„Głos Wielkopolski” podał wczoraj, że posada Piotra Tworka wisi na włosku, co więcej – jest już wybrany jego zastępca. Miałby nim zostać Przemysław Małecki, który po ekscesach z Czesławem Michniewiczem nie ma zbyt dużego poparcia wśród kibiców z Łazienkowskiej. Ale czy zmiana szkoleniowca to konieczność? Postanowiliśmy poszukać pięciu argumentów na obronę trenera Warty Poznań.
Zanim do nich przejdziemy, to słówko wstępu. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że sytuacja poznańskiego klubu jest naprawdę nie za ciekawa. 762 minuty bez strzelenia gola. Wygrany tylko jeden mecz – z Górnikiem Łęczna. Odpadnięcie z Pucharu Polski z trzecioligowcem. Sześć punktów straty do bezpiecznego miejsca, czyli Wisły Kraków (bo Legii do grona walczących o spadek mimo wszystko nie wliczamy). Niewielka liczba przesłanek, że to zaraz ruszy. Jest źle. Pewnie nawet bardzo źle. W obecnej sytuacji znacznie łatwiej znaleźć argumenty za tym, że Piotr Tworek powinien jednak stracić pracę.
A dlaczego uważamy, że powinien dostać jednak kolejną szansę? Oto pięć powodów.
1. Stałby się ofiarą swojego sukcesu
Czy gdyby Warta Poznań nie awansowała do Ekstraklasy, ktoś mógłby mieć do Tworka jakiekolwiek pretensje? Oczywiście, że nie. To był dopiero drugi sezon Warciarzy na zapleczu, a szeroko pojęta sytuacja organizacyjna sprawiała, że przed drużyną nie stawiano ambitnych celów. Wielu piłkarzy doskonale pamiętało czasy, gdy trzeba było walczyć o pensje, a klub niemalże otarł się o bankructwo. Nie ma wątpliwości, że ten awans to wynik ponad stan.
Poprzedni sezon, czyli piąte miejsce? To bardzo podobna historia, bo przecież nikt po Warcie nie spodziewał się niczego więcej niż walki o utrzymanie. A tymczasem skromny klub z Poznania, który nie ma nawet swojego stadionu gotowego na Ekstraklasę, napisał jedną z piękniejszych historii ostatnich lat w lidze. To wszystko sprawia, że oczekiwania wobec Tworka nieco urosły. Oczywiście, kolejnego sezonu z walką o puchary mogli spodziewać się jedynie niepoprawni optymiści, ale już spokojnego ligowego bytu na bezpiecznej pozycji? To zakładał niemalże każdy. Tymczasem Warta po raz pierwszy od dwóch lat punktuje na takim poziomie, jaki zakładałaby logika. Tworek jest odbierany trochę przez pryzmat nie do końca realnych oczekiwań, które sam wzbudził swoją dobrą robotą w Poznaniu.
2. Nie wypaliły transfery
Ktoś powie – a po co liczyć na transfery, skoro w pierwszym składzie grają w większości ci sami ludzie, co w zeszłym sezonie? To wtedy potrafili, a teraz nie potrafią? I to byłoby sensownie zadane pytanie, ale z drugiej strony każdy trener ma świadomość tego, jak potrzebna jest w zespole świeża krew. Nie bez powodu kluby dokonują transferów nawet wtedy, gdy wydaje się, że mają idealnie skrojoną paczkę.
Nowi piłkarze sprawiają, że szatnia ciągle jest pod prądem, pojawia się rywalizacja, no i jest więcej jakości. Z Warty odszedł jej najlepszy piłkarz, Makana Baku – przy rozmowach o jego ewentualnym pozostaniu Zieloni nie mieli żadnych argumentów. Do Pogoni wrócił dobrze wyglądający Maciej Żurawski, do tego ubyło kilku piłkarzy z drugiego szeregu. Nowi zawodnicy? To raczej porażka. Milan Corryn błysnął tylko raz, ale kto nie błysnął z Górnikiem Łęczna? Jayson Papeau? Podróbka prawdziwego piłkarza. Szymon Czyż? Mimo wszystko rozczarowanie. Wiktor Pleśnierowicz? Szybko złapał kontuzję. Warta nie przeprowadziła żadnego transferu, który na razie można zapisać na plus. A to oznacza, że…
3. Kadra jest bardzo wąska
Kilku piłkarzy Warty ewidentnie jest pod formą, ale grać muszą, bo nie ma kogo za nich wpuścić. W Warcie widzimy grupę mniej więcej osiemnastu zawodników, którzy naprzemiennie wychodzą na boisko, a reszta kadry to piłkarze bez większego ogrania w lidze. Kuzimski i Zrelak nie strzelają, a naciska na nich Jakub Sangowski, który nie ma nawet stu minut w dorosłej piłce. Skrzydła? Papeau, Corryn, Jakóbowski czy Rodriguez grają słabiutko i nie ma dla nich żadnej alternatywy. W zeszłym sezonie Warta miała trzech ogranych prawych obrońców, teraz ma jednego. I tak dalej, i tak dalej.
Piotr Tworek najzwyczajniej w świecie nie ma pola manewru, jaki ma choćby Mariusz Lewandowski w Bruk-Becie, który chętnie rotuje piłkarzami. Także i w Stali Mielec pojawiła się sensowna liczba piłkarzy, którymi można żonglować, nie wspominając już o innych klubach.
4. Warta ma pecha
W zeszłym sezonie potrzebowała pół sytuacji, by strzelić gola. Kuzimski wyglądał na gościa, który może trafić naprawdę z niczego. Mecze Warty były często niskich lotów paździerzychem, w których poznaniacy skutecznie się bronili, a później wyprowadzali jeden cios. Nie oglądało się tego dobrze, ale i tak z radochą siadaliśmy do telewizorów, bo to była po prostu bardzo fajna historia.
I trochę mamy wrażenie, że tak jak w zeszłym sezonie Warcie dopisywało szczęście – a potem poszli już na fali – tak w tym kompletnie go nie mają. Dwa dyżurne przykłady – mecze z Zagłębiem i Lechią. Pierwszy mógł być idealnym przełamaniem, ale Hładun zaliczył akurat mecz życia. Tworek zresztą dość optymistycznie wypowiadał się po tym spotkaniu, bo widać było, że w Warcie coś ruszyło. Starcie z Lechią? Warta broniła się dzielnie przez 90 minut, a potem głupi karny, kuriozalny samobój…
To, co szczęście dało rok temu, teraz sobie zabiera.
5. Tworek już raz pokazał, że potrzebuje czasu, by się rozkręcić
Czy po trzynastu kolejkach zeszłego sezonu Warta była już kozacka? Nie, miała na swoim koncie trzynaście punktów, czyli o pięć więcej niż teraz. Gdyby nie okoliczności, o których pisaliśmy wyżej, mogłoby się zdarzyć tak, że w tym sezonie miałaby podobny dorobek punktowy. Warciarze kończyli zeszłoroczną jesień z czterema zwycięstwami na koncie i rozkręcili się dopiero wiosną. Może Tworek znów potrzebuje czasu?
EARLY PAYOUT, CASHBACK DO 500 PLN – SPRAWDŹ PROMOCJE FUKSIARZA!
***
Czy chcemy powiedzieć, że siedemnaste miejsce Warty to naturalna kolej rzeczy? Trochę tak. Naszym zdaniem ma słabszą kadrę niż w zeszłym sezonie, a przecież wtedy nie wróżyliśmy jej niczego więcej niż bicie się o bezpieczną lokatę do ostatnich kolejek. Ujmijmy to następująco: tak jak rok temu w poczynaniach Warty ciężko było dostrzec logikę, tak teraz widzimy jej znacznie więcej.
Czy to oznacza, że pracę powinien stracić gość, który dopiero co był nominowany do nagrody trenera sezonu? Nie mamy takiego przekonania. Z drugiej strony gołym okiem widać, że Piotr Tworek stracił magiczne zdolności, które zaprowadziły Wartę na piąte miejsce zeszłego sezonu. Tylko czy Warcie uda się znaleźć kolejnego magika?
CZYTAJ TAKŻE:
- Dawid Szymonowicz: – Miałem do wyboru: siedzieć na dupie do stycznia lub pomóc Warcie
- „Nie lubię nudy. Najbliżej mi do filozofii Red Bulla”. Poznaj nowego dyrektora sportowego Warty
- Piotruś, Tworo, Tworas. Nieoczywista historia Piotra Tworka
Fot. FotoPyK