Iga Świątek po raz trzeci z rzędu zagra w czwartej rundzie Australian Open. W 2020 roku uległa Anett Kontaveit, a w ubiegłej edycji turnieju – mimo dobrej gry – nie sprostała Simonie Halep. Czy tym razem zdoła wywalczyć awans do ćwierćfinału? Jej poniedziałkowa rywalka – Sorana Cirstea – pokonywała już zawodniczki z szerokiej światowej czołówki. Ale jutro faworytką nie będzie. – W przypadku Rumunki: sukcesem jest dla niej sama czwarta runda. Nie wygląda na to, żeby miała potencjał, aby zatrzymać naszą tenisistkę – mówi nam Adam Romer z magazynu Tenisklub.
Czwarta runda turnieju wielkoszlemowego zazwyczaj oznacza starcie z naprawdę mocnym rywalem. Nawet zawodnicy ze światowego topu nie mogą wówczas liczyć na taryfę ulgową – przekonał się o tym choćby Alexander Zverev, którego w trzech setach ograł Denis Shapovalov. Niemca, będącego do niedawna jednym z trzech głównych kandydatów do zgarnięcia pełnej puli (obok Daniiła Miedwiediewa oraz Rafaela Nadala), nie ma już zatem w rywalizacji panów. Podobnie jak Andrieja Rublowa. Czy Naomi Osaki oraz Marii Sakkari w turnieju pań.
Porażki faworytów pokazują, że Iga musi mieć się na baczności. Nawet jeśli Cirstea to zawodniczka dla której samo wygranie trzech meczów w Australian Open jest kapitalnym wynikiem. Rumunka pokonała już bowiem Petrę Kvitovą (w pierwszej rundzie) czy Anastazję Pawluczenkową (w trzeciej rundzie) – tenisistki z pierwszej dwudziestki WTA.
Z drugiej strony – z kimś w takiej formie jak Iga się jeszcze nie mierzyła. – Trzeba powiedzieć, że poprzednie rywalki Rumunki miały swoje problemy – podkreśla Adam Romer, redaktor naczelny magazynu Tenisklub. – Nie było wiadomo, w jakiej naprawdę formie jest Kvitova. Dowiedzieliśmy się, że w nienajlepszej. Pawluczenkowa miała natomiast bardzo dobry poprzedni sezon, ale nie jest dzisiaj tenisistką z absolutnego topu. Spokojnie można powiedzieć, że Iga jest od niej lepszą zawodniczką.
Polka trzy pierwsze mecze w Australian Open wygrała naprawdę swobodnie. Najwięcej wysiłku musiała włożyć w sobotni pojedynek z Darią Kasatkiną – ta potrafiła prowadzić długie wymiany z Igą, utrudniać jej życie, ale w decydujących momentach jednak od niej odstawała. – Patrząc na ostatnie mecze Polki – czuje się dość pewnie i komfortowo na kortach w Australii. Trudno nie nazywać jej faworytką kolejnego meczu. W przypadku Sorany – sukcesem jest dla niej sama czwarta runda. Nie wygląda na to, żeby miała potencjał, aby zatrzymać naszą tenisistkę. Trzeba wszystkie rywalki szanować, pamiętać, że wszystkie chcą wygrywać. Ale zwycięzcą w jutrzejszym meczu zdecydowanie powinna być Iga – dodaje Romer.
Rumunka grała już w ćwierćfinale turnieju wielkoszlemowego. Było to… w 2009 roku! Kiedy Iga miała zaledwie osiem lat, Cirstea musiała w 1/4 Roland Garros uznać wyższość Samanthy Stosur. Od tego czasu tylko raz dobiła do 4. rundy Szlema (Australian Open, 2017) oraz dwukrotnie wygrała turniej rangi WTA (Taszkent w 2008 roku i Stambuł w 2021 roku). Obecnie natomiast zajmuje 38. miejsce w rankingu. Cóż, nie mówimy o wybitnej tenisistce. Ale na pewno takiej, która jest na fali. Nieprzypadkowo przebrnęła przez pierwszy tydzień Australian Open.
Jeśli jednak Iga Świątek poradzi sobie z Rumunką, w ćwierćfinale zmierzy się z lepszą z pary Aryna Sabalenka – Kaia Kanepi. Pierwsza to oczywiście numer dwa rankingu. Białorusinka ma jednak swoje problemy – przede wszystkim zawodzi ją serwis, notuje pełno podwójnych błędów. Nie wydaje się tak mocna jak zazwyczaj. Polka na razie powinna skupić się na Cirstei (mecz rozpocznie się jutro koło 7:30), ale trzeba przyznać, że losowanie było po jej stronie.
Romer: – Jeśli porównamy dwie części drabinki – to zdecydowanie u góry znalazły się zawodniczki dla Igi mniej wygodne. Aczkolwiek trzeba powiedzieć, że niektórych już w turnieju nie ma. Na przykład Marii Sakkari, Pauli Badosy. Ale ja od początku tego turnieju powtarzam, że faworytką turnieju jest jedna tenisistka. To Ashleigh Barty. Gra obecnie zdecydowanie najlepszy tenis ze światowej czołówki. I na szczęście – Polka się z nią może spotkać dopiero w finale.
Do niego oczywiście daleka droga. Ale nie wątpimy, że Iga Świątek ma ten ostatni mecz w imprezy gdzieś w tyle głowy.
– Dziewczyna, która raz triumfowała w turnieju wielkoszlemowym, idzie na kolejne zawody tej rangi, żeby je wygrać. Nie może mieć mniejszych ambicji. Oczywiście wszystkie zawodniczki, które wciąż grają w Australian Open, celują w to zwycięstwo, ale Iga ma absolutnie podstawy, żeby zajść bardzo daleko – podsumowuje Romer.
Fot. Newspix.pl