We wtorkowej audycji „Temat dnia” w radiu Weszło FM Wojciech Piela na gorąco po zwolnieniu Czesława Michniewicza z Legii Warszawa porozmawiał z Bogusławem Leśnodorskim. Były właściciel warszawskiego klubu powiedział o swoich przemyśleniach w związku ze zwolnieniem trenera oraz o powodach słabych wyników Legii w lidze. Oto spisana wersja rozmowy.
Jesteś zaskoczony skalą problemów, jakie dosięgnęły Legię w tym sezonie? To, że ciężko jest łączyć ligę z pucharami wiesz z własnego doświadczenia, ale siedem porażek na dziesięć kolejek to trochę za dużo.
Trochę się to nie ułożyło. Wieża Babel w szatni, trochę zbiegów okoliczności, brak doświadczenia, ale nie jestem specjalnie zaskoczony.
Sytuacja dojrzała do tego, że nie było innego wyjścia?
Nie jestem w środku, więc ciężko mi powiedzieć. Jednak od jakiegoś czasu pachniało, że jak tylko trener się potknie, to go nie będzie.
Czego z twojej perspektywy brakowało Legii najbardziej od momentu zdobycia mistrzostwa?
Stabilizacji. Ta drużyna w tym składzie nigdy nie trenowała. Nowi zawodnicy to jest zawsze duża niewiadoma, od sfery mentalnej, przez przygotowanie, zgranie… Mieli jakiś pomysł na grę, później musieli to zmieniać, a nie było kiedy tego zrobić. Granie od początku lipca do teraz nie zostawia prawie żadnego marginesu na trening.
Dlaczego polskim klubom tak ciężko łączyć ligę z pucharami? Gdzie twoim zdaniem leży ten złoty środek?
Trzeba się tego nauczyć. Mimo że poziom polskiej ligi nie jest za wysoki, to jest ona bardzo wymagająca. Zabrakło stabilizacji składu. Było widać, że nie wszyscy grają na jedną bramkę, nie było chemii w zespole. Z drugiej strony pojawiają się komentarze, że piłkarze zwolnili trenera, ale nie wygląda mi na to. Z mojej wiedzy wynika, że nie było problemu między trenerem a szatnią. Występy na mieście danych zawodników były znane, wystarczyło wsiąść w taksówkę i można było dużo usłyszeć.
KRYZYS LEGII W LIDZE PRZEZ PUCHARY. JAK WYPADA NA TLE RESZTY EUROPY?
Mówi się o grupie bankietowej, w której skład wchodzili Johansson, Emreli, Rose. O czym to twoim zdaniem świadczy?
Niespecjalnie się tym interesowałem i nie dopytywałem nikogo w tych sprawach. Jeśli jednak wszyscy o tym mówią, zarówno osoby przypadkowe, jak i nieprzypadkowe, to nie jest za dobrze. Z drugiej strony kto miał być tam liderem w szatni? Oczywiście poza Arturem Borucem. Przy takiej skali rotacji jest to jednak trudne. Na pewno nie pomogło, że zabrakło go w tych ostatnich meczach. On był tym naturalnym autorytetem na boisku i w szatni.
A czym ta sytuacja różni się od sytuacji z Henningiem Bergiem? Zawsze wspominasz, że jak go zwalnialiście w sezonie mistrzowskim, to on wtedy stracił szatnie.
My byliśmy wtedy bardzo blisko z piłkarzami, ta drużyna była jednością i przez to wiedzieliśmy, że to nie działa. Piłkarze przestali wtedy wierzyć w to jak mają grać. Henning się w sobie zamknął. Nie wygraliśmy mistrzostwa, mimo że on bardzo tego chciał i bardzo się starał. W relacjach z piłkarzami wybrał „drogę miecza”. Widać było, że nic z tego nie będzie i że trzeba wymienić albo 2/3 drużyny albo trenera. To normalne, takie rzeczy się w piłce dzieją. Jednak jak chcesz tę sytuację porównywać do tej obecnej, to moim zdaniem są to dwie zupełnie inne sytuacje.
Dlaczego inne? Z czego to wynika?
Nie słyszałem, żeby ta drużyna była jednością, a wydaje mi się, że gdyby nią była, to bym o tym słyszał. Z drugiej strony kiedy miała nią zostać? Powtarzam: Wieża Babel. Niektórych zawodników, którzy wchodzą na boisko, ja nie rozpoznaję z twarzy. Nie wiem, czy zagraliśmy w jednym składzie jakiekolwiek dwa mecze z rzędu. Było też dużo zmian już w trakcie sezonu, w okienku transferowym. Nie wyglądało to tak, jakby drużyna mówiła wspólnym językiem.
A co sobie myślisz, jak się dowiadujesz, że trener o niektórych transferach dowiadywał się z Twittera?
Takie sytuacje miały miejsce już za Jacka Magiery, który raz spotkał swojego nowego zawodnika na korytarzu. Rozumiem, że obecnie taka jest filozofia klubu, że trener nie decyduje o transferach. Nie mi to oceniać, jednak wydaje mi się, że łatwiej jest sprowadzać zawodnika, którego chce trener. To on najlepiej wie, kogo drużyna potrzebuje. Taka sytuacja na pewno nie pomaga. Być może na dłuższą metę by to zadziałało, ale jak widać, gdy efekty są wymagane od razu, to nie za bardzo to działa.
A gdzie twoim zdaniem trener Michniewicz popełnił błędy? Na pewno nie jest bez winy.
Jestem za daleko drużyny, żeby się o tym wypowiadać.
A nie uważasz, że Czesław Michniewicz potwierdził w tym sezonie, że jest trenerem defensywnym? Próbował różnych rozwiązań w ofensywie, a Legia prawie nie strzelała goli.
Gdy w klubie był jeszcze Juranović i był w dobrej formie to wyglądało to dość dobrze. Teraz były jakieś próby, ale to była zmiana koni w trakcie wyścigu, przez co one się nie udały. Tylko że przy grze w pucharach co trzy dni to jest strasznie trudne. Zwróć uwagę na te duże kluby. One wymieniają maksymalnie dwóch lub trzech zawodników. Jeśli wymienią więcej to potem mija pół roku zanim się otrząsną. To jest nie do zrobienia. Nie wierzę, żeby ktokolwiek na świecie to zrobił. Mówię o tych ostatnich miesiącach, od sierpnia do października.
Ale niezależnie od tego jaka jest to kadra, to siedem porażek w dziesięciu meczach nie przystoi. To jest za dużo.
Oczywiście, że za dużo. Przynajmniej o trzy.
Nie zrobiła się ta szatnia zbyt zagraniczna?
To jest właśnie to, o czym mówiłem. Ciężko jest zbudować drużynę przy tak dużej liczbie obcokrajowców. Nie mówię, że się nie uda, ale to jest prawie niemożliwe. Ta drużyna jest od sierpnia, do tego były już dwie przerwy na reprezentacje, więc kiedy oni to mieli zrobić?
Kibiców pewnie najbardziej boli, że liczyli, że Czesław Michniewicz to będzie taki prawdziwy trener. Po eksperymentach takich jak Romeo Jozak, Ricardo sa Pinto. A okazało się, że nie wyszło i sytuacja jest dramatyczna.
To dlatego, że zmierzył się z kompletnie nową sytuacją. Przypominam sobie moją rozmowę z Michałem Świerczewskim z początku sierpnia. Powiedziałem mu wtedy, że Raków będzie miał minimum dziesięć punktów przewagi nad Legią na koniec roku. Legia musi zagrać o czternaście meczów więcej, osiem w eliminacjach i sześć w fazie grupowej Ligi Europy. To jest zupełnie inna dyscyplina sportu. Dalej się kopie piłkę i dalej się strzela bramki, ale to jest zupełnie coś innego.
Problemy z łączeniem tych rozgrywek w Polsce są od kilku lat.
My się tego uczyliśmy dwa lata i między innymi dlatego zatrudniliśmy Henninga Berga. To jest cała masa ludzi, doświadczenie wielu osób. Na tym poziomie suma drobnych rzeczy decyduje o końcowym efekcie. Teraz w klubie wydarzyło się wiele rzeczy, którego efekt jest taki jaki widzimy.
Ty jako kibic Legii obawiasz się teraz o to, co dalej będzie z klubem?
Nie, czego tu się obawiać?
Tak jak mówimy, Michniewicz w końcu był trenerem, który coś gwarantował, a i tak sobie w końcu nie poradził…
To nie Michniewicz sobie nie poradził, tylko klub sobie nie poradził.
I nie radzi sobie już któryś rok z rzędu. Jak się udało wejść do pucharów, to w lidze jest dramat. A do tej pory nie było pucharów, więc cały czas jest jakiś problem.
Tam poza Konradem Paśniewskim nie ma żadnego człowieka, który miałby jakiekolwiek doświadczenie. Wszyscy mówią o liczbie zmienianych trenerów, ale ja mam wrażenie, że to jedenastka została zbyt dużo razy zmieniana. Co sezon jest pięciu, sześciu nowych piłkarzy w pierwszej jedenastce. To jest nie do ogarnięcia.
Teraz się trzeba zastanowić kto będzie nowym trenerem w dalszej perspektywie. Wiadomo, że przychodzi Marek Gołębiewski, ale jak długo zostanie?
Myślę, że do końca sezonu to on będzie trenerem. Dlaczego ma nie być? Nie poznałem go osobiście, ale ma dobre referencje. Radził sobie w Skrze Częstochowa. Znam kilka osób, które rozumieją piłkę, wiedzą o czym mówią i twierdziły, że to jest sensowny człowiek. Nie skreślałbym go od razu. Oczywiście później znowu to on będzie winny albo będzie przez chwilę wygranym, ale pamiętajmy, że to jest cały klub. Dyrektor sportowy, administracja, asystenci, specjaliści od przygotowania fizycznego, lekarz – on sam tego nie prowadzi. To jest kilkadziesiąt osób, które na to pracują. To nie jest tak, że przyjdzie Marek Gołębiewski, pstryknie palcami i będzie dobrze albo źle.
GOŁĘBIEWSKI: MAM SWOJĄ FILOZOFIĘ. WOLĘ ZGINĄĆ NIŻ Z NIEJ ZREZYGNOWAĆ
Mówiłeś w wywiadzie u Konrada Fersztera, że w klubie niektórzy ludzie przyzwyczaili się, że jak jest źle, to tylko wzruszają ramionami. Nie wyciągają wniosków?
Człowiek jest w stanie do wszystkiego się przyzwyczaić. Nawet kibice, którzy są bardzo wymagającą grupą społeczną. Zauważyłem, że w całej społeczności Legii była widoczna pewna apatia. Wszyscy się przyzwyczaili, że jest źle. Mam nadzieję, że zaraz znowu będzie karnawał, że pojawi się kilka dobrych meczów. Myślę, że Legia wyjdzie z grupy w Lidze Europy, szkoda by było tego nie zrobić. Nie mówię o wyjściu do Ligi Konferencji, tylko o fazie pucharowej Ligi Europy z pierwszego lub drugiego miejsca. Będzie bardzo trudno, ale trzeba próbować. Wszyscy się pogodzili z sytuacją i wiedzą jak jest. Teraz każdy progres będzie sukcesem. Dobrze by było, żeby Legia wylądowała chociaż na podium w lidze na koniec sezonu.
Marek Papszun w Legii to realny scenariusz?
Wszystko jest możliwe, ale dla niego to byłby taki gong, że nie wiem, czy by się po tym pozbierał. Został bardzo dobrym trenerem i to potwierdza. To była praca zespołowa jego, Michała Świerczewskiego i jeszcze kilku osób w Rakowie. Miał tam bardzo stabilną i przewidywalną sytuację. W Legii tego nie ma, więc to jest niemożliwe, żeby odnalazł się w dzisiejszej Legii.
A finansowo Legia byłaby w stanie przebić Raków? Podobno w Częstochowie szykują wysoką podwyżkę dla trenera Papszuna.
Nie wiem, trzeba by się było spytać Michała. Mówi się, że ten argument finansowy na pewno nie będzie miał znaczenia.
Te różnice w zarządzaniu obu klubów faktycznie są duże i w Legii byłoby mu ciężko.
W Rakowie ma realną autonomię, wsparcie struktur, właściciela.
Nie dowiaduje się o transferach z Twittera.
Oczywiście, ale za to jest inna presja. Jest mu trochę łatwiej. To zupełnie co innego gonić i zupełnie co innego bronić. Nie jeden trener nie poradził sobie z presją, jaka jest związana z oczekiwaniami w Legii.
Jak podchodzisz do pomysłu z Henningiem Bergiem? Myślisz, że by się tutaj odnalazł?
Dawno z nim nie rozmawiałem, ale nie wykluczam. Ciężko mi powiedzieć, ale na pewno jest dużo bogatszy o doświadczenia.
A temat Stanisława Czerczesowa można włożyć między bajki, czy coś może być na rzeczy?
Widziałem się z nim, było bardzo miło, ale nie rozmawialiśmy na te tematy. Wydaje mi się, że gdyby pojawiła się poważna propozycja, to na pewno by ją rozważył, bo ma bardzo duży sentyment do Legii i także duży sentyment do Polski. Na pewno nie przeszedłby koło takiej propozycji obojętnie.
Wierzysz, że teraz w klubie cokolwiek się zmieni? Że to jest jakaś nauka dla Dariusza Mioduskiego i dyrektora sportowego, czy jednak wciąż błądzenie po omacku?
Nie wiem, czy to jest błądzenie po omacku. Mają swój pomysł i idą swoją drogą. Każdy ma do tego prawo. To jest jego klub, więc działa w nim po swojemu. Nie chcę nazywać tego błądzeniem po omacku, bo to ich filozofia. Konsekwentnie się jej trzymają od kilku lat, to dlaczego mieliby teraz ją zmienić?
Choćby dlatego, że przychodzi kolejny trener, który nie radzi sobie z sytuacją, co pokazuje, że problem jest głębszy.
Ale to nie trener sobie nie radzi, tylko nie radzi sobie klub. To nie jest tak, że wygrywa prezes albo przegrywa trener. To jest praca zespołowa.
Czyli to klub sobie nie radzi od kilku lat?
Na koniec każdy by sobie chciał tak nie radzić. Dalej radzi sobie najlepiej w Polsce. Moglibyśmy tak powiedzieć, gdyby przytrafiło się jakieś słabe miejsce w lidze, ale to jest niemożliwe, bo ci piłkarze są za dobrzy. Taki zły zbieg okoliczności może trwać jeszcze miesiąc, maksymalnie półtora. To jest niemożliwe, żeby ta drużyna tak słabo grała nawet bez trenera. Mówię oczywiście o zdobywaniu punktów, bo kilka fragmentów meczów wcale nie było złych, tylko punktów nie było.
Wczorajszy wynik też był za wysoki.
Jak stawiasz dzieciaków na bramkę, to czego oczekujesz? Jeśli to jest potencjalnie dobry materiał na piłkarzy, czy bramkarzy, to wciąż to jest tylko materiał.
Mam wrażenie, że ta kontuzja Artura Boruca to był moment kulminacyjny i wtedy się już wszystko posypało.
Dokładnie. Dodatkowo on pewnie odejdzie po sezonie, pytanie co dalej z Wieteską i Jędrzejczykiem. Ciężko w takiej sytuacji o jakiś charakter drużyny. Młodzi piłkarze, zwłaszcza na bramce, potrzebują minimum kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt meczów, żeby być pewnym punktem drużyny. Ta stabilizacja nie przyjdzie od razu. Na razie każdy z nich sobie kilka samobójów strzelił. To ile już daje straconych punktów?
Trener Michniewicz sobie dalej spokojnie poradzi?
Oczywiście, to jest super trener. Widziałem po jego minie, że chyba miał wszystkiego za dużo w ostatnim czasie, więc myślę, że dla niego też dobrze, że się to skończyło. Nie miało to sensu. Na dzisiaj jestem w stanie powiedzieć, że to dobrze, że odchodzi. Jeszcze dwa tygodnie temu bym tak nie powiedział.
Puchar Polski to jedyna realna szansa na trofeum dla Legii w tym sezonie?
W naszej lidze wszystko się może zdarzyć, ale wydaje mi się bardzo prawdopodobne, że Legia wygra ten Puchar Polski.
Czytaj też:
- Idylla i rozczarowanie. 12 scen z pracy Czesława Michniewicza w Legii
- Michniewicz coś wygrał, Michniewicz coś przegrał
- Kto mógłby objąć Legię? Lista kandydatów
fot. FotoPyk