Sebastian Musiolik nieźle poradził sobie w drugiej lidze włoskiej w barwach Pordenone, ale pierwsza runda po powrocie do Rakowa okazała się w jego wykonaniu rozczarowująca. Mimo to napastnik częstochowian na przełomie roku mógł wyjechać do MLS. Nie zdecydował się na to i tłumaczy nam, dlaczego. Jednak nie tylko o tym rozmawialiśmy. Czy czuje, że ciągle musi coś udowadniać? Co dał mu pobyt we Włoszech i co go tam męczyło? W czym Raków nie musi mieć kompleksów względem Pordenone? Co zachwyciło go w zimowym okresie przygotowawczym? Na czym opiera pogląd, że polska liga się rozwija? Zapraszamy.

Co takiego nie pasuje ci w MLS, że nie zdecydowałeś się na transfer do DC United?
Rzeczywiście oferta była, ale na mojej decyzji zaważyła prywatna sprawa, o której mówiłem tylko najbliższym, więc teraz nie chciałbym rozwijać tematu. Myślę, że kiedyś nadejdzie moment, aby więcej opowiedzieć.
Czyli nie decydowały tu kwestie sportowe?
Można tak to ująć. Wiem, że wielu zawodników chętnie dziś idzie do MLS i pewnie z 90 procent chłopaków na moim miejscu by tę ofertę przyjęło. Ja podjąłem inną decyzję.
Od razu byłeś stuprocentowo pewny, że taki transfer nie wchodzi w grę? Wszystko miało być już dogadane, potrzebna była tylko twoja zgoda.
Doszło do jakichś rozmów między klubami, które przebiegały bardzo sprawnie, ale właśnie dlatego mogło to tak wyglądać, że ten temat trwał przez dłuższy czas i dopiero ja na końcu powiedziałem „nie”. Wszystko działo się na przestrzeni paru dni przez okres świąteczny, więc nawet nie było kiedy mocniej się zastanawiać. Od razu się określiłem, potem były pewne namowy i tak dalej.
Okres świąteczny? To temat sprzed miesiąca?
No tak, nie wiem, dlaczego dopiero ostatnio wyszedł on na światło dzienne. Ktoś musiał z dużym opóźnieniem komuś o tym opowiedzieć.
Mówisz, że były namowy. Z czyjej strony?
Głównie osób ze środowiska, które interesują się piłką. Przekonywały, że to mógłby być bardzo dobry ruch. Na takiej zasadzie. Co do Rakowa, raczej nikogo nie blokuje, gdy pojawia się dobra oferta i klub może zarobić.
Uściślając: ty tego nawet nie analizowałeś od strony sportowej, co to za klub, kto tam gra?
Miałem już kiedyś podobną propozycję, która ostatecznie o coś się rozbiła. Wiem mniej więcej, jak MLS wygląda, o jakim klubie mówimy i czego mógłbym się spodziewać. Obserwuję chłopaków, którzy tam grają czy grali. Nie musiałem robić dużego riserczu. Do wszystkiego i tak podchodziłem z dystansem, bo ostatnią rundę miałem słabą, na pewno mogła być lepsza. Powiedziałem sobie, że jeśli mam znów decydować się na transfer zagraniczny, to wolałbym go dokonywać po lepszej rundzie. Wtedy odchodziłbym na innych warunkach, z innym statusem. Polscy zawodnicy przychodzili do MLS raczej jako gwiazdy naszej ligi, a u mnie byłoby zdecydowanie odwrotnie.
Krótko mówiąc, obawiałbyś się, że już z założenia przychodziłbyś tylko jako uzupełnienie składu?
Niewykluczone, że właśnie tak by się to odbywało.
PRZEMYSŁAW SZYMIŃSKI: ZA MNĄ NAJPEWNIEJSZE PÓŁ ROKU WE WŁOSZECH [WYWIAD]
Wykluczasz odejście tej zimy czy wykluczasz jedynie tak daleką wyprawę jak do Ameryki?
Skupiam się na pracy tu i teraz. To na ten moment dobrze mi wychodzi. Okres przygotowawczy udanie przepracowałem, pokazałem niezłą formę i nie miałem żadnych poważniejszych urazów. Resztę pokaże czas. Mam takie szczęście, że ostatnio co okienko lubi się coś nagle wydarzyć. Gdybym to wszystko analizował, chyba bym zwariował.
Opierając się na doniesieniach medialnych, jesteś rozchwytywany. Chciano cię kiedyś nawet w Korei Południowej.
Już chyba każdy kierunek przerobiłem (śmiech). No dobra, hiszpańskiego nigdy nie było, musiałbym strzelać więcej goli. Tam raczej tak wysokich napastników nie biorą.
Czyli generalnie nie jesteś nastawiony na odejście, oferta z USA była incydentem, a nie efektem poszukiwania nowych opcji?
Nie muszę szukać klubu, nikt mnie nie wygania. Tak samo było latem. Po prostu w danym momencie zgłasza się jakiś klub i trzeba decydować, ale ja na nic się nie nastawiam.
Janekx89 komentując doniesienia o DC United, napisał na Twitterze, że twoim celem było/jest pójście do Niemiec i przewijał się temat z 2. Bundesligi.
Kurczę, chyba o tym z panem Janekxem nie rozmawiałem (śmiech). Nie mam skonkretyzowanego kierunku transferowego, nie mam marzeń o Norymberdze. Wiadomo, że trenujesz po to, żeby z czasem zacząć lepiej zarabiać, za tym jednak musi także iść komfort życia i bycie szczęśliwym na co dzień. To musi współgrać. W Rakowie pod każdym względem czuję się dobrze, więc nie przebieram nogami do kolejnego wyjazdu. Faktem jest, że były oferty z 2. Bundesligi i nawet nie wiem, czy nadal jakichś nie ma, ale nie są to oferty nadzwyczajne, powodujące, że chcesz rzucić wszystko i natychmiast jechać. Inna sprawa, że w moim przypadku nigdy nic nie wiadomo. Równie dobrze za tydzień możemy już rozmawiać o nowym transferze (śmiech).
Przyznałeś, że za tobą słaba runda. Kluczowym zawodnikiem nie byłeś, ale prawie 800 minut w lidze rozegrałeś, a dało to raptem dwa gole.
Nie chcę się na siłę usprawiedliwiać. Miałem kilka fajnych momentów i sporo słabszych. We wrześniu doszedłem do dobrej dyspozycji, w krótkim odstępie zdobywałem bramki z Lechem i Radomiakiem, ale potem w meczu z Wartą doznałem kontuzji i musiałem zejść w 30. minucie. Opuściłem dwa mecze, a po powrocie nie byłem już tak pewnym punktem zespołu. Moja forma spadła, sam to czułem i koniec końców za mną niezbyt spektakularne pół roku. Wiem, że stać mnie na znacznie więcej. Winy szukam u siebie, nie mogę mówić o słabej grze całego zespołu. W większości spotkań graliśmy co najmniej przyzwoicie i nadal liczymy się w walce o czołowe lokaty. Okoliczności sprzyjały, żeby się pokazać, ale z drugiej strony, nie będę się linczował i mówił o katastrofie. Gdybym grał fatalnie, to nikt by potem do mnie nie dzwonił w sprawie transferu.
Patrząc na twoje półtora roku w Ekstraklasie, można zauważyć, że częściej strzelasz drużynom z czołówki niż teoretycznym słabeuszom. Przypadek?
Nie analizowałem tego, ale jeśli się nie mylę, jesienią częściej w pierwszym składzie wychodziłem na zespoły kojarzone z walką o puchary. Nie wiem, z czego to wynika, źle się przygotowałem do wywiadu. Ja się rozbijam z obrońcami, a potem wchodzą inni i strzelają na świeżości. A do mnie później dzwonią (śmiech). Tak jak mówię, nie jestem słaby, tylko za mną słaba runda. Ogólnie czuję, że robię postępy i jestem lepszym zawodnikiem niż rok temu. W Rakowie ten rozwój jest największy. Mamy świetny sztab szkoleniowy i to nie jest wyłącznie moja opinia.
RAKÓW FAWORYTEM MECZU Z WISŁĄ RAKÓW. W FUKSIARZ.PL KURS NA WYGRANĄ GOSPODARZY WYNOSI 1.67
Czujesz, że ciągle musisz coś udowadniać? Gdy ktoś patrzy jedynie na suche liczby, może się zastanawiać, dlaczego grasz w topowym klubie Ekstraklasy i skąd ciągle tylu chętnych na ciebie z zagranicy.
W zasadzie jest tak od początku mojego grania w piłkę. Przeważnie jestem postawiony w sytuacji, w której muszę coś udowodnić. A gdy nie muszę, to gram gorzej. Nawet lubię takie momenty, gdy wydaje się, że jest fatalnie, startuję z gorszej pozycji i trzeba się pokazać. Tak samo było we Włoszech i po powrocie z Włoch. Zdaję sobie sprawę, że ktoś może się poczuć dziwnie, gdy patrzy na moje statystyki i jednocześnie sprawdza, z iloma klubami mnie łączono. Jakoś jednak tak się składa, że w różnych zespołach jestem potrzebny i trenerzy uważają, że mogę coś dać na boisku, choć nigdy nie byłem goleadorem. Ta świadomość pozwala mi zachować spokój, gdy nadchodzi gorszy czas i nie strzelam. A kto wie, może nagle odpalę i zacznę strzelać jak szalony? Takie historie też się zdarzały.
Masz na lodówce listę celów, a na niej punkt o zdobyciu wreszcie dziesięciu bramek w jednym sezonie?
Spoglądam na lodówkę i nawet nie mam przyczepionych jakichś magnesów. Ale rzeczywiście – staram się stawiać sobie różne cele i chciałbym je realizować, również we wspomnianym przez ciebie kontekście. Wydaje mi się, że jest to realne. Trzeba wstrzelić się z formą w dobry moment, uniknąć kontuzji i można przyspieszyć. Zakładam, że nie tylko ja tak myślę, ale także osoby, z którymi pracuję na co dzień.
Co do twojego statusu, masz poczucie, że wzrósł po zimowym okresie przygotowawczym?
Jeżeli patrzymy przez pryzmat końcówki jesieni, moje akcje stały nisko, inni grali więcej. Na obóz w Belek doleciałem z opóźnieniem przez problemy zdrowotne, ale jak już zacząłem trenować, zasuwałem na sto procent, strzelałem gole w sparingach i nawet z samych suchych liczb trenerzy chyba mogą być zadowoleni. Uważam, że wypadłem przez ostatnie tygodnie bardziej na plus niż na minus. Zobaczymy. Zabrzmi to banalnie, ale u nas w Rakowie każdy może być potrzebny w danym momencie. Nikt nie jest pewny grania i nikt nie jest skazany na ławkę. Mamy szeroką kadrę i nawet jeśli ktoś w jednym meczu nie znajdzie się na ławce, to w następnym równie dobrze może dostać szansę i nie zawali. Wiem, że moja chwila też nadejdzie. Muszę być wtedy gotowy, bo cały czas chcę być w tej drużynie i razem z nią iść do przodu.
JAKUB ŁABOJKO: WOLAŁEM ZOSTAĆ ZA GRANICĄ, BĘDĘ WALCZYŁ O MISTRZOSTWO CYPRU [WYWIAD]
Wasz obóz trwał długo, bo aż 18 dni. W jego trakcie mieliście zmienić hotel, żeby uniknąć monotonii.
Powiem szczerze, że niewiele obozów w życiu zleciało mi szybciej niż ten. Cały czas coś się działo, nie było nudno. Sztab ciągle serwował nam różne integracje. Hotel faktycznie mieliśmy zmienić, ale ostatecznie tego nie zrobiliśmy. Warunki były kapitalne i moglibyśmy nawet z chłopakami dopłacić, byle zostać w tym miejscu do samego końca (śmiech). Wszystko było na tip-top. Znakomite boiska – mieliśmy swoje na wyłączność – brak innej drużyny w hotelu, odżywianie na najwyższym poziomie. Niczego więcej nie trzeba, z wielką przyjemnością wychodziło się na trening. Obawialiśmy się, że po zmianie mogłoby być gorzej.
Jesteście jedną z kilku drużyn Ekstraklasy, która przed wiosną nie może się asekurować co do swoich ambicji. Marek Papszun w Kanale Sportowym przyznał, że celem jest ponowne wejście do pucharów.
Rok temu chłopaki byli na tym samym etapie, co teraz i już wtedy mówiło się, że skoro są w czubie tabeli, to walczą o najwyższe cele. Przed każdym sezonem mówimy, że chcemy zająć wyższe miejsce w tabeli. Skoro poprzednim razem było drugie, dziś celem powinno być mistrzostwo. Nie będzie o to łatwo, bo Lech, Pogoń, Radomiak czy Lechia również mają duże ambicje, ale znamy swoją wartość i wiemy, że jesteśmy w stanie bić się o podium, a nawet o wygranie całej ligi.
Coś konkretnego po roku spędzonym w Serie B wyraźniej przydało ci się w Ekstraklasie?
Na pewno samo poczucie własnej wartości, że jednak ktoś, gdzieś za granicą coś we mnie zobaczył i uznał, że coś potrafię. Zyskałem doświadczenie w innym stylu gry, mierzyłem się z jeszcze bardziej agresywnymi obrońcami i wieloma znanymi nazwiskami. To dodało mi pewności siebie. Przestałem być zawodnikiem zupełnie anonimowym i dlatego po dwóch golach jesienią dostaję pytania o słabą rundę. Gdybym był kimś, po kim nikt niczego się nie spodziewa, ludzie machnęliby na to ręką. Oczekiwania wobec mnie wzrosły. Ze spraw taktycznych też coś wyniosłem, ale bez przesady. W Rakowie pracujemy w tym aspekcie na bardzo wysokim poziomie. Formuły treningów, analizy – nie musimy mieć kompleksów. Nie wiem, co jeszcze mogłoby tu być lepiej.
Czujesz, że otworzyłeś sobie szerzej drzwi na włoskim rynku, że jak ktoś w Serie B zaproponuje Musiolika, to usłyszy „tak, znam, fajny zawodnik”?
Trudno mi powiedzieć. Ogólnie Polacy mają dobrą renomę w dwóch najwyższych ligach we Włoszech. Wydaje mi się, że jak na pierwszy rok za granicą, ciała w Pordenone nie dałem. Nie wykonywałem karnych, nie grałem od deski do deski, a sześć goli strzeliłem, dwóch kolejnych mi nie zaliczono, dołożyłem trzy asysty. W wielu meczach pokazałem się z dobrej strony. Chyba dwa razy byłem w gronie nominowanych do zawodnika miesiąca. Furtka się uchyliła i może kiedyś ktoś jeszcze po mnie sięgnie, jeśli wykręcę lepsze liczby w Polsce. Wiadomo, jak to działa w piłce. Może trener, z którym pracowałem gdzieś przyjdzie, będzie potrzebował zawodnika o moim profilu i kto wie. Na pewno ten pobyt był bardziej na plus niż na minus, co nie znaczy, że teraz każdy włoski klub szukający napastnika pomyśli o Musioliku.
Jak blisko było, żebyś został w Pordenone?
Pordenone raczej nie wykłada dużych pieniędzy za zawodnika.
W twoim przypadku chodziło o milion euro.
Ten klub nie płaci takich kwot, chyba że za moment ją podwoi lub potroi. Bez wątpienia Włosi chcieli mnie zatrzymać, rozmowy prowadzono przez całe lato, ale przeczuwałem, że kwestie finansowe będą nie do przeskoczenia. Pordenone ewidentnie szukało oszczędności, wielu zawodników wymieniło, nowi przychodzili za darmo lub na wypożyczenie. Widać to po miejscu w tabeli, które dziś ten zespół zajmuje.
A gdyby to zależało od ciebie, co byś wolał latem?
Stanąłbym przed trudnym wyborem. Byłem trochę stłamszony sytuacją we Włoszech w związku z koronawirusem. Na osiem miesięcy pobytu, przez sześć siedzieliśmy z dziewczyną zamknięci w mieszkaniu. Wychodziło się tylko na treningi i do sklepu, a i to nie zawsze. W pewnym momencie nawet gdybym zszedł na dół ze śmieciami i ktoś by mnie zauważył, mógłbym mieć problemy. Czułem się jak na wiecznym obozie. Gdyby aspekty życiowe miały wyglądać normalnie, włoska perspektywa byłaby kusząca. Chyba nie ma człowieka, który nie powiedziałby, że to piękny kraj. Fajnie byłoby dłużej pożyć w tej kulturze, oczywiście zyskując też piłkarsko. W mojej opinii Serie B na tamtą chwilę to całościowo był wyższy poziom niż Ekstraklasa. Aczkolwiek nasza liga również się rozwija, twierdzi tak praktycznie każdy, kto do niej wraca. Wystarczy spojrzeć na Raków i dokonywane transfery, w zasadzie same gotówkowe.
Deian Sorescu rok temu do Częstochowy by nie zawitał.
No właśnie. Coraz lepsi piłkarze przychodzą do Polski i nie wszyscy dają sobie radę. Ekstraklasa jest specyficzna, musi się zgrać wiele czynników, żeby ktoś wszedł z marszu i zaczął imponować swoją postawą. Zdaję sobie jednak sprawę, że tylko wynikami w europejskich pucharach ta teza się obroni. Co do poprzedniego wątku, po to poszedłem do Pordenone, żeby wskoczyć na rynek włoski i na nim zostać, a nie żeby po chwili wracać. Wydarzenia potoczyły się inaczej, ale stratny nie jestem, od razu po powrocie sięgnąłem po Superpuchar Polski. Cieszę się z tego, co mam.
rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK
CZYTAJ WIĘCEJ O RAKOWIE CZĘSTOCHOWA:
- Oskar Krzyżak: Chcę udowodnić, że da się przejść drogę od akademii do debiutu w Ekstraklasie w Rakowie [WYWIAD]
- Idealne stulecie Rakowa. To najlepszy klub Ekstraklasy w 2021 roku
Fot. FotoPyK
Wydaje się być fajnym gościem
fajny gość z wywiadu
a rundę naprawdę miał fatalną bez ściemy..
Sebek zaplusował tym wywiadem. Twardo stąpający po ziemi gość, który nie bajdurzy, że we Włoszech go kochają, jakby poszedł do MLS to by pozamiatał ligą, a w ogóle to miał dobrą rundę w Rakowie, tylko mu nie wpadało. Realna ocena sytuacji. Miłe zaskoczenie
P.S.: A ponadto uważam, że CM711 powinien zostać zdymisjonowany w dniu dzisiejszym z pobudek etyczno-moralnych, zaś „dziennikarze” weszło powinni przeprosić swoich czytelników za traktowanie ich za debili, którzy łykną kit na temat 711.
Zgadzam się. To rzadkie, by piłkarz realnie oceniał swe możliwości i przeszła mu przez gardło realna ocena swej gry i możliwości.
PS. A ponadto dymisja jest mrzonką. Kulesza wiedział o kontrowersjach wokół CM, więc jeśli mimo to go wybrał, to teraz będzie to piwo pił, bo rezygnacja byłaby totalną kompromitacją, a na razie może udawać zdziwionego i mówić, że wszystko jest ok. Tak szczerzę, to sądzę, że Kulesza nie przewidział skali gównoburzy i myślał, że wszyscy już dawno przetrawili casus 711. Naiwniak.
A weszło nigdy nie przeprosi, tylko dalej będzie pluć w twarz i mówić, że deszcz pada i t wina czytelników, bo parasolki nie wzięli, a w ogóle deszcz nie ma przecież zarzutów.
Wiem doskonale, że go nie zdymisjonuje. I wiem doskonale, że tym bardziej nikt z weszło się nie pokaja. Ale będę to post scriptum walił w każdym komentarzu, tylko po to żeby ludzie pamiętali. Dziś jest afera, a za miesiąc większość ludzi zapomni że były jakieś połączenia CM i że weszlaki się skompromitowali z tą propagandą. Dlatego będę sobie pisał to samo w każdym komentarzu, żeby każdy wchodzący w sekcję komentarzy za każdym razem sobie to przypominał
Tylko widzisz… Osoby nieco bardziej interesujące się sprawą, doskonale pamiętały sprawę 711. Nierzadko było to CM wypominane, ale dopóki pracował w klubach, tornado się nie pojawiało. Wszak klub to co innego niż praca dla związku. Nieco bardziej zaczęło wiać, gdy dostał młodzieżówkę, ale szybko przeszło, co tylko pokazuje, że tak naprawdę większość kibiców na młodzieżówkę ma wyjebongo. Już większa awantura była, gdy trenerem bramkarzy został w jedynce Brzęczka Woźniak. Pierwsza, to jednak pierwsza. Inna skala.
Czy weszlaki się skompromitowali? Koń jaki jest, każdy widział od dawna. Pompowanie Czesława trwa od lat i choć faktycznie teraz dostali orgazmu i skala stała się niebotyczna, to w sumie żadne zaskoczenie. Można się było tego spodziewać. Najwyraźniej, jak się da, potwierdzili wszystkie zarzuty, które już dawno były stawiane. Pewnie można to interpretować, jako zmarnowanie okazji, by wykazać się wstrzemięźliwością, ale linia redakcji była inna.
Nie kupuję nawet linii obrony, że przecież poruszają temat 711. Poruszają, ale od momentu, gdy stało się jasne, że Kulesza wybierze Michniewicza, sprawa stała się tak często wywlekana, że zwyczajnie nie było wyjścia. Wcześniej, gdy temat CM był na weszło poruszany, kontakty z Forbrichem omijano szerokim łukiem, choć przecież lokowanie Czesława w tekstach było zjawiskiem nagminnym.
Co mnie w tym wszystkim smuci najbardziej, to reakcja wielu kibiców, bo o ile rozumiem, że niektórzy są skłonni przymknąć oko na tak odległą przeszłość, o tyle zwyczajnie nie rozumiem tych, którzy zachowują się, jakby byli totalnie ogłupieni i nie dość, że wierzą, że facet nie miał o niczym pojęcia, oraz twierdzą, że rozmowy z Fryzjerem były nieistotne. Jeśli ktoś się z nimi nie zgadza, to na pewno jest ruskim trolem, który ma na celu destabilizować kadrę. No ludzie kochani, toż to narracja rodem z dawnego ustroju. Kto nie z nami, ten wróg ludu.
Czy naprawdę tak nisko upadliśmy w kategoriach moralno-etycznych jako społeczeństwo? Takie były czasy, że wtedy korupcja była szeroko zakrojona, wiem o tym doskonale. Ale czy do jasnej cholery znaczy to, że trzeba przejść nad tym do porządku dziennego i to akceptować? Skoro tak, to dlaczego ściga się ludzi, którzy popełniali przestępstwa w poprzednim ustroju? Czemu zabiera się emerytury Ubekom, SBkom? Przecież takie były czasy. Nie! Wcale ich nie bronię. Pokazuję tylko kuriozalność pewnego sposobu myślenia.
Tylko że jest jeszcze jeden element- przedawnienie. Przecież to nie jest zbrodnia przeciwko ludzkości!… A co do weszlaków to zapytaj się o np. Matysiaka, czy Wdowczyka. Jeden przyjacioł a drugi wróg po wsze czasy bo kiedyś Sysia wywalił z Legii. Ale trzeba przyznać – konsekwentnie gnoimy wrogów a bronimy przyjaciół. Niezależnie od faktów.
Tłukiem nie jesteś bo piszesz gramatycznie. Jesteś więc inteligentnym idiotą albo płatnym gównoburzowcem. Obstawiam to drugie.
Wywiad przeczytam po napisaniu komentarza, jednakże chciałem powiedzieć, iż nie zgadzam się z tym co powiedział dziennikarz. Tendencyjne pytania, a odpowiedzi dostosowane do poziomu redaktora. Ogółem nie polecam, odradzam, proponuję porobić coś znacznie bardziej pożytecznego, na przykład zawiązać buta.
Czytałem już kiedyś z nim wywiad na Weszło. Gość jest naprawdę spoko, ale kurwa niech on się wreszcie odblokuje… Grać potrafi bankowo, inaczej by go do Italii nie wzięli. Z resztą w pierwszym sezonie w eklapie miał fajny fragment, tylko lockdown go wtedy przyblokował. Po powrocie nie mógł już zaskoczyć, a w Serie B jeszcze fizycznie opadł. Swego czasu był najszybszy na boisku, teraz biega jak paralityk.
To jest niesamowite, że możesz być takim drewnem, a masz nie tylko pewne miejsce w czołowym polskim zespole ale jeszcze pełno ofert z zagranicy.
Musiolik skończy w Zielonych Żarki za jakieś 3 sezony
Musiolik ma swoje zadania z ktorych jak widac wywiazuje sie dostatecznie, a gole strzelaja inni zza jego plecow. Czesto wchodzi zeby zdemolowac troche obroncow, a pozniej zmienia go Gutek ktory ma latwiejsze zadanie. Tak czy inaczej zycze wielu bramek, mistrzowskiej korony i – jesli chce, odejscia do Bundesligi.
Musiolik fajny gość, nie to co CM711
Jego problemem jest brak liczb.
On jest takim, jakimś „defensywnym napastnikiem”. On się może podobać trenerom – i widocznie się podoba Papszunowi, bo by go na ten tychmiast wypieprzył na ryj zbity, gdyby mu się nie podobał – ale dla kibica, to jest cienki napastnik, bo on nie ładuje goli.
Niestety dla niego, podobnie, jak kibicowska brać, nie kupi go nikt poważny, jeśli nie odbezpieczy broni i nie zacznie strzelać. Nie w każdej lidze zagranicznej, w przeciwieństwie do polskiej ekstraklasy, ceni się „defensywnych napastników”. Takich mają na pęczki. Oni potrzebują kogoś, kto trafia: lewą, prawą nogą, głową, z daleka, z bliska, z karnych, z wolnych, klatą, jajami, dupą – czymkolwiek (kłania się Pippo Inzaghi – król ładowania bramek w sytuacjach beznadziejnych).
Życzę mu dużo szczęścia i pomyślności, ale jeśli strzelać nie zacznie, to jedynie u Papszuna sobie pogra – bo on lubi defensywnych, wysokich i silnych napastników (Gutkovskis, to kalka Musiolika – albo, jak kto woli, Musiolik, to kalka Gutkovskisa).