Transfer Cristiano Ronaldo do Manchesteru United zmienił wiele. Zanim doszło do kolejnej przeprowadzki Portugalczyka, Czerwone Diabły miały za sobą po prostu bardzo dobre okienko transferowe. Na papierze zgadzało się wiele – rewelacyjny, młody Jadon Sancho i doświadczony, pewny siebie Raphael Varane wzmacniali newralgiczne pozycje i samą markę klubu. Jednak dopiero przybycie Cristiano Ronaldo kazało rozpatrywać Manchester United jako jednego z kandydatów do tytułu. Czy raczej zaczęto tego od klubu z Old Trafford wymagać.

Jeśli dostajesz jednego z najlepszych zawodników w historii, to nie możesz bić się tylko o miejsce premiowane grą w Lidze Mistrzów. To zdecydowanie za mało – i dla samego piłkarza, i dla drużyny, do której trafia. Mimo 36 lat na karku, Portugalczyk wciąż zachwycał opinię publiczną. Nie zmieniał tego nawet pobyt w Turynie, którego końcówka nie była udana pod żadnym względem. Juventus w końcu nie zdołał obronić mistrzostwa, a Ronaldo zaliczył sezon pełen napięć. Efektem był powrót do Anglii. Do miejsca, gdzie przedstawił się szerszej publiczności.
I to też miało wpływ na atmosferę, która towarzyszyła transferowi. Portugalczyk nie przechodził bowiem do Manchesteru City, ale do swojego Manchesteru United. Jednocześnie skazywał tę drużynę na konieczność walki o trofea. Setki milionów funtów, zawodnicy o największym możliwym nazwisku, a do tego Cristiano Ronaldo. Nawet jeśli Ole Gunnar Solskjaer tego nie chciał, stał się szkoleniowcem zespołu, który sporo osób skazywało na sukces. A przynajmniej na to, by o ten sukces tydzień w tydzień walczyć.
Sytuacja ułożyła się jednak w koszmarny dla Manchesteru United sposób. Odpali z krajowego pucharu, w Premier League tracą już osiem punktów do liderującej Chelsea, a ich sytuację w Lidze Mistrzów niejako ratował gol… Cristiano Ronaldo. Nie dajmy się jednak zwieść – Portugalczyk wciąż pozostaje przekleństwem Solskjaera. Norweg nie tylko nie wie, jak z 36-latka skorzystać. Sam Ronaldo również nie daje tyle, ile oczekiwano.
Niczym posąg
Stwierdzenie, że Cristiano Ronaldo nie biega, byłoby oczywiście pewną hiperbolą. Ale nie aż tak dużą, jak niektórym może się zdawać. Nic bowiem nie jest w stanie zakryć tego, jak niewiele Portugalczyk daje swojej drużynie w kwestii odbioru piłki. Jeśli chodzi o poruszanie się w akcjach defensywnych, Manchester United przemieszcza się właściwie w dziesiątkę. Liczby, przynajmniej w tym wypadku, nie kłamią.
Przez cały bieżący sezon, Cristiano Ronaldo zaliczył cztery (na 23 próby) udane skoki pressingowe. Za udany rozumie się sytuację, w której piłkarz odzyskał piłkę w ciągu pięciu sekund od rozpoczęcia wywierania nacisku. 36-latek zanotował wynik wręcz komiczny. Ronaldo pod tym względem jest 322 piłkarzem całej Premier League. Nie tylko żaden z podstawowych napastników pozostałych dziewiętnastu drużyn nie czyni tego rzadziej niż on. Portugalczyka w tej kwestii biją też takie postaci jak Folarin Balogun czy Christian Pulisic, którzy zagrali mniej niż dziewięćdziesiąt minut w trwających rozgrywkach.
Taka bierność, to jest problem dla Manchesteru United, nawet jeśli zdawać się może, że Ronaldo oszczędza siły tylko na kluczowe momenty. Portugalczyk zaliczył bowiem udane ataki podczas starć w Lidze Mistrzów czy ligowego meczu z Aston Villą, ale koniec końców trudno go wybronić. Bywa jednym z nielicznych piłkarzy, który zupełnie zarzuca pressing, przez co pozostała część drużyny wygląda nieporadnie, a co najważniejsze – nieskutecznie. W pressingu liczy się bowiem kolektyw, a Portugalczyk w tej kwestii go nie tworzy.
Jego niewielki wkład w grę obronną muszą nadrabiać inni zawodnicy. Problem w tym, że ten nakaz nie jest egzekwowany. Poza Bruno Fernandesem trudno znaleźć piłkarza Manchesteru United, który zaliczyłby progres w tej kwestii. A to kolejne proszenie się o kłopoty, bo bez wywierania nacisku na rywala trudno jest sobie wyobrazić jakikolwiek zespół odnoszący obecnie sukcesy.
Twoja linia defensywy ma wtedy zdecydowanie zbyt wiele na głowie.
Pressing i jego organizacja ma cholerne znaczenie, niezależnie od poziomu na jakim występujesz, na jakim masz piłkarzy i ile możesz dać w ofensywie.
OGS zatrzymał się w futbolu z lat Fergiego, gdy też drużyny o świetnej grze pozycyjnej zaczynały weryfikować United (Barca). pic.twitter.com/U5red708Yw
— Michał Zachodny (@mzachodny) October 24, 2021
I to nie jest tak, że Cristiano Ronaldo może tłumaczyć jego wiek. Jamie Vardy zaliczył ponad sześć razy więcej udanych pressingów. Joao Moutinho, rodak Ronaldo, młodszy tylko o rok od zawodnika Czerwonych Diabłów, ma tych pressingów 48. 48, dwanaście razy więcej niż były gwiazdor Realu Madryt.
Ale dobrze – Vardy gra w Leicester, Moutinho w Wolverhampton, a w dodatku jest pomocnikiem. Co z piłkarzami innych dominujących drużyn, którzy grają na pozycjach zbliżonych do Cristiano Ronaldo?
- Mohamed Salah – 35
- Sadio Mane – 29
- Gabriel Jesus – 20
- Romelu Lukaku – 18
- Riyad Mahrez – 15
Te cztery udane próby Cristiano Ronaldo przestają wyglądać jak zachowywanie energii na później. Są raczej oznaką tego, jak niewiele w kwestii szybkiego odbioru piłki daje Portugalczyk.
Zła energia
Ujmijmy to w ten sposób – Cristiano Ronaldo nigdy nie był piłkarzem, który swoje niezadowolenie chował do kieszeni. Gdy coś mu nie szło, miał widzieć to cały świat. Notoryczne machanie rękoma, pokrzykiwanie i dziwaczne gesty były jednak tolerowane, bo Portugalczyk za każdym razem bronił się czysto sportowym względem. Teraz jednak, gdy całemu Manchesterowi United nie idzie, w oczy rzuca się coraz bardziej irytujące, a nawet chamskie, zachowanie 36-letniego weterana.
Ronaldo wciąż potrafi zagrzać się jak młokos, który dopiero stawia pierwsze kroki w świecie futbolu. Najlepszym przykładem upokarzające Derby Anglii, gdzie po serii przegranych pojedynków z Ibrahimą Konate i całym Liverpoolem robiącym pośmiewisko z Czerwonych Diabłów, Portugalczyk odreagował na Curtisie Jonesie. Najpierw Anglika sfaulował, a następnie kopnął piłkę, którą pomocnik trzymał przy ciele. Nie wyleciał z boiska tylko dlatego, że nazywa się Cristiano Ronaldo. Nie ma co kryć – gdyby na jego miejscu był jakiś piłkarz o gorszej renomie, mniej poważany, sędzia z całą pewnością sięgnąłby po czerwoną kartkę. A tak skończyło się tylko na żółtej, co jeszcze bardziej nakręciło spiralę agresji.
Cristiano Ronaldo vs Curtis Jones.
This is what frustration can do to a player like CR7. The team is playing badly. He is not getting the service he needs. The manager is not fixing things. He lost his composure here completely. pic.twitter.com/lChe93B3GL
— Elijah Kyama (@ElijahKyama) October 25, 2021
Wrócił jeden z najgorszych aspektów Cristiano Ronaldo – on nie trzyma ciśnienia. Sportowcem jest wybitnym, jednym z najlepszych w historii, ale gdy ma zły dzień, potrafi zrobić wszystko, by pokazać innym, jak bardzo jest to zły dzień w jego wykonaniu.
Jednak Portugalczyk mógł irytować nie tylko w starciu z odwiecznym rywalem. Nie bez powodu kilka razy znalazł się w naszej najgorszej jedenastce danej kolejki Premier League. Nie były to nominacje na wyrost – Ronaldo zawodził pod względem dryblingów, oddawał strzały z nieprzygotowanej pozycji, bił piłką na oślep, dając wyraz frustracji wynikającej ze słabej formy Manchesteru United.
W ostatnich pięciu meczach Premier League, Ronaldo:
- obejrzał jedną żółtą kartkę
- miał dwa udane dryblingi
- strzelił jednego gola
- zmarnował trzy big chances
- wygrał pięć z dwunastu pojedynków (41%)
- oddał 20 strzałów z czego siedem było celnych
Może i nie są to dramatyczne liczby, ale są to liczby znacznie poniżej oczekiwań, które wobec Portugalczyka miał każdy kibic Manchesteru United.
To wciąż Cristiano Ronaldo
I trudno odmówić ich podejściu jakiejś racjonalności. O ile ja sam miałem pewne wątpliwości, co do powrotu 36-latka, o tyle byłem w stanie w pełni zrozumieć, dlaczego kibice Czerwonych Diabłów aż tak przeżywają jego powrót. Tym bardziej rozumiem ich frustrację, ale i chwiejność nastrojów. A to kolejna rzecz, którą Cristiano Ronaldo zapewnia klubowi z Old Trafford.
Jego powrotu nie można ocenić jako jednoznacznie nieudany. Po pierwsze – jesteśmy właściwie w 1/3 sezonu, jeszcze mnóstwo rzeczy może się wydarzyć i z pewnością się wydarzy. Po drugie – Portugalczyk dał kilka momentów ekstazy, tego nie da się zanegować.
- gol w każdej kolejce Ligi Mistrzów
- dwa gole z Newcastle United
- gol z West Hamem United
Sześć trafień w dziewięciu występach. Jakkolwiek by do tego nie podejść – dobre liczby.
Co jednak prawdziwie paradoksalne, to istotność tych trafień. Cristiano Ronaldo jest bowiem przekleństwem Ole Gunnara Solskjaera, ale i jego zbawieniem. Gol z Villarrealem zapewnił trzy punkty w samej końcówce. Trafienie z Atalantą przypieczętowało remontadę. Dublet z Newcastle United najpierw otworzył wynik, a następnie przywrócił prowadzenie. Wreszcie bramka zdobyta z WHU, która wyrównała wówczas stan rywalizacji. Za każdym razem, gdy posada Norwega drżała (a było takich momentów mnóstwo), Cristiano Ronaldo przychodził mu na ratunek, potwierdzając przynajmniej jedno – jest Cristiano Ronaldo.
Można się bowiem na Portugalczyka zżymać i pokazywać jego wady, błędy, olewanie kilku ważnych aspektów. Jednocześnie z tyłu głowy trzeba mieć jednak to, że w ciągu następnych dwóch miesięcy może on po prostu, ujmijmy to mało parlamentarnie, zamknąć komuś mordę.
I ja też, jak najbardziej, się z tym liczę. Nie zmienia to jednak faktu, że dotychczasowa przygoda Cristiano Ronaldo z Old Trafford mnie nie zachwyca, nie przekonuje. 36-latek daje drużynie sporo dobrego, ale jednocześnie trudno ignorować wyraźnie widoczne mankamenty. Jego celem było wciągnięcie Manchesteru United na wyższy poziom. Póki co sobie z tym zadaniem nie radzi.
Trudno też ignorować to, że Ole Gunnar Solskajer nie wie, jak wyciągnąć na wierzch największe zalety Portugalczyka. Nie potrafi, a może nie chce, dostosować wszystkiego pod niego. Bo przecież mając 36-latka na placu gry, musisz się liczyć z tym, że cała druga linia powinna pracować intensywniej. A Manchester United tego nie robi.
Nie jest jednak jedynym, którego dotknęła trudność współpracy z legendarnym piłkarzem. Pewien Włoch został zwolniony w dużej mierze dlatego, że nie potrafił dogadać się właśnie z Ronaldo. Kto wie, być może problem nie leżał tylko w Andrei Pirlo, lecz po części brał się również z tego, że ten posągowy napastnik – co przecież nieprawdopodobne – starzeje się, a nadal wymaga tego, by cała drużyna grała pod niego.
Czytaj także:
- dzień, w którym Manchester United przestał istnieć
- najwyższe porażki Cristiano Ronaldo
- jak Portugalczyk zaczynał swoją przygodę na Old Trafford?
Fot.Newspix
Chuja ugrają. Zamiast iść do przodu wzięli sobie ŻEL BOYA na którego jest przymus grać…Z takim podejściem nie da się nic wygrać. Bądźmy poważni.
Idz do psychiatry zrobisz coś pożytecznego trolu bo prowokacja z najlepszym piłkarem historii piłki marnie poszła.
Artykuł dzień po żenującym występie pewnego karakana z PSG. Przypadek ? Nie sądzę
Ciekawe ile razy mały sterydzik zaliczył odbiór podczas „rozpoczęcia próby pressingu” 😀 Obawiam się, że on nawet nie zna tego pojęcia 😀 😀
Kurwa ten naród nigdy się nie wyleczy z huśtawki Pis/PO. Konkretny artykuł z wyliczeniem osiągnięć Ronaldo, a ten w komentarzu o Messim xD
To się leczy gościu.
To są zaburzenia osobowości – większość ludzi w tym kraju je ma bo jest DDA. Polactwo jest toksyczne i agresywne – w większości w necie.
Skąd się bierze ta żółć i zajadłość polactwa? z przeświadczenia o własnej bezwartościowości i bezsilności – w styly „ja nie moge nic zrobić, więc dopierdole temu komu się udaje, bądź temu komu się nie udaje ale próbuje”.
Taki to bydlęcy motłoch – jak kraby w wiadrze – jeden chce wyjść na wolność to reszta go ściąga w dół.
Akurat w kwestii sytuacji z Liverpoolem mnie też irytuje, gdy upadający piłkarz pierwsze co robi to chowa piłkę pod siebie. U nas w kadrze Krychowiak często tak robi. Nie pochwalam zachowania Ronaldo, ale za takie coś też powinny być kartki….
I jak to zwykle bywa dziś Krystyna jebnie ze 2 bramki i Manchester wygra
Ok, to teraz poproszę o taka analizę gry pewniaka do złotej piłki o Boga futbolu – LeO w PSG
Ale z krajowego puchsru to nie odpadli , tylko z pucharu ligi
No i cały misterny artykuł w pizdu. Ronaldo z pięknym golem i asystą w meczu z Tottenhamem
Nie do końca ten artykuł w pizdu, bo autor zabezpieczył się wstawiając półtora akapitu o tym, jak to jednak ronaldo jest wspaniały (żeby miał wyjście awaryjne w razie czego i pewnie z niego skorzysta skrzętnie w tym momencie).
2 komentarze powyżej piszą o tym, że ten artykuł to wynik ledwie 45, beznadziejnie słabych, minut Pana kandydata do złotej piłki (śmieciowej nagrody, którą bardzo sporadycznie zdobywa ktoś, kto faktycznie na nią zasługuje). Jest o polskiej żółci, o wylewanych pomyjach. Problem jest nieco głębszy. Jakiś czas temu przestałem porównywać LM do CR7, bo nie ma to najmniejszego sensu, bo co z tego, że talent u jednego jest nieporównywalnie wiekszy, skoro drugi nadrabia tytaniczną pracą. Co z tego, że ten starszy, gdyby przeliczył średnią bramek na mecz w lidze, w której grali razem, byłby lepszy, skoro nie dawał drużynie tyle ile ten mniejszy, gdy w nich grali.
Problem polega na tym, że powstał portal, którego dziennikarze mają ogromną wiedzę piłkarską (a nie jak większości dziennikarzyn, którzy wiedzą, że piłka jest okrągła a bramki są dwie), ale jednak początki pracy tej drużyny ewidentnie faworyzowały pewną konkretną druzyne na podwórku krajowym oraz dokładnie jedną (z wiadomych względów inną) na arenie międzynarodowej. Teraz będzie sie to za nimi ciągnęło w nieskończoność, myślę, że trudno będzie to odwrócić.
Innymi słowy brakowało im obiektywizmu kiedyś, więc teraz w ich obiektyeizm nikt nie uwierzy. Gdyby zaczęli naciągać rzeczywistość i pisać, że jednak w Hiszpanii zdecydowanie poprzez historię lepszy jest klub z południa, w Polsce czasem Warszawa Legła i nawet sędziowie nie był w stanie utrzymać jej na nogach, a Ronaldo jest lepszy od Messiego, być może zaskarbiliby sobie więcej bezstronności, która pchnęłaby innych do czytania artykułów neutralnie, dla poszerzenia własnej wiedzy, a nie dla pastwienia się nad autorami na wszelkie możliwe sposoby/miziania własnego ego z powodu „wspaniale napisanego artykulu”(w zależności po której stronie barykady się stoi). Ale tak czy inaczej, gdyby napisali tak jak przed chwilą opisałem, znów brakowałoby im obiektywizmu i dla zdobycia nieco szerszej audiencji znów naciągnęliby rzeczywistość, co mogłoby skutkować utratą autorytetu u mniejszości, a nie gwarantowałoby przychylność większości. Więc wpadli w spiralę, której chyba opuścić się nie da…. A może celowo do niej weszli, gdyż taki kurs obiera obecna rzeczywistość?
Tak czy inaczej, wracając do meritum, bohater artykułu zagrał na nosie jego autorowi i pokazał ze Spurs, że na razie powinien milczeć, ale zdajemy sobie sprawę, że jest jak wulkan, który wybuchnie przy najmniejszej możliwej okazji, a ta prędzej czy później nadejdzie, toteż w blasku chwały i autor powróci pisać swoje, i tu najbardziej odpowiednie słowo do całości, PIERDOLENIE…
Presja na wynik wzrosła po dojściu Ronaldo i to może być niczym zapalnik dla zwolnienia ole. Chociaż dziwne w ogóle że w united ta presja nieco spadła bo słabe wyniki – morale opadły. Ale oni nadal po wydaniu tylu milionów nie są gotowi na podbój ligi – a co dopiero europy. Nadal ich fani się oszukują że ten klub to czołówka. Finansowo pewnie tak, ale kadrowo/zespołowo, nie.