Do niedawna Jacek Zieliński piastował w Legii niezwykle prestiżowe stanowisko “Szefa rozwoju karier indywidualnych i wypożyczeń”. Dziś ma być osobą, której zadaniem jest całkowita przebudowa sportowych struktur pogrążonego w kryzysie mistrza Polski. Oczywiście 54-letnia legenda klubu musi mieć na uwadze, że raptem trzy tygodnie temu poprzedni dyrektor sportowy, Radosław Kucharski, był zapewniany o wsparciu ze strony właściciela i prezesa, a dziś musi szukać pracy. W przypadku Legii trudno w obecnym klimacie czegokolwiek być pewnym, ale zdaje się, że na dzień dobry Zieliński otrzymał sporą władzę i ma firmować swoją twarzą nowe rozdanie Legii.
JACEK ZIELIŃSKI – OSĄD CV
Kariera piłkarska Jacka Zielińskiego jest czymś w realiach legijnych pomnikowym. Tylko Lucjan Brychczy rozegrał więcej meczów dla warszawskiego klubu. Zieliński to synonim kapitana nie mniejszy niż Leszek Pisz. Sześćdziesiąt meczów w kadrze, mistrzostwa Polski, mnóstwo pozytywnych wspomnień dla każdego bywalca Łazienkowskiej 3.
Na pewno Jacek Zieliński w tamtych czasach wyróżniał się osobowością. Był postacią niezwykle inteligentną, chadzającą własnymi ścieżkami, na pewno nie wpisującą się w stereotyp piłkarza tamtej epoki; Zieliński był postacią nieco jak Tomasz Łapiński, z którym się przyjaźnił ponad podziałami – obaj byli przecież symbolami dwóch konkurujących ze sobą w latach dziewięćdziesiątych klubów, Widzewa i Legii. Tomasz Łapiński mówił nam w wywiadzie, zdradzając też rys osobowości Zielińskiego: – Z Zielkiem bliżej się zmówiliśmy w klubie, ale na pewno nadawaliśmy zawsze na tych samych falach. Na kadrę przyjeżdżaliśmy jako zawodnicy z drużyn sobie przeciwnych, które gdy grają na siebie, to idzie na noże. Obaj byliśmy wiodącymi postaciami w swoich zespołach, takimi, którzy są przyzwyczajeni do narzucania, a nie podporządkowania się. Ale z Zielkiem nie było żadnego problemu. Jak miałem jakąś uwagę, spokojnie ją przyjmował do wiadomości, ja reagowałem tak samo. Moim zdaniem taka relacja bardzo rzadko się zdarza – w kadrze próba merytorycznej rozmowy, wpływu na to jak ktoś gra, wcale nie jest łatwa. Przyjeżdżają ludzie z muchami w nosie. Ktoś przyjechał z Niemiec, to miał cię za jakiegoś tam piłkarzyka z polskiej ligi. A jak ja patrzyłem pod kątem taktycznym co wyrabiali niektórzy ludzie, którzy przyjeżdżali z tych zajebistych klubów, to mi się scyzoryk w kieszeni otwierał. Mówiłem: zobacz Zielek, co oni robią. Podstaw nie mieli, elementarnych nawyków, które powinno się złapać za juniora.
Tomasz Sokołowski: – Jacek był nieustępliwy, konsekwentny, twardy – tak go zapamiętałem. Dziś to inna strona piłki, ale myślę, że te cechy w nim pozostały.
Warto też pamiętać, że w karierze piłkarskiej przecięły się jego ścieżki z Vukoviciem, z którym do dziś pozostaje w bardzo dobrych relacjach.
Kariery piłkarskiej nikt nie podważy, inteligencji Jacka Zielińskiego również. Problem w tym, że te kwestie – szczególnie boisko – nie muszą mieć bezpośredniego przełożenia na tak złożone stanowisko jak stołek dyrektora sportowego. Inteligencja, delikatnie mówiąc, nie zawadzi, ale widzieliśmy też piekielnie inteligentnych ludzi, którym jednak zabrakło innych cech.
Zieliński po karierze piłkarza spróbował kariery trenerskiej. Nie była to przygoda oszołamiająca, przypomnijmy:
- – 10 meczów w Legii na koniec sezonu 06/07; Zieliński wcześniej był w Legii asystentem i grającym asystentem. Sam przyznawał, że podjął pracę przedwcześnie, Legia skończyła trzecia
- – sezon 07/08 w Koronie Kielce; Korona zajęła szóste miejsce, ale wówczas w Kielcach chciano pucharów
- – sezon 08/09, średnia punktowa 0.96 w Lechii Gdańsk, zwolniony w kwietniu, fiasko
Potem było… dziwnie. Bo w 2009 Zieliński miał dopiero 42 lata. Na trenera, mimo wszystko, młody wiek. Pozostawał na trenerskiej karuzeli. A jednak się z niej wypisał, wybierając pracę w PZPN – to asystentura w kadrze Smudy, to praca z Polską U20, to asystentura w młodzieżówce.
W 2014 zwieńczył proces wypisywania się z trenerki i objął pracę dyrektora sportowego Wigier Suwałki. Wigry już w pierwszych miesiącach pracy Zielińskiego zrobiły historyczny awans do I ligi, a Zieliński sam wylewał lód na głowę tym, którzy chcieli mu to przypisać. W wywiadzie dla Przeglądu Sportowego mówił: – To nie jest mój sukces. Przede wszystkim to zasługa drużyny i trenera Zbigniewa Kaczmarka. O tym, że mam do czynienia z ambitnymi ludźmi posiadającymi duży potencjał piłkarski, wiedziałem od początku.
Na plus to, że ma trzeźwą ocenę sytuacji i brak chęci podpinania się pod cudze sukcesy. Trzeba przyznać, że potem w Wigrach wykonywał dobrą autorską pracę. Skala wyzwania nieporównywalnie mniejsza niż w Legii, ale jednak:
- – przywrócił polskiej piłce Damiana Kądziora, który był w Jagiellonii na marginesie
- – odkurzył zagubionego w Jadze Rafała Augustyniaka, który po sezonie w Wigrach poszedł do Miedzi, z nią awansował do I ligi i umieścił się w kolejnych latach na mapie polskiej piłki
- – wymyślił na trenera Wigier Dominika Nowaka
- – oczywiście, jak w przypadku każdego dyrektora sportowego, nie obyło się bez wpadek, ale wymowne, że kilku piłkarzy, na których lata temu w Wigrach postawił Zieliński, do dziś gra w ESA – choćby Dadok, którego do Suwałk sprowadził z Pniówka Pawłowice; w Wigrach znalazł się też swego czasu Radecki.
Gdzieś nos do polskiego rynku był wyczuwalny, z obcokrajowcami szło gorzej. Niemniej Zieliński z Wigier odszedł na własne życzenie. Tak mówił Legia.net w końcowym etapie pracy: – Jestem na etapie rozluźniania więzi. Współpracujemy, wcześniej zrobiliśmy kawał fajnej roboty, ale będziemy się powoli żegnać. Na razie odnosimy świetne wyniki, historyczne wręcz. Umawiałem się jednak z prezesem Mazurem na krótszą pracę i przeciąga się ona o 1,5 roku. Będę próbował wrócić do Warszawy, bo rozłąka z domem jest zbyt duża. Czas nadrobić relacje rodzinne, poświęcić na nie więcej czasu. Nie rezygnuję z Wigier, ale chcę współpracę rozluźniać. Chcę wspierać klub, ale nie bywać w siedzibie codziennie. A co będzie dalej? Wcześniej będzie odpoczynek i potem zobaczymy.
Skusiła go Legia, gdzie wracał jako dyrektor Akademii.
JACEK ZIELIŃSKI – PRZEWRÓT PAŁACOWY
Jacek Zieliński tylko dwa lata był dyrektorem Akademii Legii Warszawa – w czerwcu 2019 roku w klubie pojawił się Richard Grootscholten. Jego CV robiło wrażenie – praca w Feyenoordzie w latach 2016-2019, wcześniej budowa fundamentów akademii Zagłębia w latach 2013-2015, a jeszcze wcześniej Sparta Rotterdam, Krasnodar, holenderska federacja i Vancouver Whitecaps. Specjalista, ekspert, ale już znający polskie realia, w tym legijne, bo w 2016 przeprowadzał zewnętrzny audyt Akademii. Mioduski mówił, że Grootscholten ma pozwolić wejść na wyższy poziom. Zieliński tymczasem został odesłany na stanowisko, które brzmi jak… stanowisko zmyślone. Został “Szefem rozwoju karier indywidualnych i wypożyczeń”.
Czy było wtedy w Legii zachłyśnięcie się zagranicznym CV Grootscholtena, marką Feyenoordu, czy może Holender wcale nie wciskał Legii garnków, ale gdzieś wizje się rozminęły? Trudno powiedzieć. Są głosy, że jeszcze nie tak dawno mógł w Legii liczyć nawet na decydującą rolę. Mówi Kuba Majewski, Meczyki.pl: – Jacek Zieliński po przyjściu Grootscholtena został przesunięty na takie trochę – nie ma co się szczypać – upokarzające stanowisko. Odpowiadał za rozmowy z juniorami, za ich szkoły, na takie, cóż, drugorzędne kwestie. Szczególnie z perspektywy tego, czym ma się zajmować teraz. Wojna między Zielińskim a Grootscholtenem to może za duże słowo, ale trwała wewnętrzna rozgrywka w akademii. Te wpływy Zielińskiego ścierały się z wpływami Holendra, bo część akademii, z Zielińskim na czele, nie podzielała wiary w zmiany, które wprowadził Holender. W tle trwała zimna wojna o dojście do Mioduskiego i jego zaufania. Grootscholten zaufaniem cieszył się bardzo długo. Z tego co mi wiadomo, jeszcze latem mógł być wśród kandydatów nawet na dyrektora sportowego całego klubu, wysoko był w hierarchii. Nagle to wszystko zaczęło się zmieniać, jego notowania leciały na łeb na szyję. W każdym razie latem na pewno nic nie zapowiadało, żeby Jacek Zieliński miał tak pójść w górę.
Grootscholten ostatecznie poleciał w ostatnich tygodniach, przez co tym bardziej widać, że to, co dzieje się aktualnie w Legii, to naprawdę próba odcięcia się grubą kreską od tego, co było.
Adam Dawidziuk, Legia.net: – Jacek to człowiek spokojny, rozsądny, mieliśmy okazję nawet na meczu bodaj z Zagłębiem czy Spartakiem przegadać całą przerwę i jego spostrzeżenia pokrywały się z moimi. Myślę, że może to poskładać. Nie deprecjonujmy też tego, że to facet, który ma gablotę w muzeum klubu. Tego w Legii – tej legijności – ostatnio brakowało. Sama decyzja zapadła w 2-3 dni przedświątecznego tygodnia. Protesty kibiców, okrzyki, atmosfera, 0:3 z Radomiakiem, wszystko jako zwieńczenie jesieni… To, co się zdarzyło, zdecydowało, że mówimy w zasadzie o budowie Legii na nowo. Budowie całej struktury pionu sportowego w Legii. Dariusz Mioduski dał się poznać w swoim życiu jako rzutki biznesmen, który osiągnął sukces. Długo przyszło mu dochodzenia do zrozumienia, że na tym powinien poprzestać. Myślę, że najwyższy czas, żeby prezes ograniczył swoją rolę w klubie, w tym dla własnego dobra. Inna sprawa, że prezes o poprzedniej ekipie mówił, że działała na chybcika, na wielkim krzyku, a jak się patrzy na to, co teraz się dzieje, to ryzyko razy trzy.
Marcin Szymczyk, Legia.Net: – Jest to dla mnie duże zaskoczenie. Zmiana na tym stanowisku była oczekiwana, aczkolwiek niekoniecznie na Zielińskiego. To w jakimś sensie zrobienie kroku w tył, przyznanie się do błędu. Jacek Zieliński odgrywał ważną rolę w Legii, po przyjściu Richarda Grootscholtena jego rola została mocno ograniczona. To przypomina zrobienie rachunku sumienia.
Przed chwilą Zieliński siedział na tylnym fotelu, odpowiadał za nic. Teraz ma być głównym krupierem zmian, decydować o personaliach, obsadzić całą sportową strukturę Legii ludźmi według swojego uznania. Być może będzie to strzał w dziesiątkę, ale na pewno jest to kolejna raptowna zmiana, której jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie widział na horyzoncie. Inna sprawa, że nikt, nawet największy czarnowidz, nie byłby w stanie przewidzieć tak drastycznego dla warszawskich kibiców horyzontu. Trudne czasy wymagają odważnych decyzji?
Marcin Szymczyk: – Trzeba zatrudnienie Jacka Zielińskiego na stanowisku dyrektora sportowego wpisać w szerszy kontekst zmian. Ograniczona rola Tomasza Zahorskiego, przebąkuje się też o rozważeniu zmian w umowie z czeską firmą 11-hacks, która pomagała skautować piłkarzy. Do tego Grootscholten… Tych zmian jest bardzo dużo. To by świadczyło o tym, że zmiany są jednak przemyślane, a Kucharski nie jest tylko kozłem ofiarnym.
Warto jednak zaznaczyć, że bez względu na opinię na temat Radosława Kucharskiego, to jest kolejnym człowiekiem Legii, który został potraktowany według schematu: słowa wsparcia, zapewnienie o mocnej pozycji, a niedługo później wyrzucenie z klubu. Powiedzieć, że Legia ostatnio nie umie w rozstania, to nic nie powiedzieć.
Kuba Majewski: – Sposób rozstania z Radosławem Kucharskim… w Legii przywykliśmy już do mało eleganckich pożegnań, co jest przykre. Jaki by ten Kucharski nie był, to pracował długo i ja cały czas trochę go będę bronił, bo mimo ograniczonych możliwości sprowadził kilku bardzo dobrych jak na możliwości klubu piłkarzy. Zdarzyły się wpadki, ale komu się nie zdarzają. Ja go jednoznacznie nie potępiam od strony efektów jego działań. Natomiast na pewno są piłkarze, którzy mają żal do Kucharskiego choćby o formę rozstania. Nie o samo rozstanie, tylko o to, że zwlekał z udzieleniem odpowiedzi. Myślę, że Jacek Zieliński nie będzie miał problemu z tym, żeby dużo wcześniej powiedzieć piłkarzowi wprost jaka jest jego sytuacja.
JACEK ZIELIŃSKI – TWARZ NOWEGO ROZDANIA
Zdumiewające są faktycznie przecieki – a także zapewnienia – o tym, jak wielką władzę nagle ma mieć Jacek Zieliński. Przypomnijmy co powiedział Mioduski na konferencji dotyczącej zmiany stanowiska Zielińskiego: – Ostatnie miesiące były dla całego klubu trudne i pokazały, że niezbędne są nie tylko zmiany personalne, ale przede wszystkim strukturalne, jeśli chodzi o zakres odpowiedzialności i decyzyjność. Powierzenie roli dyrektora sportowego Jackowi Zielińskiemu nie jest jedynie personalną odpowiedzią na obecny kryzys. To zmiana koncepcji zarządzania najważniejszego obszaru klubu, która ma pomóc w lepszej koordynacji prac całego pionu sportowego. Jacek Zieliński posiada wiedzę i doświadczenie, które pozwolą mu zarządzać całą działalnością sportową Legii Warszawa i rozwijać ją zgodnie z celami oraz aspiracjami klubu. Od dziś jest osobą odpowiedzialną za szeroko rozumiany dział sportu. Całość tego obszaru podlega Jackowi, wyłącznie w jego kwestii pozostaje dobór współpracowników.
Zieliński ma skupiać w sobie koordynowanie pierwszej drużyny, akademii, skautingu, transferów – w zasadzie wszystkiego. Oczywiście ma ostatecznie dobrać sobie ludzi, którzy trochę go odciążą, ale przecież to tak samo wielka władza.
To jest bowiem władza co do koncepcji Legii. Co do jej struktury. I tu pojawia się pytanie: czy Jacek Zieliński tak potężnemu wyzwaniu jest w stanie podołać?
Kuba Majewski: – Jestem wielkim fanem Jacka Zielińskiego jako człowieka, cenię go jako fachowca od piłki nożnej, zna się na niej. Człowiek też niezwykle inteligentny, to duża zaleta. Ale jako osoba na stanowisku dyrektorskim, zajmująca się całym pionem sportowym Legii? Nie wiem, czy to nie są troszkę za wysokie progi, zwłaszcza w tak dużym klubie jak Legia. Mam więc lekkie wątpliwości od strony doświadczenia. Niewątpliwie z punktu widzenia hasła “więcej Legii w Legii” jest to ruch spójny. Ale wychodzę z założenia, że w klubie mającym takie aspiracje jak Legia potrzeba na tym stanowisku też odrobiny, by tak to nazwać, racjonalnego szaleństwa. Nie jest tajemnicą, że przy transferach czasem decydują cechy osobowościowe, twoja kontaktowość, bo przecież pieniądze przy ściąganiu do ESA poważnych piłkarzy czasem nie są decydujące, ta liga bywa którymś wyborem. Nie wiem, czy Jacek Zieliński to ma.
Marcin Szymczyk: – To nie jest oszałamiające CV, zgadzam się. Wigry Suwałki, rozwój akademii… Niemniej to są funkcje powiązane z tymi, które ma teraz sprawować. Nie ma jakiegoś ogromnego doświadczenia, ale nie miał go też Michał Żewłakow. Żewłakow posiadał jednak, tak jak Zieliński, kontakty, miał swoje spojrzenie i to pomagało. Myślę, że Zieliński ma dużo pomysłów na to, co jak powinno działać. W tym konkretnych, szczegółowych: jak powinna wyglądać współpraca pierwszego trenera z trenerem rezerw i tym podobne. Miał czas, by się do tej roli przygotować. No i fakt, że był swego czasu trenerem, też może pomóc – może bardziej czuć szatnię, to czego drużynie potrzeba. Na pewno decyzja została nieco pospieszona ofertą Jacka z Jagiellonii Białystok, gdzie miałby zostać dyrektorem sportowym. W klubie zrobiono różne spotkania, przedyskutowano za i przeciw. Jacek ma mieć większą rolę niż tylko dyrektor sportowy, ma mieć wpływ także na akademię. Został obdarzony dużym zaufaniem. Jest to człowiek, jak to się ładnie mówi, z legijnym DNA. Czuje ten klub. Wie jakie są jego problemy. Wielokrotnie podczas różnych treningów miałem możliwość przegadania z nim wielu tematów, meczów – naprawdę ma dużą wiedzę i ciekawe spojrzenie na piłkę. Notabene jako ciekawostka powiem, że w swoim spojrzeniu na futbol w wielu kwestiach zgadzał się z Czesławem Michniewiczem.
Pamiętajmy też, że jeszcze przed chwilą za koncepcję w Legii miała służyć współpraca z Markiem Papszunem. Papszun, który swoje cechy zarządzania wprowadził do DNA Rakowa, teraz miał użyczyć swojego szeroko pojętego warsztatu do budowy nie tylko pierwszego zespołu Legii, ale szeroko pojętej koncepcji na Legię. Tymczasem właśnie pojawił się ktoś, kto dostał takie właśnie zadanie.
Kuba Majewski: – Nie wiem, czy ten ruch nie jest związany z fiaskiem operacji Papszun. Spekuluję, natomiast okres w którym Legia tę informację podała, sposób w jaki ją obudowuje, gdzie telefonuje do dziennikarzy, briefuje, intensywnie informuje, że Jacek będzie miał pełnię władzy, a sam Mioduski ograniczy swoją ingerencję… To trochę wygląda jak zabezpieczenie się przed informacją, że Papszun jednak nie przyjdzie, dogada się z Rakowem. Natomiast tylko myślę głośno, wiele jeszcze nie wiemy, równie dobrze to Papszun mógł postawić ultimatum, że z Kucharskim nie chce współpracować.
Marcin Szymczyk: – Znamy Marka Papszuna i wiemy, że lubi mieć wpływ na wiele kwestii. Natomiast on sam podkreśla w rozmowach, że ten jego obraz jest medialnie trochę przerysowany. Papszun to tak czy siak melodia za pół roku najwcześniej, a pół roku w Legii to ogrom czasu. Wiele się jeszcze może zmienić, tak daleko bym nie wybiegał. Natomiast potencjalnie myślę, że mogliby się dogadać, Jacek Zieliński ma umiejętność dogadywania się z ludźmi, także z takimi, którzy mają silne charaktery.
Czy znajomość Zielińskiego z Vukoviciem może oznaczać, że pozycja Vuko znacząco została wzmocniona? Cóż, raczej nie można tego przeceniać, bo jednym z zadań – według przecieków – postawionym przed Zielińskim jest znalezienie trenera na kolejny sezon. Ale na pewno Vuković ma u władzy kogoś, z kim nie tylko wiąże go nić sympatii, ale też w kwestiach koncepcji na zespół znacznie szybciej znajdzie wspólny język niż z Radosławem Kucharskim.
Pytanie więc ostateczne: jaka może być koncepcja Zielińskiego na Legię?
Cóż, w tym momencie poruszamy się po polu spekulacji. Zieliński jednak ma przede wszystkim mocne rozeznanie na polskim rynku, także w kwestii piłkarzy młodych, rokujących.
Adam Dawidziuk: – Myślę, że będzie zwrot w kierunku piłkarzy polskich. Ta szatnia jest niezbilansowana, o tym już Vuko zdążył powiedzieć. Niemniej pamiętajmy, że jest problem z polskimi piłkarzami, oni są zwyczajnie drodzy. Nie jest to głupota opowiadana przez jednego czy drugiego dyrektora, tylko tak jest.
Marcin Szymczyk: – Największych różnic spodziewałbym się w transferach. Zieliński raczej postawi mocniej na kierunek polski, będzie to bardziej penetrowany rynek. Może to okazać się złudne, ale tak bym się spodziewał. Jednak w ostatnim czasie Legia polski rynek zaniedbała, tak jeśli chodzi o wyróżniających się Polaków, jak i młodych obiecujących. Postawiła na sprowadzanie hurtem piłkarzy zza granicy, proporcje zostały zachwiane. Zieliński na pewno obserwując od ponad 1.5 roku treningi zna problemy tej szatni.
Tomasz Sokołowski: – Trudno powiedzieć jakim budżetem będzie mógł operować. Mówi się o niektórych zawodnikach jak Szysz czy Sitek. To są nazwiska w kręgu zainteresowań, nazwiska ciekawe, którym kontrakty niedługo się kończą. Pytanie, czy jednak o tych graczy Legia nie będzie musiała rywalizować z klubami zagranicznymi, a wtedy jej karta przetargowa może być znacznie mniejsza. Legia nie stałaby w obecnym momencie na uprzywilejowanej pozycji.
Jak zwykle, poruszamy się po wielu niewiadomych. Wiele wyjaśni sprawa Papszuna. Wszyscy są ciekawi, czy Dariusz Mioduski faktycznie nieco oddali się od bieżącego funkcjonowania klubu, czy jednak jakaś decyzja Zielińskiego sprawi, że znów rzuci się w wir legijnych spraw. Wydaje się jednak, że w punkcie startowym Jacek Zieliński będzie miał dużo do powiedzenia – ale też legijny bałagan jest takiej skali, że półśrodki, a więc słaba władza, prawdopodobnie nie miałyby szans posprzątać chaosu.
***
CZYTAJ TAKŻE:
- Jesień jak z horroru. 10 najgorszych momentów Legii Warszawa
- Walka o nadzieję. Vuković do stracenia ma niewiele, Legia dużo
Fot. FotoPyK