Trudno przesądzać, czy Andrij Szewczenko zostanie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski, bo serial z wyborem sternika naszej kadry miał już jeden zwrot akcji – Adam Nawałka był przez niektórych już ogłaszany jako pewniak, a teraz zdaje się tracić dystans w tym wyścigu. Co natomiast już ciekawi w sprawie ukraińskiego szkoleniowca, to jego pensja, która w naszych warunkach – choć nie tylko – może okazać się gigantyczna.
Andrij Szewczenko – zarobki
Mówi się bowiem aż o 2,5 miliona euro rocznie. Nawet jeśli założymy, że ta kwota jednak jest przesadzona i Szewczenko będzie zarabiał nieco mniej (ale czy można się spodziewać jakiejś gwałtownej obniżki, bo i na jakiej podstawie?), to wciąż byłby rekordzistą. Paulo Sousa zarabiał około 800 tysięcy euro, toteż przebitka byłaby znaczna.
Co więcej – to nie byłyby już tylko duże pieniądze jedynie w naszych realiach, ale po prostu duża kasa w realiach reprezentacyjnych. Jeśli spojrzymy na Euro 2020 to:
- Joachim Loew zarabiał 4,75 miliona euro rocznie
- Didier Deschamps 4,39 bańki
- Garry Southgate – 3
- Stanisław Czerczesow – 2,5
Spojrzenie jeszcze szersze, bo mundialowe? Tite, który prowadził kadrę Brazylii na mistrzostwach świata w Rosji, dostawał 3,6 miliona. Znów – na te kwoty trzeba patrzeć może nie przez palce, ale rozumieć margines błędu. Natomiast i tak widać, że Szewczenko z tak wysokim kontraktem nie wskoczyłby do ścisłej elity, ale byłby bardzo dobrze wynagradzany i nie musiałby się czuć jak ubogi kuzyn, patrząc na zarobki innych szkoleniowców.
A trzeba przyznać – są to w większości jednak fachowcy dużo bardziej uznani. Choćby Joachim Loew i Didier Deschamps to mistrzowie świata, którzy wiele w tym fachu przeżyli. Szewczenko nie jest żółtodziobem, ale za nim tak naprawdę ledwie sześć lat w tej robocie. To nie jest szczególnie dużo.
Chyba większość z nas zawsze sobie wyobrażała, że jeżeli rozbijemy bank, to na trenera z naprawdę dużym nazwiskiem, ale przede wszystkim: doświadczeniem. Że ściągniemy tutaj szkoleniowca nie z pierwszej półki, to niemożliwe, oni wolą pracę klubową, ale już z drugiej? To było bardziej realistyczne. Dziś trudno Szewczenkę tak klasyfikować i nawet nie dlatego, bo go nie cenimy, ale po prostu jeszcze jest problem z jego oceną. Za nim dwie prace – jedna całkiem udana, druga kompletnie rozczarowująca. To mały materiał poglądowy, a stawka może być naprawdę wysoka.
Wydaje się, że te hipotetyczne dwie bańki zapłacilibyśmy bardziej za nazwisko, ale nie to trenerskie, tylko piłkarskie. Szewczenko wielkim zawodnikiem był i tyle, natomiast czy patrząc na jego CV, a zapominając o dokonaniach na murawie, kwota – która krąży w mediach – miałaby takie samo czy jednak mniejsze uzasadnienie?
Andrij Szewczenko – czy warto rozbijać bank?
Oczywiście znajdą się też głosy, które takiego wydatku będą bronić. Po pierwsze kontrakt ma nie być opłacony w całości przez PZPN, ale także przez sponsorów – na podobnej zasadzie działało to w przypadku Leo Beenhakkera. Po drugie federacja wysłałaby w świat sygnał, że w przyszłości jest cennym partnerem do rozmów. Da się tutaj bardzo dobrze zarobić i ponadto powalczyć o sensowny wynik sportowy, określony potencjał przecież mamy. Po trzecie wiadomo – im wyższy kontrakt, tym trudniej go zerwać. Płacąc dużą kasę Szewczence mielibyśmy większe przekonanie, że nie ucieknie jak Sousa, który oczywiście gadał o wartościach, rodzinie i tak dalej, ale poszedł do Brazylii za kasą.
No, ale trzeci argument ma też drugą stronę – jeśli Szewczenko nie wypali, to PZPN będzie miał problem. A może nie wypalić, bo znów: aż tak dobrze świat futbolu jako trenera/selekcjonera go nie poznał.
Logika podpowiada, że Kulesza może w ten sposób zaryzykować. Zagrać grubo, ale i ostro firmować swój projekt, odejść od koncepcji Bońka. Cóż, mamy nadzieję, że trafi.
CZYTAJ WIĘCEJ O WYBORZE NOWEGO SELEKCJONERA:
Fot. Newspix