Reklama

„Każdy napastnik w III lidze chce pokazać, że kiwnie Łukasza Piszczka”

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

15 listopada 2021, 14:33 • 7 min czytania 15 komentarzy

LKS Goczałkowice był przez jakiś czas głównie ciekawostką i niezwykle sympatyczną historią z zasłużonym reprezentantem Polski w roli głównej. Od kiedy Łukasz Piszczek reprezentuje barwy swojego klubu, zaczyna robić się naprawdę poważnie. LKS jest liderem trzeciej ligi (grupa III) i zmierza do awansu na poziom centralny. W drużynie jest też kilku innych zawodników z uznaną marką, między innymi Piotr Ćwielong, jeden z motorów napędowych goczałkowickiej ofensywy (w tym sezonie sześć bramek, w poprzednim – 19). Z byłym piłkarzem Ruchu czy Śląska rozmawiamy o bardzo udanej rundzie w wykonaniu LKS-u i przyszłości tego klubu.

„Każdy napastnik w III lidze chce pokazać, że kiwnie Łukasza Piszczka”

Gdy schodziłeś do LKS-u Goczałkowice, pewnie nie sądziłeś, że jeszcze może być ci dane pograć na poziomie centralnym. A tu proszę – jesteście na dobrej drodze do awansu do II ligi. Nawiązując do twojego słynnego wywiadu, można powiedzieć, że słońce świeci dla was cały czas.

Wiesz co? Jak zaczynała się moja przygoda z Goczałkowicami, to wracałem po ciężkiej kontuzji. Doszliśmy z Łukaszem do wniosku, że spróbuję się odbudować. On mi pomoże, a ja jemu. Fajnie to wyszło. Pierwszy sezon w III lidze był dla nas do nauki. Potraciliśmy dużo punktów w drugiej rundzie, trochę uczyliśmy się tej ligi. To, co się dzieje teraz, na pewno jest spowodowane tym, że Łukasz z nami gra. Wiara i umiejętności chłopaków poszły w górę. Ale dużo nauczył nas też tamten sezon. Czego? Przede wszystkim cierpliwości w graniu. Nie da się ukryć, że we wszystkich meczach dominujemy, utrzymujemy się przy piłce, ale czasem jest to złudne, bo nadziewamy się na kontry. Traciliśmy dużo bramek. Teraz straciliśmy ich mało, ale to zasługa tego, że Łukasz trzyma defensywę.

No właśnie – idzie wam tak dobrze głównie dzięki Łukaszowi Piszczkowi czy po prostu stworzyła się fajna paczka?

W drużynie od lat jest niewiele zmian. Trzon jest zachowany. Wiadomo, inaczej to wygląda z Łukaszem na boisku, nawet same treningi są lepsze. Mamy fajną drużynę, kolektyw, fajną atmosferę. Wzmocniły nas też inne transfery, bo przyszli również Mariusz Magiera i Maciej Kazimierowicz.

Generalnie ta kadra jest fajnie zbudowana. Jest kilku doświadczonych piłkarzy z nazwiskiem, są młodzi z regionu, są też piłkarze grający dla Goczałkowic od lat, od niższych lig.

Niektórzy zaczynali od A-klasy i są do dzisiaj. Powiem ci, że gdy grają w trzeciej lidze, nie widać po nich żadnej różnicy. Klub zawsze był budowany na początku na miejscowych piłkarzach. Teraz jest to trochę wymieszane, ale naprawdę fajnie to wygląda. U nas nikt też nie pompuje balonika. Chcieliśmy zagrać dobrą rundę. A co potem? To już decyzja nie zawodników, a zarządu czy samego Łukasza, czy jesteśmy w stanie walczyć o II ligę.

Reklama

A twoim zdaniem – jesteście? Pytam nie tyle o drużynę, co organizację klubu. Poziom centralny to już zupełnie inne realia.

Organizacja, infrastruktura? To, co my mamy w klubie, nie ma w wielu drużynach pierwszej ligi. Dochodzi jednak kwestia finansowa, bo finanse muszą się spinać, żeby zrobić coś w drugiej lidze. Potem różnica pomiędzy II ligą a I nie jest wielka, wyjazdy są praktycznie takie same. Nie jest sztuką awansować, być ostatnim i mieć problemy finansowe. Tu na pewno czegoś takiego nie będzie. W Goczałkowicach są ludzie, którzy patrzą racjonalnie i liczą każdą złotówkę. Nie będzie sytuacji jak z Odrą Wodzisław, która awansowała po barażu z rezerwami Rakowa, a teraz słychać, że nie płacą, mają problemy i nie wiadomo, co będzie dalej. Można powiedzieć: to po co im były te baraże? Mógł grać Raków, co byłoby bardziej przydatne dla młodych zawodników niż drużyna, która nie ma żadnego planu czy pomysłu.

A są u was ambicje, by awansować?

To już nie do mnie pytanie! Chcieliśmy skończyć na podium, taki był plan. Udało się. A co dalej? Musisz zadzwonić do szefa!

A propos szefa – jest tak samo profesjonalny w III lidze, jak był w Bundeslidze? To niewiarygodna historia, by świeżo po wygraniu Pucharu Niemiec zejść na taki poziom.

Dla mnie Łukasz nie widzi żadnej różnicy i cały czas jest taki sam. Musi się przygotować do meczu mentalnie, trenuje tak samo jak inni, podejrzewam, że trenuje też dodatkowo. To mu zostało i ten poziom od niego pewnie nie ucieknie. Po sobie widzę, że grając w III lidze musisz się naprawdę dobrze przygotować. Każdy chce ci coś udowadniać. Teraz napastnicy skupiają się na Łukaszu – każdy chce pokazać, że go kiwnie, że będzie lepszy. Trzeba się dobrze przygotować, żeby być na poziomie.

Wydaje mi się, że podejście Łukasza Piszczka to też motywacja dla całej grupy. Skoro taki gość trenuje rzetelnie i profesjonalnie, głupio nie dać z siebie stu procent.

Mamy naprawdę fajne treningi. Łukasz pracował z najlepszymi trenerami na świecie, więc wyciągnął z tego bardzo dużo i to wprowadza. Każdy ma z tego korzyść i przy nim się rozwija.

Gdy piłkarz z nazwiskiem schodzi do niższej ligi, to zwykle do projektów jak Wieczysta czy Radunia Stężyca, gdzie można sporo zarobić. Jak jest u was? Skusiły was pieniądze czy wizja projektu?

Nie, tu nie ma wielkich pieniędzy, to mogę szczerze powiedzieć. Nikt tu nie zarabia dużo. Bardziej chodzi o to, by dalej być w ruchu i robić to, co się kocha. Wieczysta, podejrzewam, trenuje codziennie, ale to trochę śmieszne, by płacić piłkarzom po 50 tysięcy po to, by wygrywali po 9:0. To na pewno zupełnie inny kaliber niż nasz. LKS jest budowany skromnie.

Ty nie ukrywasz, że chciałbyś pójść w trenerkę…

Plany się zmieniają!

Reklama

Tak?

Robiłem kursy, szkoliłem się, jeździłem, obserwowałem. Teraz mam parę rzeczy, które zabierają mi dużo czasu i mniej się na tym koncentruję. Chciałbym spróbować swoich sił w pracy dyrektora sportowego. Mam pomysły na to, jak poukładać zespół. Widzę się w tym i będę chciał iść w tym kierunku. Czy tak będzie? Zobaczymy. Na dzień dzisiejszy w klubach rządzą różni ludzie, nie do końca widzę to tak, jakbym ja to chciał zrobić. W tym temacie czułbym się lepiej niż jako trener.

Do takich wniosków doszedłeś po epizodzie w LKS-ie Goczałkowice, gdy tymczasowo byłeś grającym trenerem?

Nie. Po prostu bardziej kręci mnie to, żeby tworzyć od podstaw fajną drużynę i o coś powalczyć. Jeżdżę na kursy czy konferencje, mam licencję UEFA A, ale bardziej mnie rajcuje bycie dyrektorem. Miałem propozycje trenowania zespołów z III ligi, ale póki co jest projekt Goczałkowice i fajnie byłoby awansować na szczebel centralny, chociaż nie wiem, czy chciałoby mi się potem trenować codziennie i znowu jeździć po całej Polsce, nie być weekendami w domu. Chyba już bym odpuścił. Teoretycznie jeszcze wcześniej mógłbym próbować iść do pierwszej ligi, ale przez kontuzję człowiek się rozleniwił. Nie chciałem już trenować codziennie, więc zostałem w Goczałkowicach. Mam więcej czasu dla rodziny, mamy fajny zespół, robimy coś fajnego. Ale to jeszcze nie koniec, bo przed nami jeszcze mecz ze Ślęzą, a potem gra zaczyna się od następnej rundy.

To może dyrektorem sportowym zostaniesz w LKS-ie?

Niee. Tutaj Łukasz ma swój projekt. Ja chciałbym spróbować swoich sił gdzieś indziej. Tu jestem zawodnikiem i tak zostanie do końca.

Ten okres, gdy byłeś grającym trenerem LKS-u, mógł być dla ciebie ciekawym przetarciem.

Przejąłem to dlatego, że nasz trener miał wypadek i długo go nie mogło być. Jako że miałem licencję, zostałem trenerem. Spokojnie bym się w tej pracy odnalazł, ale na dzień dzisiejszy po prostu nie widzę siebie jako trenera. Nie czuję tego, może tak. Dwa lata temu bardziej mnie to kręciło. W regionie to wiadomo, że mógłbym próbować w trzeciej czy czwartej lidze, ale nie jestem na to gotowy. Niech pracują inni, którzy poświęcają temu więcej czasu.

Jak szedłem do czwartej ligi, to po to, by pomóc drużynie i dawać jakość. Podobnie było w trzeciej lidze. Nie chcę być po to, żeby tylko być. Zawsze chcę się tak przygotować, by być liderem i dawać drużynie wiele, a nie rozdrabniać się na drobne. Albo na sto procent, albo w ogóle. Dlatego obojętnie gdzie będę pracował, to świadomie podejmę decyzję wiedząc, że poświęcę się na sto procent. A jeśli z góry wiesz, że tak nie będzie, nie ma sensu zaczynać projektu.

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
0
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

15 komentarzy

Loading...