Legia Warszawa bez fajerwerków zaczęła rok 2022 w Ekstraklasie, ale wynik jej się zgadza. Podopieczni Aleksandara Vukovicia oddali dwa celne strzały, a strzelili trzy gole i z Lubina wracają z kompletem punktów. Zagłębie zaczyna się jawić jako przeciwnik marzeń, bo przecież dopiero co w grudniu dostało przy Łazienkowskiej 0:4.
Zagłębie Lubin – Legia Warszawa 1:3: Josue robił różnicę
Legia dziś wygrała, bo miała w składzie Josue. Tak można to podsumować. Praktycznie wszystko co dobre z przodu w ekipie „Wojskowych” działo się za sprawą Portugalczyka. Przy obu golach z końcówki pierwszej połowy miał duże zasługi, a w międzyczasie posłał jeszcze kilka świetnych podań. Vuković już musi się głowić, jak go zastąpić. Portugalczyk otrzymał czwartą żółtą kartkę i w następnym meczu nie zagra. To samo zresztą dotyczy Mateusza Wieteski.
Trudno byłoby stwierdzić, że z przebiegu rywalizacji goście prowadzili zasłużenie, ponieważ na boisku niewiele się działo, mimo w miarę niezłego tempa. W przypadku Legii mogliśmy wspomnieć o zmarnowanym przez Skibickiego dograniu Josue. W przypadku Zagłębia o kilku całkiem ciekawych akcjach, zakończonych jednak kompletnie niegroźnymi strzałami. Zaskakująco nerwowo poczynał sobie Patryk Sokołowski, który dwukrotnie zaliczył groźne straty na własnej połowie. Na jego szczęście, zupełnie bez konsekwencji.
Zagłębie Lubin – Legia Warszawa: pechowy Bartosz Kopacz
O ile w drużynie warszawskiej różnicę robił Josue, o tyle w ekipie „Miedziowych” wyjątkowo pechowy dzień miał Bartosz Kopacz. Wrócił do Lubina, od razu dostał opaskę kapitańską i… o tym spotkaniu będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Przy każdym straconym golu zapewne będzie sobie coś wyrzucał.
- przy pierwszym nie pokrył Rosołka po podaniu Josue;
- drugiego strzelił sam, niefortunnie zagrywając głową po rykoszecie przy uderzeniu Skibickiego;
- przy trzecim podbił piłkę głową tak, że zbiegający do środka Wszołek przejął ją i skorzystał z prezentu.
Wszołek zaliczył wejście smoka, możliwe, że swoją bramkę zdobył w pierwszym kontakcie z piłką.
Zagłębie zaraz po zmianie stron złapało kontakt. Patryk Szysz świetnie załadował zza pola karnego, ale pomógł mu też Artur Boruc, który w pewnym momencie zachował się tak, jakby uznał, że nie ma sensu nawet próbować wyciągać rąk. Jasne, był zasłonięty, strzał był ponadprzeciętnej jakości, jednak od kogoś z taką renomą należało oczekiwać znacznie więcej.
Zagłębie Lubin – Legia Warszawa 1:3: przewaga bez konkretów
Piłkarze Piotra Stokowca zdecydowanie dominowali w drugiej odsłonie, Legia praktycznie tylko się broniła. Problem w tym, że poza jednym uderzeniem Szysza z rzutu wolnego (tu akurat Boruc nie przysnął), trudno wspomnieć o jakichś sytuacjach. Dużo wrzutek, czasami trochę kotłowaniny, ale konkretów: zero. A na koniec jeszcze pokazał się Wszołek i było pozamiatane.
Kibice Legii muszą być przygotowani, że prawdopodobnie w dużej mierze tak będzie wyglądała ta runda. Walka, dawanie z wątroby, mecze na granicy. Czasami będzie zwycięstwo, czasami remis, czasami porażka. Czysto piłkarsko „Wojskowi” niczym nie zaimponowali, oczywiście poza Josue. Zagłębie? Stylowo nie było najgorzej, nie spalił się 18-letni Tomasz Pieńko, przyzwoicie zadebiutował Aleksandar Scekić. Są jakieś pozytywne punkty zaczepienia. Gorzej, że strefa spadkowa blisko.
Fot. FotoPyK