Reklama

Żyjemy w czasach wielkiego Mo Salaha

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

03 października 2021, 13:32 • 7 min czytania 5 komentarzy

Gdy Mo Salah wrócił do Premier League i rozegrał jeden z najlepszych indywidualnych sezonów w historii angielskiej ekstraklasy, nie brakowało głosów, które określały Egipcjanina mianem historii jednego roku. Spekulowano, że w następnej edycji Premier League wszystko wróci do „normy”, czyli Salah będzie grał tak, jak przyzwyczaił w poprzednich klubach – niczym jeździec bez głowy. Po czterech latach to proroctwo pozostaje niespełnione. Egipcjanin występuje na takim poziomie, że pracuje na miano legendy nie tylko samego Liverpoolu, ale i całej ligi. 

Żyjemy w czasach wielkiego Mo Salaha

Zadziwiające jest to, jak wiele osób deprecjonuje wyniki wykręcane przez podopiecznego Jurgena Kloppa. Nawet wśród kibiców The Reds Salah niekiedy cieszy się mniejszą popularnością niż Luis Suarez. A przecież to właśnie Egipcjanin poprowadził Liverpool do nieporównywalnie większych sukcesów, a przecież to Egipcjanin ma lepsze niż Urugwajczyk liczby.

Na korzyść Suareza niewątpliwie działa fakt, że on właściwie w pojedynkę ciągnął wózek z Anfield Road. Był panem wieków ciemnych, brakowało mu odpowiedniego zaplecza ludzkiego, gorszy w klubie był także szkoleniowiec. Co więcej, Suarez grał znacznie bardziej efektownie, imponując strzałami z horrendalnej odległości, czego przykładem mecze z Norwich City. Ale to nie znaczy, że jest od Salaha lepszy. Przynajmniej nie w kontekście klubu z miasta Beatlesów.

Bo Salah – abstrahując już od grających na jego korzyść trofeów – to prawdziwy łowca rekordów. Co z tego, że nie ma takiej efektowności, skoro efektywność działań ma na niepodważalnie wysokim poziomie? Jego genialny pierwszy sezon, gdzie sieknął 32 gole w samej lidze, zaburzył niektórym perspektywę. Kolejne rozgrywki, gdzie Egipcjanin zawsze kręcił się dookoła 20 trafień, były uznawane za nieco… rozczarowujące. Prawda jest jednak inna. To właśnie dzięki nim, a także udanemu startowi bieżących rozgrywek, Salah raz po raz zapisuje się w kronikach angielskiego futbolu.

CZY CRISTIANO RONALDO ZOSTANIE KRÓLEM STRZELCÓW PREMIER LEAGUE?

Reklama

Mohamed Salah. Ciągłość zdarzeń

Od kiedy dołączył do Liverpoolu, strzelił równe 100 goli w Premier League. Cztery sezony z małym, sześciomeczowym hakiem. Wszystko osiągnięte w 151 meczów, co przekłada się na imponującą średnią 0.66 trafienia na spotkanie. A przecież Salah – chcąc nie chcąc – jest przede wszystkim skrzydłowym, nie zaś typową dziewiątką w stylu Harry’ego Kane’a czy Sergio Aguero.

Od czasu pierwszego ligowego meczu Salaha w koszulce The Reds taką średnią wykręcili wszyscy zdobywcy Złotego Buta Premier League w ostatnich pięciu latach:

  • Sergio Aguero – 62 gole – 94 mecze – 0.65 g/m
  • Harry Kane – 88 goli – 134 mecze – 0.65 g/m
  • Pierre-Emerick Aubameyang – 79 goli – 136 meczów – 0.58 g/m*
  • Mo Salah – 100 goli – 151 meczów – 0.66 g/m
  • Sadio Mane – 64 gole – 141 meczów – 0.45 g/m
  • Jamie Vardy – 81 goli – 146 meczów – 0.55 g/m

Chociaż zatem Aguero i Kane są cholernie blisko, to Salah – mimo wszystko – wykręcił od nich lepszy wynik.

A jak wygląda to w wypadku wspomnianego wcześniej Suareza? Za czasów gry na Anfield Urugwajczyk strzelił 69 goli w 110 meczach (0.62 g/m). Od czasu transferu Salaha do Anglii wcale nie wygląda to dla napastnika z Ameryki Południowej znacznie lepiej – 87 bramek w 134 spotkaniach (0.64 g/m).

LIVERPOOL GÓRĄ W MECZU Z CITY? KURS W FUKSIARZU 2,83!

Oczywiście, jest kilku gości na świecie, z którymi Egipcjanin porównania nie wytrzyma. Na angielskim poletku jest jednak królem, faraonem, którego inni muszą gonić, a nie na odwrót. Tych kilka sezonów już zdążyło zapisać się pięknymi zgłoskami na kartach historii ligi i Liverpoolu, wszak Salah był współautorem pierwszego mistrzostwa Premier League dla The Reds.

Reklama

Mohamed Salah, czyli stały rozwój

one-season wondera płynnie przeszedł w kogoś, kto liczby dorzuca regularnie. Można na nim polegać, bo chociaż nie ma takiej łatwości do zdobywania pięknych bramek, to ma łatwość do zdobywania ich w sensie ogólnym. To rzecz, której, niezależnie od tego, co chce grać twoja drużyna i jakie masz futbolowe preferencje, przeszacować po prostu nie można.

Co więcej, można odnieść wrażenie, że on wciąż się rozwija. Nie zdołał powtórzyć genialnego pierwszego sezonu, ale każdy kolejny miał na tym samym, równym poziomie. To w historii Salaha nie zdarzyło się nigdy wcześniej, przynajmniej nie w tym pozytywnym sensie. Dopiero transfer na Anfield sprawił, że Egipcjanin przez przynajmniej trzy kolejne sezony z rzędu był w stanie sieknąć powyżej dziesięciu bramek w sezonie.

Jurgen Klopp obdarzył Mo Salaha dużym zaufaniem. Kredyt ten został jednak spłacony w całości.

Rekordy, rekordy, rekordy

W historii Premier League jest kilku zawodników (konkretnie czterech), którzy szybciej niż Egipcjanin weszli do Klubu 100. Inaczej jednak kwestia ta ma się w wypadku samego Liverpoolu, bo tam Salah jest już bez konkurencji. Swoim trafieniem przeciwko Brentford wyprzedził zmarłego niedawno Rogera Hunta. Anglik potrzebował 152 spotkań w koszulce The Reds, by strzelić 100 goli na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Podopieczny Kloppa, jak już doskonale wiecie, 151.

To tylko jeden z rekordów, które w ciągu nieco ponad czterech lat zdołał pobić 29-latek. Nim przybył na angielskie boiska, lista niektórych, naprawdę nośnych osiągnięć prezentowała się następująco:

  • najwięcej goli w sezonie 38-meczowym – Luis Suarez (31)
  • najwięcej goli w Premier League jako skrzydłowy – Cristiano Ronaldo (84)
  • najmniej minut potrzebnych do strzelenia 50 goli – Alan Shearer (5374)
  • najwięcej nagród dla zawodnika miesiąca w jednym sezonie – Sergio Aguero (2)
  • najwięcej meczów z golem w jednym sezonie – Alan Shearer (23)
  • rekordowa liczba klubów, którym piłkarz strzelił gola w jednym sezonie – Robin van Persie (17)
  • najwięcej goli piłkarza z Afryki w jednym sezonie – Didier Drogba (29)

A teraz to wszystko, dorobek sześciu zawodników, należy do egipskiej gwiazdy The Reds. 

  • najwięcej goli w sezonie 38-meczowym – 32
  • najwięcej goli w Premier League jako skrzydłowy – 102
  • najmniej minut potrzebnych do strzelenia 50 goli – 5333
  • najwięcej nagród dla zawodnika miesiąca w jednym sezonie – 3
  • najwięcej meczów z golem w jednym sezonie – 24
  • rekordowa liczba klubów, którym piłkarz strzelił gola w jednym sezonie – 18
  • najwięcej goli piłkarza z Afryki w jednym sezonie – 32

Nic tak nie oddziałuje na świadomość kibiców jak trofea i rekordy właśnie, a tych Salah ma na swoim koncie całkiem dużo. Listę można bowiem poszerzać, modyfikować niemal do woli. To kolejny przykład na to, z jakim piłkarskim zjawiskiem mamy do czynienia.

Liverpool ryzykował bardzo dużo, sprowadzając do siebie tego piłkarza i to za ponad 40 milionów funtów. Egipcjanin był w końcu gościem z łatką, kimś, wokół trudno było budować atak zespołu. Tymczasem teraz, po tych kilku latach, to właśnie on jest centralną postacią ofensywy The Reds. Możesz sobie wyobrazić, jak działają, gdy nie ma Mane, Firmino lub obu tych piłkarzy. Ale spróbuj wyciągnąć stamtąd Salaha bez szkody dla całości. Awykonalne.

Duma Afryki

Na dobrą sprawę Salahowi pozostała jedna figura, którą będzie chciał przeskoczyć w jak najszybszym czasie. Nie jest to jednak żaden z byłych zawodników Liverpoolu, bo w klasyfikacji wszech czasów Egipcjanin zajmuje dziesiąte miejsce i wdrapał się na nie dopiero niedawno.

Inaczej kwestia ma się z golami strzelonymi przez piłkarzy z Afryki. Tutaj Salah jest drugi i przed sobą ma tylko jednego zawodnika – Didiera Drogbę. Iworyjczyk na poziomie Premier League zanotował 104 trafienia, a to tylko dwa więcej niż dorobek Egipcjanina. Co więcej, jeśli 29-latek ustrzeli dublet przeciwko Manchesterowi City, to osiągnie próg Drogby 89 meczów przed  byłym napastnikiem Chelsea.

Taki obrót spraw jest mało prawdopodobny, w końcu The Citizens zdecydowanie nie należą do najłatwiejszych rywali, ale nie ulega wątpliwości, że Salah Drogbę wyprzedzi i zrobi to w stylu iście spektakularnym. Może celować bardzo wysoko, w końcu 19. na liście Steven Gerrard ma 119 zdobytych bramek. Jeśli bieżący sezon potoczy się po myśli Egipcjanina, a wszystko na to wskazuje, to Salah powinien wskoczyć przed Dwighta Yorke’a, obecnie zajmującego 17. lokatę.

Jeśli tak się stanie, 29-latek z Anfield będzie wyprzedzał nie tylko Petera Croucha i Darrena Benta, ale także wspomnianego Stevena Gerrarda, Ryana Giggsa, Iana Wrighta, Paula Scholesa i Didiera Drogbę. Chociaż do tego ostatniego Salah ma najkrótszą drogę, to właśnie pobicie wyniku Iworyjczyka może być dlań najcenniejsze. Stanie się wówczas niepodważalnym, wiecznym wręcz przykładem dla wszystkich afrykańskich chłopców.

Najlepszy strzelec z Afryki w historii Premier League. Jak to pięknie brzmi.

*w sezonie 2017/18 Auba grał dla BVB i Arsenalu – zestawienie uwzględnia dorobek z obu ekip

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

5 komentarzy

Loading...