Kilku dni temu Jakub Bąk został piłkarzem Wieczystej Kraków i, cóż, może nie jest to hitowy transfer na miarę Peszki czy Majewskiego, a jednak stwarza pole do szerokiej dyskusji. Raz, że 27-latek nie jest przecież staruszkiem u schyłku kariery, dwa – nie mówimy o postaci anonimowej. Na dwóch najwyższych szczeblach w Polsce Bąk uzbierał ponad 200 występów, a ostatnio całkiem nieźle radził sobie w drugoligowej Garbarni. To co, brak ambicji? Pójście na łatwą kasę? Spytaliśmy samego zainteresowanego.
***
Do transferu Bąka w swoim felietonie odniósł się Jakub Olkiewicz. – Szczerze imponują mi tacy zawodnicy. Znakomicie ujął to mój redakcyjny kolega, Kuba Białek, który napisał, że może ambicją Jakuba Bąka nie jest 10. miejsce w II lidze, ale założenie własnej firmy? Zarobienie na restaurację, jakkolwiek karkołomne to się wydaje w czasach zarazy? Pomijam już aspekty czysto piłkarskie, że być może za kilka lat Garbarnia minie się z Wieczystą w II czy III lidze. Pomijam aspekty ambicjonalne, że może woli być częścią budowy jakiegoś większego projektu, a takim bez wątpienia wydaje się dzisiaj Wieczysta.
Jak się okazuje, Kuba daleko od prawdy nie był.
***
27 lat, w CV Ekstraklasa i 1. liga. Przed chwilą drugoligowa Garbarnia, a teraz klub z okręgówki. Co miałbyś do powiedzenia kibicom, którzy mówią o braku ambicji w kontekście twojego przejścia do Wieczystej?
Zapewniam, że nie chodzi o brak ambicji. Wiesz, co moim zdaniem jest oznaką braku ambicji? Kiedy ktoś rezygnuje ze zwykłej pracy, nie jest gotowy do poświęceń. Oczywiście nikomu nie chce ubliżyć, ale tak właśnie sądzę. W moim przypadku to nie będzie tylko przyjście na trening, odhaczenie roboty na poziomie minimum i powrót do domu. Czeka mnie dużo pracy, ba, może nawet więcej niż w realiach drugo- lub pierwszoligowych. Ciągle muszę być w dobrej formie, nie mogę zadowalać się tym, co jest.
Poszedłem do drużyny, która stała się w Polsce bardzo medialna, a przy tym spoczywa na niej pewien ciężar. Trzeba bowiem udowodnić, że pieniądze zainwestowane przez właściciela nie idą na marne. Klub posiada długofalowe plany, trener Cecherz wszystko mi przedstawił. Szczerze mówiąc, byłem pod dużym wrażeniem. To nie jest tak, jak niektórzy mogą myśleć, że rok-dwa i koniec, zawijamy interes. Wieczysta znajduje się dopiero w początkowym etapie projektu, ale jego koniec sięga daleko. I nie chodzi o wizje rodem z kosmosu.
Ważnym czynnikiem było dla mnie również miasto. Mieszkam w Krakowie, zdążyłem tutaj osiąść z rodziną. Kiedy mam świadomość, że nie muszę oddalać się od żony i dzieci – czuję spokój i dużą przyjemność. Przyznaję, że pod kątem sportowym szału nie ma, ot, to w końcu tylko okręgówka, ale trzeba pamiętać, że wysoki poziom jest w obrębie treningów. Jeśli nie będę dbał o siebie, odpuszczę i potraktuję ten okres w karierze bardziej jako wakacje, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Dla mnie mecz jest nagrodą za przepracowany tydzień. Jasne, w lidze jesteśmy bezkonkurencyjni, jednak po awansie do 4. ligi zrobi się przecież trudniej. Swoje znaczenie ma też fakt, że inne drużyny zdecydowanie bardziej spinają się na mecze z Wieczystą.
Muszę też powiedzieć, że, jak na ten poziom, Wieczysta oferuje znakomite warunki. Ba, w tym aspekcie mogłaby zawstydzić kilka klubów Ekstraklasy. Mowa o standardach, których brakuje w 1. lidze, o niższym szczeblu nie mówiąc. Okej, przyznaję, że na tę chwilę cofam się pod kątem czysto sportowym, ale gdy widzę personalia, plany i realne możliwości, nie mam wątpliwości, że zrobiłem krok z myślą o rozwoju. To inwestycja, to coś nowego.
W jakich okolicznościach pojawił się temat tego transferu?
Zadzwonił do mnie trener Cecherz. Znaliśmy się z Chojnic, tam zrobiłem dobre wrażenie, dałem się zapamiętać. Kiedy usłyszałem o tej propozycji, od razu pomyślałem, że wielu piłkarzy chciałoby zamienić się ze mną miejscami. Na początku byłem zszokowany, że trener mnie tam w ogóle chce, ale z drugiej strony cieszyłem się. Pamiętał o mnie, bardzo to doceniam.
Pryzmat finansowy musiał być kuszący. Za frytki grać przecież nie będziesz.
Pewnie. Wysokość kontraktu miała duży wpływ na moją decyzję, choć pragnę zaznaczyć, że bardzo ważną rolę odegrał fakt miasta i rodziny. Pozytywnym bodźcem do podjęcia takiego ryzyka było to, że w Krakowie mamy plany na przyszłość. Tak, przejście do Wieczystej poniekąd uważam za ryzyko. Zawsze może pójść coś nie tak, mocarne wizje mogą przecież nie wypalić. Na razie jednak nic na to nie wskazuje, wszystko zmierza ku dobremu.
Teoretycznie mogłeś zostać w Garbarni i powalczyć o awans do 1. ligi. Miasto to samo.
Zgadza się, miałem takie myśli. Zastanawiałem się, czy to aby nie za wcześnie na zejście do takiej ligi, ale, nie ukrywam, zadecydowały finanse. Musiałem pomyśleć o rodzinie. Teraz będę miał trochę spokojniejszą głowę, bo podpisałem dłuższy kontrakt i nie muszę myśleć z każdym rokiem, co dalej ze mną będzie. Tak było do tej pory. Teraz będę miał więcej możliwości do pomagania w rozwoju firmy mojej żony. Chodzi tutaj o długofalową wizję, inwestujemy razem w różne rzeczy. Chcemy stworzyć coś swojego, chcemy, żeby kiedyś pieniądze pracowały same na siebie. To oczywiście też jest ryzyko, ale, jak mówią, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Kiedy skończę karierę, muszę mieć pewność, że dzieci będą miały co jeść. Mam zamiar zadbać o ich dobry start w doroślejszym życiu, nie martwiąc się o finanse i spokój w rodzinie.
Dzisiaj kibice często zapominają o ludzkich aspektach w życiu piłkarza. Ty sam nie jesteś przecież Robertem Lewandowskim, który w miesiąc zarobi na rok życia.
Wielu ludzi nie potrafi tego zrozumieć. Nawet piłkarze 1. ligi muszą się naprawdę mocno poświęcić, żeby zagwarantować rodzinie godny poziom życia. Są przecież przykłady, że pieniądze zarabia tylko jedna osoba, bo druga musi zająć się dziećmi, domem i zabezpieczeniem funduszy na przyszłość. Może trudno w to uwierzyć, ale w większości klubów na zapleczu Ekstraklasy, a w szczególności 2. lidze, nie zarabia się aż tak dużo. Znam to od środka.
To już pewne, że następne wakacje spędzasz ze Sławkiem Peszko na Bali?
Jeszcze się z nim nie poznałem, dopiero w poniedziałek mam pierwszy trening, ale zobaczymy! Śmieję się z tego, bo w mediach wychodzi o nim wiele różnych informacji. Sławek to, Sławek tamto… Nie znam go, a już mogę poznać pełen zestaw cech z internetu, które wcale nie muszą mieć przełożenia na rzeczywistość. Człowieka trzeba poznać od środka, poznać jego motywacje, a nie iść na ślepo w kontrowersyjne nurty. Osobiście wydaje mi się, że to w porządeczku gość. Przyjdzie czas, żeby się o tym przekonać.
Kto strzeli więcej bramek na skrzydełku? Peszko czy Bąk?
To będzie ciekawa rywalizacja, ale ja patrzę na dobro drużyny, indywidualności przyjdą same. Wiesz, wszystko wyjdzie w praniu, a najważniejsza jest myśl o awansie. Będziemy wojować.
Fot. Newspix