Reklama

Manchester City grał, a Harry Kane strzelał (i nie tylko)

redakcja

Autor:redakcja

19 lutego 2022, 21:31 • 4 min czytania 2 komentarze

Mieliśmy do czynienia z hitem kolejki Premier League. Nie mogliśmy jednak podejrzewać, że zostanie on jednym z najciekawszych spotkań całego sezonu w Anglii. Niepokonany od początku grudnia Manchester City podejmował pogrążony w marazmie Tottenham. Przebieg spotkania zdecydowanie przerósł nasze oczekiwania i być może stał się momentem zwrotnym trwającego sezonu. 

Manchester City grał, a Harry Kane strzelał (i nie tylko)

Zastrzyk emocji dla Premier League

Jeszcze niedawno Antonio Conte apelował o cierpliwość kibiców, twierdząc, że w zespole są potrzebne ogromne zmiany, których przeprowadzenie może trochę potrwać. Nie chodziło jedynie o przebudowę personalną pierwszej drużyny, ale również o kwestie mentalne. Włoch mówił, że niestety nie da się kupić mentalności zwycięzców. Że niektórzy piłkarze nie radzą sobie ze zrozumieniem definicji tego sformułowania, co pewnie kilku jego podopiecznych mogło zaboleć. Dzisiaj Koguty zaimponowały pewnością siebie i dążeniem do triumfu, pokazując wszystkie możliwe cechy mentalnych zwycięzców.

Conte jechał do Manchesteru z trzema ligowymi porażkami z rzędu, czyli serią, którą ostatni raz przeżywał jako menedżer w trakcie pobytu w Atalancie w 2009 roku. Nie było żadnych przesłanek, mogących sugerować, że dzisiaj zobaczymy inną twarz Tottenhamu. Tymczasem na terenie najgroźniejszego przeciwnika w lidze podopieczni Włocha potrafili objąć prowadzenie już 4. minucie spotkania. Później dwukrotnie mierzyli się z utratą prowadzenia, by ostatecznie wyrwać je w ostatnich minutach doliczonego czasu gry.

Liderem, najlepszym strzelcem, a także ojcem dzisiejszego zwycięstwa był Harry Kane, czyli człowiek, za którego szejkowie z Etihad zeszłego lata byli w stanie płacić worki pieniędzy. Snajper reprezentacji Anglii po sadze transferowej brutalnie się zaciął, trafiając zaledwie 5 razy w 21 meczach tego sezonu Premier League. Dzisiaj w jego grze najbardziej nie imponowało jednak wykończenie, a przede wszystkim kreowanie akcji. Kane nie od dziś pokazywał zdolności do grania na “dziesiątce”, ale to dzisiaj dał prawdziwy koncert na tej pozycji. Mimo że znajduje się w centrum boiskowych wydarzeń, ma się wrażenie, że w swojej głowie wciąż ma obraz na żywo z przekazu telewizyjnego, który pokazuje mu, gdzie jest w tym momencie każdy z jego partnerów.

Reklama

Heung-Min Son starał się tylko uciekać za plecy i korzystać z nieprawdopodobnych piłek na wolne pole od swojego kolegi. Nie musiał nawet patrzeć w kierunku Kane’a, nie musiał brać poprawki na elementy utrudniające zagranie mu piłki. Po prostu biegał do nich, a te spadały w idealnym dla niego miejscu. Przy pierwszej bramce Kane zagrał rolę teoretycznie drugoplanową, notując długim zagraniem asystę drugiego stopnia. Potem sam jednak trafił dwukrotnie do siatki, a jedno trafienie zostało mu odebrane przez minimalnego spalonego Dejana Kulusevskiego. Mało tego, pomimo tak genialnego występu, można się przyczepić, że zmarnował jedną kapitalną okazję, gdy stanął oko w oko z Edersonem.

Warto docenić też formację obronną Spurs. Londyńczycy mieli piłkę przez zaledwie 29% czasu gry, co pokazuje, jak wiele musieli się nabiegać w defensywie oraz z jak wieloma sytuacjami pod własną bramką musieli sobie poradzić. Pomimo fatalnego błędu przy jednej z bramek, udany jubileusz mógł świętować dzisiaj Hugo Lloris. Grając 400. mecz w barwach Tottenhamu, z opaską kapitańską na ramieniu wywiózł ze swoim zespołem trzy punkty z Etihad Stadium, a przy okazji popisał się świetną paradą przy strzale Ilkaya Gundogana.

Harry Kane dał zwycięstwo Tottenhamowi

Piłkarze gospodarzy wreszcie pokazali oznakę słabości i przegrali mecz w 2022 roku. Do tej pory jawili się jako jeden z głównych faworytów do wygrania Ligi Mistrzów i absolutny hegemon w każdych z rozgrywek, w których uczestniczą. Teraz okazało się, że jedna porażka może spowodować zmniejszenie przewagi nad drugim w tabeli Premier League Liverpoolem do zaledwie trzech oczek.

Występ Kane’a idealnie podsumowuje problemy Obywateli. Nie chodzi jednak wcale o radzenie sobie w obronie z napastnikiem rywali, a po prostu z jego brakiem w zespole Guardioli. Nie raz i nie dwa w tym sezonie hiszpańskiemu menedżerowi udawało się unikać problemów związanych z brakiem typowego snajpera i ukrywać tę niedogodność w trakcie kolejnych meczów. Najwięcej strzałów na bramkę Llorisa oddali dzisiaj jednak Joao Cancelo i Ilkay Gundogan, co pokazuje, że w polu karnym brakuje napastnika, mogącego wykończyć kolejne podania.

Gracze Manchesteru robili to, do czego nas przyzwyczaili, czyli wymieniali setki podań w pobliżu pola karnego przeciwnika, ale tym razem napotkali na swojej drodze zbyt dobrze zorganizowaną obronę, która nie pozwalała im dochodzić do klarownych pozycji. Wystarczy napisać, że Obywatele oddali o 15 strzałów więcej od Tottenhamu, ale to Koguty miały więcej celnych prób. Mało tego, jedną z bramek gospodarze zdobyli z rzutu karnego, co w pewnym stopniu również pokazuje ich dzisiejszą bezradność w kwestii strzelania goli z gry.

Tym samym Obywatele ponieśli swoją zaledwie trzecią porażkę w tym sezonie ligowym, w tym drugą przeciwko Tottenhamowi, który notuje dublet na mistrzu Anglii. Koguty tym zwycięstwem nie nadrobią co prawda oczek zgubionych z niżej notowanymi rywalami, takimi jak Southampton, czy Wolves, ale dzisiejszy triumf może okazać się kamieniem węgielnym pod projekt Conte na Tottenham Hotspur Stadium. Do tej pory takiego przełomowego meczu pod wodzą Włocha po prostu brakowało.

Reklama

MANCHESTER CITY – TOTTENHAM HOTSPUR 2:3

(I. Gundogan 33′, R. Mahrez 90+2′ – D. Kulusevski 4′, H. Kane 59′ 90+5′)

Czytaj więcej o Premier League:

Fot. Newspix

Najnowsze

Anglia

Anglia

Świetna wiadomość dla fanów Manchesteru City. Guardiola przedłużył swój kontrakt!

Bartosz Lodko
1
Świetna wiadomość dla fanów Manchesteru City. Guardiola przedłużył swój kontrakt!

Komentarze

2 komentarze

Loading...