Inter miał w dzisiejszych derbach Mediolanu wszelkie argumenty, by odnieść zwycięstwo. Przez lwią część meczu mistrzowie Włoch byli od rywali zza miedzy szybsi, bardziej kreatywni, agresywniejsi i lepiej zorganizowani w środku pola oraz w defensywie. A potem do akcji wkroczył pewien 35-letni Francuz. I zapewnił Milanowi panowanie w mieście.
Inter – Milan. Goście pięć razy wolniejsi
Milan w pierwszej połowie nie funkcjonował jako zespół. Albo inaczej: może i funkcjonował, ale na pięć razy wolniejszych obrotach od Interu. Naprawdę z wielką przyjemnością obserwowało się intensywną grę Nerazzurrich, którzy zwyczajnie stłamsili swoich lokalnych oponentów. Nie dali im dojść do słowa. Najlepiej to było widać w momentach następujących po stracie piłki. Inter albo momentalnie siadał na rywala i natychmiastowo odzyskiwał futbolówkę, albo szybko ustawiał się w tyłach i rozbijał powolne ataki Milanu. Natomiast w przypadku Rossonerich prawie każda strata kończyła się dymem pod własną bramką. Mieli podopieczni Stefano Piolego szczęście, że paroma kapitalnymi interwencjami popisał się Mike Maignan. Francuz trzymał Milan przy życiu.
Ale nawet on nie zdołał uchronić Rossonerich przed utratą gola na 0:1. W 38. minucie spotkania Hakan Calhanoglu świetnie dośrodkował z rzutu rożnego, a Ivan Perisić – w zasadzie niepilnowany w okolicach dwunastego metra – nogą skierował piłkę do sieci. Doskonała robota Interu, jeżeli chodzi o rozegranie tego stałego fragmentu gry. Widać, że seria wybloków poprzedzająca wyprowadzenie strzelca na czystą pozycję strzelecką była przepracowana na treningach.
Inter na gola naprawdę zasługiwał. Imponowali zwłaszcza pomocnicy – Brozović, Barella, a także wspomniany Calhanoglu. Szaleli wahadłowi, świetną partię rozgrywał Dżeko. Co tu dużo mówić, nie miał Milan odpowiedzi na wysokie tempo narzucone przez Nerazzurrich.
Inter – Milan. Giroud razy dwa
Co wymyślił w przerwie trener Pioli? Można się domyślać, że Włoch ostro zrugał swoich podopiecznych za zbyt ospałą grę, bo na drugą połowę Milan wyszedł ze zdecydowanie większą agresją i animuszem. Swoje zrobiły też zmiany – wprowadzony na murawę po godzinie Brahim Diaz potrzebował ledwie kilku kontaktów z piłką, by zagwarantować drużynie więcej jakości w ofensywie niż całkowicie nakryty czapką Franck Kessie.
Mecz się zatem wyrównał, choć można było odnieść wrażenie, że Inter mimo wszystko ma sprawy pod kontrolą. Że to taktyczna zagrywka Simone Inzaghiego – uspokoić sytuację, zwolnić, poszukać drugiego trafienia po kontrze. Klasyczna strategia: podpuść i skasuj. Jednak z minuty na minutę Rossoneri mieli na boisku do powiedzenia coraz więcej, a tych niebezpiecznych kontrataków Interu jakoś nie było widać. No i na kwadrans przed upływem podstawowego czasu gry gospodarze się doigrali. Olivier Giroud – wcześniej totalnie niewidoczny, odcięty od podań – z bliskiej odległości wpakował piłkę do bramki. A na tym nie koniec. Trzy minuty później francuski napastnik ukąsił po raz drugi, tym razem po kapitalnym przyjęciu piłki w polu karnym Nerazzurrich.
Powtórzmy: trzy minuty. Tyle było trzeba, by Milan przemieścił się z piekła do nieba.
Oczywiście trzeba podkreślić, że pierwsza bramkowa akcja Rossonerich została zapoczątkowana faulem w odbiorze piłki i wydaje się, iż VAR powinien był tego gola anulować. Trzeba wspomnieć, że przy golu numer dwa nie popisał się Samir Handanović, któremu trochę zabrakło refleksu. I tak oddajmy jednak honor Giroud, który pokazał, dlaczego od tak wielu lat jest niezwykle cenionym snajperem. Cierpiał w tym meczu. Nie docierały do niego piłki. Ale jak przyszło co do czego, to stanął na wysokości zadania i w mgnieniu oka odmienił losy spotkania o 180 stopni. Tego się oczekuje od napastnika.
***
Inter po otrzymaniu dwóch tak mocnych ciosów już się nie otrząsnął. Został znokautowany. No i wychodzi na to, że znowu mamy emocje w wyścigu o scudetto. W tej chwili Rossoneri tracą do mistrzów Włoch tylko jeden punkt, choć należy pamiętać, że mają o jeden mecz rozegrany więcej. Zatem Giroud nie tylko przesądził o wyniku derbów, ale i dodał pikanterii całym rozgrywkom. Miło z pana strony, panie Francuz.
INTER MEDIOLAN – AC MILAN 1:2 (1:0)
(I. Perisić 38′ – O. Giroud 75′ 78′)
CZYTAJ WIĘCEJ O WŁOSKIM FUTBOLU:
- Lata mijają, a Tomasz Kupisz wciąż mknie przez Italię. Dwunasty włoski klub Polaka
- Skała w kadrze, problemy w klubie. Czas się martwić o Glika?
- Karol Linetty w uniwersum Torino
fot. NewsPix.pl