Cieszyliśmy się przed sezonem, że dwóch Polaków trafiło do Unionu Berlin, bo to zawsze ciekawiej mieć możliwość oglądać rodaków w Bundeslidze, ale cóż: Tymoteusz Puchacz i Paweł Wszołek zagrali w tym sezonie ligowym tyle meczów, co my i wy. Okrągłe zero. Sytuacja tego pierwszego jest przeciętna, gra tylko w europejskich pucharach, natomiast były piłkarz Legii kompletnie zaginął. Nie występuje nawet w Lidze Konferencji, jeśli w coś gra w Berlinie, to maksymalnie w bilard. Dlaczego jest aż tak mizernie?
TYMOTEUSZ PUCHACZ – 0 MINUT W BUNDESLIDZE
Zacznijmy od Puchacza, bo to przykład jednak bardziej interesujący, w końcu reprezentant Polski, może nawet wypada powiedzieć – przyszłość tej kadry. W końcu nie wychowujemy lewych obrońców czy wahadłowych taśmowo, raczej jak ktoś się pojawi, to trzeba na niego chuchać i dmuchać. A Puchacz w reprezentacji wcale nie zawodzi i z dobrymi, czy niezłymi rywalami, pokazuje, że potrafi grać w piłkę.
Za Anglię wystawiliśmy mu „siódemkę” z komentarzem:
Jesteśmy bardzo, bardzo pozytywnie zaskoczeni. Znamy Puchacza nie od wczoraj – serducho, wydolność, brawura, fantazja, ale i gapiostwo w tyłach, łatka tego gościa, który zawsze musi się raz poważnie pomylić. A dziś? Od pierwszych minut w swoim stylu napakowany jak kabanos. Zero obaw, że naprzeciw niego grają wicemistrzowie Europy. „Dawaj Modziu piłę, jedziemy, gdzie to panu dorzucić?”. W tyłach miewał problemy ze Sterlingiem, ale to nie tak, że Anglik wytarł nim podłogę – po prostu przy posturze Puchacza rywal miał przewagę w zwinności. Ale nic nie zawalił, nie dał się mijać jak czasem jeszcze w zeszłym sezonie w Ekstraklasie. Mentalnie – kozak. Poziom koncentracji utrzymany na pełnym baku przez całe spotkanie. Gdyby Buksa zrobił dwa szybsze kroki na początku meczu, to mógł mieć jeszcze kapitalną asystę.
Albania to „szóstka” i opinia:
To Puchacz zapoczątkował akcję bramkową, to on dogrywał Klichowi przed wrzutką na nogę Świderskiego. Piłkarz Unionu Berlin ma problemy w klubie, nie gra, szuka swojego miejsca w Niemczech, ale w kadrze nie zawiódł. Zaliczył aż dwadzieścia pięć strat, parę razy ktoś uciekł mu w obronie i zrobiło się groźnie, ale na tym etapie kariery to wkalkulowane w jego profil. Bo przy tym wszystkim Puchacz gwarantuje sporo pożytecznego chaosu z przodu. Urywał się, wchodził w pojedynki, skiepścił parę dośrodkowań, ale przynajmniej coś się działo. W drugiej połowie, już po godzinie gry, miał taki moment, że wyglądał bardzo przekonująco. Tak jakby miał więcej siły niż cała pozostała boiskowa zgraja.
Wiadomo, trudno wierzyć, że Albania walczyłaby o utrzymanie w Bundeslidze, to jednak zupełnie inny poziom, ale skoro Puchacz naprawdę dobrze zaprezentował się z Anglią, to czy nie poradziłby sobie chociaż w ogonach, jeśli chodzi o Bundesligę? Trener Unionu, czyli Urs Fischer, na razie takiej decyzji nie chce podjąć.
PUCHACZ I BUNDESLIGA? TO MOŻE BYĆ FAJNE POŁĄCZENIE
TYMOTEUSZ PUCHACZ – BRAK JAKOŚCI W TYŁACH
Jeśli Puchacz gra, to w Europie, w Lidze Konferencji, która – cóż – nie cieszy się jakąś wielką renomą. Polak zagrał dwa mecze z KuPS w eliminacjach i zaliczył asystę, ale Finów odpalił nawet Vuković z Legią, toteż pamiętamy, jaki to rywal. Z kolei w samej grupie Puchacz dostał dwie szanse – ze Slavią w podstawie (1:3) i końcówkę z Maccabi (3:0).
Ten pierwszy mecz oglądał Tomek Urban, ekspert od ligi niemieckiej, pracujący obecnie w Viaplay i Puchacz go nie zachwycił. Jak mówi Urban: – Puchacz w Europie się niczym nie zasłużył, ani niczego nie zawalił. Niemiecka prasa się na nim nie skupiała. Ze Slavią był bojaźliwy, pod prądem, schowany. W kadrze czuje się już dużo pewniej.
Jak to wygląda w statystykach? W meczu z Czechami Polak miał siedem strat, wygrał cztery na sześć pojedynków na ziemi, z kolei jeśli przyszło mu się mierzyć w powietrzu – a było tak dwa razy – nie wygrał ani jednego. Podawał ze skutecznością 64%, natomiast wykonał tylko jedenaście zagrań. Dla porównania – z Anglią miał 27 podań i 67% celnych. Siedem na 10 wygranych pojedynków, szesnaście strat.
Nie jest to więc niebo a ziemia, natomiast w kadrze Puchacz jest bardziej pod grą i to z rywalem nieporównywalnie lepszym niż Slavia. Jednak właśnie tutaj przechodzimy do kluczowego problemu, jeśli chodzi o Polaka – w taktyce Paulo Sousy ma w gruncie rzeczy wiele swobody. Może, a wręcz musi, hasać z przodu, wrzucać, obsługiwać napastników sensownymi podaniami. W Unionie – przeciwnie. Jego pierwszym i nadrzędnym celem jest obrona, a z tym – jak wiemy – Puchacz wciąż ma sporo problemów.
Widać to po średnich pozycjach z meczów przeciwko Anglii i Slavii:
Jasne, należy pamiętać, że Union grał w dziesiątkę, natomiast ta taktyka Unionu naprawdę jest dość defensywna. Urban mówi: – W Unionie każdy musi bronić, tak więc naturalnie wahadłowy też musi bronić. Tymkowi tej gry defensywnej brakuje.
TYMOTEUSZ PUCHACZ I PAWEŁ WSZOŁEK. PUCHACZ MUSI PRACOWAĆ NAD… MOTORYKĄ
Gdzie jeszcze leży problem Puchacza? Co ciekawe, zdaniem Urbana, również w motoryce. Nam wydaje się, że Puchacz to koń do biegania, który mógłby latać w obie strony przez więcej niż 90 minut, co oczywiście jest po części prawdą, natomiast trzeba do tego wszystkiego przyłożyć skalę niemieckiej piłki.
Urban twierdzi: – Mówię o pewnym problemie z motoryką z pełną świadomością. Na warunki polskie to jest koń. Natomiast rozmawiałem niedawno z Kamilem Piątkowskim na lotnisku i on stwierdził: „wiesz co, ja myślałem, że jestem świetnie przygotowany fizycznie. W Polsce dobrze się czułem, trudno było mnie zajechać, pojechałem do Salzburga i jestem przeciętny pod tym względem. Nie wyróżniam się”. Też mówił o tym Robert Gumny po transferze, że Bundesliga to nie jest inna półka, tylko inna szafa. Tymek musi się do tego przyzwyczaić. On oczywiście robi sprinty po linii, ale w Unionie trzeba zaraz zrobić taki w drugą stronę. Puchacz ma w tym aspekcie jeszcze trochę do nadrobienia.
NIE WEJDZIE MECZ? W FUKSIARZU ODBIERZESZ FREEBET!
Natomiast może trochę optymizmu. Po pierwsze Puchacz to trzeci najwyższy transfer Unionu w historii. Wiadomo, że kwota 2,5 miliona euro (za Transfermarkt) nie rzuca na kolana, ale takie są stawki w klubie ze stolicy i skoro Puchacz jest na podium, nie zostanie strącony przy byle okazji. Będą na niego stawiać, bo po prostu w niego zainwestowali. To podobna sytuacja jak z Kownackim – gdyby Fortuna nie zwariowała i nie zapłaciła za Polaka siedem baniek, już pewnie dawno by go pogoniła. A tak wierzy, że choć część pieniędzy odzyska albo Kownacki jednak zacznie się spłacać na boisku.
Po drugie rywalizacja na stronie Puchacza nie jest specjalnie wymagająca. Gra tam Niko Gießelmann, 30-letni Niemiec, który nigdy nawet nie kręcił się wokół reprezentacji, zresztą dopiero od sezonu 18/19 jest na poziomie pierwszej Bundesligi.
Urban charakteryzuje go i też uspokaja: – To nie jest wielki piłkarz. Wyrobnik. Jeżeli nasz piłkarz jedzie na Zachód do lig TOP5 i ma za rywala takiego zawodnika, to po prostu musi sobie z nim poradzić, jeżeli chce zaistnieć. Jestem spokojny o Puchacza. Musi się otrzaskać z niemiecką piłką, wyeliminować swoje niedostatki, wówczas będzie grał.
PAWEŁ WSZOŁEK – BEZ SZANS W UNIONIE
I o ile w przypadku Puchacza można znaleźć powody do optymizmu, o tyle w przypadku Wszołka – już nie. Byliśmy przekonani, że były zawodnik Legii idzie do Unionu jako zmiennik Trimmela, ale w klubie od razu stwierdzono, że nie, że Wszołek na wahadło się nie nadaje i jeśli już, to ma mieć miejsce z przodu. Ale właśnie tam tego miejsca dla niego kompletnie nie ma.
Urban: – Union gra najczęściej 5-3-2. Trudno znaleźć tam przestrzeń dla Wszołka. Dwójka napastników to Kruse-Awoniyi, potem jest trzech środkowych pomocników, raczej skoncentrowanych na bronieniu. Dla Wszołka zostawałyby ogony, kiedy trzeba gonić wynik i rozszerzyć grę, ale w kadrze jest Sheraldo Becker, zawodnik jeszcze szybszy niż Wszołek. On zaznaczył się już w Bundeslidze asystą czy golem, więc trudno się będzie Wszołkowi przebić.
10 CIEKAWOSTEK O UNIONIE BERLIN
Były zawodnik Legii w kadrze meczowej Unionu znalazł się w tym sezonie tylko dwukrotnie. Ale wiadomo: całe spotkania przesiedział wówczas na ławce rezerwowych. Teraz dodatkowo wciąż walczy z urazem. Ale jak wróci, to może powalczy jednak o to wahadło? Nikłe szanse. Trimmel to legenda klubu, kapitan, gra tam od sezonu 14/15, robił awans do Bundesligi. Poza tym dla Niemców niedostatki Wszołka na wahadle są zbyt wyraźne.
Szansą byłaby zmiana ustawienia, ale trener Unionu nie ma po co tego robić. W lidze berlińczycy przegrali tylko raz, są blisko strefy pucharowej. Wszołek jest w kropce. Urban mówi: – Wzięli go na sztukę, żeby uzupełnił kadrę i w razie czego był do rotacji. Natomiast ta kadra Unionu jest bardzo szeroka i na trybunach siedzą piłkarze, którzy już w Bundeslidze grali i coś zrobili. Wszołek musi czekać, ale ileż może czekać, zaraz okaże się, że jest pół roku bez grania.
Jeżeli piłkarzowi zależało na graniu, a nie na pieniądzach czy ładnym mieście, to wybrał bardzo źle. Zabrakło researchu, sprawdzenia, jak gra Union i kto może być rywalem do składu. W efekcie Wszołek może całą rundę spędzić w pozycji siedzącej zanim poszuka wypożyczenia czy wręcz transferu.
***
Podsumowując – można wierzyć, że Puchacz niedługo się odkręci i zacznie dostawać swoje szanse w Bundeslidze. Union w niego zainwestował, a Tymek pokazuje w kadrze, że naprawdę potrafi się odnaleźć. Wszołek to z kolei historia do zapomnienia. Czekał, zwodził wręcz Legię, by na końcu trochę sam siebie oszukać.
CZYTAJ TAKŻE:
- Puchacz z Doliny Smoków
- Union Berlin – romantyczny klub, który awansował do Bundesligi
- Nieoczekiwana zmiana miejsc Herthy i Unionu
Fot. FotoPyk