiedzieliśmy, że chcemy, by wszystko zostało opisane w protokole. Niestety – sędzia nie chciał tego zrobić i powiedział, żebyśmy opisali to na kartce A4, a on potem to może przepisze.
Dudek: – Nie rozumiem takich ludzi. Człowiek nastawiony na wynik. Nie wiem, o co mu chodzi. Może myśli, że jak będzie osiągał lepsze wyniki, to przyciągnie do swojego klubu więcej dzieciaków? Narobi sobie grup szkoleniowych, bo im więcej roczników, tym więcej pieniędzy, a potem narzeka, że nie ma wolnych boisk. I prosi nas, żebyśmy przyjechali o 9:30 albo 19:30 mimo, że regulamin na takie coś nie pozwala. Nie masz boiska? To przesuń juniorów na późniejszą godzinę, a te dzieci zrób o sensownej porze. Nigdy nie przypuszczałem, że w piłce młodzieżowej można robić takie rzeczy. Przecież to jest zabawa. Nie wyobrażam sobie, żebym ściągał obcych zawodników, byle osiągnąć lepszy wynik.
Od prezesa i trenera otrzymaliśmy zdjęcia protokołu i nagranie z szatni.
Tłumaczenia Peplińskiego
Prezes Future Szczecin, Damian Pepliński, odniósł się jeszcze pisemnie do kilku kwestii. Przedstawiamy je, by każdy mógł wyrobić sobie zdanie.
Grot twierdzi, że listopadowy mecz prowadził sędzia klubowy, który nie miał do tego uprawień? Co więcej – w protokole wpisano remis, chociaż przegraliście. Czy takie sytuacje miały miejsce?
Po pierwsze sędzia w tamtym momencie był dopuszczony do sędziowania i robił to całą lub prawie całą rundę, rozmawialiśmy o tym zarówno z sędzią obsadowym, jak i przewodniczącym sędziów, więc robił to w stu procentach legalnie za zgodą osób z ZZPN. Prawdą jest, że ta osoba nie miała ukończonego oficjalnego pełnego kursu sędziowskiego organizowanego przez kolegium sędziów. W ligach terenowych wystarczy, że dany człowiek zrobi krótki wakacyjny kurs sędziowania. Odnosząc się do wyniku, to nie ja odpowiadam za sędziowanie, więc to pytanie raczej nie powinno być kierowane do mnie. Z mojej strony mogę powiedzieć, że mecz był cały nagrywany, więc mogą go ludzie publicznie obejrzeć. Z tego co pamiętam piłka po jednym ze strzałów, który leciał rykoszetem, przekroczyła linie bramkową, co było równoznaczne z golem, a następnie dostała takiej nietypowej rotacji, że wyleciała z bramki za linię końcową boiska. Sędzia początkowo wskazał na środek boiska, przez co uznał gola. Po dłuższych dyskusjach zarówno z zawodnikami jednej, jak i drugiej drużyny, z tego co sędzia mówił to gol został uznany, ale grę kontynuowano z rzutu rożnego. Nie mnie oceniać sposób sędziowania. Na szczęście sporą część meczów nagrywamy i mamy swego rodzaju VAR w najniższych ligach. Dzięki temu po spotkaniu obejrzał mecz pracownik z ZZPN i finalnie nie uznał gola, a co za tym idzie skończyło się 5:4 na korzyść gości.
Czy w waszych barwach kiedykolwiek zagrał nieuprawniony zawodnik?
Mogło się zdarzyć, że jakiś trener wpuścił do gry zawodnika z innej drużyny z klubu. Mogło się również zdarzyć, że jakiś gracz nie miał ze sobą żadnego dokumentu tożsamości, ale to dla nas nie jest powód, żebyśmy nie grali meczu, bo to byłby antyfutbol. Dla nas zawsze rozwój dzieci, młodzieży i zawodników będzie stał nad papierami. Szczególnie jeśli mówimy o meczach sparingowych. Znamy regulaminy ZZPN. Czasem dla dobra zawodników warto je delikatnie modyfikować. Sam niejednokrotnie prowadząc turnieje lub rozgrywki proponuję wpuścić jednego zawodnika więcej, gdy jego drużyna przegrywa kilkoma bramkami. Praktykowaliśmy to parę tygodni temu, mierząc się z FASE Szczecin. Papierologią meczową głównie zajmuje się kierownik drużyny. Jeśli kiedykolwiek zagrał w naszych barwach ktoś, kto nie był wpisany na sprawozdanie sędziego, to na pewno nie miało to na celu, by wygrać za wszelką cenę z rywalem w sposób nieczysty. W meczach ligowych dotyczyć to może głównie młodzieżowych zawodników zagranicznych, którzy z nami trenują. Głownie z Ukrainy, ale też na przykład z Danii. Procedura transferowania tych chłopaków jest bardzo długa i skomplikowana. Czy naprawdę przez to dzieci nie powinny się rozwijać? Tym bardziej, że wszyscy mieliśmy nietypowe czasy związane z COVID19, kwarantannami, chorobami, wirusami i innymi obostrzeniami, które w większości zostały zniesione dopiero pod koniec marca, po ponad dwóch latach. Zdarzało się, że połowa składu albo i większość drużyny była niedostępna na mecz, więc potrzebny był ktoś, aby w ogóle dzieciaki mogły w danym terminie rozegrać mecz. Pytanie z perspektywy szkoleniowej, na które powinien sobie odpowiedzieć każdy zdrowo myślący człowiek to, czy lepiej w takim meczu wystąpić pomimo wszystko dla dobra i rozwoju zawodników, czy lepiej nie grać w ogóle i z góry oddać walkowera i zabrać możliwości rozwoju czy realizacji swoich pasji?
Warto na logikę pomyśleć, czy gdyby grali ci starsi zawodnicy, to nasze drużyny młodzieżowe kończyłyby z porażką na przykład 12:0 czy 8:1, jak w tej rundzie rundzie czy w poprzednich? Każdy może odpowiedzieć sobie sam. Powtórzę to jeszcze raz: dla nas zawsze rozwój dzieci, młodzieży i zawodników będzie stał nad papierami.
*
Jak widać – podejście jest dość luźne, skoro „czasami warto delikatnie modyfikować regulamin”, czy „rozwój stoi nad papierami”. Niemniej, bardzo wiele osób potwierdza, że sytuacja, którą nagłośniła Akademia Wołczkowo-Bezrzecze nie była odosobnionym przypadkiem. Do Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej wpłynęło kilka skarg, wielu trenerów skarżyło się na występy nieuprawnionych zawodników, a na sam koniec związek zawiesił Damiana Peplińskiego na rok. W ocenie tego typu spraw należy pamiętać, że koniec końców wszystko odbija się na kilkunastoletnich chłopcach, którzy nie są niczemu winni, a często płacą za przerośnięte ambicje swoich wychowawców. Czy tak to powinno funkcjonować? Na szczęście mało kto odpowie twierdząco.
Norbert Skórzewski
Czytaj więcej o polskiej piłce:
- Czy sędziowie faktycznie wpływają na walkę o mistrzostwo? Sprawdzamy!
- Trelowski: Stres czy trema nakręcają mnie, ale tylko pozytywnie [WYWIAD]
- Sąd nad przepisem o młodzieżowcu w Ekstraklasie. Co poprawił, a co zepsuł?