Czy mamy powody do obaw? Oczywiście, że mamy i każdy z nas zdaje sobie z nich sprawę. Zbyt wiele rzeczy potoczyło się nie po naszej myśli, by teraz patrzeć na starcie z Anglikami przez różowe okulary. Ostatnio nie mieliśmy Roberta Lewandowskiego, teraz Piotra Zielińskiego i Bartosza Bereszyńskiego. A to przecież tylko wierzchołek góry lodowej.
Polska – Anglia: w poszukiwaniu optymizmu
Absencje tych dwóch zawodników wymuszają na Paulo Sousie odejście od założeń, które uznawano za optymalne. Wobec nieobecności Zielińskiego, miejsce w środku pola znajdzie Grzegorz Krychowiak, który – delikatnie mówiąc – nie znajduje się w najlepszej formie.
Podobne problemy nastręcza również obsada pozycji prawego środkowego obrońcy, którą zwykle piastował Bartosz Bereszyński. Ktoś może zżymać się na niego, patrząc tylko przez pryzmat kiepskich 30 minut z Albanią, ale Bereszyński jest przecież piłkarzem, który podczas Euro 2020 regularnie wyprowadzał piłkę z linii obrony, to on brał na siebie ciężar rozegrania, który w ustawieniu z trzema obrońcami powinien być przecież kwestią naturalną. Jeśli można było liczyć na to, że któryś z naszych defensorów nie będzie bał się prostopadłych podań w drugą linię, to pieniądze stawialibyśmy właśnie na 29-latka. Ale gracza Sampdorii nie będzie.
Może to oznaczać, że do wyjściowego składu trafi Paweł Dawidowicz lub Kamil Piątkowski. Pierwszego wybraliśmy najgorszym piłkarzem meczu z Albanią, drugi podarował gola San Marino i gubił się przy pressingu gospodarzy. Jeśli dołożymy do tego Kamila Glika oraz Jana Bednarka, którzy też są dalecy od swojej optymalnej dyspozycji, powody do obaw staną się namacalne.
Pytanie jest jednak jedno – czy my naprawdę, nawet biorąc pod uwagę oczywiste problemy, nie mamy żadnych szans w meczu z Anglikami? Czy może gdzieś w tunelu tli się nadzieja na to, że uda się wyrwać punkty Synom Albionu, co przecież będzie dla nas sukcesem? Warto podchodzić do tego spotkania na zasadzie – oni muszą, my możemy. Nie narzucać presji, bo ona do niczego nie jest potrzebna. Mamy naprawdę niezłą sytuację w grupie, są powody do optymizmu, teraz czeka nas trudny test, ale to będzie tylko test, a nie gra o być albo nie być na katarskim mundialu. Powinnością reprezentacji Polski powinno być godne zaprezentowanie się, a nie chowanie głowy w piasek i liczenie na najniższy wymiar kary. Czyli tak, jak zagraliśmy ostatnim razem.
Jakie są zatem powody do (skromnego) optymizmu?
Nieźle radzimy sobie z silniejszymi rywalami
Ktoś może się w tym momencie oburzyć, bo przecież przegraliśmy z Anglią i zremisowaliśmy z Hiszpanią. Dwa mecze, zero zwycięstw, jaki z tego powód do optymizmu? Ano taki, że nasza gra w obu spotkaniach naprawdę nie wyglądała źle. Staraliśmy się rywala zaatakować, zaskoczyć, dwa razy się to udało. Oczywiste jest to, że popełnialiśmy w tych starciach błędy, że pewne kwestie należało rozegrać lepiej. Tylko jeśli reprezentacja Polski ma się stawać lepsza, to właśnie w meczach z silniejszymi rywalami, gdzie każdy błąd może słono kosztować.
Nie ma co udawać, że jesteśmy kadrą z europejskiego topu. My próbujemy się na niego okazjonalnie wspiąć, postawić trudne warunki. I to z Hiszpanią się udało, i to z Anglią też wychodziło do pewnego momentu. To nie było tak, że siedzieliśmy w okopach czekając na gwizdek sędziego. Oby podobne, naprawdę agresywne, ale i umiejętne podejście, udało się pokazać dzisiaj.
Wraca Robert Lewandowski
Sam meczu nie wygrasz – to fraza, którą w reklamie Biedronki kierowana była do Jakuba Błaszczykowskiego. Odpowiedź ówczesnego kapitana zna każdy. Teraz może nie tylko podpisać się pod nią, ale i wcielić w życie, Robert Lewandowski. Przykładem mecz z Albanią – doceniamy pójście za piłką Grzegorza Krychowiaka, co nie zmienia faktu, że to Lewy de facto strzelił naszym pomocnikiem gola.
Napastnik Bayernu Monachium wszedł w tryb bestii, strzela gola za golem, jest chyba nawet lepszy niż w ubiegłym sezonie. Gdy w marcu zabrakło naszej największej gwiazdy, załamywaliśmy ręce, bo czuliśmy, że z Anglią nic nie ugramy. Teraz Lewandowski będzie, a to zawsze jest dobra wiadomość. Szkoda jedynie, że narracje psują nieco dwie absencje, o których wspominaliśmy wcześniej.
Anglicy nieco nas lekceważą
Lewandowski jest jednak unikalny – on daje nam przewagę już przed meczem. Cała uwaga angielskiej prasy skupiona jest na nim (oraz kwestiach pozasportowych), zdawać się może, że to dla gości jedyne zagrożenie dzisiejszego wieczoru. Z pewnością takiej narracji nie tworzy Gareth Southgate, ale i tak nie sposób nie odnieść wrażenia, że Anglicy nieco nas lekceważą. Nie spodziewają się, że jakiś inny Polak może im dzisiaj zajść za skórę.
Bardzo byśmy chcieli, żeby takie podejście okazało się dla naszych rywali zgubne. Nie jest to wcale niemożliwe, patrząc na to, jak dobrze radzą sobie inni ofensywni piłkarze za kadencji Paulo Sousy. To zgrupowanie wykreowało już przecież dwóch może nie bohaterów, ale chłopaków, w których pokładamy pewne nadzieje.
Pamiętajmy też, że oni mają w zasadzie klepnięty awans. Czy wierzymy, że zupełnie odpuszczą? Nie. Czy wierzymy, że mogą zagrać na 80% swojego normalnego zaangażowania? Tak, jak najbardziej.
Dobra forma Modera i Buksy
Każde starcie z silniejszym rywalem potrzebuje nieoczywistej postaci. W marcu byli to, rzecz jasna, Jakub Moder oraz Grzegorz Krychowiak, który na chwilę nawiązał do swoich najlepszych występów. Teraz – przed spotkaniem rewanżowym – znowu na Modera można liczyć. Nie chodzi tutaj o to, że angielską ligę poznaje coraz lepiej i może szepnąć słówko albo dziesięć o każdym piłkarzu. Chodzi o to, że były zawodnik Lecha Poznań znajduje się w naprawdę niezłej formie. Nikt się nie obrazi, jeśli dzisiaj pośle choćby jedną tak dokładną piłkę, jak ta w meczu z Albanią. Powinien mieć ku temu sporo okazji, wszak główny konkurent do wykonywania stałych fragmentów gry nie zagra.
Nie obrazimy się również, jeśli znowu na listę strzelców wpisze się Adam Buksa. Gra na dwójkę napastników z Anglikami może jawić się jako ryzykowna, ale naprawdę nie powinniśmy pozostawiać takich piłkarzy jak John Stones i Harry Maguire ze spokojną głową. Ich trzeba czasami nacisnąć, trzeba sprawić, żeby nie mieli komfortu rozegrania. Chociaż Anglicy uwielbiają z nich tworzyć genialną parę stoperów, to da dwójka wciąż pozostaje punktem, który trzeba będzie naciskać. Szczególnie, że obaj nie mają za sobą szczególnie udanych występów w Manchesterze United i Manchesterze City.
Kluczowa pierwsza połowa
Anglicy po pierwszej połowie z Węgrami i Andorą wcale nie byli bogami futbolu. Skończyło się 4:0, ostatecznie był to pokaz siły, ale inaugurujące 45 minut to była raczej droga przez mękę. Z Madziarami nie oddali nawet celnego strzału. Jeśli chcemy coś w tym meczu ugrać – powinniśmy to wykorzystać, nie pozwolić na to, by Synowie Albionu spokojnie badali teren, a następnie przeszli do ofensywny. Ich należy zaskoczyć, usiąść wysoko od samego początku. Chociaż to wicemistrzowie Europy, nie są skorzy do naparzanki od pierwszych minut. My możemy ich w to wciągnąć, w końcu w tej kwestii mamy pewne doświadczenie.
Gramy na Stadionie Narodowym
Można się śmiać, że to tylko statystyka. Jest to jednak statystyka działająca wybitnie na naszą korzyść. Polska na Stadionie Narodowym jest naprawdę mocna. Ostatni raz przegraliśmy tam w 2014 roku, z Ukrainą, a później ze Szkocją. Kolejne siedem lat było pasmem większych lub mniejszych sukcesów:
- 1:1 z Anglią
- 2:0 z Niemcami
- 3:2 z Danią
- 3:1 z Rumunią
- 3:0 z Kazachstanem
- 4:0 z Izraelem
- 4:1 z Albanią
Nasz ogólny bilans na Stadionie Narodowym to 28 meczów, osiemnaście zwycięstw, osiem remisów i dwie porażki. Szkoda chyba psuć ten bilans. Gdybyśmy – załóżmy – po 30 spotkaniach mieli na koncie 20 wygranych w meczach u siebie, to byłby to naprawdę zachwycający rezultat.
Mityczny Grzegorz Krychowiak
Najbardziej życzeniowy z powodów. Coraz więcej mówi się o tym, by Grzegorz Krychowiak przestał pełnić rolę, którą od lat sprawuje w reprezentacji. Wiele osób chce, by pomocnik poszedł w odstawkę. Niewykluczone, że to się niedługo stanie, sam Krychowiak jest na tyle inteligentnym i szczerym facetem, że z pewnością zdaje sobie sprawę z własnych błędów. Tylko on nadal ma coś do udowodnienia – kolejny dobry występ z Anglikami byłby tego najlepszym dowodem.
***
Oczywistym jest, że mamy problemy. Oczywistym jest, że podchodzimy do tego meczu z pozycji ekipy słabszej, nie mamy kadry lepszej niż Anglicy. Nadal jednak można znaleźć pewne powody do optymizmu. Paulo Sousa nie jest przypadkowym trenerem z łapanki, odegra kluczową rolę, wszak to głównie od taktyki może zależeć całe powodzenie dzisiejszej operacji.
To będzie trudny mecz, to wiemy na pewno. Ale nie zapominajmy, że nadal może być on piękny, że nie musimy sami siebie skazywać na porażkę.
Fot. FotoPyk