Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

06 stycznia 2021, 10:46 • 7 min czytania 11 komentarzy

27-letni Jakub Bąk, do tej pory piłkarz II-ligowej Garbarni Kraków, podpisał kontrakt z występującą w klasie okręgowej Wieczystą Kraków. Jak zwykle przez Internet przetoczyła się fala tradycyjnego oburzenia, choć – co obserwuję z niekłamanym zadowoleniem – o zupełnie innej skali, niż działo się to choćby w przypadku Radosława Majewskiego.

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

A obserwuję to z zadowoleniem, bo moim zdaniem to nie tylko dobry krok dla piłkarza-człowieka, ale też mimo wszystko ruch w pozytywnym kierunku, jeśli chodzi globalnie o polski futbol.

Zacznijmy od samego Bąka, który ma za sobą jeden całkiem udany sezon w Ekstraklasie (34 występy w Pogoni Szczecin w sezonie 2013/14) oraz kilkadziesiąt niezłych występów na zapleczu Ekstraklasy. Dołożył sporą cegiełkę do utrzymania Bytovii Bytów, napsuł trochę krwi rywalom jako zawodnik Puszczy Niepołomice, jeszcze przed Pogonią miał fajny okres w GKS-ie Tychy. Jeśli wierzyć komentarzom ludzi śledzących mecze Garbarni, w tym sezonie też się wyróżniał, choć już na poziomie II a nie I ligi. Cztery gole, asysta, tragedii nie ma jak na 17 meczów w ekipie środka tabeli.

Czy mógł powalczyć z Garbarnią o powrót na zaplecze Ekstraklasy? Zdaje się, że tak. Klub traci 4 punkty do miejsc barażowych i nie wydaje się niczym nieosiągalnym odrobienie tej straty wiosną. Brązowi wygrali 4 ostatnie mecze przed przerwą, a Skra Częstochowa czy Stal Rzeszów złapały chyba lekką zadyszkę. Poza tym – to druga liga. Doczłapać się do baraży może właściwie każdy, kto trafi z formą na 3-4 tygodnie grania. A w 90 minut obu barażowych starć nawet underdog może ukłuć faworyta.

Nawet jeśli Bąk nie poprowadziłby do I ligi samej Garbarni, to przecież spokojnie mógł sobie wyszarpać angaż – czy to w którymś z trzech przyszłorocznych beniaminków zaplecza Ekstraklasy, czy w którymś z zespołów, które próbują po prostu „ekonomicznie” się utrzymać w tej klasie rozgrywkowej. A nawet gdyby pozostał w tej II lidze… To słabo? Przecież to nadal poziom centralny, nadal miejsce w TOP 50 polskich klubów, jakkolwiek to brzmi.

Reklama

Czyli co – brak ambicji?

No właśnie nie. Znakomicie ujął to mój redakcyjny kolega, Kuba Białek, który napisał, że może ambicją Jakuba Bąka nie jest 10. miejsce w II lidze, ale założenie własnej firmy? Zarobienie na restaurację, jakkolwiek karkołomne to się wydaje w czasach zarazy? Pomijam już aspekty czysto piłkarskie, że być może za kilka lat Garbarnia minie się z Wieczystą w II czy III lidze. Pomijam aspekty ambicjonalne, że może woli być częścią budowy jakiegoś większego projektu, a takim bez wątpienia wydaje się dzisiaj Wieczysta. Zakładam, że chodziło wyłącznie o pieniądze. Ciężkie, twarde, nie wiem, jakie tam jeszcze epitety mogłyby być odpowiednie, by zohydzić – potwornie duże pieniądze.

Czy to oznacza brak ambicji? Czy może odwrotnie, pokazuje, że Bąk ma ambicję, by w wieku 35 lat nie zaczynać wszystkiego od nowa?

Szczerze imponują mi tacy zawodnicy. Oczywiście, idolami zawsze pozostaną dla mnie goście jak Maksymilian Rozwandowicz, który z ŁKS-em przeszedł od III ligi do Ekstraklasy, a wczoraj przedłużył kontrakt do 2024 roku. Ale szacunek i podziw mam również dla Bąków czy Tymińskich tego świata. Pamiętacie jeszcze Łukasza Tymińskiego? Ostatnio namierzył go Paweł Paczul. Okazało się, że gość sporo przed trzydziestką, właściwie świeżo po spadku z Ekstraklasy, stwierdził, że w sumie to założy sobie firmę transportową. Po co ma się bujać po Polsce, w piłce nie czeka go już reprezentacja, raczej nie miałby szans na mistrzostwa czy puchary. Prędzej musiałby się procesować o każdą złotówkę z jakąś kreatywną księgowością na granicy I i II ligi.

Teraz jest sam sobie szefem, rozwija firmę, pewnie wyciąga z tego porównywalne pieniądze, co z piłki na poziomie nie-ekstraklasowym, a za pięć lat, gdy jego piłkarscy rówieśnicy będą się zastanawiać, co dalej, on będzie już doświadczonym przedsiębiorcą. Podobnie postąpił zresztą Wojtek Małecki, który przez pewien czas bronił u nas w KTS-ie Weszło, jego firma z rękawicami bramkarskimi radzi sobie świetnie. Daniel Ciechański, nasz najlepszy strzelec w KTS-ie, trafił do nas prosto z II-ligowej Elany. Nie dlatego, że nie miał ambicji. Właśnie dlatego, że ambicję miał – robić coś więcej, rozwijać się, pracować, doskonalić. Dziś spokojnie mógłby znaleźć pracę w trzech różnych branżach. A przecież równie dobrze mógłby nadal odcinać gdzieś w III lidze kupony od pucharowego gola w wówczas ekstraklasowym Piaście Gliwice.

Zastanawiałem się nad tym ostatnio, gdy niektóre siatkarki zawieszały swoje kariery z uwagi na macierzyństwo. Wiadomo, nie da się tego przełożyć jeden do jednego na świat futbolu, ale dla mnie tamte kobiety to mistrzostwo świata. Medale, pensje, rozwój sportowy – okej. Ale są pewne nienaruszalne priorytety i jak trzeba na jakiś czas wymienić butlę izotonika na butlę mleka modyfikowanego – to nikt dwa razy nie będzie powtarzać.

Reklama

Być może Tymińscy, Małeccy czy Bąkowie też patrzą w ten sposób? Nie wypada trochę o to pytać, ale naprawdę, jeśli któryś piłkarz powiedziałby wprost: idę do Wieczystej, bo mój synek ostatnio wypatrzył nowe, trochę drogawe klocki Lego, to chyba bym kupił koszulkę z jego nazwiskiem.

Zawsze ceniłem i zawsze będę cenić lojalność. Ale też zawsze ceniłem odpowiedzialność, szczerość i, że tak uderzę pompatycznie, umiejętność odnajdywania szczęścia. Kiedyś już przypominałem tutaj postać Darko Milicicia. Koszykarz-symbol, koszykarz-mem. Wybrany w drafcie od razu po LeBronie a przed Anthonym, Boshem, Wadem. Skończył granie przed trzydziestką, ma własną farmę, czasem podrze sobie ryja z sektora gości na meczach wyjazdowych Crvenej Zvezdy Belgrad. Gdy odwiedzają go dziennikarze, mówi wprost: prawdopodobnie byłem największym rozczarowaniem tej ligi. Ale żyję szczęśliwie.

Wszystkim takiego podejścia życzę, nawet jeśli ktoś zarzuci brak ambicji, chciwość, pazerność. Laska już kiedyś powiedział, co zrobić, gdy nie grozi ci głód i nie jesteś Hutu ani Tutsi.

***

A dlaczego uważam, że ruch Bąka to też dobra wiadomość dla polskiej piłki? Ano dlatego, że moim zdaniem powoli kończą się czasy kitowania. One trwały długo, ze trzydzieści lat, jak nie dłużej. Kitowanie, jak przy dobrym remoncie, polegało na zalepianiu dziwnie powstałych dziur równie dziwnymi substancjami. I tak brak pieniędzy na przelanie pełnej gaży piłkarzowi próbowano zalepić gadką o wiernych kibicach albo wieloletnich tradycjach. No, drogi Adrianie, może i nie płacimy ci od dwóch miesięcy, ale dzięki temu dumna historia naszego GKS-u „Górnik” Górnicza Góra może dalej trwać!

Piłkarze się na to łapali, część pewnie z naiwności, część z przekonania, że jeśli zawalczą ostrzej o swoje, spotkają się z ostracyzmem. Podpisywali te słynne ugody, odpuszczali walkę o zaległe premie, godzili się na absurdalne raty, byle mieć względny spokój, u kibiców, właścicieli, działaczy. O ile jestem w stanie jakoś zrozumieć tych, którzy po prostu wiedzieli, że przy kolejnej transzy z praw telewizyjnych spore kwoty znajdą się na ich kontach, o tyle strasznie mi żal reszty, godzącej się na te toksyczne związki trochę z przyzwyczajenia, trochę z przekonania, że ich głos czy protest nic nie znaczy.

Kluby jak Wieczysta, które bez pardonu zgarniają sobie piłkarzy z wyższych lig, moim zdaniem oczyszczają środowisko. Piłkarze widzą, że świat nie kończy się na tym GKS-ie „Górnik” Górnicza Góra. Ba, jako kibic klubu, który zbankrutował, widzę dokładnie – im szybciej zawodnicy doprowadzą do zakończenia agonii, tym lepiej. Klub, jeśli faktycznie ma wiernych kibiców, zawsze się odrodzi, zazwyczaj zresztą o wiele zdrowszy. Ale zyska też zdrowa wolnorynkowa konkurencja. W ostatnich latach widziałem sterty tego typu zagrywek – klub żyjący ponad stan, często z kasy samorządowej, przejmuje piłkarza, bo licytuje wyżej niż klub-prywaciarz. Potem oczywiście buja się latami z długiem wobec zawodnika, ale przecież od czego ma ugody, przesunięcia, raty, w najgorszym wypadku – wcześniejsze rozwiązanie kontraktu, by piłkarz mógł przejść do lepszego klubu za darmo.

To psuło i wciąż psuje rynek. Zmiana świadomości piłkarzy, którzy zaczną się naprawdę cenić, to pierwszy krok do premiowania klubów zdrowych, wypłacalnych i stabilnych. Jestem pewny, że te z wielkimi tradycjami i tysiącami kibiców też w końcu staną się zdrowe, wypłacalne i stabilne. W Łodzi latami funkcjonowały powiedzonka:

  • nikt ci nie da tyle, ile Widzew obieca
  • na parkingu ŁKS-u same mercedesy, ale żadnego nie ma za co zalać

Oba kluby ślizgały się na kitowaniu latami, potem zbankrutowały, ale siłą kibiców, pracy całego środowiska, dzisiaj są w I lidze, zdrowe, wypłacalne, stabilne, może nawet bogate, jak na standardy zaplecza Ekstraklasy. Piłkarze muszą się szanować, a wtedy wszystkie patologie będą po kolei znikały z mapy polskiej piłki. Pamiętajmy – był czas, gdy co roku z I ligi ktoś odpadał przez bankructwo. W latach 2010-2017? Można chyba śmiało policzyć dziewięć drużyn, Stilon Gorzów Wielkopolski, Ruch Radzionków, ŁKS, Widzew, Polonia Warszawa, Zawisza Bydgoszcz, Dolcan Ząbki, Flota Świnoujście, Odra Wodzisław Śląski. Od tamtej pory? Każdemu udaje się jakoś wylądować, czy to Ruch Chorzów, czy to Wisła Kraków, czy nawet Stomil Olsztyn.

Być może również dlatego, że obecnie piłkarze nieco mniej chętnie pieszczą się z klubami-kukułkami.

Czy można to nazwać brakiem lojalności? Czy jednak to po prostu konieczny warunek, jeśli oczekujemy pełnego profesjonalizmu, choćby na szczeblu centralnym?

***

A tak generalnie to miałem pisać o Urugwajczykach, ale czas gonił. Kto jeszcze nie przeczytał – zapraszam tutaj.

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Szymon Piórek
0
Grał przeciwko Realowi i Barcelonie, jest testowany przez Arkę

Felietony i blogi

EURO 2024

Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Patryk Fabisiak
0
Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza
Felietony i blogi

Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

redakcja
7
Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

Komentarze

11 komentarzy

Loading...