To nie jest idealny sezon Manchesteru United. Drugie miejsce w Premier League jest w porządku. Podobnie z finałem Ligi Europy, bo przecież aspiracje sięgały Ligi Mistrzów, z której klub zawinął się już po fazie grupowej. A jednak trudno obecnie na Czerwone Diabły narzekać, bo sytuacja jest najlepsza od kilku miesięcy.

Był na Old Trafford czas – i to nie taki krótki – w którym osobą odpowiedzialną za ciągnięcie wagonika był Bruno Fernandes. Tylko i wyłącznie Bruno Ferandes. Rashford zbyt często odwiedzał szpitale, a reszta po prostu nie dojeżdżała do poziomu Portugalczyka lub robiła to na krótką tylko chwilę. Jednym z tych, na którego narzekano najbardziej, był Paul Pogba. Francuz nie kreował, prokurował rzuty karne, średnio 12 razy w meczu tracił piłkę. Był mniej przydatny w ofensywie niż Nemanja Matić i Scott McTominay.
Natężenie tych emocji zbiegło się z odpadnięciem z Ligi Mistrzów. Nikt wówczas – w tym i ja – nie myślał trzeźwo o tym, że Manchester United większą szansę (jakąkolwiek) na zapełnienie gablotki ma właśnie poprzez Ligę Europy. Rozważano nawet głosy wykrzykujące, że Solskjaera należy zwolnić. Nie funkcjonowało zbyt wiele rzeczy, widoczna była trudność w dotarciu do części piłkarzy.
Ponadto na horyzoncie pojawił się Mino Raiola. Włoch bez kozery stwierdził, że jeśli Pogba grać nie będzie, to w najbliższym okienku zawiną się z Old Trafford. Wiele osób postrzegało to jako szanse dla Manchesteru United na pozbycie się zgniłego jabłka, w końcu pomocnik więcej narzekał, niż wnosił do drużyny. Wszystko to jednak jest czasem przeszłym. To, co wydawało się nam wejściem na głowę Solskjaera, tak naprawdę uchroniło go przed dekapitacją. Norweg przywrócił Pogbę do pierwszego składu, a ten w końcu zaczyna lśnić zgodnie z oczekiwaniami kibiców, kolegów z szatni i trenera.
Kiedy coś złego dzieje się w sąsiedztwie, 48-latek nie musi już dzwonić po zaledwie jednego łowcę duchów.
Paul Pogba i Manchester United – osąd bohatera
Łatwo jest kogoś chwalić, gdy jego drużyna wygrywa 6:2. Jednakże determinacja Paula Pogby zasługuje na coś więcej, niż tylko poklepywanie po plecach. Czerwone Diabły rozjechały wczoraj AS Romę w drugiej części spotkania, strzelając aż pięć goli. Już sama liczba brzmi niczym zwariowana melodia, zatem co można powiedzieć o gościu, który w doliczonym czasie gry szarżuje na bramkę rywala i wykonuje 20-metrowy sprint?
Rzymianie bili już na deskach, Mirante odczuwał ból w krzyżu z powodu ustawicznego schylania się po piłkę, zaś Bruno Peres biegał gdzieś między Old Trafford a The Etihad, bo na pewno nie było go na boisku. Na Manchesterze United tak żałosna prezencja rywala nie zrobiła najmniejszego wrażenia. Znowu hołdowali myśli: „masz frajera, to go duś”. Nie zdołali wbić Romie tylu bramek, ile Southampton, ale nie można odmówić im chęci.
Gdyby Mason Greenwood lepiej dośrodkował w pole karne, pewnie mieliby siódmego gola. Anglik kilka sekund wcześniej otrzymał podanie od Paula Pogby, który od razu zaczął atakować „szesnastkę” przyjezdnych. To był sprint, nie zaś dreptanie, które często u Francuza było widoczne. Nagłe pokłady determinacji z jego strony zaowocowały kolejnym świetnym występem.
Ktoś może zarzucić, że 28-latek zdobył tylko jedną z sześciu bramek, lecz jest to zarzut kompletnie nietrafiony. Pogba w końcu zaczyna dostarczać drużynie coś więcej, niż tylko liczby. Z tym bowiem nie było większego problemu, wszak Francuz raz został delegowany do jedenastki sezonu Premier League tylko i wyłącznie na podstawie dobrego wyniku w klasyfikacji kanadyjskiej. Teraz były piłkarz Juventusu staje się wiodącą postacią, odpowiedzialną za kreację i ułatwianie życia Bruno Fernandesowi.
Zacznij obstawiać zakłady w Fuksiarz.pl!
Wystarczy spojrzeć na jego statystyki przeciwko Romie:
- najwięcej celnych podań z ofensywnego kwartetu Manchesteru United
- 100% udanych dryblingów (4/4)
- 72% wygranych pojedynków
- 2 odbiory
- kluczowe podanie
- 83% długich podań
Gołym okiem dało się zauważyć, że Pogba złapał na boisku luz. Solskjaer poszedł mu w tej kwestii na rękę, bo chociaż Francuz odciąża zadania defensywne wspomnianego Fernandesa, to sam jest ubezpieczany przez dwóch defensywnych pomocników. To system naczyń połączonych, które świetnie funkcjonują w takim układzie. Dzięki Fredowi i McTominay’owi, 28-latek może pozwolić sobie na więcej.
Co nie zmienia faktu, że sam pracuje na swoją markę. Piłkarze AS Romy naprawdę starali się go powalić. Nie mieli jednak żadnych szans. Gonzalo Villar poleciał niczym mydlana bańka. Chris Smalling dawał się ogrywać jak dziecko. Wystarczył jeden zwód, jeden ruch ciała, by na środku pola pojawiła się przestrzeń do lądowania statku kosmicznego. Nie jest to o tyle przesadzone, że Czerwone Diabły naprawdę zagrał nieziemskie spotkanie. Manchester United jest bowiem pierwszą ekipą – od 1964 roku i Realu Madryt – która strzeliła sześć goli w półfinale europejskiego pucharu.
Czy Paul Pogba zasłużył na nowy kontrakt?
Co jednak szczególnie ważne, passa Francuza nie trwa od Tego Wieczoru W Tatrze Marzeń, bo to byłoby zbyt głupie. Jedna bramka wiosny nie czyni, ale gdy regularnie przykładasz się do triumfów swojej drużyny, możesz realnie myśleć o przedłużeniu kontraktu. Pogba ostatnimi miesiącami haruje na niego jak wół.
Od czasu rewanżowego meczu z AC Milan, 28-latek miał bezpośredni wpływ na ostateczny wynik sześciu spotkań. I tym razem w tę dobrą stronę. Asystował z Burnley, Granadą, Tottenhamem i Brighton. Gola strzelił z rzeczonym Milanem i – rzecz jasna – Romą. Nierzadko jego gole decydowały o być albo nie być Manchesteru United, co tylko podkreśla jego wartość. Tym bardziej w czasach, w których Bruno Fernandes nie szalał aż tak bardzo.
Portugalczyk zagrał koncert w półfinale Ligi Europy i był po prostu najlepszym zawodnikiem. Wcześniej jednak miał delikatny kryzys i to na barkach Pogby spoczęła odpowiedzialność za ładne i składne akcje Czerwonych Diabłów. W końcu podołał, nie był obrażoną primadonną, ale liderem z krwi i kości. Wcale nie superherosem, co udowodnił w najświeższym wywiadzie pomeczowym, gdy zaczął żartować ze swojego wślizgu, który sprokurował rzut karny dla podopiecznych Paulo Foneski.
Wychowanek Manchesteru United w końcu zaczyna czuć się na Old Trafford jak w domu. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że ten dobry okres potrwa dłużej niż w poprzednich wypadkach. Pogba grał już dobrze za Mourinho, a także w początkowej erze Solskajera. Teraz wypada powtarzać to konsekwentnie z tygodnia na tydzień.
Skorzystaj z promocji Early Payout w Fuksiarz.pl! Przy dwóch golach przewagi Twój kupon będzie wygrany!
Będzie to zadanie o tyle łatwiejsze, że w klubie w końcu dostrzegli drogę, która prowadzi do umysłu Paula Pogby. Jak informuje The Athletic, Darren Fletcher niemal w zupełności poświęcił się sprawie 28-latka i robi wszystko, by uczynić z niego jak najlepszego piłkarza. Nie próżnuje też Solskajer, który skupił się na walce z Mino Raiolą, a nie z jego podopiecznym. Norweg i Włoch zdecydowanie nie żyją w najlepszych relacjach, ale szczęśliwie przestało się to odbijać na piłkarzu. Pogba tak naprawdę nigdy nie chciał być odstawionym od pierwszego składu Manchesteru United. Trochę jednak czasu upłynęło, zanim zdążono się zorientować, że to nie on jest zgniłym jabłkiem, które psuje atmosferę i wyniki.
Teraz, gdy Paul ma czystą głowę, swobodę na boisku i poza nim, może pokazywać twarz prawdziwego lidera. Twarz, na którą fani Czerwonych Diabłów czekali bardzo, bardzo długo.
Pozostaje tylko znowu pokazać ją w niedzielę, gdy rozpocznie się Bitwa o Anglię. Jeśli Manchester United pokona Liverpool, może zagwarantować sobie udział w przyszłej edycji Ligi Mistrzów. Jeśli Paul Pogba dołoży do tego sukcesu cegiełkę, może zagwarantować sobie kolejne setki tysięcy przez następne lata na Old Trafford. Wreszcie jednak wraz z gigantycznymi pieniędzmi może iść wsparcie ze strony fanów.
Fot.Neswspix
Weźcie pod uwage jak słaba w tym sezonie jest Premier League – United takim składem wiceliderem to żart. O west hamie nie wspominając. Także nie ma co sie podniecać i trzeba zaczekać na normalny, niecovidowy sezon.
Człowieku, o czym ty mówisz? Premier League słaba w tym sezonie? To jak słaba jest reszta lig, skoro najgorszy Arsenal od lat, jest w półfinale. Na liverpool i arsenal nie da się patrzeć ale reszta? Reszta poszła mocno do przodu. West Ham właśnie chociażby. Za chwilę może się okazać, że przy pomyślnych wiatrach będziemy mieli dwa angielskie finały. O czym my mówimy w kontekście słabości ligi? Bądź obiektywny 🙂 liga francuska? Słabiutka. Włosi – dostarczyciele punktów w europie i pośmiewisko. Hiszpania? Wyścig żółwi i nikt nie chce wygrać. Niemcy? Gdzie są niemcy w europie poza Bayernem? Gdzie są jakiekolwiek drużyny poza Bayernem?
No, ale z kolei co takiego ciekawego grają Chelsea i Arsenal w tych pucharach?
Przecież Chelsea jak by trafiła na Bayern z zeszłego roku to by był gwałt.
Jak by trafiła na Real z poprzednich lat to też by ich zmietli.
Nie mówmy też, że te dwa kluby grają jakieś nie wiadomo co w tych pucharach. No, a ManU to w ogóle odpadło z LM.
PS. Obecna sytuacja to bardziej słabość reszty, niż wielka siła angielskich klubów (może poza City bo oni rzeczywiście mają pakę i w BPL też wszystkich zmietli).
Bayern w dołku i osłabiony brakiem Lewego na finiszu. Real w dołku od dłuższego czasu, muszą przewietrzyć szatnie. Barca w mega kryzysie. Juve w dołku i bez trenera. Na placu boju zastały tak naprawdę City i PSG, które mają szeroki skład i gwiazdy im się nie wysypały przez częstotliwość gry.
Też ma to jakieś znaczenie przykładowo w kontekście Chelsea.
Ale to chyba świadczy o tym że jednak angielskie kluby są najlepsze. Skoro są jakieś inne lepsze to dlaczego ich nie ma w półfinałach. Duża szansa na finaly w Europie tylko z angielskimi drużynami. I to niby świadczy o słabości ligi…
Za co te pochwały? W tym samym meczu Pogba zrobił typowego dla siebie głupiego karnego. Facet przykłada się tylko wtedy gdy mu się chce. Teraz zapieprza pewnie po to żeby w lecie odejść. Solskjaer powinien się go pozbyć za wszelką cenę i kupić Sancho albo Kane’a (a najlepiej obydwu)
Raiola, najgorszy pokurwieniec europejskiej piłki. Ktoś mu wreszcie załaduje kilka gram ołowiu i płakać nie będziemy…