Reklama

Zajrzyjmy do przeszłości. Czy Cezary Kulesza trafiał z trenerami?

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

23 stycznia 2022, 16:59 • 9 min czytania 40 komentarzy

Cezary Kulesza ma duże doświadczenie w zatrudnianiu trenerów. Ale nawet mimo bogatej przeszłości na fotelu prezesa Jagiellonii Białystok, wybór przyszłego selekcjonera reprezentacji nie jest łatwy, lekki i przyjemny. Głowa polskiej piłki zadeklarowała, że nowy szkoleniowiec pojawi się 19 stycznia. Ta sztuka się nie udała. Kolejną datą graniczną jest koniec stycznia, co oznacza, że proces rekrutacji potrwa ponad miesiąc. Skoro przy zatrudnianiu nowego szkoleniowca pojawiają się takie ciężary, postanowiliśmy przeanalizować: czy Kulesza trafiał w przeszłości z trenerami?

Zajrzyjmy do przeszłości. Czy Cezary Kulesza trafiał z trenerami?

Z jednej strony trenerzy Jagiellonii mieli komfort, bo rzadko byli zwalniani pod wpływem impulsu. Raczej dawano im szansę na to, by wyszli z kryzysu / przebudowali drużynę / spróbowali powoli zaszczepić swoją koncepcję. Z drugiej… nierzadko sami podkreślali, że pracują w specyficznych warunkach. Kilku właścicieli Jagiellonii – a paru z nich brało na siebie niektóre transfery – chciało niekiedy forsować poszczególne wybory personalne. Sam Kulesza także miał w kuluarach sporo do zasugerowania swoim trenerom, choć w Białymstoku nigdy nie mówiono o tym otwarcie. Były prezes Jagi – będący jednocześnie jednym z właścicieli – stał też często pomiędzy akcjonariuszami (mającymi swoje roszczenia) a trenerami (mającymi swoje wizje). A to sprawiało, że w rządzonym twardą ręką klubie często dochodziło do różnych tarć ze szkoleniowcami – i nie tylko ze względu na wyniki czy nierealizowanie ustalonej wcześniej koncepcji.

No dobra, ale trzymajmy się konkretnych nazwisk. Kogo zatrudniał Cezary Kulesza i czy jego pomysły wypalały?

MICHAŁ PROBIERZ: zwolnienie po kompromitacji

Jeden ze słynniejszych eurowpierdoli w polskiej piłce – mianowicie odpadnięcie Jagi z pucharów po starciach z Irtyszem Pawłodar – ściął głowę Michała Probierza. Szkoleniowiec, któremu na dłuższą metę poszło tylko w Białymstoku, objął klub rok po awansie do Ekstraklasy. Sam Kulesza go nie zatrudniał, ale swoje do powiedzenia z pewnością miał, bo piastował wówczas funkcję doradcy ds. sportowych.

Reklama

Ale skoro w momencie zatrudnienia Probierza nie był prezesem Jagiellonii, ta decyzja nie może spaść na jego barki. Były trener Cracovii w swojej pierwszej kadencji na Podlasiu zajął kolejno ósme, jedenaste i czwarte miejsce. Gdy skompromitował się w pucharach, od razu stracił posadę. Nie obronił go nawet fakt, że osiągnął z Jagiellonią historyczne miejsce na koniec sezonu.

CZESŁAW MICHNIEWICZ: szybkie zwolnienie

– Rozstajemy się w nastrojach świątecznych, lajtowych – mówił Cezary Kulesza przy pożegnaniu Michniewicza, które – jak i w niedawnym przypadku Mamrota – nastąpiło tuż przed świętami. Sam Michniewicz mówił później w mediach, że nie wie, dlaczego został pogoniony, a sam Kulesza chwaląc go sprawiał wrażenie człowieka, który raczej chce przedłużyć kontrakt niż pisać umowę o porozumieniu stron. – Szkoda że tak wyszło, bo do tej pory Jagiellonia była znana z tego, że wytrzymuje ciśnienie, daje pracować trenerom. Michał Probierz pracował tu trzy lata. Widocznie tym razem nastąpiły nieoczekiwane skoki ciśnień – mówił szkoleniowiec w „Przeglądzie Sportowym”.

Michniewicz objął Jagę kilka dni przed pierwszą kolejką ligową. Komunikowano wówczas, że musi przebudować drużynę po Michale Probierzu i dostanie na to czas. Pogrążyło go dziesiąte miejsce na koniec jesieni. Chodziły wówczas głosy, że kierownictwo Jagi nie jest zadowolone ze zbyt łagodnego podejścia trenera do piłkarzy. Inna sprawa, że to akurat wtedy Michniewicz przeprowadził słynny trening pod szyldem „Stojanow”. Kiedy Jagiellonia odpadła z Pucharu Polski po meczu z Ruchem Zdzieszowice, po powrocie na Podlasie piłkarze musieli stać w miejscu na boisku przez 90 minut, by… poczuć się tak, jak podczas tego pucharowego spotkania. – Piłkarze skompromitowali klub, siebie i mnie. Za rok, dwa pójdą pewnie grać gdzie indziej, ale niech pamiętają, że uczestniczyli w tym meczu! – grzmiał wtedy Michniewicz.

Czy Kulesza nie trafił wtedy z trenerem? Ciężko o taki wniosek. Na pewno zabrakło mu cierpliwości, której później się nauczył.

Reklama

TOMASZ HAJTO: wybór wizjonerski

Choć dziś brzmi to przekomicznie, gdy Tomasz Hajto rozpoczynał karierę trenerską, nie brakowało głosów, że to z miejsca jedna z ciekawszych postaci na rynku trenerskim i przyszły selekcjoner reprezentacji. Jagiellonia była jego pierwszym miejscem pracy w roli szkoleniowca. Według krążących anegdot, Hajto przekonał do siebie Kuleszę podczas… wesela Kamila Grosickiego. W czasie biesiadnych rozmów prezes Jagi został oczarowany pomysłem trenerskim byłego piłkarza Schalke.

Jak wyszło? Hajto wypełnił swój 1,5-roczny kontrakt, a potem obie strony dokonywały ruchów mających na celu „wygranie rozstania”. Hajto mówił, że sam odszedł, by nie stawiać Kuleszy w niezręcznej sytuacji (bo jego zdaniem nasilały się naciski właścicieli klubu odnośnie do wyborów personalnych trenera). Kulesza z kolei już dwie kolejki przed końcem ligi mówił, że myślał o wcześniejszym zwolnieniu Hajty, ale uratowało go to, że w klubie nie ma innego trenera z licencją.

Sam Hajto zresztą nie miał wtedy jeszcze licencji i prowadził Jagę do spółki z Dariuszem Dźwigałą. Do legendy przeszedł nie tylko jego konflikt z Tomaszem Frankowskim (krytykował go w mediach, wbijał szpilki zdejmując z boiska w 26. minucie), ale i praca dyplomowa w szkole trenerów, którą pisał o anatomii kolan (?), co dziwnym trafem zbiegło się ze specjalnością doktora Jagiellonii, asystenta Hajty. Choć dziś ten ruch wygląda absurdalnie, ekspert Polsatu faktycznie był wtedy jednym z gorętszych nazwisk w branży. Inna sprawa, że polska piłka szybko się na nim poznała i po Jagiellonii zaliczył tylko krótki epizod w GKS-ie Tychy.

PIOTR STOKOWIEC: ugięcie się

Piotr Stokowiec wykonał świetną pracę w upadającej Polonii Warszawa, a więc siłą rzeczy był jednym z najmocniej trzymających się trenerów na karuzeli. Szansę od Jagiellonii potraktowano wtedy jako naturalny przystanek dla obiecującego trenera. Ale czy to Cezary Kulesza na niego postawił? Niekoniecznie. Szeptało się o tym, że to rada nadzorcza Jagiellonii postawiła swojego prezesa pod ścianą, forsując akurat ten wybór. Sam Kulesza odpytywany przez media przed zatrudnieniem Stokowca deklarował, że nie ma nawet do niego numeru telefonu.

Stokowiec wytrwał w Białymstoku tylko dziewięć miesięcy i nie rozwinął drużyny. Choć nie była to porażka na całej linii, Jagiellonia to najgorszy okres w całej karierze obecnego trenera Zagłębia Lubin.

MICHAŁ PROBIERZ: wielki powrót

Decyzja, która przyniosła największe sukcesy w historii Jagi, czyli trzecie i drugie miejsce na koniec sezonu. A przecież białostoczanie nie byli wcale klubem, dla którego takie osiągnięcia były oczywistością. Srebrny medal potraktowano wtedy na Podlasiu ze sporym niedosytem, co tylko potwierdza skalę osiągnięcia z sezonu 16/17. Probierz spędził łącznie w Białymstoku sześć lat, odszedł na własne życzenie po wygaśnięciu kontraktu.

Trafiony wybór? Niezaprzeczalnie. A i sam Probierz dzięki Jagiellonii zbudował całą swoją reputację, bo – jakkolwiek spojrzeć – nigdzie indziej mu nie poszło. Zwyczajnie pasował do tego klimatu. Odchodząc z Jagi liczył na zagraniczny kontrakt – mocno grany był Bursaspor – lecz ostatecznie wylądował w Cracovii, mającej wówczas mniejszy potencjał niż Jagiellonia.

IRENEUSZ MAMROT: otworzenie trendu

Z perspektywy czasu brzmi to absurdalnie, ale Cezary Kulesza wybierał pomiędzy Gennaro Gattuso a Ireneuszem Mamrotem. Puszczamy oczywiście oko – to był okres, w którym agenci Włocha masowo wysyłali jego CV gdziekolwiek, a więc dotarło ono i do Białegostoku, gdzie jednak nie potraktowano tej kandydatury na serio. Ściągnięcie Ireneusza Mamrota było kolejnym nieco wizjonerskim posunięciem. Przynajmniej jak na tamte czasy.

Dziś karuzela trenerska mocno się rozszerzyła, ale wtedy szansa dla trenera pierwszoligowego w Ekstraklasie była rzadkością. A co dopiero szansa w klubie, który dopiero co skończył na podium! Przypadek Mamrota, który udźwignął dokonania poprzednika (swój pierwszy sezon także skończył na drugim miejscu, co zresztą dziś wspominamy) pokazał, że warto sięgać na zaplecze. I niejako otworzyło ekstraklasowy trend.

Choć końcówka tego trenera była blada, mimo wszystko należy jego wybór ocenić pozytywnie. I przy tej ocenie ważnym argumentem jest wszystko to, co dokonało się po jego zwolnieniu.

IWAJŁO PETEW: najlepsze CV, najgorsze wyniki

Gdyby zgodnie ze szkołą Jarosława Kołakowskiego oceniać ten transfer w momencie zatrudnienia, doszlibyśmy do wniosku, że niewielu było w tej lidze większych fachowców. CV Petewa było kapitalne. Poprowadził Łudogorec Razgrad nie tylko do awansu do bułgarskiej ekstraklasy, ale i zdobył z nim pierwsze mistrzostwo będąc beniaminkiem. Pracował w Dinamie Zagrzeb. Dzięki swojej marce, dostał intratne oferty z Cypru i Arabii Saudyjskiej. A teraz, po Jagiellonii, dostał do prowadzenia kadrę Bośni z Edinem Dżeko, co także stało się dzięki naprawdę bogatemu życiorysowi. Wcześniej zresztą prowadził reprezentację Bułgarii.

Tylko że w Jagiellonii… kompletnie nic mu nie wyszło. KOM-PLE-TNIE. Wyniki osiągał gorsze niż Mamrot. Styl był jeszcze bardziej nijaki. Na koniec zażyczył sobie rewolucji personalnej, więc w Białymstoku stwierdzili, że lepiej będzie pożegnać trenera, który – swoją drogą – nie był wcale tanim rozwiązaniem.

Z drugiej strony, na życiorys Petewa można było popatrzeć nie tylko przez pryzmat marek, ale i realnych dokonań. No bo to za Petewa Dinamo zaliczyło jedyny od 2006 roku sezon bez mistrzostwa, w Bułgarii nazywa się go najgroszym selekcjonerem w historii, w Omonii czy Al-Qadsiah szybciutko go goniono, a w Lewskim nawet nie zdążył zadebiutować, bo oburzeni kibice rozebrali go na pierwszej konferencji prasowej (serio). Na pewno Petew nie był wynalazkiem, a szkoleniowcem, który pracował w poważniejszych miejscach niż Jagiellonia. Ale to też największa porażka trenerska Kuleszy.

BOGDAN ZAJĄC: ktoś musiał dać szansę, dała Jagiellonia

Wielopoziomowa porażka. Ale znów – wybór nieoczywisty, i to z kręgu Adama Nawałki, bo przecież Jagiellonia była pierwszym miejscem pracy Bogdana Zająca w roli samodzielnego trenera pierwszego zespołu. Były asystent selekcjonera często przewijał się w gronie kandydatów na stołek trenera w poszczególnych klubach Ekstraklasy, ale nikt przed Jagiellonią nie chciał mu zaufać. Mówiło się też, że i sam trener najpierw liczy na jakieś przetarcie w postaci pierwszej ligi.

Zaryzykował jednak klub ze sporymi ambicjami. Nie opłaciło się i dziś trzeba nazwać Zająca jedną z największych porażek trenerskich Kuleszy. Nie potrafił poradzić sobie z presją mediów (częste szukanie wymówek), podejmował absurdalne wybory (Twardek?!), jego drużyna potrafiła złapać regularności, nie pozostawił po sobie fundamentów.

***

Wnioski? Cezary Kulesza z pewnością nie bał się nieoczywistych wyborów. Postawienie na Tomasza Hajto – dziś można je oceniać jednoznacznie, ale wtedy naprawdę było to ciekawym ruchem – Ireneusza Mamrota czy Bogdana Zająca to z pewnością ciekawe i ryzykowne ruchy. Probierz? Kulesza nie bał się przyznać do błędu i postawić jeszcze raz na gościa, któremu jego klub sporo zawdzięczał. Petew? Choć nie wyszło, naprawdę miał ciekawy życiorys. Michniewicz i Stokowiec? No, to już typowi trenerzy z karuzeli, którzy nie odnieśli w Białymstoku sukcesów. Powrotu Mamrota nie wliczamy, bo – przynajmniej oficjalnie – odbył się on chwilę po odejściu Kuleszy z Jagiellonii.

Czy to zestawienie napawa optymizmem? Tego nie wiemy. Ale na pewno daje przekonanie, że Cezary Kulesza lubi zaskakiwać.

WIĘCEJ O JAGIELLONII:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce

Jan Mazurek
3
Musiolik: Podolski jest bezcenny. Nie ma takich ludzi w polskiej piłce
Ekstraklasa

Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Patryk Fabisiak
6
Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Komentarze

40 komentarzy

Loading...