Reklama

Nie koronujcie jeszcze Barcelony

redakcja

Autor:redakcja

07 kwietnia 2022, 23:31 • 3 min czytania 14 komentarzy

Zadziałało tworzenie kolejek po zdjęcia i autografy. Przydało się nocne budzenie poprzez nieplanowany pokaz pirotechniczny pod hotelem Barcelony we Frankfurcie. Eintracht – podobnie jak wcześniej Napoli i Galatasaray – po pierwszym starciu dwumeczu wciąż ma duże szanse na awans do kolejnej fazy Ligi Europy, bo włożył kij w szprychy Dumy Katalonii i udowodnił, że jeszcze stanowczo za wcześnie na koronowanie Barcy. 

Nie koronujcie jeszcze Barcelony

Bo wiecie, Barcelona nie przegrała od czternastu meczów, a po przebrnięciu dwóch pierwszych rund fazy pucharowej Ligi Europy i spektakularnym zwycięstwie w El Clasico narracja wokół Dumy Katalonii mogła być tylko jedna – Xavi przywrócił temu zespołowi utraconą godność i nadał kurs na trofea, nawet te pocieszenia, bo chyba w tych kategoriach należy odbierać walkę o tytuł w drugich najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywkach po latach rywalizowania o najwyższe cele w Lidze Mistrzów…

Eintracht Frankfurt-FC Barcelona. Groźny jak Eintracht

Oliver Glasner może sobie pluć w brodę. Tego wieczoru jego Eintracht stanął przed naprawdę poważną szansą na utarcie nosa faworytom i na nadanie niemrawej kadencji swojego szkoleniowca nad Menem nieznanej dotąd dynamiki i żywotności. Nieprzypadkowo czterdziestosiedmioletni szkoleniowiec skakał, wściekał i zapluwał się przy linii bocznej, kiedy jego podopieczni marnowali kolejne doskonałe okazje do ugryzienia Barcelony.

Glasner widział piłkę w bramce, kiedy Jesper Lindstrom pobiegł prawym skrzydłem i podaniem między obrońcami wyłożył piłkę Djibrilowi Sowowi, który jednak spudłował z jedenastu metrów. Nie dowierzał, kiedy arbiter – po wideoweryfikacji – odwołał początkowo podyktowanego karnego po starciu Sergio Busquetsa z Rafaelem Santosem Borre. Wybałuszał oczy, kiedy Kostić dograł płasko ze skrzydła na patelnię do Lindstroma, który oddał tak potężny strzał, jak o kilkadziesiąt centymetrów niecelny.

Gdyby Duńczyk trafił, Barcelonie cholernie trudno byłoby odwrócić losy tej rywalizacji, a może nawet losy całego dwumeczu, bo chwilę wcześniej pięknego gola sprzed pola karnego walnął Ansgar Knauff. Na tamten moment przy dwunastu próbach strzałów gospodarzy, goście oddali zaledwie dwa uderzenia. I nie było w tym grama przypadku. Przez pierwsze pięćdziesiąt pięć minut meczu niewiele kleiło się w grze Barcy. Oj, naprawdę niewiele. Szwankowało wyprowadzenie piłki, nie funkcjonowała kreacja. Gwiazdorzy Barcy snuli się po murawie jak muchy w smole. Adama Traore wplątywał się w straceńcze dryblingi. Gavi niknął we własnej frustracji i złości, którą przelewał na kopaniny z rywalami.

Reklama

Nie wyglądało to dobrze, aż… ci dwaj panowie opuścili murawę.

Eintracht Frankfurt-FC Barcelona

W ich miejsce Xavi wpuścił Frenkiego de Jonga i Ousmane’a Dembele. Wzrost jakości był momentalny. Nagle – gwizd! Nagle – świst! Para – buch! Koła – w ruch! Wystarczyło dołożyć dwa elementy, żeby ruszyła do tej pory ciężka, ogromna i spływająca potem lokomotywa, która wcześniej nadaremno stała i sapała, dyszała i dmuchała – pozdrawiamy z konkursu recytatorskiego dla przedszkolaków, dzisiejszym patronem dnia był Julian Tuwim, ale zostawmy to!

Przy tej francusko-holenderskiej dwójce odblokowali się też Pedri (wcześniej ustawiony ciut za wysoko) i Ferran Torres (wcześniej oddał jeden bardzo groźny strzał, który świetnie obronił Trapp, ale poza tym nie miał za bardzo towarzystwa do klepania), więc po chwili w czterech rozegrali akcję godną braw. Pedri przerzucił do Dembele. Dembele zszedł do środka i podał piłkę do De Jonga. De Jong pograł klepkę z Torresem. Torres ładnie wykończył. I mieliśmy remis.

Tak powinna grać Barcelona.

Przez ostatnie kilkanaście minut Eintracht nie miał za wiele do powiedzenia. Nie niosła go nawet atmosfera kapitalnych trybun, choć ostatecznie może być zadowolony, bo rywalizacja wciąż jest otwarta. Inna sprawa, że remisowanie w pierwszym spotkaniu dwumeczu to już trochę tradycja tegorocznej Barcelony w Lidze Europy – tak było z Napoli, tak było z Galatasaray, tak jest z Eintrachtem. Jak to się wcześniej kończyło, każdy pamięta, ale któż wie, może do trzech razy sztuka…

Eintracht Frankfurt 1:1 FC Barcelona

Knauff 48′ – Torres 66′

Reklama

Czytaj więcej o Barcelonie:

Fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Antoni Figlewicz
0
Prezes Zagłębia: Jest niedosyt, ale nie chcemy mieć wszystkiego na tu i teraz

Komentarze

14 komentarzy

Loading...