Lukas Podolski i Kamil Grosicki drugi raz z rzędu lądują w ekipie kozaków. Oczywiście zasłużenie, proszę państwa. Regularność na boisku obu tych jegomości może tylko cieszyć, a nie zdziwimy się, jak do końca roku to będą stali bywalcy w tym zestawieniu. Niemiec chyba odblokował się na dobre, znowu odpalił piękną bramkę, natomiast „Grosik” tak się rozkręcił, że robi w ofensywie wszystko. Wywalcza rzut karny, rzuca kluczowe podania, strzela bramkę. Jest w takim gazie, że miło się na niego patrzy.
A co ciekawego w badziewiakach 17. kolejki? Przede wszystkim silna reprezentacja Dolnego Śląska złożona z aż sześciu piłkarzy Zagłębia Lubin i Śląska Wrocław.
W poprzedniej kolejce piłkarzy „Miedziowych” w tym gronie było trzech. Wtedy na zacne wyróżnienie zasłużyli Kruk, Pantić i Starzyński. Teraz jednak nastąpiła zmiana warty, wiecie, trener Żuraw dba o świeżą krew. Po meczu z Lechem Poznań padło na Wójcickiego, Ratajczyka i Szysza. Wszyscy byli mizerni i to już raczej pewniak, że do świąt Bożego Narodzenia jakiś ananas z Lubina zawsze będzie z nami obecny. Raz ktoś coś odwali w defensywce (Kruk strzelił gola, ale prawie załadował samobója i pomógł Amaralowi), innym razem zagra w linii ataku piach jak choćby Patryk Szysz. Szysz, który zresztą kopie się po czole od września. Najlepszy strzelec Zagłębia w poprzednim sezonie nie potrafi strzelić bramki od 9. kolejki, a klarownych sytuacji mu nie brakuje.
No a 19-letni Ratajczyk? Póki co nieporozumienie w realiach Ekstraklasy, bo w niej przez 40 występów uciułał tylko jedną bramkę. O ironio, strzelił ją akurat Zagłębiu jeszcze w barwach ŁKS-u. Z takim skrzydłowym na bitwę wyruszyć nie chcesz, bo gość nie ma żadnego oręża.
Dalej mamy Dziekońskiego, który w tym sezonie ogółem jest jednym z najgorszych bramkarzy w lidze. Ba, jeśli nawet nie najgorszym. W meczu z Górnikiem Łęczna 18-latek odprawił kryminał – wyszedł z bramki i podał do Gąski, który spokojnie przyjął piłkę i chwilę później ładnym rogalikiem przelobował golkipera „Jagi”. Nie wiemy, czy Dziekoński się ogarnie, ale z tak grającym bramkarzem na tyłach Jagiellonii będzie trudno utrzymać środek tabeli.
Nie można też przejść obojętnie obok delegacji z Wrocławia – Pich, Golla, Lewkot. Za co w badziewiakach wylądował Golla? A no choćby za to, że Dadok zrobił z niego wiatrak przy pierwszym golu Nowaka. Przeliterujcie sobie to zdanie, powtórzcie 10 razy, cokolwiek. To mówi samo za siebie. Aha, przy drugim golu dla Górnika obrońca Śląska również maczał palce do pary z Lewkotem. Jako ostatni w linii defensywnej, zamiast przyjąć lub wybić piłkę, zatańczył jakieś uga buga, przepuścił futbolówkę pod nogami. To był komiczny rozdział na chwilę przed katastrofą. Jacek Magiera przecierał oczy ze zdumienia, a my dostaliśmy kolejny materiał do reportażu pt. „Obrońcy WKS-u – wielkie archiwum X”.
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Co w kozakach? Tak jak wspomnieliśmy na początku, wisienką na torcie są kolejne świetne występy Podolskiego i Grosickiego.
Pojawiło się też kilku debiutantów, a poza tym cieszy kolejne odhaczenie obecności przez Durmusa czy Paixao. W ogóle Lechia z kolejki na kolejkę zupełnie zmieniła tony. Wcześniej srogie manto od Pogoni Szczecin i trzech przedstawicieli w badziewiakach, a teraz trzy punkty z Rakowem. Dobry wynik trzymał w grze Kuciak, który o dziwo trafia do tego grona dopiero po raz pierwszy w tym sezonie. Zanotował sześć interwencji, z czego kilka z nich wymagało naprawdę dobrego refleksu. Po drugiej stronie boiska szalał Durmus, który mógł mieć nawet hattricka. Najpierw załadował gola głową, a potem kapitalnie objechał Niewulisa i pocelował po okienku z niełatwej pozycji w rogu pola karnego. Dokończył dzieła Paixao, który wykorzystał gapiostwo nieszczęsnego w tym spotkaniu Niewulisa. Maszynka Lechii działała fajnie, choć zaznaczmy, że Raków miał szanse, żeby losy tego meczu odwrócić.
Warto także poświęcić kilka słów obrońcy Warty, który w takich ekipach jak Zagłębie czy Śląsk byłby wzmocnieniem na wagę złota. To Robert Ivanov, który od dłuższego czasu nie notuje słabych występów. Gra dobrze lub bardzo dobrze w fazie obronnej, a do tego potrafi rozgrywać piłkę od tyłu i dorzucić coś ekstra z przodu. Spójrzcie na ten obrazek:
Typowy stoper albo pokusiłby się o strzał z dystansu, albo dałby jakąś wrzutkę. Ale Ivanov dał tutaj kapitalne zagranie prostopadłe, dostrzegł linię podania do Zrelaka. Żeby coś takiego wykreować, trzeba mieć trochę większe pojęcie o czytaniu gry i pewność z piłką przy nodze. Ivanov to ma, dlatego dość często będziemy powtarzać, że lepsze kluby Ekstraklasy powinny się nim zainteresować.
CZYTAJ TAKŻE:
- Ostatni piłkarz z ulicy. Sceny z życia Lukasa Podolskiego
- Kamil Grosicki i stolica. Związek, który nie mógł przetrwać
- Robert Ivanov i sztuka przysposobienia się do Ekstraklasy
Fot. Newspix