Reklama

Podostrzona gierka treningowa, baraże pewne

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

12 listopada 2021, 23:19 • 3 min czytania 52 komentarzy

Reprezentacja Polski bez większego problemu pokonała Andorę 4:1, bo inaczej być nie mogło. Biorąc jednak pod uwagę to, jak ustawiliśmy sobie mecz na początku, chwilami można było kręcić nosem na jego przebieg w kolejnych fazach. Oczywiście wszystko to bez dużego napięcia, ze świadomością, że dziś chodziło o spokojne zwycięstwo bez kontuzji, ale jednak. 

Podostrzona gierka treningowa, baraże pewne
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

Andora – Polska 1:4: czerwona kartka i szybkie dwa gole

Są bowiem okoliczności, w których pewnych rzeczy robić nie wypada. Andora na pewno miała misterny plan na to spotkanie, lecz runął on po jakichś dwudziestu sekundach, gdy niejaki Cucu chciał zrobić kuku łokciem Kamilowi Glikowi i słusznie wyleciał z boiska. Po następnych dziesięciu minutach prowadziliśmy już 2:0, bo najpierw Lewandowski wykończył podanie Jóźwiaka, a potem Jóźwiak sfinalizował dośrodkowanie Frankowskiego. Skrzydłowy Derby County w klubie jest człowiekiem bez liczb, ale w kadrze potrafi się odkuć.

11. minuta z Andorą. Prowadzimy 2:0. Gramy w przewadze. Jakby nie patrzeć, trudno było zakładać, że pojawią się jakieś powody do irytacji.

No cóż, nie mogło być za pięknie. Okoliczności najwyraźniej uśpiły samych reprezentantów, którzy weszli w tryb stojanowa. Jasne, nadal czasami dochodziliśmy do sytuacji. Klich powinien podwyższyć (obronił bramkarz), podobnie jak główkujący Milik. Była też ciekawa próba Lewandowskiego podbita przez jednego z obrońców. Całościowo jednak ciężko się na naszą grę patrzyło. Akcje rozgrywaliśmy wolno, przewidywalnie, flegmatycznie, sporo było też prostych strat.

Andora – Polska 1:4: znów straciliśmy bramkę

Kusiliśmy los, aż się doigraliśmy. Andora uzyskała rzut wolny przy linii bocznej, poszło dośrodkowanie, którego nikt nie przeciął i zaskoczony Szczęsny skapitulował. Mimo że jeszcze przed przerwą Milik podwyższył na 3:1, wykorzystując przypadkowe zgranie „Lewego”, to jakiś niesmak pozostał. Ktoś powie, że jak jest stały fragment, to przewaga liczebna nie ma znaczenia. Okej, ale najpierw Andora musiała podejść pod naszą bramkę i tego wolnego sobie wywalczyć. To nie był jeden moment słabości, lecz podsumowanie całego słabszego okresu, trwającego ponad 20 minut. Z europejskimi autsajderami po prostu nie przystoi czegoś takiego robić i tyle.

Reklama

Po zmianie stron dwie dobre sytuacje zmarnował Lewandowski, aż wreszcie trafił do siatki po raz drugi, idealnie uderzając głową po rzucie rożnym.

Andora – Polska 1:4: Krychowiak z kartką, Cash z debiutem

Emocji rzecz jasna nie odczuwało się żadnych, chyba że w wątkach pobocznych. W pierwszej odsłonie zawodnicy Andory niesamowicie irytowali. Po szybkim wykluczeniu ich kolegi pajacowali, upadali przy zwykłych starciach, szukali kartek dla naszych i sami ostro faulowali. Zwyczajne frajerstwo i brak klasy. Aż się prosiło, żeby biało-czerwoni sportowo szybciutko ustawili ich do pionu, odbierając chęć do czegokolwiek.

Później człowiek zaczynał kibicować Krychowiakowi, żeby wreszcie dostał tę żółtą kartkę, pozwalającą być „czystym” na baraże. Starał się chłop, robił, co mógł. Faulował coraz bardziej ewidentnie. Ostentacyjnie przytrzymywał za koszulkę i to dłużej niż zwykle. Ciągle nic, szkocki skubaniec nie chciał wyciągnąć kartonika. Dopiero przy piątym podejściu wreszcie się udało. „Krycha” okazał swoją głęboką irytację i pogodził się z upomnieniem…

No i rzecz jasna zadebiutował Matty Cash. Trudno coś więcej o jego postawie napisać. W każdym razie był aktywny, szukał gry, koledzy chętnie z nim współpracowali.

Pokonanie Andory przy planowym zwycięstwie Anglii nad Albanią oznacza, że mamy już zapewnione drugie miejsce w grupie i udział w barażach. Cel minimum na te eliminacje został osiągnięty.

Andora – Polska 1:4 (1:3)

0:1 – Lewandowski 5′
0:2 – Jóźwiak 11′
1:2 – M. Vales 45′
1:3 – Milik 45+2′
1:4 – Lewandowski 73′

Reklama

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. FotoPyK

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Damian Popilowski
1
Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Komentarze

52 komentarzy

Loading...