Reklama

Strączek wykorzystuje szansę. Trafi do Ligue 1 czy… do Ligue 2?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

13 stycznia 2022, 22:03 • 7 min czytania 12 komentarzy

Rafał Strączek solidnie zapracował sobie na ten transfer. Jeszcze półtora roku temu nikt nie postawiłby na niego złamanego grosza. Kiedy wskakiwał do bramki Stali Mielec, był jednym wielkim eksperymentem, jedną wielką niewiadomą. Wcześniej w I lidze zaliczał tylko epizody, a regularnie bronił jedynie w III lidze, więc Ekstraklasa jawiła się tutaj jako wyzwanie sporego kalibru. Ale on niewiele sobie z tego robił. Już jesienią 2020 roku był solidny, a w 2021 roku wszedł na jeszcze wyższe roboty – najpierw wydatnie przyczynił się do utrzymania swojej drużyny, a potem już na stałe stał się wyróżniającym bramkarzem na ekstraklasowych boiskach. Od lata będzie piłkarzem Girondins Bordeaux. W Ligue 1 czy w Ligue 2? To się okaże. 

Strączek wykorzystuje szansę. Trafi do Ligue 1 czy… do Ligue 2?

Nie będziemy udawać, że to jest jakaś wielka historia z gatunku filmowej drogi „od zera do bohatera”. W tym roku Strączek skończy dwadzieścia trzy lata, ma jeszcze całą karierę przed sobą, ale faktem jest, że on sam twierdzi, iż w jego stosunkowo krótkiej piłkarskiej przygodzie całkiem niedawno był moment, kiedy chciałem skończyć z piłką, bo był kompletnie rozbity psychicznie.

– Nikt nie chciał na mnie postawić, nikt mi nie ufał. Słyszałem, że jestem za młody i mogę sobie nie poradzić. Myśleli, że młodzieżowiec będzie zawalał im mecze. To nie było dla mnie łatwe. Bo ja naprawdę wyglądałem dobrze, starałem się jak mogę, ale za chwilę ktoś podcinał mi skrzydła. Coś takiego wyryło ślad na mojej psychice – mówił nam swojego czasu w dłuższym wywiadzie.

Sztuka czekania

Opłacało się poczekać, dać sobie szansę. Kiedy wchodził do Ekstraklasy, trochę mu współczuliśmy. Skuteczność obronionych strzałów plasowała go wśród najgorszych bramkarzy w lidze. Według EkstraStats wynosiła 64,5% skutecznych interwencji, czyli może jeszcze nie ręcznik, ale czerwona lampka mogła się zapalić. Tylko, że, no właśnie, należało pamiętać, że Strączek nie znajdował się w szczególnie komfortowych warunkach do pracy. Stal traciła masę goli, jej defensorzy niekiedy kopali się po czołach, więc w tym wszystkim Strączka winilibyśmy najmniej. Nieprzypadkowo Dariusz Skrzypczak mówił otwarcie, że doświadczony Michał Gliwa przyszedł tylko po to, by być trzecim bramkarzem.

Reklama

Wiosną było już zupełnie inaczej. Uplasowaliśmy go trzecim miejscu najlepszych młodzieżowców drugiej rundy tamtego sezonu Ekstraklasy. Ba, sklasyfikowaliśmy go wyżej niż chociażby Kacpra Kozłowskiego czy Jakuba Kamińskiego. Pisaliśmy:

Czy Stal utrzymałaby się w lidze, gdyby nie Strączek? Pewnie nie. Już jesienią był solidny, wiosną wszedł na jeszcze wyższe obroty. W wielu spotkaniach dokładał dużo od siebie do wyniku końcowego, to z Pogonią było prawdziwym koncertem, to głównie dzięki Strączkowi udało się wtedy Stali wygrać.

Trochę zdziwiliśmy się, gdy pierwszą decyzją trenera Gąsiora było właśnie odstawienie Strączka. Doświadczony szkoleniowiec tłumaczył tę decyzję potrzebą doświadczenia, jakie miał zagwarantować Michał Gliwa. I co? Gliwa przyjął dwie sztuki z Zagłębiem, inny z młodzieżowców wypadł blado (Zjawiński), a do bramki powrócił Strączek. Wydaje nam się, że większy talent prezentują Niemczycki i Dziekoński. Ale to Strączek może powiedzieć o sobie: miałem najlepszą wiosnę z was wszystkich.

Ranking: najlepsi młodzieżowcy rundy wiosennej

Strączek wyróżnia się w Ekstraklasie

Nie byłoby tego utrzymania bez Rafała Strączka. To typ bramkarza, który zdolność do brylowania w klasyfikacjach super-obron stawia powyżej bezpieczną solidność. Czasem popełni błąd, poplącze się, pogubi, ale zaraz odda to w robinsonadzie, która uratuje drużynie punkty. Inna sprawa, że latem ubiegłego roku kończył mu się metrykalny status młodzieżowca i… od razu wylądował na ławce, choć akurat nie z powodu tego, że nie łapał się już pod wymóg posiadania gracza U-21 w pierwszej jedenastce, a dlatego, że nie zamierzał przedłużyć kontraktu ze Stalą i klub sondował możliwość spieniężenia jego potencjału.

– Nie jest wiadomo, czy Rafał Strączek zostanie w mieleckiej drużynie, być może opuści nasze szeregi, stąd też taka a nie inna decyzja. Michał Gliwa dostanie kolejne szanse, nie jestem zwolennikiem zmieniania bramkarzy co mecz. Jeśli po kilku kolejkach ta dyspozycja nie będzie najlepsza, to będę się zastanawiałmówił Adam Majewski po meczu z Termalicą, cytowany przez portal hej.mielec.pl.

Reklama

Mówiło się o zainteresowaniu Rakowa Częstochowa, ale czas mijał, a młody bramkarz wciąż siedział w Mielcu, więc Majewski szybko zmienił zdanie, przywrócił Strączka do składu i opłacało się to wszystkim stronom. Stal przegrała tylko trzy mecze do końca rundy jesiennej, a 22-letni golkiper wbił się do ekstraklasowej czołówki na swojej pozycji:

  • 5 czystych kont – 3. miejsce w lidze,
  • 59 obronionych strzałów – 4. miejsce w lidze,
  • 75,6% obronionych strzałów – 3. miejsce w lidze spośród bramkarzy, którzy rozegrali więcej niż 10 meczów.

W naszych notach Strączek tylko trzy razy zszedł poniżej oceny wyjściowej, dostawał czwórki za mecze z Cracovią, Wartą i Śląskiem, ale godnie zrekompensował to sobie topową średnią 5.63 i dziesiątką za kozacki występ przeciw Bruk-Betowi, kiedy to wyczyniał absolutnie cuda w bramce i wyciągnął dwa rzuty karne. Zimą pojawiło się zainteresowanie ze strony Legii, ale całe otoczenie Rafała Strączka z agentem Mariuszem Piekarskim na czele nie ukrywało, że bramkarz chciał spróbować sił w zagranicznym klubie. Padło na Girondins Bordeaux, z którym Strączek podpisał kontrakt już teraz, ale do którego – ku uciesze Stali Mielec – trafi dopiero latem po wygaśnięciu kontraktu z podkarpackim zespołem.

Co czeka Strączka w Girondins Bordeaux?

Bordeaux to sześciokrotny mistrz Francji, klub ze swoją magią, poważna marka, ale nie dajcie zwieść się temu czarowi. Od dobrych kilku lat Żyrondyści nie liczą się w stawce Ligue 1:

  • 2021/22 (po dwudziestu kolejkach): 17. miejsce w lidze,
  • 2020/21: 12. miejsce w lidze,
  • 2019/20: 12. miejsce w lidze,
  • 2018/19: 14. miejsce w lidze.

Ostatnie mistrzostwo to sezon 2008–09, ostatni Puchar Francji to kampania 2012–13. Ba, to jeszcze mało powiedziane. Sportowe cierpienia Bordeaux to jedna sprawa. Nie oni pierwsi, nie oni ostatni zgubili własną formułę na wygrywanie. Co innego olbrzymi kryzys finansowy, w jaki wpadli granatowo-biali przez wybuch pandemii koronawirusa. Wiosną ubiegłego roku King Street, amerykański fundusz inwestycyjny, wycofywał się z inwestowania w funkcjonowanie klubu. Do tego stało się to w momencie, kiedy Bordeaux rozpaczliwie biło się o utrzymanie i choć na boisku udało się zachować ligowy byt, to latem Direction Nationale du Controle de Gestion ogłosiło, że Żyrondyści zostali wstępnie zdegradowani do Ligue 2.

Direction Nationale du Controle de Gestion orzekło, że Bordeaux nie spełnia choćby podstawowych warunków umożliwiającym im przystąpienie do zmagań o mistrzostwo Francji i w ekspresowym trybie musi znaleźć nowego właściciela, który zapewni im przynajmniej minimalne środki spełniające kryteria narzucone przez władze Ligue 1. Niedługo później z pomocą przyszedł kontrowersyjny biznesmen Gerard Lopez, który swojego czasu proponował zakończenie pandemicznego sezonu francuskiej ligi za pomocą symulacji, a w grudniu 2020 zmuszony był opuścić budowane przez siebie Lille.

– Jestem frankofilem. Uwielbiałem Bordeaux z lat 80. To nie jest przejęcie, to misja ratunkowa. Wszędzie migają czerwone światła. Płacimy dużo pieniędzy, zarabiamy mało, ponosimy ogromne straty. Będziemy potrzebować od trzech do sześciu miesięcy, aby ustabilizować sytuację – mówił w rozmowie z Le Monde.

Lopez zatrudnił nowego dyrektora technicznego – Admara Lopesa, który uczył się fachu od Luisa „Billion euro man” Camposa. Zwolnił też dotychczasowego trenera Jeana-Louisa Gasseta i zatrudnił w jego miejsce Vladimira Petkovicia, który ciut wcześniej wprowadził Szwajcarię do ćwierćfinału Euro 2020. Bordeaux miało zaciskać pasa, skutecznie walczyć o utrzymanie i budować fundamenty pod kolejne lata.

Efekt? Pierwsze dwadzieścia dwa mecze kadencji Petkovicia to: cztery zwycięstwa, osiem remisów i aż dziesięć porażek. Bordeaux zajmuje ostatnie bezpieczne miejsce w stawce, ale ma tylko jeden punkt przewagi nad strefą spadkową. Gerard Lopez uspokaja. Ponoć to projekt na „nie na pół roku”. Wiosną czeka ich jednak brutalna walka o ligowy byt. Żyrondyści ostro działają na rynku transferowym. Zamierzają pożegnać się z paroma dotychczas ważnymi piłkarzami, a przy tym sprowadzić parę ciekawych, niekoniecznie głośnych, ale obiecujących nazwisk.

Na co może w tym wszystkim liczyć Rafał Strączek? W obecnej sytuacji trudno powiedzieć, bo klub znajduje się w fazie przebudowy. Pierwszym bramkarzem jest doświadczony Benoit Costil. Jednokrotnemu reprezentantowi Francji, wraz z końcem czerwca, kończy się jednak kontrakt i wcale nie jest powiedziane, że zostanie on przedłużony, bo raz, że Costil ma już swoje lata, dwa, że broni tylko 61.8% strzałów, trzy, że puścił aż czterdzieści cztery bramki w dwudziestu meczach w tym sezonie.

Niewykluczone, że Strączek o miejsce w pierwszym składzie będzie rywalizował więc z Gaetanem Poussine. To jego rówieśnik, wielokrotny młodzieżowy reprezentant Francji, który jednak nie ma żadnego większego doświadczenia w seniorskim futbolu – do tej pory zaledwie jeden rozegrany mecz z w Ligue 1 i siedem występów w innych rozgrywkach. Jasne, to Francuz. Jasne, to praktycznie wychowanek Bordeaux. Jasne, zna szatnię. I jasne, to wszystko są poważne argumenty, ale dajcie spokój: w poważnej piłce będą liczyć się przede wszystkim umiejętności.

Sami jesteśmy ciekawi, co stanie się z Rafałem Strączkiem po transferze do Ligue 1 czy Ligue 2. Czy – podobnie jak Radosław Majecki – ugrzęźnie na ławce rezerwowych? Oby nie, bo Bordeaux to też jednak nie Monaco. Na ten moment nie mamy jednak za wielu argumentów, żeby w Strączka nie wierzyć. Przecież kilkanaście miesięcy temu nie powiedzielibyśmy, że niedługo później będziemy o nim pisać w kontekście transferu do ligi z top pięć w Europie.

Czytaj więcej:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

12 komentarzy

Loading...