Reklama

Siatkarze grają za często? Ja bym zamienił wszystkie treningi na mecze!

Kacper Marciniak

Autor:Kacper Marciniak

21 stycznia 2022, 13:03 • 12 min czytania 1 komentarz

Jastrzębski Węgiel walczy w tym sezonie na trzech frontach, ale Tomasz Fornal nie narzeka na zmęczenie. Wręcz przeciwnie – zapewnia, że mógłby grać z taką częstotliwością jak w NBA. Zresztą rywalizacji nigdy mu mało. Przepada też za tą wirtualną, czasem odpala transmisję na Twitchu. Polski siatkarz, mimo młodego wieku, zrobił już w swojej karierze sporo, jednak pod wodzą Nikoli Grbicia może odgrywać znacznie ważniejszą rolę w naszej kadrze. 

Siatkarze grają za często? Ja bym zamienił wszystkie treningi na mecze!

Zapraszamy na rozmowę z reprezentantem Polski w siatkówce, który ma za sobą świetny rok. Wraz z Jastrzębskim Węglem sięgnął po mistrzostwo PlusLigi oraz Superpuchar Polski, zostając również jego MVP.

KACPER MARCINIAK: Twoi kibice pewnie narzekają, że za rzadko streamujesz.

TOMASZ FORNAL: Bawiłem się streamowaniem i bawię się cały czas, ale jednak sporadycznie. Nasz kalendarz meczów jest dość napięty. Sprawia mi to przyjemność, więc odpalę czasem transmisję na Twitchu, ale trudno mi teraz znaleźć czas.

Praktycznie co trzeci dzień macie mecz, nie dziwię się.

Reklama

Szczególnie że jak odpalisz streama, to jednak trzeba trzymać kontakt z publicznością. Musisz się starać, żeby transmisja trzymała poziom. A jak gram sobie prywatnie, po treningach czy meczach, mogę się kompletnie wyluzować, odpocząć.

Jak jesteśmy przy streamach – słyszałeś, co ostatnio przeskrobał Mateusz Klich?

Widziałem “shota”, na którym Paris zapytał go, kto powinien zostać trenerem reprezentacji. O to chodzi?

Dokładnie!

No tak, ja jestem bardzo “internetowy”. Ale nie czytałem żadnych artykułów, nie wiem, czy trener się do jego słów ustosunkował. Śmieszna sytuacja, ale tak to wygląda na streamach – takie rzeczy się czasami pojawiają.

A tobie się przydarzyło coś podobnego? Powiedziałeś na “lajwie” parę słów, których nie powinieneś?

Reklama

Nie, chyba nie. Zazwyczaj kiedy odpalałem streama, pomijałem wszystkie tematy siatkarskie. Nie chciałem się na nich skupiać. Siatkówki mam wystarczająco dużo na treningach, wyjazdach, meczach. Więc kiedy gram na komputerze, traktuję to jako swoją odskocznię. Wiadomo, że czasem się przewinie coś o siatkówce, bo to nieodłączna część mojego życia. Ale jednak – na streamach nie poruszam raczej tematów sportowych, a co za tym idzie, kontrowersji u mnie żadnych nie było.

Ale widzowie cię chyba o sport zagadują?

Jasne, że tak, ale ludzi jednak bardziej interesuje to, jak nasze życie wygląda od środka – kwestie treningów, podróży. Albo z kim jestem w pokoju na wyjazdach. Natomiast naszą grę mogą obserwować na hali, w telewizji. Skupiają się więc na rzeczach zakulisowych, do których nie mają tak łatwego dostępu. Na większość takich pytań jestem w stanie odpowiedzieć i to robię. Rozumiem, że większość ludzi zna mnie jako siatkarza i właśnie dlatego w ogóle ogląda, co robię na komputerze.

Gdybyś ostatnio odpalił streama, pojawiałyby się pytania o Nikolę Grbicia. Polska kadra wreszcie ma trenera. Ale ty mówiłeś, że niezależnie od tego, kto nim zostanie, będziesz po prostu skupiał się na sobie i pracował, żeby zdobyć jego zaufanie. 

Tak, podtrzymuję to. Nie zagłębiałem się szczególnie mocno w całą selekcję, bo jak mówiłem: postaram się udowodnić, że zasługuję na miejsce w reprezentacji. Ale myślę, że Grbić to najlepsza opcja. Rok temu odniósł ogromny sukces klubowy z ZAKSĄ, w tym roku też bardzo dobrze radzi sobie w Perugii. Mam nadzieję, że przeniesie te wszystkie sukcesy do reprezentacji i będziemy wygrywać turnieje. Natomiast weryfikacja przyjdzie w wakacje. Pojawią się też powołania, będziemy więcej wiedzieć. Wydaje mi się jednak, że to wybór jak najbardziej na plus.

Panuje przekonanie, że Nikola Grbić wraca do znanego sobie środowiska. Ale z drugiej strony – wielu siatkarzy nie miało okazji z nim pracować. Dla was to ktoś nowy.

Dokładnie. Wiadomo, że w trakcie rozgrywek ligowych większość kadrowiczów trzyma ze sobą kontakt. To naturalna kolej rzeczy, jesteśmy znajomymi, kolegami. Więc jakieś opinie, w tym wypadku na temat Grbicia, się rozchodzą. Ale tak jak powiedziałeś – ja z nim nie miałem okazji pracować. Tak samo jako kilkunastu innych chłopaków.

Większe doświadczenie mają tylko zawodnicy z ZAKSY. Z tego co z nimi rozmawiałem – wypowiadają się na temat Nikoli w samych superlatywach.

Wspominałeś, że jesteś typem siatkarza, który musi mieć nad sobą “bata”. Ale Grbić nie jest uważany za surowego trenera.

Jak w ubiegłym roku podczas meczów z ZAKSĄ przechodziliśmy gdzieś obok ich ławki, to patrzyliśmy na pewno na twarz człowieka, który potrafi mieć bata i potrafi też samą postawą budzić szacunek. Zobaczymy, jak to będzie. Więcej będę w stanie powiedzieć po kilku dniach współpracy z nim, podczas reprezentacyjnego sezonu.

Wydaje mi się jednak, że każdy zawodnik jest w stanie dostosować się do warunków. I w drugą stronę – trener potrafi dostosować się do zawodnika. To jakby nie patrzeć wciąż odległy temat, czeka nas jeszcze bardzo dużo meczów w lidze. Na razie poczekajmy na powołanie.

Ale nie siedzi w tobie, powiedzmy, reprezentacyjny niedosyt?

Byliśmy z Norbertem [Huberem – przyp.red.] w szerokim składzie na Tokio i na pewno nie było superdoświadczeniem wyjechać dzień przed igrzyskami z wioski olimpijskiej. Podczas mistrzostw Europy natomiast trener Vital nie wpuszczał mnie za często na boisko. Oczywiście, że istnieje chęć grania w reprezentacji, prezentowania swoich umiejętności na arenie międzynarodowej. Chciałbym w tym roku się pokazać. Ale na końcu to trener zawsze podejmuje decyzje, dotyczące tego, kto wyjdzie na mecz, kto będzie reprezentował nasz kraj.

Nie brzmi to jednak dobrze – lecisz do Japonii, bierzesz udział w obozie w Takasaki. A potem, tuż przed igrzyskami, musisz wracać do domu.

Wiedzieliśmy od początku, jak to będzie wyglądać. To było jasne – że jeśli nic się nie stanie, nikt nie złapie kontuzji, to nie weźmiemy udziału w turnieju olimpijskim. My to zaakceptowaliśmy, więc nie możemy mieć pretensji do nikogo. Choć tak jak mówiłem – uczucie niezbyt fajne, dzień przed igrzyskami wracać do domu.

Grbić powiedział, że nie chce mieć w kadrze jednego generała. I jeśli nie ma Kubiaka, to jest Semeniuk, jeśli nie ma Semeniuka, to jest Śliwka, jeśli nie ma Śliwki, to jesteś ty. To podejście, którego nie reprezentował Vital Heynen. On raczej miał swoich zaufanych żołnierzy, na których konsekwentnie stawiał.

Wydaje mi się, że trener Heynen miał kilku zawodników, o których opierał grę, których traktował jako liderów. Natomiast po ZAKSIE było widać rok temu, że to drużyna, w której siedmiu graczy tworzy monolit. I dzięki temu też udało im się wygrać te wszystkie trofea. Obecne słowa Grbicia są więc oparte na tym, co sam wcześniej budował.

W kontekście zawodników, którzy mogą teraz zyskać na znaczeniu w reprezentacji, wymienia się między innymi Jakuba Popiwczaka, twojego kolegę z zespołu.

“Piwko” prezentuje naprawdę wysokie umiejętności. Z tego co obserwowałem – miał najlepsze statystyki w przyjęciu w pierwszej części sezonu ze wszystkich przyjmujących oraz libero. Bije na boisku od niego pewność siebie. Więc wydaje mi się, że warto byłoby zwrócić uwagę na Kubę w kontekście reprezentacji, zasługuje na szansę. No ale tak jak wspominałem – to nie ja jestem od podejmowania decyzji.

Rozmawialiśmy o ubiegłym sezonie reprezentacyjnym, igrzyskach, Heynenie. Jednak jakby nie patrzeć – dla ciebie sukcesem było to, że w ogóle brałeś udział w tym wszystkim. Bo miałeś wcześniej spore problemy.

Dokładnie. Koronawirus w poprzednim sezonie mnie na długi czas wykluczył z rywalizacji, nasiliły się też problemy z kostką przez to, że byłem na kwarantannie. Ten okres był dosyć ciężki. Nie miałem jednak na nic wpływu, nie miałem siebie za co winić. Nie wyjdę przecież nagle z mieszkania. Trzeba było czekać, aż sytuacja się uspokoi.

I udało mi się wrócić, a także zbudować formę na play offy. To cieszyło. Bo gdybym cały sezon spędził poza grą, na kwarantannach, w domu, to na pewno nie wspominałbym go zbyt dobrze. Najważniejsze, że w końcowym momencie rozgrywkach mogłem pomóc drużynie.

I nawet zdobyć mistrzostwo. Tamten sukces pomaga wam do teraz? Czujecie, że możecie wygrać z każdym?

Rok temu też nie czuliśmy się gorsi od ZAKSY. Wiadomo, gdyby wówczas spytać się jakiegokolwiek dziennikarza, eksperta, kibica, to każdy obstawiał wygraną kędzierzynian. To mnie nie dziwiło – wygrali Puchar, Superpuchar, czekał ich finał Ligi Mistrzów. Nie oszukujmy się, byli faworytami. Ale absolutnie nie planowaliśmy pojechać do nich na halę, dostać lanie, wrócić do Jastrzębia, a potem cieszyć się ze srebrnego medalu.

My naprawdę czuliśmy, że jesteśmy w stanie ich pokonać. Mieliśmy bardzo dobrą drużynę. Pomagała nam szeroka ławka, Kuba Bucki dawał fenomenalne zmiany. I faktycznie wygraliśmy. Teraz też nie mamy się czego bać, możemy patrzeć optymistycznie w przyszłość.

Obecny sezon zresztą zaczął się dla was znakomicie.

Drużyna została nieco przemeblowana, więc fajnie, że na samym początku sezonu udało nam się zdobyć trofeum [Superpuchar Polski – przyp. red.]. Potem przydarzyło nam się małe potknięcie z Projektem Warszawa, który zagrał świetne zawody. Emocji nie brakowało, poziom meczu był bardzo wysoki. Boli na pewno porażka z ZAKSĄ – w trzech setach w pierwszej rundzie. Dostaliśmy kubeł zimnej wody, sygnał, że nie będziemy wszystkiego wygrywać, że nie będzie łatwo.

Obecna sytuacja jest jednak taka, że zajmujemy drugie miejsce w PlusLidze. Myślę, że nie mamy się czego wstydzić, mogło być gorzej, mogło być lepiej. A teraz czekają nas kolejne starcia z czołówką tabeli. To, jak zagramy z ZAKSĄ, Skrą, Projektem, zadecyduje o naszym rozstawieniu przed play offami. Jak zerknąłem ostatnio na liczbę meczów – to zostało ich mniej, niż już rozegraliśmy. Czas leci szybko.

Ostatnio się rozkręciliście. Wygraliście dwanaście spotkań z rzędu.

Złapaliśmy fajny rytm. Nie chcę jednak nic ujmować drużynom, z którymi ostatnio graliśmy, ale mają one trochę inne cele na ten sezon niż my. Są niżej w tabeli. Choć na pewno cieszy, że w meczach, w których jesteśmy faworytami, nie tracimy setów. Bo ten jeden, dwa punkty, które nam wypadną, mogą na koniec rundy zasadniczej być decydujące, jeśli chodzi miejsce w tabeli. Dlatego cieszy fakt, że sporo meczów wygraliśmy w trzech setach. Na dodatek – im spotkania są krótsze, tym lepiej dla naszego zdrowia, samopoczucia.

­­W środę graliście w Warszawie z Legią, w weekend macie mecz ze Skrą, a potem w środku tygodnia czeka was Liga Mistrzów. Natłok obowiązków, ale tobie chyba to nie przeszkadza?

Zawsze to powtarzam: każdy zawodnik woli grać mecze niż trenować. To jest “creme de la creme” kilku dni przygotowań. Ja, gdybym mógł, to bym zamienił wszystkie treningi na mecze, żebyśmy grali z częstotliwością jak w NBA.

Spotkania to fajna atmosfera, występ przy kibicach. Nigdy nie narzekałem, że mamy za dużo meczów, że gramy co trzy dni. Może już więcej nie da się ich wcisnąć w kalendarz (śmiech). Ale obecna sytuacja mi jak najbardziej odpowiada.

Czyli nigdy nie przychylałeś się do głosów, że siatkarze grają za często?

Zawodników męczą przede wszystkim podróże. To jest minus sporej liczby meczów. Na przykład kiedy mamy Ligę Mistrzów, i musimy lecieć do Friedrichshafen, to faktycznie trochę to zajmuje. Wtedy każdy siatkarz może odczuć zmęczenie. Zatem wyjazdy potrafią dać w kość, potrafią być nieprzyjemne. Ale to dla mnie jedyny problem w kontekście częstego grania.

Masz w zespole trzech mistrzów olimpijskich z Francji. Jeden z nich – Benjamin Toniutti – żartował, że nadawałbyś się na rozgrywającego.

Cały czas czekam na szansę od trenera! Wiadomo, to takie żarciki w drużynie. Zarówno Eemi, jak i Toniutti to klasowi rozgrywający, którzy są na tej pozycji piętnaście razy lepsi ode mnie. Ale bywa, że ja powiem mu, jak ma wystawiać, a on powie mi, jak mam przyjmować. Delikatne przekomarzanie.

To już na poważnie: Toniutti to rozgrywający, z którym gra w ataku staje się o niebo łatwiejsza?

Jest bardzo dokładny. Wydaje mi się, że zawodnicy, z którymi występowałem do tej pory, się nie obrażą – to najlepszy rozgrywający, z jakim miałem okazję grać. Oczywiście mówię o rozgrywkach klubowych, bo w kadrze nie zaliczyłem aż tylu meczów. Z Toniuttim w każdym razie współpracuje mi się świetnie. Wie, co w danym momencie zrobić, ma instynkt.

Bez dwóch zdań to jeden z topowych rozgrywających na świecie. Ale cechuje go też bardzo dobry charakter. Sprawdza się jako lider, potrafi powiedzieć to, co trzeba, dba o dobrą atmosferę w zespole.

Czujesz, że Jastrzębski Węgiel jest mocniejszy niż rok temu?

Tak. Wydaje mi się, że wzmocniliśmy się w porównaniu do ubiegłego sezonu, mamy jeszcze mocniejszy skład, mocniejszą drużynę.

To teraz czas na sukcesy w Lidze Mistrzów. Ostatnio mieliście co do niej pecha [rozgrywki 2019/2020 zostały przerwane z powodu pandemii, a ze zmagań 2020/2021 Jastrzębski Węgiel się wycofał z powodu ogniska koronawirusa w zespole – przyp. red.]

Nie ma chyba co wracać do tego, co działo się w ostatnich dwóch latach, jeśli chodzi o te rozgrywki. Mam nadzieję, że w tym roku nic się już złego nie wydarzy. Drużyny w Europie i Polsce niestety mają problemy, mecze są przekładane. Ale nas to omija, więc się cieszę.

Mieliśmy w Lidze Mistrzów dobre losowanie. Na razie przeciwnicy nie potrafili się nam postawić, zajmujemy pierwsze miejsce w grupie. A w następnych miesiącach chcemy zajść daleko. Oczywiście nie będę mówił, że wygramy Ligę Mistrzów. Ale gdybyśmy znaleźli się w najlepszej czwórce, to byłby fajny sukces.

Z europejskich rozgrywek i tak masz już dobre wspomnienia. Po meczach z Zenitem było o tobie głośno nie tylko w środowisku siatkarskim [Tomek dwukrotnie zostawał MVP starć z wielkokrotnym triumfatorem LM – przyp. red.]

To był mój pierwszy rok w Jastrzębiu, pierwsze mecze w Lidze Mistrzów, pierwszy rok na naprawdę wysokim poziomie klubowym. Polecieliśmy do Kazania na mecz z Zenitem, w którym grały gwiazdy: Ngapeth, Butko, Michajłow, Wolwicz. Wierzyliśmy, że możemy ich pokonać, wierzy się w końcu zawsze, ale zdawaliśmy sobie sprawę, z jaką drużyną się mierzymy.

Mimo tego udało nam się ograć ekipę z Kazania dwa razy. Już przed ostatnim spotkaniem grupowym zapewniliśmy sobie pierwsze miejsce w grupie. Na pewno Zenit miał wtedy swoje problemy. Ten tie-break, który wygraliśmy, odrabiając straty od 9:14, to już historia. Ale za kilka lat będzie miło wrócić sobie do tych momentów. Graliśmy na naprawdę wysokim poziomie.

Z perspektywy czasu – tamte spotkania z Zenitem były dla ciebie przełomowe?

Trudno mi wskazać jeden najważniejszy moment w karierze. Musiałbym to mocno przeanalizować. Ale tak odpowiadając na szybko: Liga Mistrzów w tamtym okresie sporo mi dała, jasne, ale to samo mogę powiedzieć o wejściu do reprezentacji, tych trzech, czterech ostatnich latach, w czasie których miałem okazję trochę pograć i potrenować. Myślę, że było parę przełomowych momentów, które wpłynęły nie tyle co na moje umiejętności, ile na pewność siebie.

Być może ten szczególnie przełomowy jeszcze przed tobą.

Oby tak było!

ROZMAWIAŁ KACPER MARCINIAK

Czytaj także:

Fot. Newspix.pl

Na Weszło chętnie przedstawia postacie, które jeszcze nie są na topie, ale wkrótce będą. Lubi też przeprowadzać wywiady, byle ciekawe - i dla czytelnika, i dla niego. Nie chodzi spać przed północą jak Cristiano czy LeBron, ale wciąż utrzymuje, że jego zajawką jest zdrowy styl życia. Za dzieciaka grywał najpierw w piłkę, a potem w kosza. Nieco lepiej radził sobie w tej drugiej dyscyplinie, ale podobno i tak zawsze chciał być dziennikarzem. A jaką jest osobą? Momentami nawet zbyt energiczną.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
3
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Inne sporty

Polecane

Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi

Jakub Radomski
10
Czarni Radom znów mogą upaść? W tle polityka, człowiek od olejów do aut i naganne noclegi
Polecane

Pozytywny sygnał od Polaków, ale w Wiśle rządził dziś Pius Paschke

Kacper Marciniak
0
Pozytywny sygnał od Polaków, ale w Wiśle rządził dziś Pius Paschke

Komentarze

1 komentarz

Loading...