Anglia i Złota Piłka to nie są kwestie, które regularnie idą ze sobą w parze. Chociaż sir Stanley Matthews był pierwszym, który otrzymał takie wyróżnienie, wyspiarze nie doczekali się wielu jego następców. To wyjątkowe wyróżnienie padało co prawda łupem Bobby’ego Charltona oraz Kevina Keegana, ale Anglicy ostatnią Złotą Piłkę przywieźli do ojczyzny równe dwadzieścia lat temu. Co więcej, w opinii wielu osób, była to nagroda niezasłużona.
W 2001 roku Michael Owen nie był wschodzącą gwiazdą. On już tą gwiazdą był, rozgościł się na piłkarskim firmamencie. Debiutował w sezonie 1996/97, miał za sobą trzy pełne sezony w barwach Liverpoolu, zdobył grubo ponad pięćdziesiąt bramek na arenie Premier League. Do tego regularnie reprezentował Anglię, a swoją przebojowością sprawiał, że znajdował się na ustach całej Europy.
Był szalenie utalentowanym, wciąż młodym chłopakiem, ale niewielu zdobyłoby się na stwierdzenie, że Owen jest najlepszy na świecie. Jasne był wysoko we wszelakich zestawieniach, ale wielu swoich konkurentów pokonywał jednak nie tylko piłkarskimi umiejętnościami, ale też medialnością, rozgłosem.
To właśnie te kwestie w dużej mierze zadecydowały o losach Złotej Piłki 2001. To jeden z tych plebiscytów, które pokazują, że zwycięzca wcale nie musi być najlepszy na przestrzeni całego roku. Wystarczy solidna forma, kilka sukcesów drużynowych i jeden spektakularny mecz, akurat na kilka chwil przed rozpoczęciem dziennikarskiego głosowania.
W okolicach września 2001 roku, faworytem do Złotej Piłki był rewelacyjny Raul. Młoda gwiazda Realu Madryt, szalejąca na ligowych i europejskich boiskach. Niestety dla niego, w owym czasie Liverpool przypieczętował zdobycie aż pięciu trofeów, co wymogło myślenie, że jeden z piłkarzy The Reds wyjątkowo zasługuje na stanięcie w szranki tego plebiscytu. Padło na Michaela Owena, który miał dar do zdobywania bramek ważnych.
Premier League kontra La Liga
W przeciwieństwie do Raula, Owen nie strzelał jednak seryjnie. Jasne, regularnie trafiał do siatki, nikt nie powie, że wówczas był jakimś mało bramkostrzelnym napastnikiem. Od sezonu 1997/98 do 2000/01 tylko raz zszedł poniżej granicy dwudziestu goli w sezonie. To jednak w żaden sposób nie mogło równać się z Raulem, wyrastającym na lidera Realu Madryt.
Na krajowym podwórku Liverpool nie miał większych szans na walkę o mistrzostwo. Klub był wówczas w zupełnie innymi miejscu niż obecnie, bliżej było The Reds do miana, które teraz dzierży Tottenham. Trzecie miejsce w sezonie 2000/01 przyjęto więc z miłym zaskoczeniem, podobnie jak to, że Owen trafił szesnaście razy na boiskach Premier League. Był to piąty wynik spośród wszystkich piłkarzy – lepiej radzili sobie tylko Henry, Viduka, Stewart i Floyd Hasselbaink. W porównaniu do Raula był to jednak wynik słaby.
Hiszpan w lidze hiszpańskiej zdobył trofeum dla najskuteczniejszego zawodnika. Trzasnął dwadzieścia cztery gole, jednego więcej niż Rivaldo, reprezentujący wówczas Barcelonę. Nade wszystko miał jednak wkład w zdobycie przez Królewskich mistrzostwa. Przeciwko niemal wszystkim klubom z ówczesnej czołówki – Deportivo La Coruna, Valencii, Barcelonie – napastnik albo strzelał gola, albo notował asystę. Real skończył rozgrywki z przewagą siedmiu punktów nad drugim Deportivo, a Raul miał wkład w 35% ligowych trafień swego ukochanego klubu.
Puchar UEFA kontra Liga Mistrzów
2001 rok był niewątpliwie wyjątkowy dla historii Liverpoolu. Ich pięć trofeów stawiało ich w nowej pozycji, było czymś, czego absolutnie nikt się nie spodziewał. Nawet jeśli The Reds nie odnosili wielkich sukcesów w Premier League, a do Ligi Mistrzów się nawet nie zakwalifikowali, trudno było ukryć radość z sukcesywnie zapełnianej gablotki.
Wielki wpływ na odbiór tamtego roku miał Puchar UEFA. Liverpool dotarł aż do finału, gdzie przyszło mu się zmierzyć z Deportivo Alaves w jednym z najbardziej szalonych meczów w historii europejskich pucharów. Starcie zakończone wynikiem 5:4, dwie czerwone kartki, złoty gol, który okazał się samobójczym trafieniem Hiszpanów.
Tamtego dnia Owen do sieci nie trafił, ale miał znaczny wkład w to, że Liverpool w ogóle do finału dotarł. Na przestrzeni całych rozgrywek zdobył cztery bramki – najwięcej ze wszystkich piłkarzy The Reds. Bez wątpienia walnie przyczynił się do tego, że Liverpool zdobył pierwsze europejskie trofeum od siedemnastu lat.
Jego rywal w wyścigu o Złotą Piłkę też nie zdejmował nogi z gazu. Real Madryt grał wówczas w Lidze Mistrzów, a hiszpański napastnik został najskuteczniejszym piłkarzem całych rozgrywek. Siedem goli, więcej niż choćby Giovane Elber, który w przeciwieństwie do Raula miał przecież możliwość wyśrubowania wyniku w wielkim finale.
Hiszpanie odpadli bowiem na etapie półfinałów, gdzie lepszy okazał się właśnie Bayern Monachium. Raul nie miał sobie jednak nic do zarzucenia – zdobył trzy bramki w dwumeczu z Leeds United, zaś Galatasaray wyeliminował właściwie w pojedynkę, strzelając dwukrotnie w rewanżu, gdzie Real Madryt musiał odrabiać straty z pierwszego spotkania.
Gole ważne kontra gole seryjne
Jest jednak pewien aspekt, w którym to Michael Owen miał przewagę. Anglik strzelił w sezonie 2000/01 osiem goli mniej niż jego hiszpański rywal. Strzelił jednak bez porównania więcej ważnych bramek, które bezpośrednio pchnęły jego drużyny w kierunku sukcesów:
- dublet w finale Pucharu Anglii z Arsenalem,
- dublet z AS Romą w czwartej rundzie Pucharu UEFA,
- dwa gole z Chelsea w meczu, który utrzymywał Liverpool w grze o Ligę Mistrzów,
- gol z Manchesterem United w Tarczy Wspólnoty,
- gol z Bayernem Monachium w starciu o Superpuchar Europy.
Na dobrą sprawę Owenowi brakowało tylko gola w finale Pucharu UEFA, ale i tak zapisał piękną kartę. Trafiał we wszystkich rozgrywkach, w których w 2001 roku wziął udział Liverpool. Co więcej, jego trafienia miały decydujący głos w sprawie ostatecznego rezultatu. A takie wyczucie czasu wcale nie jest proste.
Przekonał się o tym Raul. Hiszpan strzelał częściej, ale jego trafienia rzadziej trafiały na jedynki gazet. Utrzymywał wysoką formę przez cały sezon, lecz z trafień ważnych można mu przypisać “jedynie”:
- dublet z Galatasaray w ćwierćfinale Ligi Mistrzów,
- dublet z Barceloną,
- gola z Deportivo, sensacyjnym wicemistrzem kraju,
- hat-tricka z Realem Saragossa w Superpucharze Hiszpanii.
To też są osiągnięcia, ale – umówmy się – ważą nieco mniej niż indywidualne wyniki Owena.
W powszechnej opinii to jednak nie one miały największy wpływ na losy Złotej Piłki w 2001 roku. Co tam puchary, osobiste wyniki, ważne bramki. Dla części głosujących kwestią kluczową okazała się reprezentacja, a przecież mieliśmy rok bez żadnego wielkiego turnieju.
Jak Niemcy pomogli zdobyć Owenowi Złotą Piłkę
Jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy mecz w historii reprezentacji Anglii. Trudno opisać słowami to, co wydarzyło się we wrześniu 2001 roku podczas eliminacji do mistrzostw świata w Korei i Japonii. Synowie Albionu i Niemcy mają zaszłości sięgające kilkudziesięciu lat wstecz. Wojenna przeszłość, burza dookoła mistrzostw świata w 1966 roku, czarna seria Anglików, którzy nie potrafili pokonać swoich rywali przez kilkadziesiąt lat. To wszystko rezonowało, gdy w 2001 roku podopieczni Svena-Gorana Erikssona pojechali na mecz eliminacyjny do Monachium. I zgotowali gospodarzom piekło.
Mimo przewagi na boisku – większego posiadania, większej liczby strzałów, czy rzutów rożnych, Niemcy nie potrafili zdobyć angielskiej bramki. Udało im się to zaledwie raz, na samym początku spotkania. Później szaleli już tylko Anglicy, którzy do bólu wykorzystywali wszystkie nadarzające się okazje.
W światło bramki Oliviera Kahna posłali tylko sześć uderzeń, aż pięć z nich załopotało w siatce. Jednym z bohaterów tego spotkania był niewątpliwie Michael Owen. 22-letni chłopak wbił piłkę trzykrotnie, będąc absurdalnie nieuchwytnym dla niemieckich stoperów.
Nie było to starcie o pietruszkę – dzięki niemu Anglia zrównała się z Niemcami w grupie eliminacyjnej, a w konsekwencji zdarzeń z ostatniej kolejki zagwarantowała sobie bezpośredni wyjazd na azjatycki mundial. Niemcy zaś musieli przedzierać się przez eliminacje, gdzie czekała na nich Ukraina.
W Monachium Owen zagrał mecz, którego zazdrościł mu cały piłkarski świat. Na jego szczęście niedługo po wrześniowej kanonadzie rozpoczęto głosowanie w sprawie Złotej Piłki 2001. Obrazki dotyczące Owena, który pogrążał odwiecznego rywala wciąż były żywe.
Bez happy endu
Okazało się, że cały świat zachłysnął się talentem Owena, który na ostatniej prostej zepchnął w cień swojego hiszpańskiego rywala. Ostatecznie Anglik wyprzedził Raula o trzydzieści sześć punktów. Nie była to przewaga miażdżąca, zwycięzcy często otrzymują ponad 200 punktów, ale i tak rezultat ten przyjęto z pewnym zaskoczeniem.
Raul był mistrzem Hiszpanii, najlepszym strzelcem ligi oraz Ligi Mistrzów. Owen zdobywał seryjnie trofea, ale indywidualnie wcale nie wyglądał lepiej niż dwa lata starszy piłkarz Realu Madryt. To jednak okazało się mieć dość nikłe znaczenie. Mecz z Niemcami był czymś, co ostatecznie przechyliło szalę na korzyść Anglika, pozwalając mu zostać ostatnim wyspiarzem, który sięgnął po Złotą Piłkę.
Historia ta nie ma jednak happy-endu. Owen mając 22 lata był u szczytu swoich możliwości. Chociaż brzmi to absurdalnie, Złotą Piłkę otrzymał jako uhonorowanie swojej piłkarskiej kariery i popularności. Później, z roku na rok, zaczynał topnieć. Nigdy już nie znalazł się w gronie czterech najlepszych piłkarzy świata, a opuszczenie Anfield stało się synonimem końca jego spektakularnej, ale bardzo krótkiej kariery na najwyższym poziomie.
Happy birthday to Michael Owen.
The last English footballer to win Ballon d’Or. pic.twitter.com/Yoi3VuIFRB
— Football Tweets (@FutballTweets) December 14, 2016
Rozstrzygnięcie z 2001 roku było też bolesne dla Raula. Właśnie wtedy, na początku XXI wieku miał największą szansę na zdobycie Złotej Piłki. Niestety dla niego, został wyprzedzony przez pewnego uśmiechniętego Anglika, co pogrzebało jego nadzieje… na zawsze.
Raul, podobnie jak Owen, nie znalazł już później na tyle uznania w oczach dziennikarzy, by trafić przynajmniej do najlepszej czwórki. W dużej mierze także dlatego, że nigdy nie zaliczył lepszego sezonu pod względem indywidualnym.
Czytaj także: