Reklama

Odrabianie strat, czyli męki Pogoni

redakcja

Autor:redakcja

12 marca 2021, 09:57 • 4 min czytania 5 komentarzy

Z ust ligowców często słyszymy, że szybko strzelona bramka ustawiła mecz. To zwykle hasło, które niesie za sobą niewiele mięsa, jest za to banalnym usprawiedliwieniem tego, że nie potrafiłeś wziąć losów spotkania w swoje ręce. Ale faktycznie bywają drużyny, których szanse na zwycięstwo kończą się, gdy rywal jako pierwszy zdobędzie bramkę. Albo gdy przeciwnikowi udaje się odrobić straty i trzeba gonić. Należy do nich Pogoń Szczecin.

Odrabianie strat, czyli męki Pogoni

Trudna sztuka odrabiania strat

Pamiętacie wyjazd szczecinian do Płocka z lutego 2020? To dość szalony mecz. Pogoń, która w końcówce jesieni tamtego sezonu rozpaliła bardzo duże nadzieje, musiała mierzyć się z grą bez napastnika (choć wtedy jeszcze myślała, że gra z napastnikiem). W Płocku nie kleiło się jej nic. Manias zapakował samobója, a gola na 2:0 dołożył Rzeźniczak. Widzieliśmy typowe męczenie buły. Przez większość tego meczu głośno pękał balon, który był pompowany zimą.

Aż do 77. minuty tego spotkania. Pogoń niespodziewanie się obudziła i zaczęła strzelać. Z karnego zapakował Spiridonović, z dystansu dołożył Listkowski, a na dokładkę swojego pierwszego gola na polskich boiskach wsadził Cibicki. Było to spektakularne odwrócenie losów spotkania. Na zdobycie trzech goli Pogoń potrzebowała sześciu minut. Inna sprawa, że po tamtym meczu wszystko się posypało – w następnych siedemnastu kolejkach tamtego sezonu „Portowcy” wygrali tylko trzy razy.

Wspominamy o tym spotkaniu nieprzypadkowo, bo to ostatni raz, kiedy Pogoń wygrała mecz, w którym jako pierwsza traciła gola. Obecnie funkcjonuje według zasady – strzelcie nam bramkę, a wyjedziecie z punktami.

Jak to wygląda w tym sezonie?

Mecze, w których Pogoń jako pierwsza traciła gola, wyglądają w tym sezonie następująco:

Reklama
  • Wisła Kraków (jesień) – 2:2
  • Podbeskidzie (jesień) – 1:1
  • Wisła Kraków (wiosna) – 1:2
  • Lech Poznań (wiosna) – 0:1

Oczywiście, nie ma ich dużo. Także dlatego, że Pogoń rzadko traci gole. Lecz gdy doliczymy do tych meczów te, gdy Pogoń nie traciła gola jako pierwsza, ale musiała gonić wynik (Śląsk, Górnik, Cracovia z jesieni), zauważymy szerszy problem.

Ekipa Kosty Runjaicia jest trochę podobna do Warty Poznań – dobrze się broni i gdy sama pierwsza trafi do siatki, często zabija mecz i nie daje sobie strzelić gola. Sami mamy kłopot z oceną tego, jak „Portowcy” grają w ofensywie. Z jednej strony mamy wszystko to, czego chcielibyśmy wymagać od ekstraklasowych trenerów. Duży szacunek do piłki, wysoka kultura gry? Mamy to. Rozgrywanie od tyłu i unikanie pałowania? Jest. Styl oparty na posiadaniu piłki i budowanie ataków pozycyjnych? Także. Teoretycznie to wszystko się świetnie klei. Nie jest to może tiki-taka, ale nie jest to też uciekanie się do najprostszych środków. Każda akcja podczas meczu wygląda na przemyślaną, przekalkulowaną.

Tylko że ta kalkulacja wygląda tak, jakby robił ją komputer ze 128 MB RAM-u i starym procesorem Celeron. Te wszystkie akcje są tak spowolnione, jakby zawodnicy biegali z odważnikami przy nogach. Do tej pory brakowało Pogoni przede wszystkim dziesiątki z prawdziwego zdarzenia. Takiej, która weźmie na siebie ciężar ostatniego, zaskakującego podania. No bo wiecie – ile można klepać bez sensu po obwodzie i nie znajdować luk w ustawieniu przeciwnika, nie posyłać prostopadłych piłek, nie wprowadzać czegokolwiek, czego rywal się nie spodziewa?

Kurzawa nadzieją?

Gorgon (1 asysta) to bardziej finisher, który wie, gdzie się znaleźć w finalnej fazie akcji. To dobry i wpływowy piłkarz, natomiast nie ma charakterystyki reżysera gry. Bardziej sprawdza się jako uzupełnienie dziewiątki, a nie gość, który ma tworzyć akcje kolegom. Kozłowski (1 asysta) też zdaje się przypominać bardziej ósemkę. Choć w lidze może się podobać, a dowodem na to choćby znalezienie się na liście powołanych, to wciąż nie notuje liczb. Inna sprawa, że trochę okradli go z asyst koledzy. Może taką postacią, której Pogoni brakuje, będzie Rafał Kurzawa, który przed tygodniem zaliczył dobre wejście, rozruszał towarzystwo i był najlepszym piłkarzem Pogoni w meczu z Lechem. Co jak co, ale ten gość akurat wie, jak posłać kluczowe podanie. Problemem jest oczywiście też nieskuteczność Zahovicia, ale o niej pisaliśmy już parokrotnie, więc nie ma sensu się powtarzać.

Pogoń musi być bardziej zaskakująca, jeśli myśli o podium. W każdym z trzech ostatnich meczów oglądaliśmy podobny schemat – gdy „Portowcy” już przegrywali, zabierali piłkę i dominowali swoich rywali posiadaniem. Tylko że nie przekładało się to na gole. Ba, nawet sytuacji tworzyli sobie nieszczególnie dużo. Pogoń to najlepsza defensywa w lidze, ale gdy już ją sforsujesz, jesteś na dobrej drodze do punktów. Bo Pogoń to też nie jest spektakularny atak – tylko pięć drużyn w lidze strzeliło mniej bramek, niż kandydat do medalu.

Reklama

Fot. FotoPyK

 

 

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
9
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Komentarze

5 komentarzy

Loading...