Sebastian Walukiewicz po transferze do Cagliari latem 2019 roku przez kilka miesięcy czekał na debiut w Serie A, ale gdy już dostał szansę, szybko wywalczył sobie miejsce w składzie i zaczął regularnie grać. Przez następne miesiące jego pobyt we Włoszech układał się wręcz bajkowo, czego ukoronowaniem były pierwsze mecze w seniorskiej reprezentacji Polski za kadencji Jerzego Brzęczka. Lekki zwrot nastąpił na przełomie 2020 i 2021 roku, czego spuentowaniem najpierw było odstawienie przez nowego trenera, a już w tym sezonie operacja biodra, oznaczająca bardzo długą przerwę. Dziś Walukiewicz wreszcie jest na ostatniej prostej do powrotu na boisko.
Rozmawiamy z jego agentem Tomaszem Suwarym. Co zszokowało lekarzy badających piłkarza? Przed czym długo się wzbraniał? Dlaczego z czasem nastąpiła obniżka formy? Czemu latem Walukiewicz był zdecydowany na Torino i co sprawiło, że do transferu nie doszło? Czy słuszne są zarzuty, że brakuje mu cech klasycznego obrońcy? Który znany zawodnik okazał się wielkim niewypałem w Cagliari? Zapraszamy.
***
Jak wygląda sytuacja zdrowotna Sebastiana? W ostatnich dniach miał wracać do treningów.
W tym momencie proces rehabilitacji jest już praktycznie zakończony. Sebastian od środy trenuje z pełnym obciążeniem. Uważnie go monitorują i na razie wszystko jest w porządku. Miejmy nadzieję, że za tydzień lub dwa będzie już blisko powrotu na boisko.
Czyli jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, Sebastian wróci do gry w kwietniu?
Taką mamy nadzieję. Zbliżająca się przerwa reprezentacyjna działa na naszą korzyść. Sebastian dostaje dwa tygodnie, żeby wdrożyć się i okrzepnąć na najwyższych obrotach. Będzie czas i na zasadniczy trening, i na dodatkowy.
Po pierwszych diagnozach spodziewaliście się, że przerwa w grze będzie tak długa? To już w zasadzie pół roku, czyli tyle, ile często pauzuje się przy zerwanych więzadłach.
Musieliśmy mieć to wkalkulowane. Problem polegał na tym, że Sebastian długo z tym bolącym biodrem grał. Nie chciał ingerencji chirurgicznej i męczył się. Na boisku najpierw walczył z bólem, później z przeciwnikiem, a dopiero potem grał w piłkę. W pewnym momencie zrozumiał, że bez zabiegu dalej nie da rady i nie ma wyjścia. Badało go kilku wybitnych specjalistów. Nie mogli uwierzyć, że tak długo był w stanie grać.
Operacja z góry wiązała się z długą przerwą, więc gdy w listopadzie położył się na stół, wiadomo było, ile mniej więcej musi pauzować. Sam wybór lekarza, który przeprowadzi zabieg zajął nam 3-4 tygodnie. Było to bardzo istotne. Razem z klubem analizowaliśmy różne warianty. Najpierw myśleliśmy, że polecimy do USA do najlepszego fachowca od bioder na świecie, ale ostatecznie stanęło na operacji we Włoszech.
Mówi pan, że Walukiewicz bardzo długo grał z tym urazem. Chodzi jeszcze o poprzedni sezon?
Tak. Ból na chwilę ustępował, potem wracał i tak w kółko. Wszystko trwało przez mniej więcej rok. Można było przeprowadzić ten zabieg znacznie wcześniej, na przykład od razu po zakończeniu tamtego sezonu. Część leczenia przypadłaby na letnią przerwę. Ale tak jak mówię, Sebastian wzbraniał się przed tym, liczył w lepszych momentach, że ból już nie wróci i będzie mógł grać dalej. Niestety, kontuzje biodra są uciążliwe, a ich operowanie nie jest proste i schematyczne, jak przy powszechniejszych kontuzjach. Chodziło o bardzo precyzyjny zabieg, musiał go przeprowadzić ktoś z dużym doświadczeniem.
Czyli dokuczające biodro przynajmniej po części tłumaczy obniżkę formy Sebastiana z przełomu 2020 i 2021 roku?
Pamiętajmy, że mówimy o chłopaku, który w wieku dziewiętnastu lat zaliczył gigantyczny przeskok w poziomie lig.
Zmierzam do tego, że jego początki we Włoszech, gdy już wskoczył do składu, były niezwykle obiecujące. Grał na równym, dobrym poziomie i dopiero potem się to zmieniło. Szukam tu korelacji z kontuzjowanym biodrem.
Nie idźmy tą drogą, skupmy się na wątkach czysto sportowych. Cagliari miało często bardzo młodą obronę. Był Sebastian na środku, na prawej obronie o rok starszy Gabriele Zappa, a na lewej o rok młodszy Andrea Carboni. Razem we trójkę mieli około sześćdziesięciu lat. Słabsze mecze były konsekwencją tej sytuacji, stanu całej formacji. Sebastian i tak był bardziej doświadczony niż jego młodzi koledzy i dowodził całą defensywą. Defensywą, która mierzyła się z czołowymi ofensywnymi zawodnikami świata jak Cristiano Ronaldo, Romelu Lukaku, Lautaro Martinez i tak dalej. W takich okolicznościach trzeba się liczyć z błędami. Nie chodzi zresztą o jakieś wielkie klopsy, tylko rzeczy typu bycie gdzieś krok za późno. W Ekstraklasie nie miał się od kogo uczyć, musiał to robić już we Włoszech. Fakt, że tak dobrze sobie radził na początku i przez dłuższy czas grał, świadczy wyłącznie na jego korzyść. Jako 21-latek miał już na koncie blisko 50 meczów dla klubu z Serie A i to prawie wszystkie w pierwszym składzie, a nie jak to często bywa, 10-minutowe epizody.
No właśnie, na początku, kiedy już dostał szansę, wyglądało to wręcz bajkowo.
Bronił się swoją jakością piłkarską. Media widziały go już w topowych klubach Europy i wierzę, że taka będzie jego przyszłość, ale to jest proces. Już w Pogoni pojawiały się sygnały o zainteresowaniu czołowych klubów, ale uważaliśmy, że lepiej będzie jeśli zacznie od ligowego średniaka, w którym szybciej na niego postawią. Wszystko szło dobrze do momentu przyjścia nowego trenera [Leonardo Sempliciego, red.] w lutym ubiegłego roku. Odstawił Sebastiana na boczny tor i wybrał sobie grupę starszych zawodników. Od tego się zaczęło, nie było problemów czysto piłkarskich. Dziś tego trenera i tych zawodników już w Cagliari nie ma. Sebastian nowy sezon zaczął w wyjściowej jedenastce. Nowy trener Walter Mazzari od razu mu zaufał, ale konieczność przeprowadzenia operacji sprawiła, że na razie pod jego wodzą rozegrał tylko trzy mecze.
Semplici miał problem z samym PESELEM Sebastiana czy chodziło o coś więcej?
Albo ktoś jest dobrym piłkarzem, albo nie. Nie powinno być innego rozróżnienia. Sebastian wcześniej mimo młodego wieku został powołany do reprezentacji Polski, zagrał od początku przeciwko Włochom i Ukrainie, czyli chyba całkiem niezłym rywalom. Był po tych meczach chwalony. Jeśli ktoś sobie radzi w takich okolicznościach, to ma prawo myśleć, że jego rozwój przebiega prawidłowo. Skoro jednak w klubie stracił miejsce w składzie u poprzedniego trenera, zaczęliśmy myśleć o zmianie otoczenia.
Pojawiały się konkretne oferty?
Pojawiały się różne tematy, ale Sebastian najbliżej był przejścia do Torino. To miał być właśnie kolejny, bezpieczny krok do przodu w jego karierze. Trenerem został tam Ivan Jurić, który prowadził też zaawansowane rozmowy z Cagliari. Gdy analizował kadrę tego zespołu, od początku zapowiadał, że Walukiewicz u niego będzie regularnie grał w systemie z trójką stoperów. Miał do niego pełne przekonanie, więc gdy ostatecznie zatrudniło go Torino, od razu chciał sprowadzić Sebastiana.
Włoskie media pisały, że sprawa rozbiła się o żądania Armando Izzo, który miał iść na wymianę między klubami.
Dokładnie tak. Sebastian był zdecydowany na Torino. Zainteresowanie nim ciągle jest, znajduje się pod obserwacją różnych klubów i zobaczymy. Na razie skupiamy się na tym, żeby wrócił do grania zgodnie z planem. Chcieliśmy wykorzystać czas rehabilitacji na poprawę pewnych elementów, żeby Sebastian od razu po powrocie w niektórych aspektach prezentował większą jakość niż przed kontuzją. To wciąż młody chłopak, pewne rzeczy musiał zrozumieć, przeanalizować swoje słabsze mecze. Z każdej sytuacji na dłuższą metę można wyciągnąć pozytywy, nawet z takiej.
Walukiewiczowi zarzucano, że o ile wyróżnia się wyprowadzeniem piłki i elegancją w grze, to chwilami brakuje mu cech klasycznego stopera typu Kamil Glik. Zgadza się pan z takim postawieniem sprawy?
Zadania obronne w Ekstraklasie i zadania obronne w Serie A to inny świat. Sebastian przyjechał uczyć się od najlepszych na włoskich boiskach. Co do Kamila Glika, na pewno jest inspirującym przykładem. Sebastian zagrał z nim w duecie przeciwko Włochom, zachowali czyste konto i myślę, że nawet nieźle do siebie pasowali (śmiech).
Chodzi mi o ogólną charakterystykę. Walukiewicz jawi się jako stoper bardziej w stylu Marcina Kamińskiego, w przypadku którego też mówiono o klasie z piłką przy nodze, a zarzucano, że niekoniecznie wsadzi głowę tam, gdzie inni nie wsadziliby nogi.
Patrzę na to inaczej. My dziś nie widzimy jeszcze w osobie Sebastiana kompletnego piłkarza na swojej pozycji. My widzimy, że on może być kompletnym obrońcą, który będzie miał i świetne wyprowadzenie piłki, i będzie też doskonale bronił. Sebastian jak na swój wiek już jest bardzo wysoko, a sumiennie pracując i krok po kroku się rozwijając, będzie na jeszcze wyższym.
Rozumiem, że Walter Mazzari daje do zrozumienia, że czeka na powrót Walukiewicza?
To trener, który stanowi przeciwieństwo poprzednika: jest mocno zaangażowany w swoją pracę i przede wszystkim na niej się skupia. Mazzari ma bzika na punkcie piłki. Sebastiana ceni i liczy na niego, często z nim rozmawia. Nieraz zostaje z nim po treningach i pracuje nad pewnymi rzeczami.
Cagliari prawdopodobnie do samego końca będzie się broniło przed spadkiem. To zaskoczenie?
Niestety klub nie wyszedł dobrze w stawianiu na weteranów. Duże nadzieje wiązano zwłaszcza z Diego Godinem. Spodziewano się, że da innym pewność siebie, będzie przykładem na boisku i poza nim, kimś takim jak Raul Albiol w Villarrealu. Wyszło na odwrót pod każdym względem. Kilku doświadczonych nazwisk już w klubie nie ma, a trener Mazzari dba o zdrową atmosferę w zespole, więc pozostaję optymistą.
rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK
WIĘCEJ O POLAKACH WE WŁOSZECH:
- Żurkowski z coraz mocniejszą pozycją w Serie A. Czy to moment na kadrę?
- Przemysław Szymiński: Za mną najpewniejsze pół roku we Włoszech, chciałbym wykonać krok do przodu [WYWIAD]
Fot. FotoPyK/Newspix