Były selekcjoner reprezentacji Polski Paulo Sousa preferował ustawienie z wahadłowymi. Nie wiemy, czy jego następca pójdzie dalej w tym kierunku, czy może wróci do gry klasycznymi skrzydłowymi, wiemy natomiast, że nie jest dobrze, jeśli chodzi o nasz stan posiadania na bokach pomocy. Minione dwanaście miesięcy niewielu graczy z tych pozycji może zaliczyć do w pełni udanych. W zasadzie tylko w przypadku jednego skrzydłowego możemy z pełnym przekonaniem powiedzieć, że rok 2021 miał naprawdę dobry.
Mowa oczywiście o Przemysławie Frankowskim. Rok temu w naszym rankingu zajął siódme miejsce z klasą „D”, a w tekście pisaliśmy: Przemysław Frankowski gra regularnie w MLS, ale trudno powiedzieć, by pożerał na śniadanie konkurencję wśród skrzydłowych. Dlatego wrzucamy przed niego wyróżniających się ligowców – takich, którzy przez cały rok potrafili utrzymać w miarę równy i wysoki poziom [Wszołka i Kamińskiego].
Najlepsi polscy skrzydłowi 2021 – ranking
Uzasadnieniem były też liczby, bowiem w trakcie tego trudnego 2020 roku Frankowski zagrał ledwie w 19 meczach, w których strzelił 3 gole i zaliczył 1 asystę. Dziś sprawy mają się już kompletnie inaczej. Były skrzydłowy Lechii Gdańsk i Jagiellonii Białystok piłkę zaczął kopać dopiero w kwietniu, a mimo to zdążył zrobić sporo dobrego: kilkanaście występów w MLS, powrót do reprezentacji Polski (który na razie trudno jednoznacznie ocenić), aż w końcu powrót do Europy i świetna runda w barwach RC Lens. Już nam się nie chce porównywać dorobku Frankowskiego w Ligue 1 z tym Leo Messiego, bo to przeorana zagrywka, ale 4 gole i 4 asysty na trudnym dla polskich piłkarzy terenie niezmiennie robią wrażenie.
Awans zaliczył też Jakub Kamiński (z piątego miejsca na drugie i z klasy „D” na „C”), ale w tym wypadku bardzo ważne były też problemy konkurencji. No bo tak: z jednej strony piłkarz Lecha Poznań znacząco przybliżył się w tym roku do dużego (być może nawet rekordowego w skali ligi) transferu na Zachód, a z drugiej – nie można zapominać o tym, że wiosną nie ciągnął przeciętnego Kolejorza, no i że spalił swoje pierwsze podejście do dorosłej reprezentacji Polski. Oczywiście głupotą byłoby wyciąganie jakichś wielkich wniosków po debiucie przeciwko San Marino, ale wypada to odnotować choćby dlatego, że młodszy Kacper Kozłowski jednak swoją obecność w drużynie narodowej zdążył już zaznaczyć. Kamiński w koszulce z orzełkiem na piersi też błyszczał, ale tylko w meczach z rówieśnikami (szczególnie w tym przeciwko Niemcom).
Dalej mamy Kamila Jóźwiaka, który spośród tych skrzydłowych, których braliśmy pod uwagę, rozegrał najwięcej meczów (52), ale liczba „pustych przelotów” jest w jego wypadku dość zatrważająca. W 2021 roku w Championship 23-latek zaliczył jedną asystę i nie strzelił żadnej bramki. Oczywiście nie ma co z Jóźwiaka robić kogoś, kto do poziomu drugiej ligi angielskiej kompletnie nie pasuje, bo były piłkarz Lecha dobrze wypada choćby pod względem dryblingów, no ale na dłuższą metę z takimi cyferkami nic wielkiego nie zdziała. Trochę ratują go konkrety w reprezentacji Polski, bowiem w ostatnim roku więcej goli niż Jóźwiak (5) wypracowali dla kadry tylko Robert Lewandowski i Karol Świderski.
Najlepsi polscy skrzydłowi 2021 – kogo wyróżnić?
Dalej znaki zapytania są tylko większe. Damian Kądzior zaczynał rok asystą w Pucharze Króla (jedyną w barwach Eibar), ale potem było średnio udane wypożyczenie do Turcji (grał, ale bez szału) i udany powrót do Polski, bo choć Piast nie błyszczy, to jego skrzydłowy jest najlepszym asystentem w całej lidze. Historię Kamila Grosickiego znamy aż za dobrze. W styczniu trzy mecze w barwach West Bromwich, udział przy dwóch bramkach na poziomie Premier League i Pucharu Anglii, no ale potem strata czasu, z wyłączeniem marcowego zgrupowania, na którym jeszcze dostał od Sousy szanse, bo meczów rezerw WBA nie ma co liczyć. Obecność „Grosika”, kilkukrotnego zwycięzcy, w rankingu stała po pierwszej połowie roku pod znakiem zapytania, no ale tu też możemy mówić o niezłym powrocie od ojczyzny. Piłkarz Pogoni Szczecin nie potrzebował zbyt wiele czasu, żeby np. zostać piłkarzem, który kreuje najwięcej dogodnych sytuacji w lidze i już wydatnie potrafił pomóc Portowcom.
Niżej Przemysław Płacheta, który ostatnio zaczął dostawać szanse w Premier League. Oczywiście przyczyniły się do tego problemy kadrowe w Norwich i na razie 23-letni Polak w najgorszej drużynie ligi pokazał niewiele, ale niech to będzie „rozbieg” przed znacznie lepszym 2022 rokiem. W tym, który dobiega końca, nie strzelił żadnej bramki i zanotował łącznie dwie asysty (z San Marino i z Coventry w Pucharze Anglii), w dodatku przy trzeciej bramce Szwedów na Euro zachował się tak, że dalej nas nosi, jak sobie o tym pomyślimy, więc – delikatnie rzecz ujmując – jest pole do poprawy.
Dalej udało się jeszcze znaleźć miejsca dla Patryka Szysza i Michała Kucharczyka, którzy może nic szczególnego całościowo nie grali, ale potrafili być efektywni na poziomie Ekstraklasy (kolejno 14 i 13 wypracowanych goli), Konrada Michalaka, który utrzymuje się na powierzchni w lidze tureckiej, bo bardzo szybko przebiera nogami, a także Sebastiana Kowalczyka. Piłkarz Portowców już chyba na dobre został zresztą przekształcony w ofensywnego pomocnika, ale w tym roku jeszcze były podstawy, by sklasyfikować go wśród skrzydłowych. A pasowało nam to też dlatego, że niełatwo było znaleźć kolejnych skrzydłowych z klasą „D”.
Czytaj także: