Łubudubu, łubudubu, wypierdalaj z tego klubu. Hej Mioduski, co zrobiłeś, naszą Legię spierdoliłeś. Wielka kartoniada z napisem „won”. I czarne koszulki „Mioduski won”, w które ubrana była większość zaangażowanych kibiców. Pochód, na którego czele szła flaga „Dariusz precz!”, i który zakończył się symbolicznym podstawieniem taczki pod stadion przy Łazienkowskiej. Prześmiewcza oprawa, przedstawiająca konto Mioduskiego, fana tenisa, na Tinderze. Czarne racowisko na początku meczu. Hasło „miałeś chamie złoty róg, skończ nam kurwa niszczyć klub”. Odmiana sformułowania „idź sobie” na wszystkie możliwe sposoby, oczywiście niezbyt poprawne politycznie.
Kibice zapowiadali, że dziś przy Łazienkowskiej trybuny pożegnają się z Dariuszem Mioduskim. Fanatycy stracili cierpliwość, kibice wyrazili niezadowolenie – to zdecydowanie zbyt słabe sformułowania. Faktycznie oglądaliśmy dzisiaj – zgodnie z zapowiedziami – wotum nieufności, po którym nie da się już wrócić do łask.
Zdarzały się w naszej piłce gesty sprzeciwu wobec właścicieli klubów. Zdarzało się nawet nawiązywanie do grobowej symboliki, by wspomnieć choćby krzyże wbite na Zawiszy. Ale czegoś takiego – zrobionego z takim rozmachem, tak zdecydowanego, tak mocnego i jednocześnie bez przekroczenia pewnych granic – nie oglądaliśmy chyba nigdy.
– Panowie, idziemy bez śpiewów, kompletna cisza, jak na pogrzebie – instruuje kibic z megafonem, który prowadzi pochód na stadion. Fani zbierają się około 19 pod Źródełkiem, czyli kibicowskim barem pod Łazienkowską. Chcą, by ich pochód wyglądał jak pogrzeb. I faktycznie tak wygląda. Niemal każdy sympatyk Legii jest dziś symbolicznie ubrany na czarno. A jeśli ktoś nie wziął ze sobą ustalonych barw, mógł zakupić pod stadionem okolicznościowe koszulki.
Mioduski won. Koszulki w rozmiarach 2XL i 3XL – czyli takie, jakie można sprawnie nałożyć na kurtkę – rozchodzą się jak na pniu. Koszt? 30 złotych.
Po 19 rusza pochód. Faktycznie, zgodnie z zaleceniami – początkowo jest grobowa cisza. Po chwili jednak kibice się rozkręcają. Pojawia się element rac, ale pojawiają się przede wszystkim śpiewy.
– Łubudubu, łubudubu, wypierdalaj z tego klubu.
– Hej Mioduski, co zrobiłeś, naszą Legię, spierdoliłeś.
– Mioduski! Co? Wypierdalaj.
Gdy kibice są już przy Łazienkowskiej 3, zwracają się w kierunku stadionu. Zupełnie tak, jakby ich śpiewy miał usłyszeć Dariusz Mioduski. Jeden z nich wychodzi przed szereg z symboliczną taczką. Taczka złożona jest Dariuszowi Mioduskiemu pod stadionem. Po całej ceremonii kibice rozpraszają się, by udać się na sektory.
Ale najlepsze ma się dopiero zacząć. Mecze Legii z Wisłą generalnie mają wysoką temperaturę – ze względu na rywalizację z przeszłości – lecz dziś rywal wylądował na dalszym planie. Choć oczywiście zdarzyły się pociski na „Białą Gwiazdę”, a nawet przyśpiewka zaintonowana razem z Żylety i sektora gości. Nic tak nie łączy jak wspólny wróg – w tym przypadku był nim Putin.
Zanim mecz się zaczął, musiał być na chwilę przerwany. Legia odpaliła efektowne racowisko w czarnym kolorze. Grobowa atmosfera. Grobowe nastroje. Grobowa oprawa wizualna. Chwilę przed odpaleniem pirotechniki, Żyleta zaprezentowała efektowną kartoniadę z jasnym hasłem: „won”.
Aleksandar Vuković sprzeciwiał się przed meczem zapowiadanemu protestowi. Apelował o jedność, solidarność, wspieranie klubu w trudnych chwilach. – Chcę, aby ten klub był tam, gdzie jego miejsce, ale to samo się nie zrobi. Potrzeba okazać wsparcie i empatię. Trzeba zrozumieć, że kolejne destrukcyjne działania, które mają miejsce podczas meczów, nie są dla nas pomocą. Ja nie potrzebuję wsparcia, ale dla mnie absolutnie jasne jest, że kolejne destrukcyjne działania nic tej drużynie nie dadzą – mówił na konferencji prasowej. Serb nawiązywał nawet w swojej wypowiedzi do solidarności z Ukrainą, ale na szczęście przed meczem przeprosił za te słowa. Z trybun oberwało się i jemu. Kibice mieli krótki komunikat: „Vuko nie wpierdalaj się”.
W międzyczasie były oczywiście niezwykle popularne dziś przyśpiewki:
– Łubudubu, łubudubu, wypierdalaj z tego klubu.
– Hej Mioduski, co zrobiłeś, naszą Legię, spierdoliłeś.
– Mioduski! Co? Wypierdalaj.
Następnie Żyleta zaprezentowała dwie kolejne oprawy. Pierwsza głosiła hasło „oszust z Silvera”. Druga przedstawiała profil Mioduskiego na Tinderze. „Wizjoner, marzyciel, pasjonat tenisa. Obdarzam ludzi pełnym zaufaniem”. Oba hasła są sprawnym nawiązaniem do serialu dokumentalnego Netflixa. Protest potrwał mniej więcej do końca pierwszej połowy. W drugiej kibice zgromadzeni przy Łazienkowskiej skupili się już na standardowym dopingu. Aż do wyrównującego gola dla Wisły, po którym temat DM znów powrócił.
Nie wiem, czy Dariusz Mioduski to człowiek zdolny do jakiejkolwiek autorefleksji. Ostatnia historia pokazuje, że to pojęcie jest dla niego obce. Ale nie wierzę, że popijając dziś winko w trakcie meczu ani razu się nie zakrztusił. Nie wierzę, że mówił do swoich zaufanych ludzi „oj tam, pokrzyczą i zaraz im przejdzie”. Nie wierzę, że przez 90 minut nie czuł się… Doszczętnie skreślony. Zgruzowany. Kompletnie zrujnowany.
Jeśli to nie obrzydzi Mioduskiemu zabawy w parodię Football Managera na żywo, to już naprawdę nie wiem, co to może być. Kluby piłkarskie posiada się dla biznesu, splendoru, uznania czy po prostu dla zabawy. Jaki biznes robi Mioduski na Legii? No, patrząc na szaloną cenę kortów, akurat całkiem niezły. Ale splendor? Uznanie? Zabawa? Przecież przeżywać coś takiego – gdy obraża cię cały stadion przez cały mecz – to jakby wskoczyć do szamba, gdy chce się popływać. No żadna zabawa, po prostu.
Jakaś część mnie współczuła nawet w tym wszystkim Mioduskiemu. Ale przecież Mioduski rzetelnie na taki festiwal miłości pod swoim adresem zapracował. Kibicom i tak nie można odmówić cierpliwości. Wcześniej oczywiście wielokrotnie zdarzały się – delikatnie sprawy ujmując – gesty deprecjonujące właściciela Legii. Trafiał on także nawet na sektorówki przy Łazienkowskiej. To w piątkowy wieczór oglądaliśmy jednak najmocniejszy wyraz sprzeciwu wobec DM. Jedno mu się w Legii udało – zrażenie do siebie absolutnie wszystkich. To naprawdę duża sztuka, by kibice twojego klubu tak bardzo cię znienawidzili.