Wydaje się, że Lukas Podolski powoli będzie rósł w Górniku Zabrze i przynajmniej zbliżał się do oczekiwanego przez wszystkich poziomu. Symptomem tego był ostatni występ z Wisłą Płock. Nim się to jednak stało, “Poldi” musiał zmagać się z kontuzją i koronawirusem, przez co długo nie dawał drużynie spodziewanej jakości. W tym czasie drużynę, chwilami w pojedynkę, ciągnął Jesus Jimenez. Hiszpan jest idealnym przykładem, jak warto reagować po wyłożonym transferze.
Górnik Zabrze – Wisła Kraków: Jimenez niezrażony brakiem transferu
Nie jest tajemnicą, że Jimenez był latem bliski odejścia z Zabrza. O nowym kierunku w jego przypadku zresztą mówiło się już rok temu, gdy wpadł w oko Dynamu Kijów i Szachtarowi Donieck, ale ukraińscy giganci raczej chcieli go wypożyczyć niż od razu kupić, więc dla Górnika nie było tematu. Teraz negocjacje z Konyasporem doszły do bardzo zaawansowanego etapu. Tak zaawansowanego, że po zmianie obrotu wydarzeń, Turcy chcieli skarżyć polski klub do FIFA. Piłkarz miał już lecieć na testy medyczne, a kwota transakcji miała oscylować w granicach pół miliona euro. Wtedy jednak ruch ten został zablokowany decyzją z samego ratusza, co akurat było zbieżne z tym, co sądzili w tej sprawie kibice.
Jimenez musiał się pogodzić z faktem, że zostaje, nic nie dały kolejne rozmowy i nawet przylot jego agenta do Polski.
Różnie piłkarze reagują w takiej sytuacji. Wystarczy przypomnieć, co stało się z Jesusem Imazem, gdy Jagiellonia nie puściła go do Arabii Saudyjskiej po rewelacyjnej jesieni 2019 (11 goli, 3 asysty). Jeden z najlepszych graczy ligi w kolejnych miesiącach stał się jednym z największych rozczarowań. Przez całą wiosnę zaliczył zaledwie jedną asystę i dopiero od nowego sezonu wrócił do równowagi.
Prijović i Uche wymuszali odejście
Dawniej konsekwencje takiej postawy danego klubu potrafiły być znacznie poważniejsze. Gdy Ajax zainteresował się Kalu Uche, a Wisła Kraków stwierdziła, że nie jest na sprzedaż, Nigeryjczyk zaczął strajkować. Najpierw nie trenował normalnie, później odmówił występu przeciwko Omonii Nikozja w eliminacjach Ligi Mistrzów. W efekcie “Biała Gwiazda” zawiesiła go na pół roku. Uche na boisko wrócił dopiero w drugiej rundzie, znów błyszczał i odszedł na wypożyczenie do Bordeaux. Po roku na chwilę ponownie grał dla Wisły, zdobył nawet bramkę z Panathinaikosem, ale po odpadnięciu w pamiętnym rewanżu w Atenach, ponownie zmienił otoczenie. Tym razem na dobre, przechodząc do Almerii.
Niektórzy potrafili uciekać się do naprawdę niestandardowych metod. O perypetiach z Aleksandarem Prijoviciem w Legii ostatnio na kanale Futbolownia opowiadał Michał Żewłakow. – Przyszedł i mówi, że jest propozycja, chce odejść do drugiej ligi chińskiej. Powiedziałem mu, że Legia ma wobec niego pewne wymagania finansowe, więc jeśli ten klub zapłaci tyle, ile chce Legia, to może sobie iść do drugiej ligi. (…) Aleks, poniżej 1,5 mln euro Legia nie zejdzie. Ty przyniosłeś ofertę na 600 tys. euro. To mogłaby być nawet Chelsea, ale za takie pieniądze tam nie odejdziesz – takie było moje stanowisko.
A on usiadł i mówi: – Jak wy mnie nie puścicie, to ja jutro przyjdę z kijem bejsbolowym, rozpierdolę ci to biuro i tyle na tym wygracie. Albo skończę grać w piłkę i mnie w ogóle nie sprzedacie.
Spojrzałem na niego i mówię: – Aleks, ty chyba masz teraz problem z barkiem, tak? Ostatnio coś na siatkonodze próbowałeś z przewrotki strzelić. Uważaj, żeby przy zamachnięciu tym kijem nie odkleiło ci się coś w drugim. W dupie to mam, czy przyjdziesz tu z bejsbolem. Możesz nawet wziąć kolegów, będzie wam raźniej uciekać. Przyniesiesz ofertę, która pasuje klubowi, odejdziesz.
Takie stanowisko dyrektora sportowego zbiło Prijovicia z tropu i go uspokoiło. Tamtej zimy ostatecznie dopiął swego. Został sprzedany do PAOK-u Saloniki. W Grecji stał się gwiazdą i zapracował na lukratywny kontrakt w Arabii Saudyjskiej. Można powiedzieć, że wszystko dobrze się skończyło.
Próby wymuszania transferów zdarzają się wszędzie. Na początku tego roku głośno było o przypadku z Belgii. Skrzydłowy Royalu Antwerp, Didier Lamkel Ze tak bardzo chciał pójść w styczniu do Panathinaikosu, że przyszedł do siedziby swojego klubu w koszulce Anderlechtu i wrzucił to do mediów społecznościowych. Jednocześnie zapowiedział, że następnego dnia założy koszulkę Beerchotu A.C., czyli największego lokalnego rywala Royalu. Musiał się mocno zdziwić, bo zastał zamknięte drzwi, nie został wpuszczony do klubu.
Sitting here this morning admiring the pettiness of Royal Antwerp forward Didier Lamkel Zé showing up to training in a rival Anderlecht shirt as he tries to force a move to Panathinaikos.
Of course they didn’t let him in. pic.twitter.com/cp2mnHzIs8
— COPA90 (@Copa90) January 6, 2021
Zakończenie? Mimo dobrej wiosny na boiskach belgijskiej ekstraklasy (7 goli, 3 asysty), latem został wypożyczony do Dunajskiej Stredy ze Słowacji. Zapewne nie o to mu chodziło.
Jesus Jimenez strzela i asystuje
Jimenez natomiast zareagował nad wyraz spokojnie. Jasne, być może w środku się zagotował, być może przez dzień czy dwa był wściekły, ale nie odbiło się to negatywnie na jego postawie w Górniku. Ba, od tamtego czasu Hiszpan stał się jeszcze bardziej przydatny dla zespołu.
- gol z Cracovią po indywidualnej akcji
- zwycięski gol z Wartą Poznań
- bramka z Radomiakiem w Pucharze Polski
- gol i dwie asysty z Wisłą Płock
Jego sytuacja jest o tyle komfortowa, że jeśli intensywnie myśli o zmianie otoczenia, to najpóźniej dokona tego w przyszłym roku. Wtedy wygaśnie jego umowa z Górnikiem. Jako wolny zawodnik może stać się bardzo łakomym kąskiem na rynku, zwłaszcza jeśli utrzyma obecną formę. Słabe granie po prostu mu się nie opłaca. Niby proste, niby oczywiste, ale niejeden na jego miejscu mógłby ulec emocjom i chwilowemu rozgoryczenie. Warto docenić, że on tego uniknął.
Ogólnie wydaje się, że przed Górnikiem raczej tygodnie lepsze niż gorsze. Przy rozkręcającym się Podolski ofensywa z nim, Jimenezem i Bartoszem Nowakiem powinna stać się naprawdę mocna. Dziś przekonanie się o tym grozi Wiśle Kraków, która próbuje się pozbierać po trzech z rzędu ligowych porażkach do zera. Jakby mało było problemów, trener Adrian Gula musi radzić sobie bez pauzujących za kartki Konrada Gruszkowskiego i Aschrafa El Mahdiouiego. W tej sytuacji zabrzan trzeba upatrywać jako faworytów sobotniego starcia.
Górnik Zabrze – Wisła Kraków: typy, kursy
Przemysław Michalak: – Górnik Zabrze rozkręca się w ofensywie, jego reakcja od stanu 1:2 z Wisłą Płock była imponująca. Wydaje się, że Jan Urban mniej więcej poukładał ten zespół i zyskał w nim trochę równowagi. Wisła Kraków znajduje się w głębokim dołku, do Zabrza przyjeżdża osłabiona. Co prawda w tamtym sezonie też miała być skazana na pożarcie, zjawiając się na Roosevelta, gdy Górnik wygrał cztery pierwsze mecze w lidze i zremisowała, ale dziś powtórki nie przewiduję. Stawiam na zwycięstwo Górnika po kursie 2.20 w Fuksiarz.pl.
CZYTAJ TAKŻE:
- Pasieczny: Można pojechać na Lecha i murować, ale my chcemy się rozwijać
- Kim jest Adrian Gula, nowy trener Wisły Kraków?
Fot. Newspix