Reklama

Sevilla sobie grała, a Real sobie strzelał. Zgadnijcie, kto wygrał

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

28 listopada 2021, 23:39 • 4 min czytania 3 komentarze

Sevilla naprawdę miała pomysł na to spotkanie. W ofensywie miliony rozwiązań, kilka wariantów stałych fragmentów gry, przebojowi piłkarze i składne akcje. W defensywie podwajanie zabezpieczenia na skrzydłach, minimalizowanie ryzyka, niedopuszczenie Realu Madryt do choćby jednej groźnej akcji we własnym polu karnym. A Królewscy? No oni proszę państwa strzelali. 

Sevilla sobie grała, a Real sobie strzelał. Zgadnijcie, kto wygrał

SPRAWDŹ OFERTĘ FUKSIARZA NA LIGĘ HISZPAŃSKĄ

Real Madryt nie zagrał wielkiego spotkania pod niemal każdym względem. W gruncie rzeczy szło im naprawdę przeciętnie. Zawodziła defensywa, atak też rozczarowywał, bo jakiekolwiek próby wdarcia się w szesnastkę gospodarzy zwykle kończyły się niepowodzeniem. Real był jednak szalenie skuteczny, bo miał właściwie pół sytuacji, a i tak zdołał zdobyć dwie bramki.

Nie chcemy się specjalnie wyzłośliwiać, ale właśnie dlatego to stołeczna ekipa walczy o mistrzostwo, a cele Sevilli są nieco mniejsze. Co z tego, że Lopetegui będzie dumny ze swoich piłkarzy, skoro nijak nie przerodziło się to w zdobycze punktowe. Sevilla może być po tym spotkaniu tylko i wyłącznie rozczarowana – kontrolowała przebieg meczu, była optycznie lepsza, a i tak schodziła z boiska na tarczy.

Błędy, które się nie zdarzają

Można to wszystko sprowadzić do czynnika szczęścia – jedna ekipa miała go całą taczkę, druga prosiła choćby o kroplę. No bo przecież pierwszy gol dla Realu – ten wyrównujący – to nic innego jak błąd, który Bounou, golkiperowi gości, zdarza się raz na ruski rok.

Reklama

Marokańczyk zagrał w tym sezonie 12 meczów La Liga i w 50% z nich zachował czyste konto. To nie są przypadkowe liczby, tak samo jak nie ma przypadku w tym, że to właśnie 30-latek jest jedną z twarzy najszczelniejszej defensywy ligi hiszpańskiej. A jednak ten sam Bono zupełnie zlekceważył strzał Edera Militao z kilkudziesięciu metrów. Rzucił się niepewnie, nie usztywnił ręki, pozwolił, by piłka prześlizgnęła mu się po palcach i znalazła się na słupku zamiast za linią końcową.

To zaś otworzyło drogę Benzemie, który bez najmniejszych problemów trafił do siatki.

Gole, których nie widzimy zbyt często

Druga połowa meczu również toczona była pod dyktando Sevilli. Kilka fajnych akcji ze strony Papu Gomeza. Niezłe rajdy Ocamposa, który potrafił minąć dwóch rywali i założyć sito Viniciusowi. Do tego środek pola, który funkcjonował na tyle dobrze, że Kroos i Modrić wyglądali na przytłoczonych. Real miał w drugiej połowie momenty, gdy nie potrafił wyjść z własnej strefy.

Ponownie jednak można zapytać – co z tego? Sevilla tej swojej przewagi w żaden sposób nie udokumentowała. Na dobrą sprawę brakowało jej klarownych okazji, bo najlepszą szansę miała w samej końcówce, gdy Courtois zdołał odbić strzał głową.

To jednak byłoby wybaczalne, gdyby mecz zakończył się podziałem punktów. Szkopuł w tym, że Real zagrał jedną, naprawdę prostą, akcję i rozłożył rywala na łopatki.

Reklama

Znakomite podanie ze strony Miliato i jeszcze lepsze uderzenie Viniciusa. Wszystko zagrało brazylijskiemu duetowi, wszystko.

Efektowny gol, rakieta w samo okienko bramki. Jasne, można się zżymać na to jak mało robiła Sevilla, by zatrzymać skrzydłowego. Była to również jedna z nielicznych sytuacji, w której prawy obrońca gości był pozostawiony bez dodatkowego wsparcia. To jednak wystarczyło, by Sevillę dzisiaj pokonać.

Dwa gole, dwa dość nieprawdopodobne. Jeden po błędzie zazwyczaj niezawodnego bramkarza, drugi to pocisk, który niemal rozerwał siatkę. Trudno walczyć z czymś takim, bo nie da się tego zapisać w żadnym scenariuszu taktycznym.

Szanse, których zmarnowanie boli

Sevilla niewątpliwie będzie po tym meczu rozczarowana. Wydawało się, że wcześnie zdobyty gol, gdzie Rafa Mir uwypuklił wszystkie niedociągnięcia defensywy Realu, pozwoli im na spokojne kontrolowanie przebiegu boiskowych wydarzeń. Los miał jednak dla nich bolesną niespodziankę – wszystkie karty zostały wytrącone im z ręki w sposób, który trudno wytłumaczyć jakimś stricto piłkarskim pojęciem.

Goście na pewno nie byli drużyną gorszą, na pewno nie zasłużyli na porażkę. Tylko że w futbolu dalej nie premiuje się ekip, które są lepsze, ale te, które strzelają więcej. Królewscy, mimo że mieli bardzo ograniczone środki wyrazu, okazali się w tym aspekcie lepsi. Za kilka miesięcy nikt pewnie nie będzie pamiętał jak blisko sukcesu była Sevilla. Raczej przyjmie się to, że Real Madryt zdołał pokonać trudnego przeciwnika i dopisać kolejne trzy punkty w wyścigu o mistrzostwo.

REAL MADRYT 2:1 SEVILLA

  • R.Mir – 12′
  • K.Benzema – 32′
  • Vinicius Jr. – 87′

CZYTAJ TAKŻE:

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Kołakowski: Nie może być tak, że w jednym biegu startują konie i krowy

Bartek Wylęgała
0
Kołakowski: Nie może być tak, że w jednym biegu startują konie i krowy

Hiszpania

1 liga

Kołakowski: Nie może być tak, że w jednym biegu startują konie i krowy

Bartek Wylęgała
0
Kołakowski: Nie może być tak, że w jednym biegu startują konie i krowy

Komentarze

3 komentarze

Loading...