– W Arce nie ma cięć, tylko jest racjonalne wydatkowanie pieniędzy w związku z grą w pierwszej lidze. Nie ma możliwości, aby powtórzyła się sytuacja z zadłużeniem z okresu Ekstraklasy. Przyszłościowo liczę, że nasze możliwości finansowe będą rosły. Między innymi dzięki szkoleniu i promowaniu młodzieży – mówi Michał Kołakowski w wywiadzie podsumowującym rundę jesienną w pierwszej lidze. Zapraszamy.
Jakby miał pan podsumować rundę w wykonaniu Arki, to użyłby pan słowa „rozczarowanie”?
Pewnie tak. Gdyby ktoś mi powiedział przed sezonem, że tak będzie wyglądać ta runda, byłbym rozczarowany. Szczególnie po poprzednim sezonie, który był dla nas pod wieloma względami udany, choć wyczerpujący. Fizycznie i mentalnie. Do końca walczyliśmy o bezpośredni awans. Równocześnie przeszliśmy przez wszystkie szczeble Pucharu Polski i doszliśmy do samego finału. Nie udało się to żadnej innej drużynie z naszej ligi od 11 lat. Przerwa po barażach przed nowym sezonem była krótka, to nie ułatwiło wejścia w rozgrywki… Reasumując, uważam, że mamy dobrych piłkarzy. Pytanie, czy ten zespół zagrał jako całość tak, jak powinien. Do tego przygotowanie fizyczne nie było takie, jakiego byśmy sobie życzyli. Dlatego choć jestem rozczarowany, to jestem też optymistą przed wiosną. Drużyna nie potrzebuje wielkich wzmocnień, tylko zgrania, lepszego przygotowania fizycznego i mentalnego.
Czyli coś zostało zawalone przez Dariusza Marca latem?
Przygotowanie fizyczne mogłoby być lepsze, aczkolwiek trzeba sobie zdawać sprawę, że najłatwiej jest za to winić. Natomiast sam fakt, że pożegnaliśmy się z Dariuszem Marcem, jest zarówno jego porażką jak i porażką klubu. Idealnie byłoby, gdyby był z nami dalej i walczył o awans, ale tak nie jest.
Momentami mieliście absurdalne problemy ze skutecznością.
Graliśmy fajną piłkę, ofensywną, mecze były otwarte – stwarzaliśmy dużo sytuacji. Zazwyczaj mieliśmy przewagę, ale nie strzelaliśmy. Z kolei traciliśmy głupio bramki. Wyniki nie były takie, jakie byśmy chcieli i to one zdecydowały o rozwiązaniu kontraktu z trenerem.
Skład jest chyba mocniejszy niż rok temu.
Patrząc na skład, to z istotnych zawodników odszedł tylko Letniowski, choć i tak grał niewiele na wiosnę… A doszło paru naprawdę wartościowych zawodników: Adamczyk, Kobacki, Czubak, Milewski, Dobrotka.
Tyle że sam Marzec zwracał uwagę na terminowość tych wzmocnień, bo taki Rosołek przyszedł na ósmą kolejkę, a Milewski zaczął od operacji.
Tak, to prawda, mamy świadomość, że niektórzy piłkarze późno dołączyli i nie przeszli u nas okresu przygotowawczego. Na pewno byłoby lepiej, gdyby dołączyli wcześniej, ale nigdy nie jest tak, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik przed pierwszym meczem. Może kilka klubów w Polsce na to stać, ale Arki obecnie nie. Trzeba się więc z takimi sytuacjami liczyć. Inne kluby tez miały swoje problemy, tak to już jest. Zresztą kadrę od początku mieliśmy szeroką.
Długo chodziło panu po głowie, żeby się pożegnać z trenerem Marcem?
Gdybyśmy pożegnali się z trenerem po meczu ze Skrą, byłoby to w jakiś sposób zrozumiałe. Natomiast daliśmy sobie wtedy jeszcze jedną szansę: albo się poprawia i zaczynamy wygrywać, albo trzeba zmieniać, bo nie możemy tracić kolejnych punktów.
Do zwolnienia doszło za późno? Z drugiej strony wielkiej zmiany po przyjściu Tarasiewicza nie ma.
Nie, nie uważam, że doszło za późno. Mimo że zmiana wcale nie dała nam wzrostu w punktowaniu, to liczę, że po okresie przygotowawczym będzie to inaczej wyglądało.
Skąd pomysł na Tarasiewicza? Ostatnio brakowało mu wyników, a Arce o te wyniki chodzi.
Kto by nie przyszedł, zawsze będą pytania: dlaczego on? Z ostatnimi dwoma klubami trener Tarasiewicz miał wyniki na granicy awansu. Ma doświadczenie w tej lidze. To jest rzecz, której młodszy trener dzisiaj nie ma i nabędzie dopiero z czasem. Oceniliśmy, że to doświadczenie jest ważne, zwróciliśmy też uwagę na podejście trenera do zawodników. Wiemy, że rozwija piłkarzy i stara się ich budować, dodaje pewności siebie, a tego nam brakowało. Uważam, ze mamy dobrych zawodników, tyle że muszą to pokazać nie tylko na treningach, ale i w meczach.
Kontakt z Tarasiewiczem był już wtedy, gdy Marzec był jeszcze zatrudniony?
Nie. Natomiast dokładnie znaliśmy sytuację na rynku. Trzeba mieć plan zanim pożegna się jednego trenera, to jest dla mnie naturalne. Mieliśmy listę kandydatów, ale nie było wydzwaniania. Wiedzieliśmy, na kogo sobie możemy pozwolić – część trenerów czeka jednak na Ekstraklasę.
Arce brakuje liderów i trener będzie też odpowiedzialny za to, by takich zbudować?
Pytanie czy inne kluby mają ich więcej lub lepszych? Jesteśmy świadomi, że skład jest bardzo młody, właściwie wszyscy zawodnicy ofensywni i ze środka pola mają od 19 do 23 lat. Doświadczenie mamy w tyłach, ale pytanie, czy to wystarcza. Na pewno nie mamy tylu klasycznych ligowców, wyjadaczy, co inne drużyny. Mimo to jest między innymi Kajzer, Dobrotka, Marcjanik – kapitan, osoba mocno związana z tym klubem, z Gdyni…
… ale zadam pytanie, które sam pan postawił – czy to wystarczy?
To się okaże po sezonie.
Macie zimę, żeby działać w tym temacie.
Od początku chcemy by w Arce grali perspektywiczni piłkarze i tego się będziemy trzymać. Przede wszystkim skupimy się na budowaniu zawodników, których już mamy. Natomiast jeżeli będzie sposobność, by pozyskać kogoś bardziej doświadczonego, kto podniesie poziom na boisku, zrobimy to.
MARZEC: GDY ODCHODZIŁEM, PIŁKARZE MIELI ŁZY W OCZACH
Czyli nie nastawiać się na zakupy zimą.
Nie planujemy rewolucji, ale możliwe są pojedyncze wzmocnienia i korekty w składzie.
Jeśli transfer, to ktoś z kartą na ręku?
Tak. Obecnie nie stać nas na transfery gotówkowe.
A nie pozbywaliście się z Arki postaci z mocnymi charakterami jak Danch i Marciniak?
Obaj spędzili wiele lat w Arce i chociażby ze względu na to mieli jakiś wpływ na szatnie. Marciniak był kapitanem drużyny, ale podpisał kontrakt z ŁKS-em. Ostatecznie go wytransferowaliśmy.
Czyli piłkarze z obecnej kadry są lepsi niż Marciniak?
Nie chcemy zawodników, którzy są myślami u konkurencji. Ale uważam, ze porównując tylko piłkarsko, to Valcarce nie jest gorszy niż Marciniak.
Zapytałem o Dancha, bo on został nagle wygaszony. W poprzednim sezonie grał właściwie wszystko w lidze.
W poprzednim sezonie grał sporo, zarówno w środku obrony, na prawej i jako szóstka. Z tym, że najlepiej wyglądało to w środku obrony. Jest to dobry piłkarz, ale podjęliśmy decyzję, że nie jest nam teraz niezbędny. Ściągnęliśmy Dobrotkę do rywalizacji i po zmianie trenera okazało się, że walka o skład rozgrywa się między nim, Memiciem i Marcjanikiem. Jednocześnie zmieniliśmy system gry na dwóch, a nie trzech środkowych obrońców.
Czy brak awansu będzie oznaczał kolejne cięcia?
W Arce nie ma cięć, tylko jest racjonalne wydatkowanie pieniędzy w związku z grą w pierwszej lidze. Nie ma możliwości, aby powtórzyła się sytuacja z zadłużeniem z okresu Ekstraklasy. Przyszłościowo liczę, że nasze możliwości finansowe będą rosły. Między innymi dzięki szkoleniu i promowaniu młodzieży.
Choć część młodzieży jest wypożyczona.
Tak naprawdę to tylko Rosołek jest wypożyczony. No i Kobacki, ale tam mamy wpisaną kwotę wykupu. Z drugiej strony, Arka też wypożycza i dba o rozwój zawodników. Przykładowo: Wilczyński strzela dla Hutnika, a Łabojko dla Wigier. Oni wrócą mocniejsi do Gdyni.
Jesteście w stanie długo dokładać, by Arka walczyła o awans?
Wszystko jest robione z głową, myślę, że damy sobie radę.
Dużo się mówi, że prowadzicie Arkę oszczędnie i nie twierdzę, że to źle.
Powiedziałbym, że racjonalnie. Staramy się oszczędzać, ale w jak najmniejszym stopniu kosztem wyniku sportowego. Uważam, że zespół jako całość – nie jest tani. To dobra drużyna i jak na warunki pierwszoligowe, wydajemy na nią sporo.
Przy cięciach trudno jest zdobywać przyjaciół i urosła Arce grupa ludzi, którzy ją krytykują.
Owe oszczędności wynikały z zadłużenia, które powstało podczas pracy tych ludzi. Wiec jest grupa osób, których kontrakty wygasły i nie zostały przedłużone. Częściowo ta grupa wini mnie, że nie ma pracy w klubie. Ale przecież w każdym klubie po spadku tak się dzieje. Są zmiany, to norma. Po pierwsze trzeba było szukać oszczędności, po drugie zawsze przy zmianach właścicielskich część kadry musi być wymieniona.
Natomiast części konfliktów moglibyście uniknąć – na przykład z Michałem Nalepą. Ważny piłkarz dla Arki, a na Twitterze krytykuje może nie pana, ale pana tatę już tak.
Zgadza się, Nalepa ma pewne zasługi dla klubu, miał dobry czas. Ja go pamiętam jako jednego z ważniejszych piłkarzy, drużyny Arki, która spadła z Ekstraklasy. Po sezonie chciał odejść, więc rozwiązaliśmy kontrakt. Nie wiem w jaki sposób miałbym tego konfliktu uniknąć?
Była choćby historia z anulowaniem mu biletu.
Jeżeli chodzi o tę sytuację, to jest pula osób, która dostaje bilety VIP od klubu. Jest to jednak bilet imienny, a nie do rozdawania. Michał również otrzymał swój bilet, ale z puli zawodników.
Skąd wziął się ten konflikt?
Trudno powiedzieć, jego trzeba zapytać.
A jak było z Mateuszem Młyńskim? Trochę na złość babci odmroziliście sobie uszy. Mieliście dobrego skrzydłowego, a on siedział na trybunach przez pół roku.
Teraz mamy lepszych. Zresztą mógł odejść do Wisły, ale niewiele w tej kwestii robił.
Być może, ale jak zobaczy pan zmiany w finale Pucharu Polski, to Marzec nie miał kogo wpuścić. Sami sobie zwęziliście kadrę.
Na ławce trener miał chociażby braci Wolsztyńskich, czy Alemana. Co do Młyńskiego to prowadziliśmy z nim rozmowy, kończył mu się kontrakt, a wiedziałem, że to jest tak naprawdę jedyny piłkarz, na którym klub może zarobić. Niestety Mateusz nie był skory do przedłużenia kontraktu i podpisał kontrakt z Wisła. Działał pod wpływem swoich doradców, więc uznaliśmy, że nie ma potrzeby, by klub go promował kosztem innych zawodników. O ile w pierwszym półroczu występował, gdyż kontuzję złapał inny młodzieżowiec, o tyle zimą ściągnęliśmy Maćka Rosołka, który udowodnił, że jest lepszym zawodnikiem.
CO DA ZMIANA MARCA NA TARASIEWICZA?
Jednocześnie płacąc mu przez pół roku za sam trening.
Klub płacił mu wynagrodzenie za treningi i gotowość do gry. Zdecydowaliśmy, że w pierwszej kolejności stawiamy na zawodników związanych z Arką, z których możemy coś mieć. Mateusz nie pomógł nam we wzmocnieniu pozycji negocjacyjnej. Środki, które za niego oferowano, gdy podpisał kontrakt z Wisłą, były niewielkie. Zdecydowaliśmy, żeby został i trenował z drużyną, bo w każdej chwili może być brany pod uwagę. Zresztą porównując pierwsza rundę Młyńskiego z jednym golem i Kobackiego z czterema, sprawa jest jasna.
A to nie było podkopywanie pozycji trenera Marca?
W jaki sposób?
On zawsze mówił, że to jego decyzja. Z pana słów wynika, że niezbyt.
Trener rozumiał to z perspektywy klubu – zawodnik podpisał umowę z innym klubem, jest głową gdzie indziej, proponowane są takie pieniądze, że to nie ma wielkiego znaczenia, czy pójdzie, czy nie. Wspólnie zdecydowaliśmy, że w pierwszej kolejności stawiamy na młodzieżowców, z których Arka może coś mieć w przyszłości. A trener mówił, co uważał.
To prawda, że Wisła jeszcze nie zapłaciła ekwiwalentu?
Prawda. Nie zamierzam jednak nadawać na Wisłę, bo pozostaje kwestia wyliczenia tego ekwiwalentu. W Arce, jak i wielu klubach, jest oddzielny podmiot, który szkoli młodzież i tu powstała pewna wątpliwość co do wyliczenia dokładnej kwoty. Prawdopodobnie zdecyduje PZPN, bo rozbieżności między nami są, ale nie jest to taka suma, która byłaby główną kwestią w Arce.
Jest pan zdania, że poza niezadowoloną grupą, jednak większość kibiców przekonaliście, że nie jesteście z tatą w Arce, by promować piłkarzy KFM?
Zawsze łatwiej jest narzekać, niż coś zrobić dla klubu. Dam przykład jednego kibica, pana Daniela z Gniewina, które jest oddalone o 50 kilometrów od Gdyni. Na ostatni mecz ligowy zorganizował ponad 400 osób i wspólnie przyjechali na mecz. Osiem autokarów. To się nazywa wsparcie dla klubu. A wracając do pytania – każdy, kto logicznie patrzy, widzi, że nie będzie grał ktoś, kto się nie nadaje. I też każdy, kto zna realia piłki w Polsce wie, że prowadzenie klubu w pierwszej lidze się nie spina, szczególnie, jeśli masz ambicje. Dopiero w Ekstraklasie to ma większy sens. Nie ma co się oszukiwać – klub można rozwijać na poważnie grając w Ekstraklasie. Warunki pierwszoligowe są ciężkie.
Zawsze ludzie będą plotkować – na przykład, że Rosołek grał więcej niż Czubak, a to Czubak dawał liczby.
Oczywiście, że będą. Jak ktoś chce się do czegoś doczepić, to zawsze coś znajdzie. Jeśli chodzi o Rosołka, to jasne, że w tym sezonie ma gorsze liczby, ale biorąc pod uwagę to, co dał trenerowi Marcowi, to jestem w stanie zrozumieć, że dla niego było kluczowe, by go zbudować. Teorie można sobie dorabiać. Trener wybiera najlepszą jedenastkę.
ARKA GDYNIA NOWYM LIDEREM TABELI WSZECH CZASÓW 1. LIGI
Okrzepł pan już jako prezes?
Na pewno trochę już się nauczyłem, ale to dopiero początek. Jest więcej tematów i pracy niż się spodziewałem. Czuję dużą odpowiedzialność za klub. Lepszego doświadczenia nigdzie bym nie dostał.
Tata doradza panu w taki sposób jak wcześniej, czy to się zmieniło?
Na początku było bardzo dużo spraw do załatwienia. Rozwiązanie wielu kontraktów, podpisanie nowych, ułożenie wszystkiego organizacyjnie. To był okres, że dużo się radziłem, pytałem, jak dana sprawę widzi. Teraz jest tego mniej, ale stale korzystam z jego wiedzy. Tata świetnie zna się na piłce, ma znajomości, jest bardzo dobrym negocjatorem. Ze szkodą dla mnie i klubu byłaby sytuacja, gdybym z tej wiedzy i umiejętności nie korzystał.
Tylko były pytania, czy to jest etyczne.
Jest moim ojcem, więc radzę się go nie tylko w sprawach sportowych. Ma duży wpływ na mnie, trudno, żeby nie miał. Tata zajmuje się swoimi piłkarzami, jest ich sporo z KFM w Arce, a klub nie wydał ani złotówki prowizji. Jeżeli wyniki klubu będą szły do przodu, to razem z nimi będą rozwijać się zawodnicy.
A czy wszyscy piłkarze byliby w klubie, gdyby nie byli z KFM-u?
Oczywiście, że nie, ale nie mówię tego w takim kontekście, że są słabi sportowo, tylko często kluby nie mają dostatecznego rozeznania jakiego zawodnika można pozyskać. Z reszta widzę jak Arkę traktują inne agencje. Wiedzą, ze ich piłkarze mogą u nas zrobić postęp, rozwinąć się i chcą współpracować. Dobre przykłady to Czubak, czy Kobacki.
Planuje pan zbudować mocną pozycję dyrektora sportowego w przyszłości klubu?
Zacznijmy od tego, że ogólnie nie ma się czym chwalić, jeśli chodzi o transfery wychodzące w Arce. Arka nie sprzedała chyba ani jednego młodego piłkarza za granicę. Zarandia odszedł do Belgii, ale to mała skala. Żaden młody Polak nie odszedł za sensowną kwotę. Kluby, które stale grają w Ekstraklasie potrafią sprzedawać za miliony euro. Piast, Śląsk, Wisła Płock, Zagłębie, nie mówiąc o topie. Są kluby, które można porównywać do Arki, ale w Gdyni takie transfery się nie udawały. Dopiero teraz jednak stawia się w Arce na młodych i to pełną gębą. Co do pytania – na pozycję dyrektora sportowego trzeba mieć środki, na razie korzystamy z zasobów klubu i moich prywatnych. Docelowo w Arce będzie ktoś, kto może pomóc w transferach. To ważna funkcja i rekrutacja odpowiedniej osoby nie jest łatwa.
To miałby być człowiek z zewnątrz, czy jakaś osoba związana z klubem czy miastem?
To nie ma znaczenia. To musi być przede wszystkim fachowiec.
Łukasiewicza schowaliście.
On teraz zajmuje się głównie młodzieżą. Wykonuje tam dobrą pracę, zresztą ścisłe współpracujemy. Pomaga przy pierwszym zespole, jest w codziennych sprawach, ale jego rola jest trochę inna niż poprzednio. Zresztą według mojej wiedzy nigdy nie miał decydującego głosu w kwestii transferów, mógł jedynie proponować kandydatów, wyrażał swoje zdanie. Ale nie decydował. Natomiast czasem robiono go odpowiedzialnym. Niesłusznie.
O miejscach jeden-dwa w tym sezonie powoli zapominacie?
Ani nie zapominamy, ani nie jest to nasza obsesja. Zobaczymy co się wydarzy, jak zagramy te rundę. Każdego spotka kryzys i to nie raz w trakcie sezonu. Czekają nas mecze z całą czołówką, wszystko przed nami. Jesteśmy bogatsi o doświadczenia z poprzedniego sezonu. Trzeba grać swoje i patrzeć na najbliższy mecz. Na samą tabelę popatrzymy w maju.
Realistycznym planem nie powinny być jednak baraże?
Dziennikarze i kibice mogą spekulować, my nie jesteśmy od tego. Zobaczymy co nam przyniesie ta runda.
CZYTAJ TAKŻE:
- Najlepsi młodzieżowcy jesieni w 1. lidze [RANKING]
- Jedenastka jesieni w 1. lidze
- Kołakowscy przejmują Arkę – pierwszy wywiad nowego właściciela
Rozmawiał PAWEŁ PACZUL
Fot. Newspix