Naczekał się, naczekał się Paweł Wszołek na debiut w barwach Unionu Berlin, ale w końcu jest, mamy to, udało się. Polski piłkarz dostał od Ursa Fischera niecałe dwadzieścia minut w meczu Pucharu Niemiec z trzecioligowym Waldhof Mannheim.
Union Berlin wygrał 3:1, ale nie bez komplikacji, bo po podstawowym czasie gry było 1:1 i do rozstrzygnięcia losów spotkania konieczna była dogrywka. Paweł Wszołek zmienił Christophera Trimmela w 102. minucie przy stanie 2:1 dla stołecznej ekipy. Jak wypadł? Za bardzo nie miał okazji, żeby wykazać się czymś konkretnym:
- osiem kontaktów z piłką,
- trzy celne podania na pięć wykonanych (60%),
- trzy straty,
- dwa przegrane pojedynki.
Mimo wszystko ten epizod należy traktować jako sukces, bowiem do tej pory Wszołek tylko dwukrotnie miał okazję zasiadać na ławce Unionu – z Borussią Monchengladbach (sierpień) i z Borussią Dortmund (wrzesień) w Bundeslidze. I jasne, już w lecie wiedzieliśmy, że tych szans były piłkarz Legii będzie dostawał niewiele. Że mimo tego, iż mocno rekomendował go Sebastian Podsiadły, który w Unionie pełni rolę skauta i analityka, to jednak konkurencja w drużynie Ursa Fischera jest na tyle duża, że trudno będzie mu o jakiekolwiek większe minuty. Ale zawsze przykro patrzy się, kiedy całkiem przyzwoity polski piłkarz tak niewiele znaczy w zagranicznym zespole.
Czy występ z Waldhof Mannheim odwróci kartę i Wszołek nagle zacznie wychodzić w pierwszym składzie Unionu? Niestety, pewnie nie. Co gorsza – cały mecz na ławce rezerwowych spędził Tymoteusz Puchacz, choć przecież mogłoby wydawać się, że Puchar Niemiec to miejsce, gdzie mógłby zdobywać doświadczenie.
Czytaj więcej:
- Dlaczego Puchacz nie gra w Bundeslidze i kiedy zacznie?
- Polacy w Starej Leśniczówce. 10 ciekawostek o Unionie Berlin
Fot. Union Berlin