25 finałów Pucharu Polski. 19 trofeów w gablocie. Gigantyczna przewaga nad drugim w tabeli wszech czasów pucharowych zmagań Górnikiem Zabrze. Legia Warszawa miała wszystko, żeby mówić, że krajowy puchar to jej rozgrywki. Wystarczy wspomnieć, że od 2010 roku klub ze stolicy wygrywał w nich częściej niż wszystkie inne drużyny. Łącznie. Teraz jednak coś się zacięło. Porażka z Piastem Gliwice oznacza, że trzeci rok z rzędu legioniści nie sięgną po puchar. Na 20. zwycięstwo trzeba poczekać przynajmniej rok.
I lepiej, żeby to był tylko rok, bo jeśli w kolejnym sezonie Legia podobnie jak teraz nie dotrze do finału, będzie to najdłuższa w XXI wieku passa bez uczestnictwa w decydującym spotkaniu. Tak stało się na przełomie wieków, kiedy warszawianie przeżywali kryzys. Tak było też w latach 2004-2007. Wówczas po przegranym finale z Lechem Poznań warszawiakom przyszło przeżyć jeszcze trzy rozczarowania.
- 2004/2005 – lepsza po karnych w półfinale okazała się Dyskobolia (niedawno straciła tytuł z powodu korupcji)
- 2005/2006 – w ćwierćfinale dogrywka zadecydowała o awansie Korony
- 2006/2007 – kompromitacja ze Stalą Sanok
Ach, Stal Sanok, trzecioligowiec. Mecz, po którym Dariusz Wdowczyk powiedział, że piłkarze go zdradzili. Po latach w „Nowinach” piłkarze z Sanoka wspominali, że w szatni Legii była krew na ścianach. Najwidoczniej tak mocno obie strony sobie tę zdradę wyjaśniały. Cóż, teraz krwi pewnie nie będzie, ale niedosyt przy Łazienkowskiej pozostanie.
Legia ma zadyszkę w Pucharze Polski
Dla Legii Warszawa Piast Gliwice był pierwszym poważniejszym testem w tej edycji Pucharu Polski. Ok, Widzew, ŁKS – historycznie fajne marki, ciekawe spotkania. Natomiast nie bawmy się w kurtuazję: to, że mistrz kraju miał z nimi problemy nie świadczy o tym mistrzu dobrze. Z drugiej strony nie był to pierwszy przypadek, w którym legioniści męczyli się z zespołem z zaplecza. W minionych trzech edycjach losowanie raczej im sprzyjało. Warszawiacy rozegrali 13 pucharowych spotkań. Z kim?
- 3 razy z zespołem z Ekstraklasy
- 10 razy z drużynami z niższej ligi
Jaki był werdykt trzech starć z równymi sobie? Cóż, chyba się domyślacie. Zero zwycięstw. Owszem, raz Legia awansowała dalej, ale dopiero po rzutach karnych. Żadne osiągnięcie. Natomiast tak teraz, jak i rok temu, doznała bolesnych porażek. Przed rokiem Cracovia wyjaśniła ją w stylu prawy sierpowy, prawy prosty – 3:0. Teraz Piast odegrał się za tamte karne, wygrywając po dużym błędzie defensywy. Przez trzy lata, w których Legia nie dotarła nawet do finału, na liście jej zwycięstw próżno szukać wielkich sukcesów. Ofiary?
- Dwa razy Widzew – 3:2 i 1:0
- Chojniczanka – 1:0
- Piast – 1:1, karne 4:2
- Chrobry – 3:0
- Puszcza – 2:0
- Górnik Łęczna – 2:0
- Miedź – 2:1
- GKS Bełchatów – 6:1
- ŁKS – 3:2
Rozbić udało się tylko klecony na kolanie Bełchatów, wyżej ograć – Chrobrego Głogów. I tak, wiemy, Puchar Polski to rozgrywki pełne niespodzianek. Od sezonu 2014/2015 co roku do ćwierćfinału docierają w nich przynajmniej trzej przedstawiciele niższych lig. Ale jednak za swoich złotych lat Legia w krajowym pucharze rządziła.
Od 2010 roku Legia kosiła wszystkich
Weźmy ostatnie zwycięstwo. 2017/2018 – Legia gra siedem meczów w Pucharze Polski, trzykrotnie ładuje rywalom cztery gole. Bytovię odpala w dwumeczu 7:3. Na końcowym etapie ogrywa dwóch przedstawicieli Ekstraklasy. Wcześniejsze zwycięstwo? Siedem meczów, trzy razy cztery strzelone gole. Lechia dostaje łomot – 1:4. Chojniczanka? 2:6 w dwumeczu. A może rok 2014/2015? Legii w triumfie nie przeszkodziło wtedy nawet to, że od drugiej rundy za każdym razem trafiała na rywala z Ekstraklasy. I tak to się mniej więcej powtarzało. Od sezonu 2010/2011 do ostatniego zwycięstwa statystyki Legii w Pucharze Polski jednoznacznie poświadczają, że kto by się nie napatoczył, ten przeważnie kończył marnie. Klasa rywala nie miała znaczenia.
- Ekstraklasa – 18 zwycięstw, 7 remisów, 2 porażki
- 1. liga – 17 zwycięstw, remis, porażka
Przez osiem sezonów Legia zebrała łącznie tyle samo wpadek co w ostatnich trzech latach. Ewidentnie widać, że coś się zacięło i ulubione rozgrywki warszawskiego klubu wymknęły mu się spod kontroli. W stolicy mogą oczywiście przekonywać, że to nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy. Fakt faktem jednak – to trzy lata bez pucharu w gablocie. Pewnie, bardziej liczy się w Legii mistrzostwo, ale nie da się też ukryć, że dublet smakuje jeszcze lepiej. Dariusz Mioduski sam to zresztą wie, bo w pierwszym pełnym sezonie jego samodzielnego panowania Legia dublet zdobyła.
Cóż, zanosi się na to, że kolejny trzeba będzie trochę odłożyć w czasie. Niedobrze. Bo jak wiemy, długotrwałe posiadanie pewnych przedmiotów powoduje nieobliczalne reakcje po ich stracie…
fot. FotoPyK