Reklama

Najlepszy doradca świata

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

25 listopada 2021, 19:50 • 9 min czytania 9 komentarzy

Ralf Rangnick nie musi przekonywać świata do swojej wizji futbolu. Kluby i reprezentacje modyfikujące jego pomysły taktyczne na własną modłę wygrywają najważniejsze trofea. Jego piłkarscy wychowankowie zaludniają topowe drużyny w najsilniejszych ligach. Jego trenerscy uczniowie nie dość, że są rozchwytywani pod każdą szerokością geograficzną, to jeszcze modernizują piłkę nożną. Rangnick jest mózgiem mocarstwowego sukcesu własnej filozofii, długoletniej rewolucji, a zarazem postacią wymykającą się kategoryzacjom. Nazywasz go trenerem, odejmujesz mu powagi. Tytułujesz go dyrektorem, nie doceniasz jego wpływów. 

Najlepszy doradca świata

– Muszę być kimś, kto ma wpływ na każdy obszar funkcjonowania klubu. Szufladkujesz mnie jako trenera? Zamykasz mnie w roli dyrektora? Dostajesz połowę tego, do czego jestem zdolny. Gwarantujesz mi zaufanie, szacunek i władzę? Najprawdopodobniej odniesiesz sukces – tłumaczył w Guardianie. 

Ralf Rangnick, najlepszy piłkarski doradca świata, zostanie trenerem tymczasowym w Manchesterze United. Kim jest? Na co go stać? 

Gdyby zagłębić się w meandry wpływu Ralfa Rangnicka na niemiecki i światowy futbol można byłoby oszaleć z nadmiaru danych, liczb i informacji. Pod koniec lat 90., po katastrofalnych francuskich mistrzostwach świata dla reprezentacji Niemiec, nauczał żądny piłkarskiej rewolucji kraj zasad gry czwórką z tyłu na antenie telewizji ZDF. W nowym wieku, już podczas budowy mini-imperium Hoffenheim, był jednym z pierwszych trenerów, którzy zastosowali analizę wideo. W ostatniej dekadzie, pracując na przeróżnych stanowiskach w Red Bullu, stworzył najciekawszy, najrozleglejszy i najprężniej rozwijający się projekt współczesnego świata futbolu. W międzyczasie ukuł ideę gegenpressingu, którą – poprzez wieloletnią pracę i współpracę z setkami ludzi – rozpowszechnił jak piłkarski glob długi i szeroki.

Ralf Rangnick – wie wszystko o wszystkim

Joshua Kimmich powiedział kiedyś, że Ralf Rangnick wie wszystko o wszystkim. Nie cierpi braku kontroli. Zawsze trzymał pieczę nad wszystkim – nad pierwszym zespołem, nad akademią, nad działem medycznym, nad działem technologicznym, nad działem skautingu, nad działem analitycznym, nad rekrutacją piłkarzy do zespołu. Jeśli ktoś nie akceptuje jego manii władzy, Rangnick odbiera to jako potwarz, jako wytoczenie przeciw niemu najcięższych dział. Nie znosi zwątpienia otoczenia w jego mądrość.

Reklama

Dlatego właśnie nie uśmiechała mu się praca w Hannoverze, Stuttgarcie czy Schalke. Zbyt dużo osób próbowało tam wtarabanić się w jego kompetencje, a nie po to kluby zatrudniały cały szereg garniturowych dyrektorów i menadżerów, żeby wszystko miał robić jeden człowiek. Każdy chciał suflować, doradzać, podpowiadać, decydować. Rangnick nie przepada za wielogłosem. Ceni sobie spójność wizji, składność filozofii, ciągłość myśli, benedyktyńską pracę ku jednemu celowi.

Kiedy odchodził z Schalke, tłumaczył się „całkowitym wypaleniem” i „męczącym zrezygnowaniem”. Nie czuł, że rządzi, choć wcześniej doszedł do półfinału Ligi Mistrzów i wygrał Puchar Niemiec. Z Hoffenheim, gdzie w końcu tworzył coś własnego, pożegnał się bez żalu, bo Dietmar Hopp, inny wizjoner dużego kalibru i właściciel Wieśniaków, nie odrzucił kilkunastomilionowej oferty Bayernu za Luiza Gustavo, którego uwielbiał Rangnick.

Zarządzanie w klubie postrzegam w kategoriach układanki, składającej się z pięciuset elementów – przekonuje Ralf Rangnick. Swoją idyllę odnalazł w Lipsku. Dietrich Mateschitz, projektant globalnej piłkarskiej ekspansji Red Bulla, zapewnił mu pieniądze, kontrolę, możliwości i władzę absolutną na każdym poziomie. To nie jest imperium, które da się zmierzyć w sukcesach, w uszatych trofeach, w liczbie wyprodukowanych piłkarzy. To coś znacznie większego, znacznie istotniejszego, znacznie bardziej imponującego.

The Athletic stworzyło swojego czasu grafikę przedstawiającą wpływ Ralfa Rangnicka na trenerów, którzy przewinęli się przez jego ręce. Liczba uznanych nazwisk na niemieckich i światowych rynkach jest absolutnie porażająca. Thomas Tuchel podbił Francję, Anglię i Ligę Mistrzów. Julian Nagelsmann prowadzi Bayern. Ralph Hasenhüttl pracuje w Southampton. Jesse Marsch, Oliver Glasner, Adi Hütter, Marco Rose, Roger Schmidt, Markus Gisdol to uznane wokół-bundesligowe postacie. Danny Röhl, uważany za kolejne złote dziecko niemieckiej myśli szkoleniowej, wydatnie przyczynia się do trenerskiego sukcesu Hansiego Flicka. Rene Marić to mały geniusz taktyczny i nieodłączony asystent Marco Rose’a. I tak można byłoby wymieniać i wymieniać…

The Athletic

Reklama

Inspirować i być inspirowanym

Żadną tajemnicą nie jest też fakt, że Ralfa Rangnicka podpatruje Jürgen Klopp, który w swoim mistrzowskim Liverpoolu chętnie korzysta z pomysłów i z piłkarzy rodem spod miarki charyzmatycznego 63-letniego wizjonera. Rangnick jest więc usposobieniem nowoczesnego futbolu. Kilka tygodni temu rozmawialiśmy o tym z Tomaszem Kaczmarkiem, trenerem Lechii Gdańsk, absolwentem kultowej niemieckiej Hennes-Weisweiler-Akademie i człowiekiem, który odwiedził paru trenerów ze stajni Red Bulla na długich stażach:

– Bardzo trudno jest porównać drużyny ze stajni Red Bulla i Ralfa Rangnicka z piłką nożną Tuchela, Nagelsmanna czy Kloppa. Całkowicie inny futbol.

Nie no, na poziomie pressingu, organizacji ataku w ofensywie nie tak trudno znaleźć podobieństwa. 

Tak, są podobieństwa. Jest poziom niemieckiej mentalności. Wszyscy pracują, drużyny są przygotowane fizycznie, piłka jest dosyć bezpośrednia. Julian Nagelsmann, jako młody chłopak, pracował w akademii Hoffenheim. Kto w tym czasie tam pracował? Ralf Rangnick, który ma olbrzymi wpływ na zaszczepienie trendu operowania gegenpressingiem. Od niego mógł się uczyć. To brzmi dobrze. Ale niech oni nie udają, że to wymyślili! Arrigo Sacchi grał tak w latach 90.

I – wbrew pozorom – nie był Niemcem!

Był Włochem, dokładnie. Ba, dziesięć lat wcześniej, na Ukrainie, tak grały drużyny Walerego Łobanowskiego. Broniły, broniły, aż nadchodziło szybkie przejście i szybki atak. Nie ma w piłce nożnej rzeczy innowacyjnych od zera, nowo wymyślonych. Nawet Pep Guardiola inspirował się Johanem Cruyffem. Nagelsmann też podpatrywał u Rangnicka, jak jego drużyny powinny reagować w momencie straty, dowiadując się, jakie są idealne pozycje zawodników w momencie przejęcia piłki, żeby kontra mogła być najbardziej niebezpieczna i gdzie piłka powinna wędrować przy pierwszym podaniu. Nagelsmann znalazł się we właściwym miejscu z najlepszymi ludźmi. Wpływały na niego bardzo duże osobowości, a sam miał jeszcze swoją podstawę, swój fundament. Tam został stworzony, wykształcony.

I w istocie, Ralf Rangnick nie tylko wychował sobie całą plejadę uczniów, ale też nigdy nie ukrywał, że przy wymyślaniu swojego konceptu na futbol wzorował się na dwójce wybitnych szkoleniowców z minionej epoki – na Walerym Łobanowskim i na Arrigo Sacchim. Najpierw przeżył epifanię, oglądając sparing Viktorii Backnang z Dynamem Kijów w latach 90., podczas którego podopieczni ukraińskiego trenera atakowali rywala szalonym pressingiem, a potem spędził tysiące godzin na analizach kaset VHS z nagraniami meczów wielkiego Milanu.

Rangnick wymyślił złotą formułę: najważniejszy jest odbiór piłki w ciągu ośmiu sekund od jej utraty i strzelenie gola w ciągu kilku następnych sekund od przejęcia futbolówki. Niemiec nie posiadał się z radości, kiedy w pewnym momencie jego RB Lipsk strzelał sześćdziesiąt procent zdobytych przez siebie bramek właśnie w ten sposób.

Ralf Rangnick – najlepszy doradca świata

Ale to jeszcze nie była pełnia historii. Sztuką było nie tylko dostosowanie tego wszystkiego, co wcześniej implementowali światu Łobanowski i Sacchi, do warunków współczesności, ale przede wszystkim zrozumienie, że bycie wizjonerem wyklucza ograniczenia się do fachu trenera, dyrektora czy prezesa. 

Ralf Rangnick wymyślił więc sobie, że będzie najlepszym doradcą świata. Nie od razu, bo wcześniej był jeszcze łączony z Schalke, z Eintrachtem, z PSG, z Chelsea, z Milanem czy z reprezentacją Niemiec, gdzie widziano go w roli długoletniego menadżera albo selekcjonera-dyrektora, ale on sam zawsze, koniec-końców, wyrażał sceptycyzm. „Niewiele klubów na świecie ma potencjał na budowanie czegoś głębszego”, żalił się w Süddeutsche Zeitung, przyrównując wszystko do mocarstwowego piłkarskiego imperializmu na miarę Red Bulla. Dlatego został konsultantem.

Marzyła mu się siatka klubów z różnych krajów, która płaciłaby mu grube pieniądze za wielopoziomowe wprowadzanie jego know-how w swoje struktury. Chciał być szarą eminencją, pociągać za sznurki, składać elementy w jedną spójną całość, ale zarazem nie ponosić żadnej wewnętrznej odpowiedzialności. Być w centrum, ale zarazem poza systemem. Spieniężyć własną wiedzę. Pierwszy na takie rozwiązanie skusił się Lokomotiw Moskwa, który znalazł się na etapie jednej wielkiej, niepozbawionej kontrowersji, przebudowy klubu. Nie musiał mieszkać w stolicy Rosji, nie musiał na co dzień zarządzać zespołem, ale miał dostęp do wszystkich kluczowych danych, a także realny wpływ na decyzje personalne, taktyczne, administracyjne i strukturalne.

Jeszcze niedawno przebąkiwał, że jest na dobrej drodze, że w podobny sposób doradzać kilku innym organizacjom…

I wtedy zwolnił się trenerski stołek i menadżerski gabinet w Manchesterze United.

Ralf Rangnick przez sześć miesięcy będzie trenerem tymczasowym na Old Trafford, a potem na dwa lata wcieli się w rolę wpływowego doradcy. To najbardziej medialne, najbardziej prestiżowe stanowisko w jego karierze, ale też wydaje się, że szyte pod jego miarę. Na ławce trenerskiej Czerwonych Diabłów nie będzie zasiadał skostniały dziadek, nie będzie zasiadał obrośnięty w tłuszcz wieloletni dyrektor sportowy, a twórca najatrakcyjniejszego systemu taktycznego ostatnich lat. Człowiek, który nie znosi taktycznej stagnacji i który wcale nie musi czuć kompleksów wobec młodszych topowych szkoleniowców.

Kiedy Alexander Zorniger miał wątpliwości, czy RB Lipsk stać na awans do 1. Bundesligi już w pierwszym sezonie po awansie do 2. Bundesligi, Rangnick zwolnił go z klubu, przejął stery w zespole i promocję do elity wywalczył na własną rękę. Kiedy zaś Ralph Hasenhüttl zamienił Niemcy na Anglię i Lipsk, w oczekiwaniu na Juliana Nagelsmanna, został bez pierwszego trenera, Rangnick doskonale poradził sobie jako trener tymczasowy – skończył sezon na trzecim miejscu w Bundeslidze i poprowadził zespół do finału Pucharu Niemiec. To wybitny doradca, świetny dyrektor sportowy i dobry trener.

Co czeka Rangnicka w Manchesterze United?

Czy z Manchesterem United podbije Premier League? Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć, ale na pewno Czerwone Diabły nie będą już takie toporne i bezzębne, jak zbyt często miało to miejsce za kadencji Ole Gunnara Solskjaera. Norweg szukał własnych pomysłów taktycznych, Ralf Rangnick ma własne pomysły taktyczne i od lat potrafi implementować je w kolejnych zespołach. Praktycznie każdy jego podopieczny podziwia jego wiedzę i mądrość, a we współczesnym futbolu, w poważnych środowiskach, jest to dużo istotniejsze niż sama znajomość zapachu skarpet. Zewsząd słychać też anegdotki i historyjki o umiejętnościach miękkich Rangnicka. Do tej pory zawsze umiał zarządzać szatnią. Tylko, że… trzeba przyznać, że jeszcze nigdy nie pracował w tak gwiazdorskim otoczeniu, z jakim przyjdzie mu zmierzyć się na Old Trafford. Bardzo dużo będzie zależeć od tego, z jakim nastawieniem szatnia Manchesteru United przyjmie Ralfa Rangnicka.

Niemiec raczej nie zaakceptuje wyłamujących się jednostek. Niektórzy już przypominają jego starą wypowiedź o ewentualnym sprowadzeniu do Lipska dwójki Cristiano Ronaldo-Leo Messi. 63-letni fachowiec odparł wówczas: „są za drodzy i za starzy”. Co jasne – to wypowiedź pół-żartem, pół-serio, nawiązująca do filozofii Rangnicka, który uważa, że do klubu należy sprowadzać zawodników poniżej 23. roku życia, ponieważ ich „receptory poznawcze nie są jeszcze zapchane dawnymi przyzwyczajeniami i łatwiej da się ich przystosować do automatyzmów własnej wizji”. Ciekawostka: skład Czerwonych Diabłów składa się z zaledwie kilku zawodników poniżej 23. roku życia. 22-letni Diogo Dalot odgrywa epizody. 21-letni Jadon Sancho nie może odnaleźć swojego miejsca w nowym klubie. 20-letni Mason Greenwood bywa blokowany przez inne gwiazdy z ataku. Ralf Rangnick będzie więc pracował z materiałem ekskluzywnym, ale niekoniecznie wymarzonym w obrębie własnej filozofii.

Niby w Coaches’s Voice przekonywał, że styl gry trzeba dopasować do piłkarzy w swojej drużynie, ale raczej nie ma wątpliwości, że szkielet jego wizji pozostaje niezmienny. Manchester United będzie podchodził wyżej, będzie agresywniejszy w ostatniej tercji boiska, będzie operował piłką szybciej i bronił bardziej zajadle. Niewykluczone, że ci, którzy nie będą chcieli się dostosować, zostaną przez ten system przemieleni i wypluci. Bo fakty są takie: Rangnick przychodzi maczać palce w koncepcji nie na sześć miesięcy, a przynajmniej na dwa i pół roku. Będzie ekscytująco.

Czytaj więcej:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...