Reklama

Michniewicz wyleciał, bo sędzia techniczny chciał być gwiazdą kolejki

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

19 kwietnia 2021, 00:43 • 4 min czytania 134 komentarzy

Mówi się, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu. No, jest to powiedzenie durne, ale coś w tym jest, że trudno być spokojnym, gdy na swojej drodze spotykasz nadgorliwego człowieka. Służbistę – jeszcze do przeżycia. Ale nadgorliwca – przekichane. Niestety dla siebie Czesław Michniewicz spotkał nadgorliwego sędziego technicznego i to przez jego zachowanie i sugestię wyleciał na trybuny w meczu z Cracovią.

Michniewicz wyleciał, bo sędzia techniczny chciał być gwiazdą kolejki

Generalnie z sędziami technicznymi jest tak, że pierwszą zasadą, jaką powinni przyjmować, to proste “nie szkodzić”. Stoisz sobie przy linii, dwa razy machniesz tablicą z doliczonym czasem gry, sprawdzisz czy gość wchodzący z ławki ma łańcuszek z komunii na szyi. Prosta robota. Wiadomo, że gdy na ławkach rezerwowych jest gorąco, to możesz mieć nieco nerwowe popołudnie.

Ale tu nie mówimy o tym przypadku, gdzie trenerzy skaczą sobie do gardeł, a rezerwowi wyskakują do linii przy każdym malutkim faulu. Ot, spokojny dzień w robocie. Mało tego – przecież przy linii dzisiaj stali dobrzy kumple. Michniewicz i Probierz znają się doskonale, kilka razy siedzieli przy jednym stole i to niekoniecznie przy serniczku. Zadanie sędziego technicznego było wręcz banalnie proste – nie wywołać żadnego kwasu.

Ale Patryk Gryckiewicz, bo o nim mowa, chciał zagrać dziś pierwszoplanową rolę. Młody arbiter, rocznik 1995, ma kilka meczów w I i II lidze. Niestety dzisiaj nie pomógł Damianowi Sylwestrzakowi, który prowadził ten mecz jako główny arbiter.

W pierwszej połowie na trybuny został wyrzucony Czesław Michniewicz. Dostał ostrzeżenie, żółtą i czerwoną kartkę w odstępie kilkudziesięciu sekund. Pomyśleliście sobie pewnie – oho, to musiał temu sędziemu nawrzucać. Obrazić arbitra, jego rodzinę, partnerkę obecną i byłą dziewczynę z gimnazjum. Rzucać kurwami na prawo i lewo, atakować wszystkich dookoła, podważać każdą decyzje arbitra.

Reklama

Czy tak było?

Nie.

Zaprezentujemy wam stenogram tego, co działo się przy ławkach:

Michniewicz do Probierza: Płaczek straszny.

Probierz: Który?

Michniewicz: Ten twój Pelle cały. Zobaczysz na powtórce, nawet go nie dotknął.

Podchodzi sędzia techniczny i mówi coś do Michniewicza.

Reklama

Michniewicz: Ale co się pan wtrąca? Niech pan odejdzie. Co pan tu robi… Rozmawiam z trenerem.

Techniczny: Ja pana ostrzegam.

Michniewicz: Ostrzegał już pan. Ja pana też ostrzegam. Ostrzega pan i ostrzega. Niech pan nie przeszkadza. Chce pan być najważniejszy tutaj?

Techniczny do sędzia głównego: (niezrozumiałe) Michniewicz, że mam wyjść ze strefy i tak dalej.

Podbiega sędzia główny i pokazuje kartkę Michniewiczowi.

Michniewicz: Pan sobie jaja robi?

Główny: Nie, poważnie.

Kierownik Legii: Przecież rozmawia z trenerem, co wy robicie?

Michniewicz: [odwraca się do ławki] Trzeba być debilem skończonym. Michał (do Probierza) – słyszałeś gościa? Ja rozmawiam z tobą (niezrozumiałe), niepoważny gość.

Techniczny: (niezrozumiałe) “trzeba być debilem skończonym.

Michniewicz: Nie do pana to mówię, to Konrada (kierownika) to mówię.

Sędzia przerywa mecz.

Michniewicz: Co będzie przychodził i mnie prowokował? Nic złego się nie dzieje, przychodzi cały czas i prowokuje. Stanie sobie z boku i tyle. Panie sędzio, mogę pana prosić? Niech pan uspokoi tego człowieka.

Sędzia wyciąga czerwoną kartkę.

Michniewicz: Panie sędzio, nic nie powiedziałem. To są jaja. Ja pierniczę, co za błazenada. Przecież… ja pierd… Słyszysz? (do Probierza) Ja rozmawiam z tobą, podchodzi gość…

Techniczny: Proszę na trybunę.

Michniewicz: Trzeba być debilem.

Michniewicz idzie z kierownikiem na trybunę.

***

Pamiętacie doskonale, jak promowaliśmy akcję #SzacunekDlaArbitra? I nadal uważamy, że sędziów trzeba szanować. Owszem, słowa o “debilu” adresowane do technicznego były niepotrzebne. Natomiast całą sytuację przy ławce sprowokował właśnie sędzia techniczny. Michniewicz mówi coś do Probierza, ten mu odpowiada, normalna gadka. Wręcz kulturalna.

Ale pan Gryckiewicz usilnie chciał być bohaterem. Po co tam szedł? Był tam potrzebny? Działo się coś złego? No nie. Dwóch znajomych rozmawiało o sytuacji na boisku. I za to dostał żółtą kartkę dostał. Po napomnieniu wypalił o tym debilizmie. A z kartkami dla trenerów jest tak, że nie ważne co powiesz – ostrzeżenie, kartka żółta i wylot. Tutaj nie ma nawet ostrzeżenia od sędziego głównego.

Z tego co słyszeliśmy, to po meczu sędzia Sylwestrzak przeprosił Michniewicza za taką interwencję. I nie dziwimy się, bo kolega w dresie wrzucił go na minę.

Panu Gryckiewiczowi zalecamy odrobinę rozsądku. Jasnym jest, że nie można wyzywać sędziów. Ale jeśli teraz wzywał głównego do Michniewicza, bo ten pogadał z Probierzem, to co będzie dalej – kartka za zbyt głośne żucie gumy? Za krzywo zawiązany krawat? Albo za krzywe plecy?

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

134 komentarzy

Loading...