Reklama

Prawdziwy klasyk

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2021, 21:23 • 4 min czytania 26 komentarzy

Pulsują nam skronie, pobolewa nas głowa, pląsają oczy, niespokojnie chodzą nogi. Cóż to był za mecz, cóż to było za szaleństwo. Dwie bramki Roberta Lewandowskiego. Cudowne trafienie Erlinga Haalanda. Dezerterujący Mats Hummels. Parodystyczny Dayot Upamecano. Zwroty akcji, perypetie, dziwaczne scenariusze. Pogonie, pościgi, wybuchy. Szalona intensywność. Momentami nie nadążaliśmy z notowaniem biegu wydarzeń. Jeśli ktoś wątpił, że Der Klassiker to jedna z najciekawszych sportowo rywalizacji w Europie, to dostał najlepsza możliwą odpowiedź: to był prawdziwy klasyk. 

Prawdziwy klasyk

Ponoć trzymanie się chronologii to oznaka bezradności intelektualnej, ale w przypadku tego starcia Borussii z Bayernem wypadałoby odesłać wszystkich wyczekujących wyczerpującej relacji do powtórki meczu. Grzechem byłoby to przeoczyć. Nie przepadamy za ciągnącymi się w nieskończoność doliczonymi czasami gry, ale tym razem zupełnie nam to nie przeszkadzało – czas swoje, życie swoje, obowiązki swoje, ale na to po prostu świetnie się patrzyło. Mogły przeszkadzać decyzje sędziowskie, wadzić przeciągłe gwizdy na Signal Iduna Park, mogli denerwować awanturujący się o wszystko piłkarze i trenerzy, ale – a niech nas – miało to swój urok.

Borussia Dortmund-Bayern Monachium. Dezerterzy i bohaterzy

Kto był lepszy? Czy Bayern zasłużył na zwycięstwo? Czy Borussia słusznie przegrała? Zabijcie nas, ale nie zamierzamy odpowiadać. Kategoryczność zniszczyłaby całą zabawę. Obu zespołom daleko było do perfekcji, ale kiedy jedni i drudzy kusili się o bezpośredniość – wyglądało to kapitalnie. BVB zaskakiwało długimi podaniami. Cyk, cyk, kilka krótkich wymian i ciach – piłka za plecy KATASTROFALNEGO Upamecano i Hernandeza. Tam już czyhali albo długonogi Haaland, albo przytomny Bellingham (mądra asysta przy golu Norwega – markował chęć strzału, nawet nie patrzył w stronę kolegi, a dograł mu idealnie do nogi), albo aktywny Reus (biegał w pressingu od początku do końca meczu, jakby głęboko do serca wziął sobie słowa trenera Rose’a o „braku mentalności zwycięzców wśród piłkarzy BVB” po 0:4 z Ajaksem), albo Brandt, który strzelił całkiem ładnego gola na 1:0.

Bayern odpowiadał typowo nagelsmannowskimi akcjami – najpierw akcja toczyła się z wolna, a tu w mgnieniu oka już czterech piłkarzy bawarskiego zespołu i piłka znajdywały się w polu karnym BVB. Thomas Müller dwa razy został zablokowany. Leroy Sane dwa razy nieznacznie się pomylił albo spóźnił. Kingsley Coman skończył mecz z jednym trafieniem, a mógł mieć doppelpack, ale przestrzelił w nie najgorszej sytuacji. Piłka szukała też Roberta Lewandowskiego, któremu raz po raz zaplątywała się ona pod nogami w polu karnym Borussii i choć najczęściej nic z tego nie wychodziło, to swoje gole strzelił – już 66. trafień w 2021 roku – kosmos.

Ale tak piszemy, piszemy o tych szansach Bayernu, a musimy być bardziej precyzyjni – wszystkie swoje bramki Bayern – w mniejszym lub większym stopniu – zawdzięcza jednej osobie: Matsowi Hummelsowi. Niemiecki Paweł Dawidowicz (doceńcie: wspaniały dowcip) zasłużył po tym meczu na szóstkę. Oczywiście: w skali niemieckiej. Dezercja najwyższej klasy.

Reklama

Borussia Dortmund-Bayern Monachium. Lewy decyduje

Co zawalił Mats Hummels?

  • pierwszy gol dla Bayernu: stoper BVB traci piłkę przy wyprowadzeniu piłki, w okolicach środka pola, będąc ostatnim zawodnikiem swojego zespołu, futbolówkę przejmuje Thomas Müller , a zaraz okazję na gola zamienia Lewandowski,
  • drugi gol dla Bayernu: stoper BVB gubi się we własnym polu karnym, ni to stoi, ni to wybija, ni to blokuje, ni to znika, więc Coman z całej petardy pokonuje Gregora Kobla,
  • trzeci gola dla Bayernu: sczepił się stoper BVB z Judem Bellinghamem w polu karnym, dotknął piłkę ręką, sędzia wskazał na wapno, do jedenastki podszedł Robert Lewandowski, klasycznie zwolnił, zatańczył nad piłką i… blisko interwencji był Kobel, ale ostatecznie mieliśmy gola na 3:2 dla Bayernu.

Katastrofa. W drugiej połowie to był wyrównany mecz. Mnóstwo było negatywnej energii, brzydkich fauli, trenerzy szaleli przy linii bocznej (Marco Rose wyleciał na trybuny z czerwoną kartką za kłótnie), ale i Bayern, i Borussia dalej próbowały robić swoje w ofensywie. Tylko, że tak jak błędy Upamecano (numery wycinał nawet w dziesięciominutowym doliczonym czasie gry) uchodziły bawarskiemu mistrzowi na sucho, tak pomyłki Hummelsa okazały się tragiczne w skutkach.

Inna sprawa, że trochę szkoda, iż z rangą spotkania zupełnie nie poradził sobie sędzia Felix Zwayer. Nie panował nad atmosferą na murawie, podejmował dziwne decyzje, a na domiar złego mocno dyskutowany będzie karny podyktowany za rękę Hummelsa, który ostatecznie zdecydował o losach spotkaniach. „Jak można w najważniejszym meczu w Niemczech obsadzić sędziego, który ustawił wynik przed pierwszym gwizdkiem?” – tak pracę Zwayera zrecenzował Erling Haaland i to chyba najlepiej odbiór wydarzeń na Signal Iduna Park po stronie gospodarzy.

Ostatecznie jednak – to był kapitalny mecz. Do tego bardzo ważny dla losów tabeli. Gdyby Borussia wygrała, wskoczyłaby na pozycję lidera. A tak Bayern odskakuje wiceliderowi na cztery punkt i to już olbrzymi kapitał.

Borussia Dortmund 2:3 Bayern Monachium

Brandt 5′, Haaland 48′ – Lewandowski 9′, 77′ z karnego, Coman 44′

Czytaj także:

Reklama

Fot. Newspix

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
0
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

26 komentarzy

Loading...