Nie ma meczów nieistotnych, ale jeśli jakiś piłkarz mówi, że do każdego meczu przygotowuje się tak samo i do każdego podchodzi identycznie, to mu nie wierzcie. Są mecze ważne, ważniejsze i najważniejsze. Dziś reprezentację Polski czeka ten z gatunku absolutnie najważniejszych. Mecz, który zdefiniuje dla nas cały piłkarski rok 2022. Mecz, w którym nie ma marginesu błędu. Mecz, w którym można zapisać się złotymi zgłoskami w dziejach naszego futbolu, ale i zostać memem na lata. Biało-czerwoni powalczą w Chorzowie o katarski mundial ze Szwedami.
Polska – Szwecja: zapowiedź meczu
Słowo “katarski” ciągle z trudem wychodzi nam spod klawiatury, za każdym razem wywołuje dyskomfort, ale mimo wszystko prawie każdy kibic w Polsce chciałby tego awansu. Dzisiejsze spotkanie może też zdecydować o przyszłości Czesława Michniewicza. Formalnie jego kontrakt obowiązuje do końca roku, jednak PZPN ma prawo go jednostronnie rozwiązać w razie niepowodzenia w barażach.
Gdzie nie spojrzeć, stawka jest ogromna.
Optymistami przed tym starciem nie jesteśmy. Nie przez przypadek Szwecja to dla nas rywal wręcz znienawidzony. Nie ma sensu katować się statystykami ostatnich spotkań, lecz z drugiej strony, trudno udawać, że one nie istnieją. Każdy wynik przecież o czymś świadczył, z czegoś się brał. Szwedzi zawsze byli silni, waleczni, solidni w defensywie, dobrzy taktycznie, zwarci jako zespół, a jednocześnie zawsze mieli w składzie zawodników robiących różnicę. Najgorsza możliwa mieszanka.
Możemy imponować tylko Lewandowskim i kibicami
Można oczywiście założyć różowe okulary jak Władysław Jerzy Engel, który przekonuje, że mamy i lepszych piłkarzy, i lepszą drużynę. Na dodatek gramy u siebie, więc jesteśmy faworytem. Okej, Skandynawowie przeciwko osłabionym Czechom nie pokazali niczego wielkiego. To nasi południowi sąsiedzi stworzyli sobie więcej konkretnych sytuacji. Nadal jednak mówimy o wyższym poziomie, niż występ Polaków ze Szkocją.
Mamy lepszych piłkarzy? Tak naprawdę Szwedzi mogą nam zazdrościć tylko Roberta Lewandowskiego i ewentualnie bramkarzy – o ile patrzą na suche CV Wojciecha Szczęsnego i nie analizują jego występów w reprezentacji.
Inni polscy kadrowicze swoim statusem nie są w stanie zaimponować rywalom. Kulusevski i Isak to nie jest niższa półka w europejskiej skali niż Piotr Zieliński. Emil Forsberg również nie musi mieć kompleksów. Czy Victor Lindelof to gorszy stoper niż Jan Bednarek czy Kamil Glik? No nie, zapewne nawet lepszy, skoro gra w Manchesterze United. Chcielibyśmy też mieć skrzydłowego, który w ostatnim czasie regularnie występuje w ekipie “Czerwonych Diabłów”, a kimś takim od początku tego roku jest Anthony Elanga. Ludwiga Augustinssona z Sevilli w obecnej sytuacji wzięlibyśmy na lewą obronę z pocałowaniem ręki. Albin Ekdal z Sampdorii nie będzie przytłoczony w środku pola rywalizując z Krychowiakiem, Moderem czy Żurkowskim. I tak moglibyśmy wymieniać.
Wyjściowo, poza Lewandowskim, naszą jedyną przewagą będzie własne boisko i ponad 50 tys. ludzi na trybunach. To czynnik, którego nie wolno bagatelizować, ale też nie liczylibyśmy, że gościom nagle ugną się kolana. Wielu z nich nie raz i nie dwa grało w karierze na kilkudziesięciotysięcznikach wypełnionych po brzegi krzyczącymi kibicami.
Będzie ciężko, ale Szwedzi też mają słabe punkty
Czy w takim razie jesteśmy skrajnymi pesymistami przed tym meczem? Nie, jesteśmy realistami. Mamy lepszego napastnika niż Szwedzi, ale jako zespół od dawna funkcjonujemy gorzej. Takie są po prostu fakty.
Nie oznacza to, że mamy szanse w granicach 20 do 80, a w jednym konkretnym spotkaniu nie może nam wyjść więcej niż drugiej stronie, która także ma swoje słabe strony. Mówimy o reprezentacji, która w grupie eliminacyjnej przegrała na wyjeździe nie tylko z Hiszpanią, ale także z Grecją i Gruzją. Jesienią 2020 w Lidze Narodów z Francją, Portugalią i Chorwacją poza domem nie zdobyła nawet punktu. To także drużyna, która bardzo źle reaguje, gdy pierwsza straci gola i zazwyczaj wtedy schodzi z boiska pokonana.
I bardzo możliwe, że czeka nas mecz do pierwszego gola. Kto strzeli, awansuje. Musimy być przygotowani na mało atrakcyjne widowisko, z dużą liczbą fauli i przepychanek, za to bez frontalnych ataków. Szwecja jak mało kto potrafi przeciwnika zamęczyć i uśpić, dając mu bezproduktywną przewagę, a na końcu skasować. Nie wolno dać się złapać w te sidła.
Problem w tym, że my musimy wierzyć, że jakoś to będzie i zobaczymy coś innego, niż oglądaliśmy do tej pory. Szwedom wystarczy pójść za ciosem i ewentualnie doszlifować kilka elementów.
Mimo to – wierzymy. Wieczorem na dwie godziny będziemy zwyczajnymi kibicami, którzy niczego nie będą na zapas racjonalizować. Dla kilku zawodników to ostatnia szansa, żeby pojechać na mistrzostwa świata i coś na nich zdziałać. Lepszej motywacji sobie nie wyobrażamy.
A może dość powszechne nastawienie, że Polskę czeka naprawdę ciężka przeprawa (na szczęście wydaje się, że mało kto patrzy na sprawę tak, jak Engel) i niezbyt napompowany balonik zadziałają na naszą korzyść. Nie lubimy roli faworyta, znacznie bardziej wolimy atakować z pozycji “więcej możemy niż musimy”.
Do boju, Polsko!
WIĘCEJ O MECZU POLSKA – SZWECJA:
- Michniewicz: „O Szwedach wiem aż za dużo. Kto przebiera psa, czyja mama grała w piłkę ręczną”
- Tomasz Tchórz: Lustrzane odbicie w krzywym zwierciadle [ANALIZA TAKTYCZNA]
- Czachowski: „Nie jestem optymistą, Szwedzi jako zespół wyglądają lepiej [WYWIAD]
- Łapiński: W obecnej dyspozycji Krychowiak nie nadaje się do reprezentacji [WYWIAD]
- Wahadłowi, półlewi i trójka z tyłu. Czy my w ogóle mamy wykonawców do tego systemu?
- Lewy czy Ibra – który zapisał piękniejszą kartę w kadrze?
Fot. FotoPyK