Reklama

Komu czwarte miejsce? Im dalej w las, tym mniej chętnych

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

04 kwietnia 2022, 12:23 • 6 min czytania 12 komentarzy

Podczas przerwy zimowej wiele wskazywało na to, że czeka nas w tym sezonie pasjonująca walka na trzech frontach – o mistrzostwo, o czwarte miejsce i o utrzymanie. Ta pierwsza zdecydowanie daje radę i to prawdopodobnie najciekawszy wyścig od sezonu 2016/17. Batalie o utrzymanie nieco wyhamowały – już nie ma dużej i wyrównanej grupy potencjalnych spadkowiczów, wyklarowała się trójka, która ma w tej chwili największe „szanse” na degradację. Walka o czwarte miejsce? Ta straciła swój impet najmocniej. Na ten moment nie ma żadnego mocnego kandydata na miejsce, które może zakończyć się grą w pucharach.

Komu czwarte miejsce? Im dalej w las, tym mniej chętnych

Może, ale oczywiście nie musi. Wszystko zależy od tego, czy Puchar Polski podniesie ktoś z podium – czyli Lech albo Raków. Jeszcze kilka tygodni temu można było w ciemno typować, że tak się wydarzy. Ale dziś, gdy Legia nie jest już drużyną, która od wszystkich dostaje w dziób, nie można jej deprecjonować. Zwłaszcza, że dla stołecznego klubu Puchar Polski to jedyna szansa, by coś w tym sezonie mu się udało.

Teoretycznie może wydarzyć się tak, że jutro i w środę do finału przejdą Olimpia i Legia, a wtedy emocje w walce o czwarte miejsce będą już zerowe (wtedy nie będzie ono premiowane grą w pucharach). Ale wiadomo – to tylko teoria, bo Olimpia musiałaby wygrać z Lechem, a Legia z Rakowem.

Wisła Płock – Górnik Zabrze. Czy te drużyny to realni kandydaci na czwarte miejsce?

Przyczyną do naszych rozważań jest dzisiejszy mecz Wisły Płock z Górnikiem Zabrze, czyli – było nie było – dwóch drużyn, które mogą być zainteresowane walką o puchary. Tak przynajmniej nakazuje sądzić ich pozycja w tabeli. Wisła Płock niejako potwierdziła swoje duże ambicje zwolnieniem trenera w sytuacji, gdy ten zaliczył kilka potknięć na początku wiosny, ale wciąż miał bezpieczną przewagę nad strefą spadkową.

Reklama

Jak słyszymy – w Płocku weszli na zupełnie inne obroty. Maciej Bartoszek podchodził do zawodników z dużym luzem i wyrozumiałością. Jest dobry mecz? No to są też dwa dni wolnego. W trakcie mikrocyklu normą było trenowanie raz dziennie. Generalnie – nie było wielkiego przemęczania się i sposób ten sprawdzał się w lidze.

U nowego trenera jest zupełnie inaczej. Pavol Stano chętnie ordynuje zespołowi po dwa treningi dziennie, chcąc jak najszybciej zaszczepić w nim swoją wizję. Zdarzają się też zajęcia bezpośrednio po meczu. Być może większe obciążenia są źródłem urazów, na jakie narzekało w przerwie na kadrę kilku zawodników. Do tego grona należy zwłaszcza Rafał Wolski, który mógł liczyć u Bartoszka na specjalne traktowanie (innymi słowy – nie musiał się przemęczać). Kontuzjowani są także Damian Rasak i Anton Krywociuk, na którego mocniej postawił słowacki trener. Jak słyszymy – nie są to groźne urazy. 

Czy to dobry kierunek – zweryfikuje liga. A w niej stadion Wisły Płock przestał już być twierdzą. Jak się okazuje, mecz z Piastem Gliwice z lutego (to wtedy po raz pierwszy w tym sezonie przyjezdna drużyna wygrała w Płocku) nie był wypadkiem przy pracy. Dwa tygodnie temu Śląsk Wrocław także wywiózł komplet punktów z nafciarskiego obiektu. To nakazuje sądzić, że przed meczem z Górnikiem Zabrze Wisła nie jest wcale murowanym faworytem, a magia swojego stadionu przestaje działać. 

Górnik Zabrze z kolei prawdopodobnie wreszcie ma napastnika. Problemów kadrowych w zespole Jana Urbana jest cała masa – począwszy od bardzo wąskiej kadry, przez kilku kluczowych zawodników, którym kończą się kontrakty, aż po formację ofensywną właśnie. Po odejściu Jesusa Jimeneza Górnik długo zbierał się do znalezienia jakiegoś zastępstwa. W międzyczasie na boisku występował Piotr Krawczyk, ale umówmy się – to trochę kwiatek do kożucha w tercecie z efektownie grającymi Podolskim i Nowakiem.

Dwa tygodnie temu z fajnej strony pokazał się Dani Pacheco. Raz, że strzelił gola, dwa, że zaprezentował bardzo jimenezowe ruchy. Oczywiście szaleństwem byłoby mówienie już teraz, że Hiszpan zastąpi swojego rodaka, który przeniósł się zimą do Toronto, ale są podstawy, by twierdzić, że Górnik znalazł piłkarza grającego w tę samą grę, co Podolski i Nowak. Wątpliwości? Pacheco nie jest typową dziewiątką, w przeszłości grał głównie jako lewoskrzydłowy. Ale z drugiej strony – Jesus Jimenez przecież też nią nie był.

No dobra, ale zaczęliśmy od walki o czwarte miejsce. Wisła ma na ten moment siedem punktów straty do Lechii, Górnik – sześć. I to właśnie w ekipie Jana Urbana upatrujemy znacznie mocniejszego kandydata do walki o puchary. Grają efektownie, grają skutecznie, a jedynym, co może ich powstrzymać przed potrzymaniem dobrej formy, to bardzo wąska ławka, która może dać się we znaki także i dziś. Z powodu kartek wypada dwóch z trzech środkowych obrońców (Gryszkiewicz i Wiśniewski). Trener Górnika musi szyć i wystawi w ich miejsce prawdopodobnie niedoświadczonego Szymańskiego i Janżę, który jest typowym wahadłowym. Należy jednocześnie pamiętać, że dobra gra nie zawsze przekłada się na wyniki – wiosną podopieczni Urbana wygrali tylko dwa mecze. 

Reklama

Walka o czwarte miejsce. A inni?

Dwaj murowani faworyci do czwartego miejsca – Lechia i Radomiak – ewidentnie zawodzą. Tym pierwszym poświęciliśmy wczoraj osobny tekst. U siebie grają przeciętnie, na wyjazdach – katastrofalnie. Im dłużej pracuje Tomasz Kaczmarek, tym mniej widoczna jest jego ręka, a przecież nie można zabierać mu tego, że bardzo sprawnie odmienił jesienią Lechię.

Znacznie większe problemy są jednak w Radomiaku, który w weekend został stłamszony przez Bruk-Bet i patrząc na wynik (1:1) może mówić o sporym szczęściu. Raz, że bramkę strzelił dzięki Tekijaskiemu, który odwalił gangsterkę we własnym polu karnym i wbił sobie piłkę do siatki. Dwa, że nieskuteczność niecieczan była aż niewiarygodna. Ekipa Dariusza Banasika wygrała wiosną tylko jeden mecz (z Lechią), zagrała niezłe spotkania z Rakowem i Wisłą Płock, lecz w szerszej perspektywie złapała naprawdę sporą zadyszkę. I niczym nie przypomina drużyny, która raz po raz odprawiała rywali z kwitkiem jesienią – nawet tych największych.

Najpoważniejszą drużyną, która goni Lechię, wydaje się być w tym momencie Piast, który w zimowym oknie transferowym dał czytelny sygnał: chcemy wrócić do czołówki. O tym, czy jest to naprawdę poważny kandydat, przekonamy się za tydzień. I nie, nie dlatego, że mecz z Górnikiem Łęczna będzie weryfikacją zespołu Waldemara Fornalika. Weryfikacją będzie… stan murawy.

Na początku rundy wiosennej nie dało się na nią patrzeć. W trzech meczach na gliwickim stadionie Piast zdobył tylko jedną bramkę (i to po dośrodkowaniu, co też ma swoją wymowę). Ewidentnie jest to jedna z tych ekip, które lubią sobie pograć piłką, co zresztą Piast udowadnia na wyjazdach, gdzie wiosną zgromadził jedenaście punktów (na piętnaście możliwych). To bardzo dobry bilans. 

Jeśli murawa pozwoli grać w sposób, jaki preferuje Waldemar Fornalik, Piast może zacząć szybki marsz w górę tabeli. Szybki, bo żaden z bezpośrednich rywali do czwartego miejsca nie punktuje regularnie. Samymi wyjazdami Piast przecież nie dogoni Lechii, do której traci w tym momencie pięć punktów. W Gliwicach doszli do wniosku, że nie będą wymieniać płyty głównej, a użyją konwencjonalnych sposobów doprowadzenia boiska do stanu użyteczności. W tym rozwiązaniu sprzyjają okoliczności – pomiędzy ostatnim meczem Piasta u siebie a nadchodzącym starciem z Górnikiem Łęczna będzie prawie miesiąc odstępu. Murawa z pewnością ma czas na to, żeby wyglądać dużo lepiej.

A wy, jak sądzicie? Kto jest na dziś największym faworytem w walce o czwarte miejsce? Lechia? Radomiak? Wisła? Górnik? Piast? A może jeszcze ktoś inny? Tak grającej Legii nie można przecież lekceważyć.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: 

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Ekstraklasa

Komentarze

12 komentarzy

Loading...