
weszlo.com / Inne sporty
Opublikowane 16.01.2021 15:16 przez
Sebastian Warzecha
Kojarzycie tę sytuację, gdy przeszliście już niemal całą grę, ale został wam finałowy boss, który okazuje się nie do pokonania? Mniej więcej tak to wyglądało w światowym himalaizmie. Najpierw udało się zaliczyć wszystkie ośmiotysięczniki na „łatwym” poziomie – latem. Potem przyszedł poziom trudny – zima. Bywało, że niektóre szły opornie, ale ostatecznie się udawało. Zostało tylko K2. I tak czekało na zdobywców. I czekało. I czekało. Aż do dziś. Po zbiorowym wejściu Nepalczyków K2 jest już bowiem oficjalnie pokonane zimą!
Najtrudniejsza góra świata
Dlaczego K2 tak długo pozostawało niezdobyte w zimowych warunkach? Cóż, najprościej rzecz ujmując – bo ta góra cholernie nie sprzyja himalaistom. Nawet latem, a co dopiero zimą. Jasne, można by rzec, że żadna tego nie robi. W tym w końcu cała zabawa. Żeby pokonać i górę, i własne słabości. Ale podczas gdy na Mount Everest organizowane są komercyjne wycieczki i niemal każdy może pokusić się o zdobycie najwyższego szczytu świata, ten drugi w kolejności niezmiennie mówił wspinaczom: „no, kolego/koleżanko, ja nie jestem taki łatwy”.
I się opierał, ale z czasem już tylko zimą. Bo regularnie notowano na nim kolejne niesamowite wyczyny. Ostatni w 2018 roku, gdy Andrzej Bargiel zjechał ze szczytu na nartach. Co zresztą dalej wydaje się wyczynem nie do ogarnięcia.
K2 powszechnie uważane jest za najtrudniejszy ośmiotysięcznik do zdobycia. W dużej mierze dlatego, że najbardziej wymagające technicznie fragmenty trasy znajdują się już na wysokości 8000 metrów. W dodatku szczyt opada w każdą stronę dużymi, trzykilometrowymi ścianami, a na najpopularniejszej drodze pod wierzchołkiem znajduje się ogromny serak (wielka bryła lodu), utrudniający wspinaczkę i potrafiący – odłamkami – nawet zabić himalaistów. Przede wszystkim jednak: pogoda na K2 potrafi być absolutnie beznadziejna. Bywały wyprawy, które tygodniami czekały na okno pogodowe i niekoniecznie takie dostały. A nawet jeśli – szybko się kończyło. Nepalczycy trafili w ostatnich dniach na warunki, które pozwoliły im wspinać się coraz wyżej.
I je wykorzystali.
Udało się!
Było ich dziesięciu. Nie do końca wiadomo, ilu wspinało się z tlenem, a ilu nie. Ta kwestia na pewno będzie budzić kontrowersje, środowisko himalaistyczne różnie bowiem podchodzi do kwestii używania butli. Dobrze to zresztą widać w wypowiedzi Adama Bieleckiego na Twitterze (pisownia oryginalna):
– Gratulacje dla całej ekipy Nepalczyków na K2. Oby teraz bezpiecznie do bazy. Uprzedzając wszystkie pytania. Gra trwa nadal. Wiadomo było, że na K2 zimą da się wejść z tlenem. Dla mnie prawdziwe pytanie brzmi: Czy? Kiedy i komu uda się wejść na ten szczyt bez dopingu? [Na wieść o tym, że jeden z Szerpów mógł wejść bez tlenu] Jeżeli obozy były rozkładane a liny wieszane przez kolegów na tlenie. Ponadto jeżeli w razie czego ten tlen był w każdej chwili dostępny. To mamy coś pomiędzy wejściem z tlenem a bez – napisał polski himalaista.
Nie ma jednak wątpliwości, że Nepalczycy i tak dokonali czegoś absolutnie historycznego. Cały świat czekał na kolejne wieści od nich, począwszy od wczorajszego wieczora – to wtedy rozpoczęli atak szczytowy. Potem pokonywali Bottleneck, kuluar, prowadzący na szczyt. Gdy przeszli trawersem pod wspomnianym serakiem i o tym poinformowali, można było odnieść wrażenie, że reszta drogi na szczyt to już tylko formalność.
Ale to K2. Tu nic nie jest formalnością.
Więc czekaliśmy dalej. Ich pozycji nie dało się śledzić na żywo – pozostało tylko oczekiwać na wieści w social mediach. O 10:35 naszego czasu pojawiła się tam informacja, że wspinacze planują zatrzymać się 10 metrów przed szczytem i poczekać na resztę ekipy. Tak, by cała dziesiątka weszła na szczyt razem. I wreszcie przyszła kolejna informacja – że tego dokonali. Że weszli. Nucąc w dodatku hymn Nepalu. Bo jak już przechodzić do historii, to z klasą. – To najwspanialsze osiągnięcie w historii himalaizmu – napisał Chhang Dawa Sherpa.
Czy się z nim zgadzamy, czy nie – oddać trzeba im wszelkie honory. Są pierwsi. Jak Neil Armstrong na Księżycu, tak i oni stanęli gdzieś, gdzie jeszcze nikogo nie było. Teraz przed nimi kolejne wyzwanie: bezpieczny powrót do bazy. I za to pozostaje trzymać kciuki. I by ich nazwiska zostały zapamiętane, wypiszmy je: Mingma Gyalje Sherpa, Mingma David Sherpa, Mingma Tenzi Sherpa, Dawa Tenjin Sherpa, Kilu Pemba Sherpa, Nimsdai Purja, Geljen Sherpa, Pem Chiri Sherpa, Dawa Temba Sherpa, Sona Sherpa. To oni pokonali ostatniego bossa. Choć pewnie niektórzy spróbują to zrobić podnosząc jeszcze poziom trudności – czyli bez tlenu.
I fajnie, niech się dzieje.
Tragedia w cieniu sukcesu
Niestety, są i złe wieści. Na zboczu K2, schodząc z Obozu I zginął hiszpański wspinacz Sergi Mingote, kierownik sportowy wyprawy organizowanej przez agencję Seven Summits Trek. Schodził dziś do bazy po osiągnięciu obozu III, gdzie się aklimatyzował. Początkowo mówiło się, że jest nieprzytomny. Potem nadeszły informacje o tym, że nie żyje. Pomocy udzielała mu między innymi Magdalena Gorzkowska, a wysłany z bazy został też zespół medyczny. Niestety jednak, nie udało się go uratować.
To jest właśnie K2. Ta góra potrafi być okrutna. Nawet jeśli wydaje się, że już ją ujarzmiono.
Fot. Wikimedia
Opublikowane 16.01.2021 15:16 przez
Bielecki już ból dupy. Jak dla mnie ostatnimi polskimi prawdziwymi himalaistami był Wielicki, Pawłowski, Kukuczka i inni że starej ekipy lat 70,80. Teraz to zbierania egoistów, celebrytów i indywidualistów. Cieszę się że K2 zdobyli szerpowie, bo im się to należało za całą robotę dla światowego himalaizmu.
Zgadzam się. Gdyby weszli bez tlenu to by napisał, że w zbyt dużej grupie albo za dobrych kurtkach.
Bieleckiemu oddaje niesamowity wyczyn Jego i Denisa – chodzi oczywiście o Revol. Niestety dla nich oboju himalaizm stał się obłędem, a nieudane wejście tylko spotęgowało jego „ból dupy” jak to nazwałeś. Himalaistą jest wielkim, ale niestety ma pewnego rodzaju „obłęd”. Dodatkowo teraz gdy nie doszła do skutku pseudo narodowa wyprawa na K2 i gdy się okazało że z SST jedzie Magda Gorzkowska to gość oszalał. Myśle że można go teraz porównać do Trumpa – podobny obłęd.
Też bardzo się cieszę, że wyczynu dokonali Nepalczycy. Ile razy za szmaty wynosili na szczyt „zawodowych” himalaistow z Europy i Ameryki? Najepszy przyklad to zdobycie Mont Everestu. Dzielny mały naród.
A co do wchodzenia z tlenem lub bez, to racje maja ci, ktorzy mowia ze himalaizm zimowy to pseudosport dla popierdoleńcow z Polski i Rosji. Nepalczycy zdobyli szczyt zespołowo i z tlenem, „nasi” w postaci Urubki i Bieleckiego wyruszyliby oczywiście razem, ale każdy chciałby zdobyć szczyt 1) oczywiście w pojedynkę żeby być pierwszym i 2)oczywiście bez tlenu bo lepiej zepchnąć tam na górze, a poza tym co konkurencja powie? Tak więc zwycięstwo Nepalczykow cieszy mnie podwójnie.
*zdechnąć zamiast *zepchnąć
Tu nie chodzi o bol dupy, na tym polega ten sport. Zeby ciagle isc dalej. Tak, zdobyli jako pierwszi (wielki szacun), ale w grupie i prawdopodobnie z tlenem. Nastepny cel, to samemu, bez tlenu a na koncu jeszcze tylem, albo z zamknietymi oczami. Czlowiek wiele wymysli. Kazda z tych osob ktore to zrobia w przyszlosci beda „pierwsi” w czyms. I to jest piekne.
Następnie bez butów, a później bez czapki…
Ja planuję za rok bez kaleson
Z tlenem się nie liczy!
Trzeba wejść samemu na szczyt!
Jedną z naprawdę ciekawszych myśli Zarzecznego była ta że najlepszymi himalaistami są oczywiście Szerpowie, bo taszczę ten cały badziew na górę, ale nikt tego z białasów nie zauważa.
Ale to nie była żadne odkrycie P. Zarzecznego, każdy to przecież od dawna wie.
Bielecki bez klasy. „Wiadomo było, że na K2 zimą da się wejść z tlenem”. To było wejść, a nie tak teraz pierdolić. Nikomu się to do tej pory nie udało, a tu jakieś gadanie o tlenie, słabe to bardzo.
Dokłanie. Widać, że żal rowa ściska.
Ale że Adam Bielecki popisze się wypowiedzią a’la Marcin Najman, to się jednak nie spodziewałem. Może po Urubce, któremu już zdarzały się odloty, ale nie po Bieleckim.
Ale że Adam Bielecki popisze się wypowiedzią a’la Marcin Najman, to się jednak nie spodziewałem. Może po Urubce, któremu już zdarzały się odloty, ale nie po Bieleckim.
Byli ubrani ?
Jak w kurtkach to się nie liczy ;)))
Mieli buty?
Jak w butach to sie nie liczy!!!
Trampki można zaliczyć, inne a szczególnie ocieplane buty, eliminują zaliczenie.
Bardzo dobrze, że to Szerpowie. Zdecydowanie należało im się postawić kropkę nad I.
Himalaista ze mnie żaden, raptem doszedłem do 5000 m w okolicach Dhaulagiri, ale pozwoliło mi to liźnięcie tematu od środka.
Mega szanuję wszystkich kozaków, którzy atakują ośmiotysięczniki, natomiast to napinanie się na atakowanie z budżetem w wysokości setek tysięcy europejskiej waluty w porównaniu do tego jaką robotę odwalają Szerpowie i często się o nich zapomina, jest żenujące. Świetnie, że cieczkę na zamknięcie ośmiotysięczników mamy już za sobą i, że właśnie to synowie Nepalu osiągnęli właśnie ten bezprecedensowy sukces, chociaż pewnie teraz będzie prześciganie się w tym, kto wejdzie pierwszy bez tlenu.
Kurwa!
To skandal i spisek !
Lesnodorski przecież w tym roku z Kongo szedł na K2
Ciekawe czy namioty i sprzęt sam sobie wnosi 😛 Ogólnie Urubko twierdzi że dla środowiska zima kończy się z lutym, a Bielecki ma w rekordach marcowe-zimowe wejścia na góry (jako pierwszy)
A ta cała lekkoatletka już weszła czy ciągle czeka na lepsze okno pogodowe?
A ta cała lekkoatletka już weszła czy ciągle czeka na lepsze okno pogodowe?