Spokojnie, jak napisałby to Zbigniew Boniek, reprezentacja Kataru prawie na pewno nie zdobędzie medalu na mistrzostwach świata w 2022 roku. Nie liczcie też na podnoszenie alarmów i świętego oburzenia, bo gospodarzom tegorocznego mundialu wcale nie będą sprzyjać murawy, stadiony, ściany, sędziowie, kibice, decydenci i pustynie. Katar poświęcił kilkanaście lat na zbudowanie kadry, która nie wzbudzi przesadnych kontrowersji i nie przyniesie mu wstydu na salonach. To tylko i aż tyle.
Oto szczera i najszczersza prawda o drużynie narodowej z najlichszego demograficznie i powierzchniowo kraju, jaki kiedykolwiek organizował mistrzostwa świata w piłce nożnej.
Reprezentacja Kataru obrośnięta mitami
Kogo obchodzi kadra narodowa, która rozgrywa swoje mecze w ramach Pucharu Narodów Arabskich, Pucharów Zatoki Arabskiej czy nawet Pucharu Azji? Kto niby jakoś specjalnie miałby przejmować się reprezentacją, która nigdy nie wzięła udziału w mistrzostwach świata, a na domiar złego na własne życzenie zrezygnowała z zaproszenia na turniej Copa America? Cała wiedza na temat drużyny piłkarskiej z Kataru pochodzi z mniej lub bardziej prawdziwych mitów, którymi zespół ten obrastał przez ostatnią dekadę, poczynając od 2 grudnia 2010, kiedy to FIFA – ostatecznie poddająca się wpływom katarskich szych – przyznała mu organizację mundialu.
Katar wcale nie ma słabej reprezentacji.
Na marcowym zgrupowaniu rozegrał dwa mecze towarzyskie z solidnymi europejskimi drużynami i nie musiał rumienić się ze wstydu. Najpierw 2:1 pokonał Bułgarię, a potem bezbramkowo zremisował ze Słowenią. Na przełomie listopada i grudnia zajął trzecie w Pucharze Narodów Arabskich, pokonując w meczu o brązowy medal Egipt po serii rzutów karnych, a wcześniej uznając wyższość tylko faworyzowanej Algierii. Jeszcze trochę bardziej wstecz historii doszedł do półfinału Concacaf Gold Cup, gdzie jednym golem przegrał ze Stanami Zjednoczonymi, a w 2019 roku wygrał Puchar Azji i nie skompromitował się w starciach z Paragwajem (2:2), Kolumbią (0:1) i Argentyną (0:2) w Copa America.
Żeby jednak nie było, że jest tak pięknie i kolorowo, to Katarowi zdarzają się też wpadki. Weźmy chociażby niedawną jesień:
- 0:4 z Serbią,
- 1:3 z Portugalią,
- 1:1 z Luksemburgiem,
- 0:3 z Portugalią,
- 0:4 z Irlandią,
- 0:4 z Serbią,
- 2:2 z Azerbejdżanem.
Brutalna seria. Taka na otrząśnięcie, ale zaskakująco wpisująca się również w nastroje w katarskim środowisku piłkarskim, które za wszelką cenę chce sprawić, żeby ta reprezentacja miała swoją duszę i swoją tożsamość, nie będąc przy tym kontrowersyjnym obiektem kpin i niewygodną przyczyną światowego wzburzenia.
Sprawa naturalizacji
Kiedy Sepp Blatter pogroził palcem katarskiej federacji i zagroził, że odpowiednie organy Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej będą uważnie przyglądać się procesowi opierania kadry z kraju znad Półwyspu Arabskiego na naturalizowanych graczach, sens istnienia tamtejszej reprezentacji stanął pod dużym znakiem zapytania. Skompromitowany były prezydent FIFA krytykował kształt drużyny narodowej Kataru w piłce ręcznej z 2015 roku i przekonywał, że piłka nożna nie pozwoli sobie na dopuszczenie podobnego scenariusza.
Katarscy bogacze w kandorach potraktowali słowa Blattera na tyle poważnie, że Jorge Fossati, ówczesny sternik kadry, zagroził swoją dymisją na wypadek, gdyby tylko przestano dostarczać mu świeżą krew z państw o większych złożach piłkarskiego talentu. Nieprzypadkowo bowiem opierał swój zespół na Rodrigo Tabacie (piłkarzu urodzonym i wychowanym w Brazylii, który barwy Kataru reprezentował w latach 2015-2017) i Sebastianie Sorii (piłkarzu urodzonym i wychowanym w Urugwaju, który barwy Kataru reprezentował w latach 2007–2017), a w szczytowych momentach eliminacji do mistrzostw świata 2018 potrafił nawet ułożyć pierwszą jedenastkę z ośmiu piłkarzy urodzonych poza granicami Kataru i z zaledwie trzech pełnoprawnych Katarczyków.
Zdecydowana i nieprzejednana postawa Jorge Fossatiego, niepodparta wynikami i skompromitowana fatalnymi eliminacjami do rosyjskich mistrzostw świata, nie przypadła do gustu szefostwu, które choć lubowało się w kuszeniu petro-dolarami grubych nazwisk światowego futbolu w lokalnej piłce klubowej, to życzyło sobie szanowanej i respektowanej reprezentacji. Urugwajski trener poprowadził więc zespół w zaledwie dziewięciu meczach i pożegnał się ze stanowiskiem. Był trzynastym selekcjonerem w dwudziestopierwszowiecznej historii katarskiej federacji. W jego miejsce wsadzono dynamicznego Felixa Sancheza, minęło kilka miesięcy i… wszystko uległo zmianie. Raz, że liczba „zagranicznych reprezentantów” zmalała do dwóch. Dwa, że Katar zaczął odnosić sukcesy. Trzy, że Sanchez wyrósł na twarz tego projektu.
Trener z Barcelony
Felix Sanchez kocha Katar, a Katar kocha Felixa Sancheza. Kiedy brytyjscy dziennikarze pytają go o łamanie praw człowieka podczas budowy mundialowej infrastruktury, Hiszpan złowrogo milczy i ucieka się do wyklepania banalnej formułki podyktowanej mu przez rzecznika prasowego kadry. Kiedy zaś ktokolwiek podważa stabilność jego selekcjonerskiego stołka, on może się tylko uśmiechnąć, bo żaden inny trener w historii katarskiej piłki nie pracował w tej roli dłużej od niego.
Powagi dodaje mu chlubna przeszłość w kultowej szkółce Barcelony. Jego realny wpływ na rozwój swoich młodzieńczych karier podkreślają Sergi Roberto, Gerard Deulofeu czy Martin Montoya. Oficjalna strona Dumy Katalonii regularnie informuje o każdym jego sukcesie po wyjeździe z Hiszpanii, skąd podkupiła go monumentalna katarska Aspire Academy, która od początku dwudziestego pierwszego wieku tworzy zaplecze sportowe, analityczne i intelektualne dla narodowej reprezentacji Kataru w piłce nożnej. Felix Sanchez – wraz z innymi szkoleniowcami z Półwyspu Iberyjskiego – przez lata sprzedawał swoje know-how na Półwyspie Arabskim w zamian za godziwą pensję i możliwość nieograniczanego korzystania z możliwości strukturalnych, infrastrukturalnych i organizacyjnych hojnych sponsorów Aspire Academy.
– Katar ma lekko ponad 3 miliony obywateli, z czego sporą część stanowią przybysze z innych krajów. Nie chciano iść w to, co było krytykowane na całym świecie, czyli naturalizację zawodników. Gdy popatrzymy na kadrę Kataru, znajdziemy dużo graczy, którzy nie urodzili się w kraju, ale sytuacja jest inna niż w przypadku piłki ręcznej. Ci piłkarze wyjechali tam w wieku dziesięciu czy jedenastu lat lub przyjechali ze swoimi rodzicami, którzy szukali pracy. Trafiali do Aspire Academy. Od najmłodszych lat wdraża się tam sportowców i szkoli się ich na przyszłych reprezentantów kraju, nie tylko w piłce nożnej. Mają też swoje filie w Europie, wymieniają się poglądami i myślą szkoleniową. Niektórzy podważali działania akademii, ponieważ jeśli w przyszłości osoba, która przeszła przez akademię, nie będzie chciała reprezentować Kataru, musi oddać pieniądze za szkolenie. Pracują tam specjaliści na światowym poziomie. Kadra Kataru jest zbudowana z wychowanków akademii. I tu wracamy do selekcjonera, który zna swoich graczy od poziomu trampkarzy. Meshaal Barsham to rezerwowy bramkarz reprezentacji i bohater ostatniego Turnieju Narodów Arabskich. Jest pochodzenia sudańskiego. Jego brat zdobył złoty medal olimpijski w skoku wzwyż w Tokio. Obaj są absolwentami Aspire Academy. Ci chłopcy są wdzięczni Katarowi, bo nie wiadomo, jak potoczyłoby się ich życie w objętym wojną Sudanie. Nie możemy poddawać się europejskiej retoryce, że wszyscy są naturalizowani za pieniądze. Te czasy minęły. Sportowcy daliby się pociąć za ten Katar, który często wyciągnął ich z ogromnej biedy – ciekawie o tym projekcie opowiadał Adam Błoński z AzjaGola.com w rozmowie z TVP Sport.
Zanim Felix Sanchez poprowadził dorosłą kadrę Kataru, święcił sukcesy z drużynami U-19, U-20 i U-23, będące właściwie bezpośrednim przedłużeniem szkolenia piłkarzy w ramach Aspire Academy. Tym samym Hiszpan jest ojcem chrzestnym rozwoju wielu dzisiejszych reprezentantów seniorskiej reprezentacji Kataru. Ci wypowiadają się o nim w samych superlatywach, a od założycielskiego dla tego rozdania w katarskiej piłce wygranego meczu ze Szwajcarią w 2018 roku może nawet z nabożnym szacunkiem.
– Katarski futbol uwierzył w proces i rozwija się we właściwy sposób. Widzę jego ewolucję na własne oczy i nie potrafię nie czuć podekscytowania – mówił niedawno Felix Sanchez, który bywa dosyć ostrożny w słowach i komentarzach.
Solidna reprezentacja
Jak gra reprezentacja Kataru? To nie jest piłka rodem z barcelońskiego wzoru. Z podobnymi sobie lub ciut silniejszymi rywalami Katar bazuje przede wszystkim na kontrach, lubi i potrafi sprawnie organizować się w obronie, nie potrzebuje ciągłego posiadania piłki, żeby wykreować sobie kilka dobrych sytuacji strzeleckich. Felix Sanchez zaszczepił w swojej bardzo umiejętne operowanie w dwóch podstawowych systemach – 3-5-2 i 5-3-2. W międzyczasie pojawiały się inne wariacje tych ustawień, ale sens układu jest raczej niezmienny.
Największą gwiazdą zespołu jest Akram Afif. Poznacie go po charakterystycznym afro i latynoamerykańskim stylu gry. Taki typ brazylijskiego magika. Tu kiwnie, tam przerzuci. Tu założy siateczkę, tam puści oko. Tu dookoła świata, tam rabona. Egzekwuje większość stałych fragmentów gry i od dłuższego czasu zjada ligę katarską – 77 meczów, 62 gole, 53 asysty. W Al-Sadd SC może wszystko, na wszystkie strony chwalił go Xavi, który wręcz sugerował jego rychłe przenosiny do Europy, ale 25-letni Akram Afif chyba niespecjalnie kwapi się do powrotu na Stary Kontynent. Tak, powrotu, dobrze usłyszeliście, bo katarski gwiazdor zaliczył średnio udane przygody w Villarealu i Sportingu Gijon, a także w belgijskim KAS Eupen.
Inna ważną postacią jest Almoez Ali. Pierwsza strzelba katarskiej kadry ma już 36 zdobytych bramek w narodowych barwach, a także tytuł najlepszego strzelca i najlepszego piłkarza Pucharu Azji. Reszta to wyrobnicy. Cała katarska kadra gra w jednej lidze. Bzdurą okazały się plotki sprzed kilku lat, sugerujące, że władze Kataru będą chciały umieścić całą kadrę w KAS Eupen, swoim belgijskim klubie, żeby szlifować zgranie ekipy przed mistrzostwami świata. Wielu piłkarzy i tak, samoistnienie i samowolnie, dzieli te same szatnie w ojczyźnie. Wszyscy znają się od lat z codziennych treningów i cotygodniowych meczów. To też spory kapitał przy budowie czegoś większego.
Tak skonstruowanej reprezentacji Kataru niełatwo będzie namieszać w mundialowej stawce, choć tylko raz w historii gospodarz mistrzostw świata nie wyszedł poza fazę grupową, więc teoretycznie ściany sprzyjają. Ale też władzom katarskiej piłki nie o potęgę futbolowej reprezentacji w tym wszystkim chodzi. Ta ma po prostu przyzwoicie się zaprezentować. I zanosi się na to, że tak właśnie będzie.
Czytaj więcej o mundialu w Katarze:
- Na rok przed Katarem. Studium bezsilności
- Jak mogę być dumny z sukcesów Bayernu? Pieniędzy z Kataru trzeba się wstydzić
- Kto panem, kto sługą. Piekło mundialu w Katarze
- Czy Polska powinna zbojkotować mundial w Katarze?
Fot. Newspix