Reklama

Wisła Kraków zabiegała Legię

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

29 sierpnia 2021, 20:32 • 4 min czytania 240 komentarzy

Wisła Kraków zapewniła swoim kibicom dwa tygodnie dobrego humoru. Zasłużenie, w dobrym stylu, po niesamowitej walce pokonała Legię Warszawa i przerwę reprezentacyjną zaczyna jako drużyna będąca na podium w ligowej tabeli. Mistrzowie Polski natomiast przekonali się, jak dużym problemem może być pogodzenie frontu krajowego z międzynarodowym. 

Wisła Kraków zabiegała Legię

Wisła Kraków – Legia Warszawa: wióry leciały

Wisła w pierwszej połowie dosłownie Legię zmiażdżyła zaciętością, zaangażowaniem i intensywnością gry. Narzuciła kapitalne tempo, z wielką przyjemnością się to oglądało. Zawodnicy byli nakręceni, atmosfera im się udzieliła. Gdy Skvarka poprztykał się ze Sliszem, a Lopes wywrócił Yeboaha przy linii bocznej, adrenalina na trybunach rosła jeszcze bardziej.

Wysoko atakująca „Biała Gwiazda” często odbierała piłkę przed polem karnym gości, ciągle coś się działo. Najbardziej napakowany energią wydawał się Brown Forbes, który nim w końcu trafił do siatki, obijał poprzeczkę (strzał głową z bliskiej odległości po rzucie rożnym i przedłużonym podaniu Frydrycha) oraz słupek (bomba sprzed pola karnego po przechwycie piłki).

Za trzecim razem napastnik z Kostaryki wreszcie znalazł drogę do bramki. Jędrzejczyk stracił piłkę na połowie Wisły, Plewka przetransportował ją do Yeboaha, a ten minął Slisza i prostopadłym podaniem obsłużył Browna Forbesa, który kozłującym uderzeniem w dalszy róg pokonał Artura Boruca. Kontra znakomita, choć do skasowania na wcześniejszym etapie. Slisz mógł się poświęcić i sfaulować Yeboaha za cenę żółtej kartki. Nie zrobił tego.

Wisła Kraków – Legia Warszawa: nieuznany gol Emreliego

Środkowy pomocnik „Wojskowych” generalnie miał dziś olbrzymie problemy. Po części pewnie dlatego, że do dyspozycji Czesława Michniewicza nie było żadnej innej „ósemki” poza Jakubem Kisielem i w środku pola grał jeszcze tylko Ernest Muci. A po części zapewne z powodu braku świeżości. Gdy Legia zaczynała mecz przy Reymonta, nie minęły jeszcze trzy doby od jej starcia ze Slavią Praga.

Reklama

I to było widać, Wisła Legię zabiegała. Co równie istotne – gdy „Wojskowi” zmienili ustawienie po przerwie, potrafiła przetrwać momenty przestoju, w których to rywal dominował i atakował. To w jej przypadku zdecydowanie nie jest oczywiste.

Wprowadzenie Emreliego i Skibickiego, wiążące się z przejściem na czwórkę z tyłu, trochę ożywiło poczynania stołecznej ekipy. W pierwszej połowie miała ona tylko koślawy strzał głową Pekharta, który po rykoszecie przeleciał obok słupka i zmarnowany rzut wolny Muciego. W drugiej Kieszek od razu został sprawdzony przez Albańczyka. Interwencję meczu bramkarz Wisły zaliczył później, wyjściem na przedpole zatrzymując Emreliego, którego po podaniu Lopesa nie potrafili dogonić ani Hanousek, ani Frydrych. Sytuacja na początku wyglądała niepozornie, a koniec końców mogła dać wyrównanie.

Legia zresztą przez chwilę z doprowadzenia do remisu się cieszyła, ale sędzia po analizie powtórek gola anulował. Wszystko przez to, że strzelający Emreli wcześniej spowodował upadek Frydrycha. Nie byłoby całego zamieszania, gdyby nie fatalne wycofanie piłki przez Konrada Gruszkowskiego. Chłopak imponował kondycją, teraz pewnie mógłby na dokładkę rozegrać drugi mecz. Miał też bardzo jakościowe momenty, jak chociażby zakręcenie Hołownią i dośrodkowanie do wbiegającego Skvarki, który uderzył prosto w Boruca. Za ten błąd jednak notę musimy obniżyć, dalszy ciąg to insza inszość.

Wisła Kraków – Legia Warszawa: mistrzowie Polski już mają straty

W Wiśle wszyscy walczyli, wszyscy biegali, a wielu zaprezentowało też sporo piłkarskiej jakości. Yaw Yeboah powodował hałas na trybunach każdym dojściem do piłki na połowie przeciwnika. Hołownia, Abu Hanna i w zasadzie każdy inny zawodnik Legii mieli z nim olbrzymie problemy. El Mahdioui rządził w środkowej strefie, a dzielnie pomagał mu Plewka. Brown Forbes – wiadomo, potwór. Serafin Szota jeszcze niedawno występował w Stomilu Olsztyn, a teraz z powodzeniem grał u boku Frydrycha za Macieja Sadloka, który wszedł dopiero na doliczony czas. Niewiele brakowało, żeby Szota doczekał premierowego gola w Ekstraklasie. Boruc miał nadspodziewanie dużo problemów po rykoszecie przy rzucie wolnym Yeboaha, ale w ostatniej chwili zdołał wybić piłkę.

Jeśli ktoś dziś lekko odstawał w szeregach „Białej Gwiazdy”, to Mateusz Młyński w kontekście efektywności działań ofensywnych.

W Legii na odwrót, nikogo nie możemy pochwalić. Jedyna różnica polegała na tym, że część grała bardzo przeciętnie, a pozostali słabo.

Reklama

Wisła Kraków pokonała Legię po raz pierwszy od pamiętnego 4:0 z marca 2019 roku i ponownie rozbudziła apetyty kibiców. Legioniści muszą się spiąć we wrześniu, bo przegrali już drugi mecz i nawet gdyby wygrali dwa zaległe, nie byliby dziś liderem.

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Trener Borussii Dortmund: Nie można mieć do przerwy tutaj lepszego wyniku

Patryk Stec
0
Trener Borussii Dortmund: Nie można mieć do przerwy tutaj lepszego wyniku
Hiszpania

Vazquez: Po każdym golu Viniego mówiłem mu, że to on wygra Złotą Piłkę

Szymon Piórek
0
Vazquez: Po każdym golu Viniego mówiłem mu, że to on wygra Złotą Piłkę

Ekstraklasa

Ekstraklasa

W Niepołomicach pachnie spadkiem. „Stałe fragmenty ostatnio nie pracują na naszą korzyść”

Antoni Figlewicz
6
W Niepołomicach pachnie spadkiem. „Stałe fragmenty ostatnio nie pracują na naszą korzyść”

Komentarze

240 komentarzy

Loading...