Wyjazdowe spotkanie z Villarreal nie zapowiadało się na przyjemną przeprawę dla Barcelony. Bez wątpienia Leo Messiego i spółkę czekało nieco trudniejsze zadanie do wykonania niż w poprzedniej kolejce. I rzeczywiście Katalończycy musieli się trochę namęczyć, zwłaszcza w drugiej połowie. Natomiast wcześniej wystarczyło tylko wykorzystać dogodne szanse, a kolejny raz urządziliby sobie kanonadę. Ostatecznie na własne życzenie zaczęli igrać z losem i mało brakowało, a w głupi sposób straciliby kolejne trzy punkty.
Villarreal-Barcelona. Antoine Griezmann show
Jeżeli ktoś postanowił spędzić niedzielne popołudnie w towarzystwie tych drużyn, to z całą pewnością nie ma czego żałować. W pierwszej odsłonie niczego nie brakowało – był piękny gol, pokaz kunsztu bramkarskiego, karygodne błędy obrońców i zwroty akcji. Owszem, dużą przesadą byłoby napisać, że otrzymaliśmy rozrywkę najwyższej jakości. Niemniej nie wiało nudą.
Na dobrą sprawę Katalończycy już do przerwy powinni rozstrzygnąć losy rywalizacji, z tym że świetnie prezentował się golkiper gospodarzy – Sergio Asenjo. Robił wszystko, co w jego mocy, by koledzy mieli szansę powalczyć z Blaugraną o korzystny rezultat. W naszej pamięci jeszcze długo zostanie jego parada przy stanie 0:0. Wbiegający w pole karne Jordi Alba idealnie wystawił piłkę Frenkie De Jongowi. Holendrowi pozostało tylko postawić stempel i sfinalizować akcję. Niby prościzna, ale bramkarz jakimś cudem zablokował ten strzał. Bez wątpienia zaliczył interwencję kolejki. Ba, może i miesiąca.
Natomiast to Villarreal niepodziewanie wyszedł na prowadzenie. Pau Torres posłał kapitalną prostopadłą piłkę do Samuela Chukwueze, który wykorzystał niefortunną interwencję Alby, następnie minął Ter Stegena i umieścił futbolówkę w sieci. No, znakomicie ułożyło się to spotkanie dla gospodarzy. Przetrwali pierwsze groźne ataki „Dumy Katalonii” i w dodatku jako pierwsi wymierzyli cios.
Jednak koncertowo roztrwonili wypracowaną zaliczkę. Tak ich ucieszyła ta bramka, że kompletnie stracili koncentrację. Barca już po minucie wyrównała. Oscar Mingueza zaadresował świetnego passa do Antoine’a Griezmanna, a Francuz wpadł szesnastkę i sprytnie przerzucił piłkę nad bramkarzem. Uwaga, to nie koniec atrakcji. Za chwilę Juan Foyth stracił kontakt z bazą – chciał podać do swojego bramkarza, tylko nie zauważył, że za linią obrony znajduje się Griezmann. Z kolei napastnik gości skorzystał z prezentu. Bogiem a prawdą, to powinien mieć dziś na koncie hat-tricka. Choć trzeba mu oddać, że bezlitośnie skarcił błędy defensywy rywala.
Golkiper gospodarzy miał prawo być wściekły. Prawdopodobnie rozgrywał mecz życia, a jego koledzy z obrony, tak łatwo zniweczyli jego trud.
Villarreal – Barcelona. Pasywna Blaugrana
Jasne, ekipa Unaia Emerego to nie jest ligowy dżemik, tylko zespół, który notuje naprawdę niezły sezon i prezentuje się z niezłej strony. Ale to wręcz zaskakujące, że Barca w drugiej części tak znacząco oddała inicjatywę przeciwnikowi. Zamiast poszukać trzeciego trafienia i spokojnie kontrolować mecz, to podopieczni Ronalda Koemana skupili się na zadaniach defensywnych. Tym bardziej jest to dziwne, bo wcześniej Katalończycy z dość dużą swobodą kreowali sobie dogodne szanse. A tu proszę – Villarreal zaczął nacierać i Ter Stegen był zmuszony do wysiłku.
Tu pachniało kłopotami Barcelony. Jednak brutalny faul Maunela Tiguerosa na Leo Messim nieco skomplikował założenia „Żółtej Łodzi Podwodnej”. Otóż wjechał wyprostowana nogą w kostkę kapitana Blaugrany. Dostał absolutnie zasłużoną czerwień. Na całe szczęście nie zrobił mu większej krzywdy. Pewnie ktoś może się zdziwić, że dopiero teraz wspomnieliśmy osobę Argentyńczyka, ale to nie było wielkie spotkanie Messiego. Cóż, w końcu i jemu musiał się przytrafić nieco słabszy dzień.
Czy to oznaczało, że Blaugrana zaczęła panować nad sytuacją? No niekoniecznie. Gospodarze nawet w osłabieniu odważnie atakowali i dochodzili do okazji. Ze dwa razy mogli zostać skarceni za sprawą kontrataków Katalończyków, lecz Barca marnując te szanse, wciąż podawała im tlen. Dembele z De Jongiem mogli zamknąć mecz, a tak kwestia końcowego wyniku była sprawą otwartą. Ekipa Koemana wręcz prosiła się o stratę gola i za swoją postawę po przerwie powinna ich spotkać kara.
Choć z drugiej strony, czy ma aż takie znaczenie, w jakim stylu wywalczyła punkty? Finalnie Barcelona zrealizowała swój plan – wykorzystała potknięcie Realu i może spokojnie czekać na to, co zrobi Atletico.
Villarreal – FC Barcelona 1:2 (1:2)
strzelcy bramek:
- S. Chukwueze 27′
- A. Griezmann 28′
- A. Griezmann 36′
fot. Newspix