Reklama

Czy Jacek Magiera to faktycznie trener pucharowy?

redakcja

Autor:redakcja

13 sierpnia 2021, 15:31 • 4 min czytania 37 komentarzy

Wczorajszy oklep 0:4 z Hapoelem Beer Szewa to w karierze Jacka Magiery już trzecia porażka czterema golami na arenie międzynarodowej. Natomiast zaczynamy w taki przewrotny sposób, by podkreślić zasługi szkoleniowca Śląska Wrocław. Do tej pory Magiera w Europie tak wysoko przegrał bowiem z Realem Madryt na Estadio Santiago Bernabeu (1:5) oraz na Signal Iduna Park z Borussią Dortmund (4:8). Spójrzmy prawdzie w oczy – dla polskiego trenera sukcesem jest sama gra przeciw tym klubom, nawet jeśli kończy się bolesnym oklepem. 

Czy Jacek Magiera to faktycznie trener pucharowy?

Nie ma sensu udawać, że kompletnie nic się nie stało.

Śląsk Wrocław miał karty na ręce, miał 2:1 w pierwszym meczu, całkiem przyzwoite miesiące za sobą. Jacek Magiera, który świetnie poradził sobie w warunkach sporego niedoczasu w ubiegłym sezonie, teraz miał względny spokój podczas okresu przygotowawczego, ba, dostał nawet parę wzmocnień na newralgicznych pozycjach.

Poczucie rozczarowania jest we Wrocławiu obecne, zapewne i sam Jacek Magiera kompletnie inaczej sobie wyobrażał ten dwumecz (trenerzy rzadko sobie wyobrażają, że przegrają 0:4). Natomiast zastanawiamy się – czy naprawdę od Śląska należy wymagać więcej? I czy Magiera faktycznie tą porażką psuje swoją mozolnie zbudowaną renomę pucharową?

Zarejestruj się na Fuksiarz.pl

Graj mecze EARLY PAYOUT. Drużyna prowadzi 2:0 w dowolnym momencie, wygrywasz zakład

Reklama

Jacek Magiera – solidny trener na puchary

Jeśli uznacie, że przesadzamy z tą „renomą pucharową”, to mamy mimo wszystko kilka argumentów na swoją obronę. Magiera jest już sprawdzony w dwóch klubach na trzech różnych europejskich frontach, w trzech sezonach, z których każdy miał zupełnie inną specyfikę. Na pewno nie jest tak, że Magiera jest wyłącznie trenerem, który remisuje z Realem Madryt, ale dużą niesprawiedliwością byłoby go postrzegać jedynie przez pryzmat dwumeczowej porażki z Sheriffem Tyraspol.

Zerknijmy jak to wyglądało po kolei:

  • sezon 2016/17: 1 zwycięstwo, 2 remisy, 4 porażki.Tylko jedno zwycięstwo, ale jakże ważne. 1:0 ze Sportingiem, niejako zapowiedziane nieco wcześniej remisem z Realem Madryt, dało Legii przywilej gry z Ajaksem na wiosnę. Tam też nie było kompromitacji, była twarda walka, ogółem więc sezon na duży plus.
  • sezon 2017/18: 3 zwycięstwa, 2 remisy, 1 porażka.Tylko jedna porażka, ale jakże dotkliwa. 1:3 z Astaną zdefiniowało tamten sezon Legii, odpadnięcie po dwóch remisach z Sheriffem było już tylko potwierdzeniem, że Legia zmarnowała swój epokowy moment, trwoniąc potencjał na wewnętrzne walki i spory. Dla Magiery sezon na minus, ale trzeba zapytać – ile było w tym jego winy, że w klubie rozpoczęła się wojna.
  • sezon 2021/22: 4 zwycięstwa, 1 remis, 1 porażkaZnów mamy wynik porządny – bo nie każdy trener i nie każdy polski klub może się pochwalić 4 zwycięstwami w Europie w trakcie jednego sezonu. Ale znów mamy też rozczarowanie w finale. Do tego też trzeba dodać okoliczności – Liga Konferencji to puchar trzeciej kategorii, w dodatku Śląsk zaczynał tutaj granie od naprawdę słabiuteńkiego rywala. Szanujemy przejście Araratu, ale jednocześnie nalegamy, by nie witać go szampanem.

Wygląda to… przyzwoicie. Po prostu, nic więcej, nic mniej. Ten sezon, gdy Magiera wydawał się magikiem (Real, 3. miejsce w fazie grupowej Ligi Mistrzów) równoważy rozczarowujący sezon 2017/18. Dobre występy z Paide, Araratem i Hapoelem, przykrywa ostatecznie odpadnięcie w kiepskim stylu. Cały czas jednak zastanawiamy się – czy ktoś z obecnych polskich trenerów ma w Europie lepszą kartę niż Magiera?

Jacek Magiera – solidny trener na plac budowy?

Jacek Magiera może być jednym z tych, którzy nie stracą głowy i nie zwariują, gdy przyjdzie im zagrać mecz w środku tygodnia. Ale treścią jego pracy i najważniejszym czynnikiem, przez pryzmat którego będzie oceniany, staną się ligowe sprawdziany. Tak naprawdę przygoda w Lidze Konferencji od początku była traktowana… No właśnie. Jako przygoda. Cztery rundy do przejścia to prawdziwy maraton, zwłaszcza, że w tej ostatniej wjeżdżała już naprawdę waga ciężka. Mimo rozstawienia Hapoel trafił na cypryjski Anorthosis i to naprawdę nie są żadne leszcze.

Wiarę w awans do fazy grupowej zachowywali od początku najwięksi optymiści, więc trudno dziś mówić o jakimś blamażu. A jeśli obecny sezon miał przysłużyć Śląskowi jako zbudowanie pewnego pasa startowego – no to cztery zwycięstwa i jeden remis to naprawdę fajny wynik i mocne przetarcie europejskie.

Problem polega na tym, że kolejnym celem Magiery powinien być – i pewnie jest – ponowny awans do europejskich pucharów. I to właśnie na tym polu Magierę czekają spore wyzwania. Licząc od dziś ma równe 31 kolejek, by raz jeszcze, już w lepszym stylu, zająć pozycję gwarantującą kolejne emocje w Europie. Ale też by zbudować grupę, która stając przed tym wyzwaniem ponownie nie roztrwoni zalążku kapitału, który wypracowała w obecnym sezonie. Jedno zadanie trudniejsze od drugiego. Zwycięstwa nad Paide czy Araratem nie znaczą nic, jeśli po drodze wysypiesz się na Stali Mielec i Górniku Łęczna.

Reklama

Pozytyw dla kibiców Śląska?

Swój najlepszy sezon w pucharach Magiera połączył z ligowym mistrzostwem, choć przejmował klub na 14. miejscu w tabeli.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

37 komentarzy

Loading...