Reklama

Polacy w Starej Leśniczówce. 10 ciekawostek o Unionie Berlin

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

02 czerwca 2021, 15:27 • 8 min czytania 26 komentarzy

Dlaczego Tymoteusz Puchacz wcale nie jest najdroższym piłkarzem w historii Unionu Berlin? Czy zaliczy miękkie lądowanie w Bundeslidze? Z kim rywalizować będzie Paweł Wszołek? Czy ma jakąkolwiek szansę na wywalczenie sobie miejsca w składzie? Dlaczego kibice Unionu Berlin nienawidzili Stasi? Co czyni ten klub romantyczną mekką groundhopperów? Dlaczego Union Berlin jest wyjątkowy? Oto dziesięć ciekawostek o nowym klubie Tymoteusza Puchacza i Pawła Wszołka. 

Polacy w Starej Leśniczówce. 10 ciekawostek o Unionie Berlin

I

Zacznijmy od Polaków. Słyszymy, że niemały wpływ na ich sprowadzenie do stolicy Niemiec miał Sebastian Podsiadły, który w Unionie pełni rolę skauta i analityka. Podsiadły miał pozytywnie zaopiniować obu polskich piłkarzy. Czy miał rację?

Na pierwszy ogień Tymoteusz Puchacz. W Unionie Berlin wiążą z nim długofalowe plany. Ot, wystarczy powiedzieć, że znajduje się w ścisłym top 3 najdroższych transferów w historii klubu. Zdziwieni? Pewnie tak, bo dopiero głośno było o tym, że Union nigdy wcześniej nie wyłożył za nikogo więcej kasy. Puchacz kosztował 3,5 miliona euro. I faktycznie to najwyższa kwota bazowa, jaką berliński klub wydał na jakiegokolwiek piłkarza w swojej historii, ale są jeszcze Anthony Ujah i Marvin Friedrich, którzy niby kosztowali dwa miliony euro, ale tak naprawdę, ze wszystkimi bonusami i finansowymi uwarunkowaniami, FC Koeln i Augsburg zarobiły na nich jakieś półtora miliona więcej. To jednak szczegóły, drobiazgi, marginalia.

Tak czy inaczej, Puchacz swoje kosztował, a to odstępstwo od normy, bo Union ma w zwyczaju kilkukrotnie oglądać każde euro, zanim w ogóle zdecyduje się na podjęcie jakiejkolwiek decyzji transferowej. Na straży takiej polityki stoi dyrektor sportowy Oliver Ruhnert i trener Urs Fischer. Ma być godnie, ale skromnie.

II

Co czeka Puchacza w Unionie? Ano zanosi się na miękkie lądowanie. Reprezentant Polski ma za sobą przeciętny sezon w Ekstraklasie. W Lidze Europy zdarzyło mu się zaprezentować wyśmienicie, szczególnie w eliminacjach albo w pierwszym meczu ze Standard Liege, ale dużo marniej wyglądało to na polskich boiskach. Puchacz utrwalił wizerunek piłkarza z końskim zdrowiem, z żelaznymi płucami, z niewypalającą się ambicją i nieskończonym ciągiem na bramkę rywala, ale też gracza elektrycznego w defensywie, popełniającego w niej szkolne błędy i zbyt często spóźnionego lub wrzucanego na karuzelę przez co zdolniejszych skrzydłowych drużyn przeciwnych. W Unionie uznano najwyraźniej, że jego atuty przeważają nad wadami. Zainwestowano w pozytywy. Nic w tym dziwnego, bo skrzydła i wahadła Unionu bazują właśnie na wybieganiu, dynamice, pracowitości. No i oczywiście na defensywie, którą Puchacz – podobnie jak język niemiecki, z którego kojarzy tylko podstawy – będzie musiał podciągnąć, jeśli chce podołać bundesligowemu wyzwaniu.

Reklama

Tymoteusz Puchacz wchodzi w buty Christophera Lenza, który przenosi się do Eintrachtu Frankfurt. Lenz jest bardzo solidnym wahadłowym, ale raczej skupionym na defensywie niż na ofensywnie, co powinno wskazać Puchaczowi kierunek rozwoju. Reszta konkurencji? Nic specjalnego. Nico Giesselmann to typowy zmiennik. Doświadczony ligowiec z pogranicza 1. i 2. Bundesligi. Do łyknięcia od razu. Na lewym wahadle grywał też Julian Ryerson, ale Norweg jest prawonożony i jego optymalną rolą jest bieganie wzdłuż prawej flanki. Oznacza to więc, że Puchacz, z całą swoją przebojowością i pędem, ma dużą szansę na komfortowe wejście do Bundesligi.

III

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja Pawła Wszołka. On też przewidywany jest do gry na wahadle. Choć może „gry” to za dużo powiedziane. Pewne miejsce w składzie Unionu Berlin na prawym wahadle ma bowiem Christopher Trimmel. Niby 34-letni Austriak wielkim piłkarzem nie jest i wielkiej kariery nigdy nie zrobił, ale to ikona klubu, jego kapitan i gość, który w minionym sezonie 1. Bundesligi wykręcił dziesięć asyst, a w jeszcze poprzednim jedenaście. Dla porównania Wszołek w Ekstraklasie zaliczył sześć asyst, a umówmy się, że: a) Bundesliga jest sto razy silniejsza niż Ekstraklasa, b) Trimmel to bardziej obrońca niż pomocnik, a Wszołek to bardziej pomocnik niż obrońca. Ma to swoją wymowę. Nieprzypadkowo Wszołek nie miał pewnego miejsca w składzie Legii, a Trimmel od lat jest ostoją Unionu. Za wysokie progi na Wszołka nogi.

Reklama

Pierwszym zmiennikiem Trimmela powinien być Julian Ryerson. Jest młodszy (Ryerson – 23 lata, Wszołek – 29 lat) i ma dłuższy kontrakt (Ryerson – do czerwca 2023 roku, Wszołek – do czerwca 2022 roku). Dla Wszołka pozostaje rola uzupełnienia składu. Inna sprawa, że do Unionu Berlin wcale nie trafia zawodnik przypadkowy, jakiś tam ekstraklasowy dżemik. Nie, absolutnie. Wszołek ma zagraniczne doświadczenie – nie odbił się od Włoch, poradził sobie na zapleczu elity w Anglii. Swojego czasu był reprezentantem Polski. Jest wybiegany, szybki, waleczny, umie pociągnąć skrzydełkiem, wygrać pojedynek, nie najgorzej broni. Dla niego to kolejna fajna przygoda, ciekawy wpis do CV, a nuż coś tam w tej Bundeslidze zdziała i uwierzcie nam: wcale nie będziemy wielce zdziwieni.

IV

Również dlatego, że Union Berlin to jeden z najdziwniejszych klubów w Europie. Najdziwniejszych, bo odstających od normy. Union to ostoja futbolowego romantyzmu, mekka groundhopperów z całego świata. To klub zbudowany na kulturze kontestacji brudów współczesności. W swoim swoim założeniu Union ma gromadzić ludzi czysto zajaranych piłką nożną, wspólnym i bezpretensjonalnym kibicowaniem, przeżywaniem piłkarskiego święta w sposób wyjątkowy, a niekoniecznie wulgarny czy agresywny. Od ponad pięćdziesięciu lat kibicom Unionu, a od NRD-owskich czasów nikt nie ma ich w Berlinie więcej, przyświeca powiedzenie: „Mecze Unionu nie są meczami piłki nożnej”. I kryje się w tym mnóstwo uniwersalnej prawdy.

V

Tak o tym swojego czasu pisał Jakub Białek w reportażu z Berlina: „W zasadzie nie wiadomo, w którym momencie „Żelaźni” stali się kultowi. Dawniej, jeszcze za czasów Muru Berlińskiego, wszystko było prostsze do zdefiniowania. Mecze Unionu, który znalazł się po wschodniej stronie Muru, skupiały środowiska antysocjalistyczne. Niespecjalnie kryły się one ze swoimi poglądami, więc socjalistyczna władza była skłonna do represji. Inne kluby były wspierane przez milicję (Dynamo Berlin) czy wojsko (Vorwarts Berlin), Union udupiono i pozostawiono samemu sobie. Kluby z państwową kuratelą wyciągały piłkarzy z Unionu, jak chciały. 

Czy pomogło to Unionowi sportowo? Wiadomo, że nie.

Jednak Union zyskał coś znacznie ważniejszego. Gromadził wokół siebie jeszcze więcej ludzi nieprzychylnych socjalistycznej władzy, buntowników, zaangażowanych opozycjonistów, pomagał im się organizować”.

VI

Union długo funkcjonował w opozycji do Stasi. Kibice na stadionie śpiewali, że „lepiej nie wygrywać niż być tłustą świnią ze Stasi”. Brzydzili się Ministerstwem Bezpieczeństwa Państwowego NRD, nie chcieli mieć z tą instytucją nic wspólnego i nie dopuszczali żadnych odstępstw od normy. Najlepszy przykład? Klub wiele lat borykał się z problemami finansowymi, które nie pozwalały mu się rozwinąć i awansować do elity, ale kiedy ponad dekadę temu okazało się, że Juergen Czilinsky, inwestor związany z firmą koncernem International Sport Promotion, w latach 80. współpracował ze Stasi, umowa została natychmiast rozwiązana. Union stracił grube pieniądze, środki na rozwój, nowe możliwości, ale zachował tożsamość. A to jest dla Unionu najważniejsze.

VII

Wyjątkowy jest już sam stadion Unionu. Sama nazwa dużo o nim opowiada – Stadion przy Starej Leśniczówce. Po niemiecku – Stadion An der Alten Försterei. Miejsce absolutnie urokliwe i jedyne w swoim rodzaju. Enklawa spokoju i ciszy w kosmopolitycznym i gigantycznym Berlinie. Fragment naszego reportażu: „Zamiast asfaltowej drogi na stadion – ściółka leśna. Zamiast drewnianych ławek – leżące pośrodku lasu pnie, zamiast odgłosów silnika i klaksonów – śpiew ptaków, szum wiatru, dochodzący z oddali śpiew kibiców, zamiast korku samochodów – kibic jadący rowerem z browarem w ręce, zamiast ogródków piwnych – ludzie w skórzanych kamizelkach sączący złociste płyny pośród drzew i krzewów, siedząc na pniu. Las dodaje niesamowitego klimatu. Otacza stadion z każdej strony. To w nim kibice gromadzą się już trzy godziny przed pierwszym gwizdkiem, by wprawić się w meczowy nastrój”.

VIII

Jacy są kibice Unionu Berlin? Bardzo oddani. Nigdy nie gwiżdżą na swoich piłkarzy. Nie wyzywają ich, nie irytują się po porażkach, nie przejęliby się żadnym spadkiem. Ale to tylko przez czysty szacunek do klubowej kultury. Bo, kiedy trzeba się zjednoczyć i działać wspólnie dla dobra organizacji, nie wahają się ani chwili. W 2009 roku, kiedy klub robił awans do 2. Bundesligi, fani sami zebrali środki na przebudowę stadionu i sami stadion przebudowali tak, żeby spełniał standardy ligowe. To nie są odosobnione historie. Klub wiele razy stawał na krawędzi finansowego bankructwa lub w najlepszym razie wielkich problemów strukturalnych i zawsze, ale to zawsze fani jednoczyli się się, żeby przetrwał.

IX

Na stadionie Unionu Berlin znajdują się trzy trybuny, na których się nie siedzi. Nie ma na nich ani jednego krzesełka. Trzeba stać i kibicować. To część kultury. Piękny obrazek widzieliśmy podczas bundesligowego debiutu Unionu Berlin. Spora grupa kibiców postanowiła na spotkanie rozgrywane w sierpniu 2019 roku wziąć ze sobą zdjęcia zmarłych fanów, którzy nie doczekali tego historycznego momentu. Powstała piękna choreografia.

X

W przyszłym sezonie Union weźmie udział w eliminacjach do Ligi Konferencji. To wielkie wydarzenie dla kibiców Unionu, którym od lat marzyły się podróże po całej Europie za ukochaną drużyną. W sumie fajnie, że w tej historii wezmą udział Puchacz i Wszołek, którzy – jak sami widzicie – trafili do naprawdę odlotowego klubu. A, no i mają chłopaki szczęście, bo władze niemieckie piłki coraz częściej przebąkują, że w przyszłej kampanii na pewno na stadiony wrócą kibice.

Fot. Union Berlin

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

26 komentarzy

Loading...