Reklama

Raków kusił los, ale nie przesadził

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

14 marca 2022, 21:01 • 3 min czytania 51 komentarzy

Klątwa Weszło po pochwałach nie zadziałała, choć niewiele brakowało. Raków był zdecydowanym faworytem meczu ze Stalą Mielec, zmarnował mnóstwo sytuacji, stracił kuriozalnego gola, a jednak ostatecznie zdołał wygrać 2:1 i wskoczyć na fotel lidera Ekstraklasy. Gospodarze po trzy punkty sięgnęli w pełni zasłużenie, byli zespołem lepszym, ale Marek Papszun po tym meczu z pewnością stracił kilka miesięcy z życia. 

Raków kusił los, ale nie przesadził

Raków Częstochowa – Stal Mielec 2:1. Primel bronił jak w transie

Raków długo zdawał się testować, na ile może kusić los, żeby ostatecznie i tak osiągnąć wynik zgodny z planem. Okazuje się, że na dużo.

Po pierwsze – może marnować sytuację za sytuacją. Damian Primel w wieku 29 lat po raz pierwszy zagrał od początku w Ekstraklasie i to on długo utrzymywał Stal przy życiu. Obronił dwa chytre strzały Iviego Lopeza (w jednym przypadku fatalnie dobijał Gutkovskis) oraz akcje sam na sam z Wdowiakiem i Gutkovskisem. Do to łotewski napastnik nie wcelował w bramkę po kontrze Wdowiaka, a na początku spotkania z ostrego kąta trafił w słupek. Mógł skończyć z hat-trickiem, skończył bez jakiegokolwiek konkretu.

Po drugie – może stracić gola z niczego. Krystian Getinger poprawnie przymierzył zza pola karnego, nawet ładnie to wyglądało, co nie zmienia faktu, że Vladan Kovacević miał obowiązek złapać piłkę, a w najgorszym razie odbić ją daleko od bramki. Bośniak jednak dziwnie się rzucił, piłka wpadła przed nim w kozioł i niespodziewanie znalazła się w siatce.

Reklama

Po trzecie – może popełniać błędy w defensywie bez konsekwencji. Stal do przerwy nie istniała z przodu, nie miała choćby pół sytuacji, za to po utracie pierwszego gola zareagowała pozytywnie. Kovacević przed wpuszczeniem szmaty z 69. minuty, w dobrym stylu odbił mocne uderzenie Tomasiewicza, który dopadł do piłki wybitej przez Arsenicia. A już w samej końcówce do remisu powinien doprowadzić niepilnowany w polu karnym Getinger. Tomasiewicz po zmyleniu Tudora dograł swojemu kapitanowi na jego lepszą lewą nogę, lecz ten kopnął tuż obok słupka. Gdyby trafił, nie chcielibyśmy znajdować się w skórze Gutkovskisa.

Raków Częstochowa – Stal Mielec 2:1. Obrona gości rozdawała prezenty

Łotysza od całkowitego zmieszania z błotem ratuje udział w decydującej akcji. To on podał do Wdowiaka, którego bezmyślnie sfaulował Arkadiusz Kasperkiewicz. Sędzia bez zawahania podyktował jedenastkę, którą niezwykle pewnie wykorzystał Ivi Lopez. Hiszpan w tym sezonie zmarnował już dwa rzuty karne, więc wcale nie było takie oczywiste, że zrobi swoje. Na szczęście dla Rakowa – zrobił.

Wcześniej częstochowska publiczność przeżyła huśtawkę nastrojów, bo ze względu na minimalnego spalonego Arsenicia (utrudniał interwencją Matrasowi), anulowano bardzo ładnego gola Tudora.

Obrońcy Stali pomagali rywalom, jak mogli. Gol na 0:1 to przecież „zasługa” duetu Matras-Flis. Wydawało się, że jest po zagrożeniu, ale pierwszy nabił drugiego i Deian Sorescu wykorzystał niespodziewaną szansę. Już nawet Primel nic nie był w stanie zrobić.

Raków kusił los. Wszystko dobrze się skończyło, ale powinno to być dla nowego lidera ostrzeżenie na przyszłość, że takie mecze trzeba zamykać znacznie wcześniej. Podopieczni Papszuna generalnie znani są z tego, że raczej nie tracą punktów w głupi sposób i jeśli grają lepiej, to przeważnie wygrywają. Tym razem dobra reputacja wisiała na włosku. Skoro jednak końcowy wynik się zgadza, spójrzmy na fakty, a one są takie, że Raków w ostatnich ośmiu meczach odniósł siedem zwycięstw i raz zremisował. Tak się pędzi po mistrzostwo.

Stal powalczyła bardziej niż można było sądzić. Kiepska passa trwa, ale w jej przypadku do końca sezonu potrzebne są jeszcze ze dwa zwycięstwa, żeby zrealizować cel, czyli się utrzymać. Nawet z obecnym składem jest to do zrobienia.

Reklama

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: 

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Patryk Fabisiak
5
Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Patryk Fabisiak
5
Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Komentarze

51 komentarzy

Loading...