– Trzeba oczywiście szanować to, czego Manchester City dokonał w ostatnich dziesięciu latach, a nawet jeszcze bardziej to, czego dokonali w ostatnich czterech-pięciu latach. To, jak zdominowali Anglię i Europę. Jesteśmy natomiast Manchesterem United i to jasne, że wrócimy. Myślę, że jesteśmy klubem numer jeden w Manchesterze, a to prawdopodobnie również oznacza, że również na świecie – stwierdził Ole Gunnar Solskjaer przed derbami Manchesteru. „Obywatele” odpowiedzieli na zaczepki szkoleniowca „Czerwonych Diabłów” w najlepszy możliwy sposób – deklasując lokalnych rywali na boisku. City pokonało dziś United 2:0 na Old Trafford, a to i tak najniższy wymiar kary dla gospodarzy.

Manchester United – Manchester City. Gospodarze bez argumentów
Pierwszych dwadzieścia minut meczu powiedziało nam w zasadzie wszystko, jeżeli chodzi o aktualną różnicę klas między obiema ekipami z Manchesteru. Już pal licho, że goście wyszli na prowadzenie po siedmiu minutach, gdy samobójcze trafienie zapisał na swoim koncie Eric Bailly. Tutaj nie chodzi o wynik, ale o poziom gry. „Obywatele” nie pozwolili lokalnym rywalom na nic. Robili z piłką co chcieli, zdominowali dosłownie każdą strefę boiska. W bocznych sektorach rządzili wręcz niepodzielnie, zwłaszcza na lewej stronie, gdzie udzielne księstwo urządził sobie Joao Cancelo wspierany przez Phila Fodena. W środku pola nie dawali rywalom chwili wytchnienia – kiedy tylko gospodarzom wydawało się, że odzyskali futbolówkę i mają okazję do skonstruowania kontrataku, natychmiast któryś z zawodników City dokonywał odbioru i podopieczni Pepa Guardioli ponownie wrzucali oponentów na karuzelę w ataku pozycyjnym.
Miazga, miazga i jeszcze raz miazga. Aż przykro było patrzeć na to, jak bardzo ekipie United brakuje taktycznych argumentów w dzisiejszym starciu. To nie była konfrontacja dwóch drużyn celujących w mistrzostwo Anglii, tylko starcie gołej dupy z batem. Jasne, że trzeba w tym kontekście pochwalić The Citizens, którzy rozegrali fenomenalne zawody, ale – wybaczcie wyświechtane piłkarskie porzekadło – gra się tak, jak przeciwnik pozwala.
Manchester United pozwolił gościom na wszystko.
Mieli gospodarze jeden jaśniejszy moment przed przerwą, gdy Cristiano Ronaldo groźnie uderzył po dośrodkowaniu Luke’a Shawa. Ale poza tym chwalić można było tylko genialnie dysponowanego Davida de Geę. Problem w tym, że w końcu i Hiszpan popełnił błąd (zresztą wraz z całą defensywą United) – tuż przed przerwą przepuścił przy bliższym słupku dość rozpaczliwe uderzenie Bernardo Silvy. Stadionowy zegar na Old Trafford po pierwszej połowie wskazywał zatem wynik 0:2 i pytanie było tylko jedno – City pojedzie z United niczym z furą gnoju, tak jak wcześniej Liverpool, czy zadowoli się kontrolą wyniku?
Manchester United – Manchester City. Kolejne upokorzenie „Czerwonych Diabłów”
Finalnie padło na opcję numer dwa, jednak to w gruncie rzeczy scenariusz niewiele mniej upokarzający dla kibiców „Czerwonych Diabłów”. Okej, wynik 0:2 wygląda lepiej niż 0:5, lecz gdyby tylko City wrzuciło w drugiej odsłonie meczu wyższy bieg i wykazało się lepszą skutecznością, doszłoby do jeszcze jednego pogromu. Ole Gunnar Solskjaer – ujmijmy to łagodnie – nie natchnął swoich zawodników do odrobienia strat. United po przerwie oddali zaledwie dwa strzały na bramkę, w tym ani jednego celnego. Mieli problem z utrzymaniem się przy piłce na połowie przeciwnika (i na własnej w sumie też), natomiast „Obywatele” bawili się futbolówką – czasami w błyskawicznych kontratakach, częściej w grze pozycyjnej.
Dla ekipy Guardioli to już nie był mecz derbowy, to była jednostka treningowa.
W zasadzie trudno coś więcej o tym spotkaniu napisać, tak bardzo jednostronne było to widowisko i tak bardzo oczywiste już od pierwszych minut stało się to, że Manchester United w żaden sposób nie zagrozi dzisiaj City. Gospodarze zaprezentowali się do tego stopnia żałośnie, że „zlitowali” się nad nimi nawet sędziowie (główny i VAR-owie), nie dyktując jedenastki za faul Alexa Tellesa na Gabrielu Jesusie. Ale to – jak w słynnej mowie „Pudziana” – i tak nic nie dało. „Czerwone Diabły” nawet nie zbliżyły się do zdobycia kontaktowej bramki. Pozostały im tylko chamskie, pełne frustracji faule.
Pamiętacie na pewno tę scenę z „Potopu” i słowa Kmicica: – Pułkownika będą chować, to i niebo płacze. Dzisiejsza ulewa na Old Trafford to były zatem łzy nad mistrzowskimi aspiracjami Manchesteru United w sezonie 2021/22.
MANCHESTER UNITED – MANCHESTER CITY 0:2 (0:2)
strzelcy bramek:
- E. Bailly 7′ (sam.)
- B. Silva 45′
CZYTAJ TAKŻE:
- Zbawienie czy przekleństwo? Kim jest Cristiano Ronaldo dla Ole Gunnara Solskjaera
- 5 powodów, dla których czas na zwolnienie Solskjaera
- Manchester – miasto, które ma dwie najdroższe drużyny na świecie
fot. NewsPix.pl
Deklasacja to za duże słowo, ale czego to się nie zrobi, by dojebać Penaldo, nie?
Tak się składa, źe w tym streszczeniu meczu autor bardzo wstrzemięźliwie przedstawił swoją ocenę postawy zawodników MU oraz trenera Ole.
Tymczasem należało napisać, że kibice MU przez cały mecz jechali po swoich piłkarzach regularnie skandując: „You’re f*cking sh*t”
Poniżej przedstawiam przetłumaczoną recenzję meczu MU -MCity z Goal.com
„Tym razem nie było bohaterów Cristiano Ronaldo, ponieważ United po raz drugi w ciągu dwóch tygodni zostało upokorzone w domu przez jednego ze swoich najbardziej zaciekłych rywali.
Pod pewnymi względami ta porażka w derbach 2:0 była gorsza niż przegrana 5:0 z Liverpoolem. Wynik nie był tak zły, ale United byli całkowicie zdominowani na własnym podwórku. Oczywiście nie było to zaskakujące, co samo w sobie jest potępiające.
Ten występ tylko podkreślił, że zwycięstwo w zeszły weekend nad Tottenhamem nie było odrodzeniem. To była anomalia przeciwko drużynie, która była w jeszcze gorszej formie.
Problemy systemowe, które nękają tę drużynę Manchesteru United, utrzymują się i kto jest winny? Solskjaer wcześniej mówił, że odpowiedzialność za słabe wyniki spoczywa na nim i trudno się z tym nie zgodzić. Wyjrzał z głębi w swojej szczególnej walce.
W niebieskim rogu znalazł się Pep Guardiola, seryjny zwycięzca, który stworzył dobrze wyszkoloną, perfekcyjną drużynę podającą, która wie, jak wygrywać.
W konsekwencji przekształciło się to w grę szkoleniową, ale grano na tle fanów City bezlitośnie kpiących ze swoich odpowiedników z United, regularnie skandując „Jesteś jebany gównem!”
Solskjaer siedział bezradny w czerwonym kącie, nie mogąc wydobyć znaczącej odpowiedzi od grupy osób, które wydają się nie być w stanie grać razem jako jednostka.
W obronie, znowu były chaosem. Tylna trójka, która zapewniała solidność i ochronę przed Spurs, została rozebrana przez sprytne krzyże w polu i zgrabny ruch z City.
Tymczasem pomocnik nie był w stanie uzyskać żadnego oparcia w grze. W pierwszych 15 minutach goście mieli 74% posiadania piłki.
Piłkarze United wyglądali na przerażonych i odsunęli się, zapraszając City do naciskania na nich: wielki błąd w starciu z tak silniejszym przeciwnikiem.
Aby system tylnej piątki zadziałał, musieli być zwartą jednostką defensywną, ale gdy Joao Cancelo wrzucił zachęcającą piłkę w pole karne, a Eric Bailly trafił do własnej siatki, cała pewność siebie zdawała się odpływać.
Wyglądało na to, że United nie ma odwrotu po zaledwie ośmiu minutach gry. Rzeczywiście, to niedopasowanie dowiodło, że przepaść klasowa między tymi dwoma rywalami z miast jest teraz sejsmiczna.
Solskjaer powiedział na swojej przedmeczowej konferencji prasowej, że United wciąż jest największą drużyną w Manchesterze, ale chociaż mogą być daleko, jeśli chodzi o wygrane sztućce, United nie są już na tym samym poziomie co City.
Jeśli wkrótce nie wprowadzą dużych zmian, przeszłe zwycięstwa to wszystko, czego fani będą musieli się trzymać, a warto było zauważyć, że „Ole jest za kierownicą!
Kibice City nawet ironicznie domagali się, by Solskjaerowi przyznano kolejne pięć lat u władzy, i dlaczego mieliby tego nie robić? Bo jeśli pozostanie u steru, nie pojawią się ponownie jako wiarygodne zagrożenie dla swoich „hałaśliwych sąsiadów”.
Na sobotnim Old Trafford City było wszystkim, czym United nie było i zasłużyło na zwycięstwo więcej niż dwoma golami. Zespół Guardioli był precyzyjny, elegancki, jakościowy i poruszający się ze spójnym planem; Solskjaer jest pasywny, niechlujny, powolny i czasami bezradny.
Nic dziwnego, że gwizdek w pełnym wymiarze godzin spotkał się z buczeniem. Wsparcie domowe oczywiście nie włączyło Solskjaera wokalnie i nie będzie.
Pozostaje legendą klubu za to, co zrobił w 1999 roku, ale ich głośne wsparcie wokalne Donny’ego van de Beeka – gracza, który nie został wykorzystany przez Solskjaera – przemówiło głośno.
Gdy Cristiano Ronaldo sapał i sapał, wyglądając na sfrustrowanego jako samotny frontman bez żadnej obsługi, można było się tylko zastanawiać, ile goli strzeliłby przeciwko delikatnej obronie United, gdyby ten ruch w lecie zakończył się tym, że miał na sobie niebieski, a nie czerwony.
Czy podjął złą decyzję? Jeśli zamierzał wygrywać, to by tak wyglądało, ponieważ United nigdzie nie zmierzają pod obecnym zarządem.”
*
„You’re f*cking sh*t” śpiewali jednak kibice MCity. Pomyłka w tłumaczeniu.
Niemniej jednak ocena piłkarzy MU i Ole na Goal.com taka sama.
To nie jest różnica w jakości piłkarzy. Po prostu cholerny Pep ma trzy pomysły na każdy jeden Norwega. To jest inny sport. Dopiero w drugiej połowie, jak się City cofnęło, to czerwoni pograli. Druga bramka to chujoza, a bramkarz w pierwszej połowie ich obronił przed blamażem.
MC to nie pierdoły z Bergamo, które w dwumeczu z MU, przy jednobramkowym prowadzeniu cofały się do tyłu grając na obronę Częstochowy, bo przecież wg popierdółek, United to wielkie paniska i takie prowadzenie trzeba szanować. MC gra swoje nawet jak prowadzi, dymając czerwone paniska przez cały mecz, czyli wywierając pressing już na ich połowie.
Brawo Pep, brawo MC, na pohybel czerwone wyższe pierdolencje z MU !
Ostro, kolego….
„Dla ekipy Guardioli to już nie był mecz derbowy, to była jednostka treningowa.”
A potem w LM przyjedzie jakaś lepsza europejska drużyna i jak zwykle zrobi sobie jednostkę treningową z City.
Tłumaczenie trochę jakby legia pyknala w derbach polonie, a my dyskutujemy o meczu z Napoli…
Lepszy rywal i Menchesteru U nie ma, lacznie z Crystiano.
De Gea klaun 🙂
No nic, gdyby tylko Ronaldo trafił do City albo PSG, to dzisiaj wszystko wyglądało by inaczej. A tak, to tylko traci niepotrzebnie na jakąś przegraną zbieraninę wypalonych kopaczy, bez wiary, zgrania i pomysłu na grę.
Pożegnanie?
„Trzeba oczywiście szanować to, czego Manchester City dokonał w ostatnich dziesięciu latach, a nawet jeszcze bardziej to, czego dokonali w ostatnich czterech-pięciu latach. To, jak zdominowali Anglię i Europę.” Fajna dominacja w tej Europie, taka bez żadnego pucharu.
Tadziu, wyluzuj, grają kosmos, czasem puchary nie przychodzą, ale to jest inny wymiar futbolu.
To tekst sysia. On marszczy pod wizerunek pepa… żenujący błazen
Nie przepadam za Pepą i jego pomysłami, ale muszę docenić to, co zrobił z Cancelo.
Ollek się zesrał, niestety. Obrona do dupy, zupełnie. To, co gra City to inny futbol.