Na pierwszy rzut oka ekstraklasowy piątek prezentuje się tak tragicznie, że szkoda gadać. Czternasta drużyna liga kontra osiemnasta drużyna ligi. Trzynasta drużyna ligi kontra szesnasta drużyna ligi. Kogo ma to zachwycać, kogo ma to pasjonować? Masochizm w czystej postaci. Ale znacie nas, mamy skłonności do narzekania, a przecież taka wielka draka na dole tabeli w takim momencie sezonu też może mieć swój urok. Bo coś nam podpowiada, że po tej kolejce, po tym piątku, dowiemy się naprawdę dużo o ligowych ambicjach tych, którzy o utrzymanie drżą najbardziej – Bruk-Betu, Zagłębia Lubin, Górnika Łęczna i Legii Warszawa.
Bruk-Bet-Zagłębie. Czy Termalica potwierdzi dobrą formę?
To nie miało prawa się wydarzyć. Chłodna logika i zdrowy rozum podpowiadały nam, że Bruk-Bet zleci z ligi, że nie ma najmniejszych szans na utrzymanie w Ekstraklasie. Wrażenie marności, tymczasowości i efemeryczności tego projektu potęgowało tylko niespecjalnie zajmujące zimowe okienko transferowe i bajzel związany z niezdecydowaniem Michała Probierza, który w Niecieczy popracował zaledwie kilka dni, a – przyznawał nam to Rafał Wisłocki w Weszłopolskich – maczał palce w styczniowych ruchach przychodzących do klubu, co siłą rzeczy raczej nie sprzyjało ogarnięciu sytuacji boiskowej i organizacyjnej w Bruk-Becie, który przecież po całej rundzie jesiennej miał na koncie zaledwie dwanaście punktów.
Od tego czasu minęło jednak parę miesięcy.
I na początku marca ekipa Radoslava Latala znajduje się na czwartym miejscu spośród wszystkich ekstraklasowych klubów w 2022 roku. To jest w ogóle jakaś niesamowita historia, jak powiedziałby to Tomek Smokowski.
Inna sprawa, że należymy do dziennikarzy, którzy w pierwszej kolejności bazują na oglądaniu meczów, a dopiero w drugiej na wyciąganiu jakichkolwiek wniosków z takich mini-zestawień czy mini-tabel. Bo nie oszukujmy się, że Bruk-Bet nagle stał się topową drużyną tej ligi. Latal nie jest żadnym cudotwórcą. Zwycięstwo z Wartą udało się wyszarpać w samej końcówce meczu, wcześniej wykorzystując nieskuteczność Franka Castanedy z jedenastu metrów. Jagiellonia dominowała Termalikę, ale przegrała po dwóch rzutach karnych. W ostatecznym rozrachunku przeważającą stroną była chyba też Cracovia, ale bardzo udane zawody rozegrał Muris Mesanović. Legia odwaliła kompletną fuszerkę w gminie Żabno. Ba, jeszcze nie tak dawno temu, jakoś w połowie lutego, stawialiśmy na Bruk-Becie krzyżyk po wpierdolu od Lecha Poznań, na którego tle podopieczni czeskiego trenera wyglądali, jak wycieczka krajoznawcza z kraju, gdzie nikt nie wie, czym jest piłka nożna.
I nie, wcale nie twierdzimy, że Bruk-Bet jest w czepku urodzony, że bazuje na fuksie i szczęściu, ale niewątpliwie jest bardziej pragmatyczny niż efektowny. Ale to też już coś.
Spotkanie z Zagłębiem będzie dla drużyny Radoslava Latala zwieńczeniem pierwszego okresu współpracy. Jeśli Bruk-Bet wygra, już całkiem poważnie i bez przymrużenia oka będzie można dodać go do grupy realnie myślącej o zachowaniu ligowego bytu. Jeśli zaś Bruk-Bet przegra, ostudzi optymistyczne nastroje w Niecieczy. Będzie to też dobra weryfikacja koncepcji Latala, bo w ostatnich tygodniach Zagłębie nabiera wyważonego charakteru spod ręki Piotra Stokowca – może nie imponuje, może nudzi, może nie ogląda się jego meczów z wypiekami na twarzy, ale w końcu nie przegrywa.
Górnik Łęczna-Legia Warszawa. Czy Legia to coś więcej niż Josue?
Kamil Kiereś, który stąpa twardo po ziemi, uważa, że szanse Górnika Łęczna z Legią Warszawa są wyrównane – pięćdziesiąt na pięćdziesiąt. Osiem miesięcy temu brzmiałoby to jak totalna odklejka. Teraz? 47-letni szkoleniowiec autentycznie ma prawo tak uważać, choć dodalibyśmy jeden niezwykle istotny szczegół – gdyby nie obecność Josue w składzie mistrza Polski. Portugalczyk to jest game-changer. Łęczna przekonała się o tym zresztą w Pucharze Polski. Facet ciągnie cały zespół na barkach. Poprowadził Legię do zwycięstwa nad Zagłębiem Lubin, asystował przy bramce Wieteski na 2:1 z Wisłą Kraków, dograł do Wszołka przy golu na 1:0 ze Śląskiem. Bez niego stołeczny klub tłukłby się gdzieś w strefie spadkowej, a tak powoli wyłania się z nędzy i oddala się od czerwonej kreski.
Górnik Łęczna niby może odpowiadać dziesięcioma golami Śpiączki, bardzo fajnymi statystykami Gąski i Lokilo, ale to jednak dalej inny poziom, inny level. Tym bardziej, że w tym, niezwykle istotnym dla losów tabeli, meczu w drużynie gospodarzy zabraknie Janusza Gola, który już jakiś czas temu wrócił do swojej bardzo przyzwoitej formy i trzęsie środkiem pola Górnika. Ale dobra, my nie o tym. Czy na ten moment Legia to coś więcej niż Josue?
Głowimy się, głowimy się, przychodzi nam na myśl solidny Wieteska, ale dalej? Pustka. Zatrważający jest regres takiego Filipa Mladenovicia. W końcówce wiosny 2021 roku wydawało się, że to chwilowa obniżka spowodowana trudami sezonu spuentowanego statuetką ligowego MVP. Latem 2021 roku tłumaczyliśmy go zmianą stylu gry Legii Warszawa. Jesienią 2021 roku Serb wpisywał się w żałość całego zespołu. Ale teraz, już po przepracowaniu okresu przygotowawczego pod wodzą Vukovicia, co nie gra, co jest nie tak? Nie wiadomo. Bartosz Slisz i Paweł Wszołek mają swoje określone atuty, ale w wielu innych aspektach są zaskakująco ograniczeni. Tomas Pekhart swoje już nastrzelał i nie zanosi się, żeby jeszcze kiedykolwiek miał nawiązać do zdobyczy z sezonu 2020/21…
Bryndza.
Ale jest ten Josue. I wydaje się, że sama jego postać czyni Legię faworytem w starciu z naprawdę solidnym Górnikiem.
Czytaj więcej o Legii, Bruk-Becie, Zagłębiu i Górniku:
- Festiwal miłości do Dariusza Mioduskiego przy Łazienkowskiej
- Filip Modelski: – My, piłkarze, pomóżmy. Realnie, namacalnie, finansowo
- Rafał Wisłocki: – Spadło na nas trochę plag egipskich
- Śląsk, Wisła i spółka, czyli siedem najgorszych zespołów wiosny w Ekstraklasie
Fot. Newspix