Reklama

Jaskot: – Zapracowałem na premię od Stali

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

29 września 2021, 09:58 • 8 min czytania 33 komentarzy

– Nie zasłużyłem na to za pracę, którą wykonałem? Przecież w 90% ta drużyna dokończyła sezon w składzie, w którym ją zostawiłem. Z tym sztabem, z tymi zawodnikami, ze sponsorami. Czy gdyby klub nie utrzymał się, to prezes Klimek wziąłby za to odpowiedzialność? Szczerze w to wątpię i jestem pewien, że wówczas całą odpowiedzialnością zostaliby obarczeni poprzednicy i nagle okazałoby się, iż obecny prezes na nic nie miał już wpływu ponieważ zastał gotową kadrę – mówi Bartłomiej Jaskot, były prezes Stali Mielec, który wezwał klub do zapłaty 40 tysięcy złotych w ramach premii za utrzymanie.

Jaskot: – Zapracowałem na premię od Stali

Przypomnijmy – Jaskot przestał być prezesem Stali w grudniu ubiegłego roku. W Ekstraklasie zatrudnił dwóch trenerów – Skrzypczaka oraz Ojrzyńskiego – na niezbyt korzystnych warunkach. Otóż kontrakty obu panów zawierały klauzulę przedłużenia w wypadku utrzymania i to nawet wtedy, gdy nie prowadzili już zespołu. Rozgrywki kończył zatrudniony przez obecnego prezesa trener, czyli Włodzimierz Gąsior.

*

Wezwał pan Stal do zapłaty 40 tysięcy premii za utrzymanie w Ekstraklasie. Nie ma co ukrywać, budzi to pewne wątpliwości etyczne.

Dziękuje, że pan dzwoni, bo od momentu, kiedy pożegnałem się z klubem, to tak naprawdę nikt ze mną medialnie nie rozmawiał. A praca moja i ludzi, z którymi pracowałem, jest przedstawiana w złym świetle.

Reklama

Jeśli chodzi o premię – to przecież sam sobie jej nie przyznałem. Premia została przyznana przez radę nadzorczą, czyli organ spółki w ramach którego działa klub. Początkowo propozycja tej premii była dużo większa, ale byłaby to duża przesada pod względem budżetu. Gdy zostałem odwołany na święta Bożego Narodzenia, odchodziłem po historycznym zwycięstwie z Legią na Łazienkowskiej. Zostawiłem klub na bezpiecznym miejscu, mieliśmy cztery punkty przewagi nad ostatnim Podbeskidziem i cztery straty do dziewiątego Lecha. Brałem klub z dwumilionowym długiem, który trzeba było spłacić, co zrobiłem, bo spłaciłem półtora, a pół zostało na ugodach. Zrobiliśmy awans z jedenastym budżetem według raportu Deloitte. Chciałem też przypomnieć, że przebyłem drogę z tym klubem od czwartej ligi do Ekstraklasy. Zostawiłem klub nowemu prezesowi z 3 milionami 450 tysiącami złotych na koncie. Można to sprawdzić po wyciągach bankowych. Poza tym było 4 i pół miliona z umów sponsorskich. Nowy prezes miał osiem milionów na start. A proszę pamiętać, że działaliśmy w pandemii. I pierwszą ligę skończyliśmy w lipcu, mieliśmy kilkanaście dni do meczu pucharowego i niecały miesiąc do Ekstraklasy. Czyli na rynku braliśmy tych piłkarzy, którzy zostali dla beniaminków. Oraz ważna kwestia: nie zwolniłem trenera Marca. Jego umowa wygasła, a zarząd jednocześnie przegłosował to, by jej nie przedłużać.

I tych zawodników na kontraktach było całkiem sporo.

Po moim odejściu nie miałem 56 piłkarzy na kontraktach. Miałem 24 takich zawodników plus siedmiu juniorów na kontraktach juniorskich. To są niewielkie kwoty. Ponadto było dwóch zawodników na wypożyczeniach, którym opłacaliśmy część wynagrodzenia. Byłem też w trakcie uzgadniania porozumienia, co do rozwiązywania umowy z trenerem Skrzypczakiem.

O, to ważna sprawa. Podpisał pan umowy ze Skrzypczakiem i Ojrzyńskim, które obciążyły Stal, bo te kontrakty przedłużały się automatycznie po utrzymaniu, mimo że ani jeden, ani drugi nie prowadził Stali do końca sezonu.

Byłem bardzo blisko dogadania się z trenerem Skrzypczakiem, tym bardziej że pojawiło się kilka opcji pracy dla trenera. W grudniu byliśmy cały czas w kontakcie. I ja niestety nie odpowiadam za formę późniejszego rozstania się z trenerem Skrzypczakiem, bo nie byłem prezesem.

Jak to nie? Przecież to pan podpisał umowy na niekorzystnych warunkach dla Stali.

Reklama

Chodzi mi o sposób potraktowania trenera Skrzypczaka przez nowego prezesa i brak osiągnięcia z nim porozumienia. Nie rozumiem również, co oznaczają niekorzystne warunki. Z perspektywy czasu bardzo łatwo oceniać wyrwane z kontekstu zapisy umowy z trenerem. Można odwrócić logikę i zapytać, czy brak zapisów przedłużających umowę z trenerem, który w trudnych warunkach budżetowych utrzymałby klub w Ekstraklasie i odejście takiego trenera, jest dobre dla klubu. Kontrakty objęte są poufnością, a w ogóle żeby móc ocenić warunki kontraktu należy poznać cały kontrakt oraz znać przebieg negocjacji i tak dalej.

Czyli nie było tego zapisu?

Nie mogę zdradzić szczegółowego zapisu. Prowadziłem politykę, w której jeśli zawodnik czy trener wykazują chęci i mają realny wpływ na utrzymanie zespołu, to dalej będą pracowali w drużynie. To jest standard na rynku trenerskim i jeżeli chce się zatrudnić dobrego trenera to trzeba dać mu na zapewnić minimum gwarancji stałości pracy.

Bardzo pięknie, ale teraz Stal ma problem. Trener Ojrzyński został pożegnany, ale jego kontrakt został przedłużony. Przyzna pan – to absurdalne.

Ja nie zwalniałem trenera Ojrzyńskiego.

Ale pan zatrudniał.

Tak. I uważam, że to było bardzo dobra decyzja. To trener o uznanej marce w środowisku i chciał u nas pracować. Proszę pamiętać, że zapisy kontraktu to jedno, a zasady rozstania to dwie różne rzeczy. Jestem przekonany, że gdybym to ja podejmował decyzję o zwolnieniu trenera to doszlibyśmy do porozumienia w sprawie polubownego rozstania.

Nie uważa pan, że zrobił pod górkę następcy?

Dlaczego? Trener Ojrzyński podniósł morale drużyny i były dobre rokowania na przyszłość.

Świetnie, ale to pan nie zadbał o obecność podstawowego zapisu – jeżeli Ojrzyński będzie pożegnany przed końcem sezonu, to umowa nie zostanie przedłużona.

Skąd pan to wie?

Zapytałem pana, to niech pan zaprzeczy i powie, że mijam się z prawdą.

Nie mogę powiedzieć jak był skonstruowany kontrakt.

Następujące zdanie: „Skrzypczak i Ojrzyński mieli w kontrakcie zapis, który automatycznie przedłużał ich kontrakty w przypadku utrzymaniu Stali” jest fałszywe?

Jest niepełne i wyrwane z kontekstu.

Ojrzyński dalej ma kontrakt ze Stalą, więc wygląda mi na pełne.

Nie miałem możliwości rozstania się z trenerami, a było bardzo blisko, żebym się z trenerem Skrzypczakiem porozumiał.

Miał pan możliwość podpisania lepszych kontraktów.

Zawsze można powiedzieć, że można podpisać lepszą umowę, zwłaszcza kiedy oceny dokonuje się wiele miesięcy po ich zawarciu, nie znając szczegółów negocjacji z trenerami i ówczesnej sytuacji na rynku

Oczywiście. Natomiast te kontrakty wyglądają dramatycznie źle i obecny prezes nazywał między innymi te działania „skandalicznymi”.

Skąd pan to wie? Tworzeniem umów zajmowali się doświadczeni prawnicy. Nowy prezes też powinien wziąć odpowiedzialność za formę rozstania. Niech pan zadzwoni do trenera Skrzypczaka, do trenera Ojrzyńskiego. I jeśli będą chcieli rozmawiać, opowiedzą, jak to wygląda z ich perspektywy. Niestety pan chce słuchać tylko jednej strony.

Przecież sam mi pan podziękował, że zadzwoniłem.

Tak, bardzo dziękuję.

Jakbym chciał słuchać tylko jednej strony, to bym nie dzwonił. To dość logiczne.

Ale od kilku miesięcy pokazujecie tylko jedną stronę. Ja w ogóle nie wiem, jak można w mediach udostępniać cudzą korespondencję.

Teraz dzwonię do pana i pytam, czy dany zapis jest prawdziwy, a pan mi nie chce powiedzieć. Moja opinia jest taka, że podpisał pan bardzo złe umowy.

Gdybym dalej był prezesem, do takich historii by nie dochodziło.

No właśnie doszło, bo nim pan był.

Nie miałem szansy doprowadzić tego do końca. Ponadto myślę, że trenera Ojrzyńskiego bym nie zwolnił.

Miał pan szansę podpisać lepsze umowy. W każdym razie, zgodzimy się, że taka umowa z Ojrzyńskim jest obciążająca dla Stali, tak?

Tak, ale trzeba rozmawiać.

I płacić. Natomiast – w takiej sytuacji wezwanie do zapłaty, kiedy klub ma spore problemy finansowe i musi prosić miasto o dofinansowanie, jest nieetyczne.

Nie zasłużyłem na to za pracę, którą wykonałem? Przecież w 90% ta drużyna dokończyła sezon w składzie, w którym ją zostawiłem. Z tym sztabem, z tymi zawodnikami, ze sponsorami. Uważa pan, że wszystko zrobiłem źle? Stawia pan na szali tylko sprawę rozwiązania dwóch kontraktów.

Czy gdyby klub nie utrzymał się, to prezes Klimek wziąłby za to odpowiedzialność? Szczerze w to wątpię i jestem pewien, że wówczas całą odpowiedzialnością zostaliby obarczeni poprzednicy i nagle okazałoby się, iż obecny prezes na nic nie miał już wpływu ponieważ zastał gotową kadrę. To naprawdę nikomu nie służy, a w mojej ocenie jest tylko tanim PR-em na użytek kibiców i mediów, którzy nie mają możliwości weryfikacji krytycznych uwag pod moim adresem. Prezes Klimek powinien wierzyć w klub i drużynę, zamiast już dziś szukać alibi na przyszłość gdyby coś się nie powiodło.

Stawiam to na szali choćby dlatego, bo na końcu Stal prowadził inny trener.

Ale za to już nie odpowiadam. Rozmawiajmy o faktach. Retoryka prezesa Klimka sprowadza się do krytyki mojej pracy jednak bez merytorycznej dyskusji. Przez dłuższy czas nie szukałem publicznej polemiki, ponieważ uznałem, iż dla dobra klubu nie będę rozdrapywał ran, ale ujawnienie treści korespondencji kierowanej do klubu z poufnymi danymi uważam za przekroczenie wszelkich granic.

Za utrzymanie klubu w Ekstraklasie należy się uznanie, ale czy uważa pan, że to całe ośmieszanie ludzi, którzy odbudowali ten klub jest w porządku? W jakim świetle to stawia nasz klub i środowisko piłkarskie w Polsce. Nie tą drogą powinniśmy iść. A nie prać brudy w mediach. Bo ja też nie chcę oceniać pracy obecnych władz. Myślę, że nie prowadzą tego klubu idealnie i są błędy, ale też wiem, że pracują na jednym z najmniejszych budżetów w Ekstraklasie.

Który pan chce jeszcze uszczuplić.

Dlaczego uszczuplić?

Bo jak się odejmie od danej kwoty 40 tysięcy złotych to ona jest uszczuplona o 40 tysięcy złotych.

Poświęciłem temu klubowi kilkanaście lat ciężkiej pracy i walki od czwartej ligi. Uważam, że zapracowałem na tę sumę.

KLIMEK: NIEKTÓRZY MYŚLĄ, ŻE SIEDZĄC PRZED TELEWIZOREM UTRZYMALI STAL

Być może, ale pan żąda tej kwoty za utrzymanie.

Nie żądam. To jest kwota, którą przyznała mi rada nadzorcza. Teraz dochodzę tylko tego, co zgodnie z prawem należy się za wykonaną pracę.

I pan nie miał żadnego wpływu na tę uchwałę?

A niby jak. Rada nadzorcza jest organem całkowicie niezależnym od innych organów spółki, w tym od zarządu. Powiem więcej ja i tak zmniejszyłem tę nagrodę bo propozycja była dużo większa.

Nie boi się pan, że wbija kolejny gwóźdź do tej trumny w barwach Stali?

Nie. Nie stawiałby tej sprawy w ten sposób. Zobaczy pan sprawozdanie spółki na koniec roku i nie będzie tak tragicznie, jak to się przedstawia. Ja prezesa Klimka pamiętam z pracy w czwartej lidze. On nie pozwoli zadłużyć klubu i nie pozwoli wydawać pieniędzy w głupi sposób. Wiem, że pilnuje budżetu.

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Damian Popilowski
0
Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach
1 liga

Motor stracił dwa punkty. Fatalny błąd bramkarza [WIDEO]

Piotr Rzepecki
0
Motor stracił dwa punkty. Fatalny błąd bramkarza [WIDEO]

Komentarze

33 komentarzy

Loading...