Miniony miesiąc był dla Krzysztofa Piątka niczym dla rajdowca wyścig z cieniem na pustym torze, w którym jedynym wyzwaniem jest jego własny czas. Żadnego przeciwnika, żadnej bezpośredniej presji rywalizacji. Ot, założyć kask, wsiąść do samochodu, zapiąć pasy i ruszyć po jak najlepszy wynik. Jego główny rywal o miejsce w składzie, Jhon Cordoba, uszkodził więzadła w kostce i wypadł z gry na co najmniej miesiąc, na czym Polak miał skorzystać. Jak mu poszło? Wróćmy do narracji z rajdowcem: niby dystans przejechany, niby po drodze jedno spektakularne wejście w wiraż i parę prawidłowych ruchów kierownicą, ale to za mało, jeśli na mecie czas jest mocno średni. Piątek, najzwyczajniej w świecie, szansy od losu nie wykorzystał.

Jhon Cordoba kontuzji doznał na początku listopada w meczu z Augsburgiem, w którym Piona dał dobrą zmianę, strzelając gola i maczając palce przy bramce Dodiego Lukebakio. Od tego czasu minął ponad miesiąc. Hertha zagrała sześć razy i na razie tyle, kolejne mecze Bundesligi już po Nowym Roku. Jednocześnie niemieckie media coraz częściej przebąkują, że już wtedy, 2 stycznia 2021, kiedy Stara Dama podejmie fatalne Schalke, Bruno Labbadia będzie miał do dyspozycji swojego kolumbijskiego snajpera. Że 27-letni napastnik wraca do zdrowia, że od jakiegoś czasu trenuje indywidualnie, a nie tak dawno zaczął brać udział w zajęciach drużynowych.
Tak jak jeszcze w przypadku spotkania Herthy z Freiburgiem nikt nie chciał ryzykować jego zdrowia, dając mu nawet kilkunastominutową szansę i nie było go w kadrze meczowej, tak na Schalke powinien być już gotowy. I tak, tak: jest to zła informacja dla Krzysztofa Piątka. Bo przeanalizujmy sobie, w jaki sposób wykorzystał fortunę, która uśmiechnęła się do niego w momencie, kiedy Cordoba, który zaliczył udane wejście do nowego klubu (15 milionów zapłacone FC Koeln, siedem meczów, trzy gole, jedna asysta), został wyautowany przez nieprzyjemny uraz kostki.
***
Mecz po meczu. Kolejka po kolejce.
1. Borussia Dortmund
Liczby: 75 minut, 34 kontakty z piłką, zero strzałów, dwa kluczowe podania, pojedynki na ziemi – jedenaście (dwa wygrane), pojedynki w powietrzu – pięć (jeden wygrany), siedem strat, trzy faule, dwa razy faulowany. Nota od magazynu Kicker: 5,5.
Wrażenie: Bardzo bezbarwny występ. Kilka prób pojedynków zakończonych interwencjami defensorów Borussii Dortmund. Przez większość spotkania wyłączony z gry. Niewidoczny, zagubiony. Hertha dostała pięć bramek w plecy, a przy dwóch strzelonych Polak nie brał żadnego udziału.
2. Bayer Leverkusen
Liczby: 70 minut, 21 kontaktów z piłką, zero strzałów, osiem strat, pojedynki na ziemi – dziesięć (trzy wygrane), pojedynki w powietrzu – dwa (jeden wygrany), pięć fauli, raz faulowany. Nota od magazynu Kicker: 5,0.
Wrażenie: Dużo biegał, wracał, pomagał przy stałych fragmentach gry Bayeru Leverkusen we własnym polu karnym, rozbijał się między Tahem, Dragoviciem i Jedvajem, ale klasycznie: nic, ale to nic, z tego nie wynikało.
3. Union Berlin
Liczby: 45 minut, 19 kontaktów z piłką, dwa gole, trzy celne strzały, jeden niecelny, dwie straty, pojedynki na ziemi – trzy (żadnego wygranego), pojedynki w powietrzu – trzy (dwa wygrane), jeden faul. Nota od magazynu Kicker: 1,5.
Wrażenie: Pisaliśmy o tym występie obszernie w pomeczówce:
Przy pierwszym golu mieliśmy jeszcze trochę absmak. Nie zrozumcie nas źle, ostatnio cieszymy się z każdego gola Piątka, ale jednak – bardzo mocno pomógł mu tutaj rykoszet, piłka poleciała właściwie w drugą stronę, niż on sam chciał ją skierować. Z drugiej strony jednak – to właśnie Piątek swoim pressingiem wymusił błąd na bramkarzu, potem zaś dobrze przyjął piłkę i uderzył z półobrotu. Byliśmy zadowoleni, ale razem z komentatorami liczyliśmy, że to nie koniec.
Jakże przyjemnie nam się zrobiło, gdy Piątek wykonywał te swoje pistoleciki.
Po prostu tęskniliśmy za takim widokiem, za takimi golami. Ale przede wszystkim – kiedy udowadniać swoją przydatność, jeśli nie w derbach, w dodatku w takich, gdzie trener nie zdecydował się na wystawienie napastnika od początku, stawiając na jakiś dziwny fikołek taktyczny? Kurczę, idealny moment, idealna chwila, idealne okoliczności. Tak jak przy trzecim golu oglądaliśmy ten niemal zwierzęcy, napastniczy instynkt, tak i sam fakt zdobycia dwóch bramek dzisiaj ma swoją wymowę.
4. Borussia Monchengladbach
Liczby: 85 minut, 26 kontaktów z piłką, jeden strzał niecelny, pojedynki na ziemi – pięć (dwa wygrane), pojedynki w powietrzu – osiem (cztery wygrane), sześć strat, trzy razy faulował, raz był faulowany. Nota od magazynu Kicker: 4,5.
Wrażenie: Miał jedną niezłą okazję do zdobycia gola i akurat ją zmarnował. Jeszcze w pierwszej połowie dostał podanie od Dilrosuna, ale przestrzelił. Poza tym, cóż, standardowy materiał do analizy dla ludzi, którzy w grze napastników szukają „absorbowania uwagi obrońców” i innych tego typu szalonych wyczynów. Niby kartkę złapał na nim Wendt, ale jak to był dobry występ Piątka, to my jesteśmy następcami angielskiego tronu.
5. Mainz
Liczby: 80 minut, 23 kontakty z piłką, jeden strzał niecelny, dziewięć strat, pojedynki na ziemi – cztery (jeden wygrany), pojedynki w powietrzu – trzy (żadnego wygranego), dwa faule, raz faulowany. Nota od magazynu Kicker: 4,5.
Wrażenie: Mocno dyskretny występ, który w pomeczówce opisaliśmy tak:
Piątek zszedł do bazy w 80. minucie meczu jako ostatni z pięciu możliwych zmian. Czego zdążył dokonać w tym czasie? Jak cała Hertha, okrągłe zero. Czasami można było wręcz pomyśleć, że koledzy go omijają, jednak ów występ widmo bardziej wynikał z faktu, że “Stara Dama” sięgneła Himalajów bezproduktywności. Nie potrafiła stworzyć choćby zalążka stuprocentowej okazji do strzelenia gola, kurde, nie doczekała się celnego strzału! Polak powąchał piłkę zaledwie kilka razy. Lepiej więc wypadł Karim Onisiwo, napastnika Mainz, który przynajmniej sprawiał jakiekolwiek wrażenie. Trochę podryblował, w defensywie też podziałał, a i miał również kilka (dokładnie osiem) wygranych pojedynków. Piątek? Na tle 28-letniego Austriaka prezentował się jak Fabian Serrarens.
6. Freiburg
Liczby: 86 minut, 29 kontaktów z piłką, jeden celny strzał, jeden niecelny strzał, dwanaście strat, pojedynki na ziemi – cztery (dwa wygrane), pojedynki w powietrzu – siedem (cztery wygrane), raz faulował, raz faulowany. Nota od magazynu Kicker: 4,0.
Wrażenie: Miał dwie bramkowe szanse. Obie zmarnowane. Najpierw spudłował z pola karnego w niezłej sytuacji, a potem jego strzał głową obronił Florian Muller. Poza tym całkowicie bezproduktywny.
***
Sześć spotkań. Dobra robota i dublet z Unionem, ale poza tym pięć bezbarwnych, maksymalnie przeciętnych meczów, w których jego heat mapy składały się z nieregularnych, wyblakłych, kropek w różnych rejonach środka pola. A jasne jest, że to nie jest gra Krzysztofa Piątka. To nie typ napastnika, który błyśnie dryblingiem, napędzi akcję prostopadłym podaniem, zrobi no look pass, zaczaruje, zabawi się. Polak jest lisem pola karnego. Gościem z imponującym ciągiem na bramkę, zdolnością odnajdywania piłki tam, gdzie inni są całkowicie zdezorientowani jakimś zamieszaniem. Nieprzypadkowo praktycznie za każdym razem, kiedy Piona nie strzela, kiedy słabuje, kiedy jest niewidoczny mówi się, że w jego zespole szwankuje kreacja i rozegrania.
Tak było w Milanie, tak jest w Hercie.
Krzysztof Piątek jest zależny od kolegów. Bez nich nie istnieje. Jeśli nie dostaje podań, nic nie zdziała. Taka specyfika zawodnika. A akurat przez ostatni miesiąc, co doskonale widać po jego kontaktach z piłką, koledzy zbyt często go nie obsługiwali. A w takim układzie pozostało mu rozbijanie się ze stoperami, w czym wielkim wirtuozem nie jest, więc w efekcie finalnym dostajemy kolejne bezzębne występy. No ale tak, jak jesteśmy w stanie zaakceptować to, że reprezentant Polski, grający w bundesligowym średniaku, będzie miał problemy z zaistnieniem w meczach z ligowymi mocarzami (BVB, Bayer Leverkusen, Borussia Monchengladbach), tak bardziej niepokoi nas fakt, że równie niewidoczny jest w starciach z drużynami o podobnej lub niższej klasie (Mainz, Freiburg).
Wystrzał w derbach Berlina niczego tu nie zmienia. Tym bardziej, że swoją wymowę ma fakt, że to spotkanie, nawet w obliczu kontuzji Cordoby, Bruno Labaddia wolał rozpocząć z polskim napastnikiem na ławce, bez klasycznej dziewiątki i swoją decyzję skorygować dopiero w przerwie. Wtedy wyszło, ale w ostatecznym rozrachunku miesiąca wielkiej szansy Piątek nie wykorzystał.
I wcale nie przesadzamy.
Całkowicie nieprzypadkowo nazywamy też ten okres wielkimi słowami – „miesiącem próby” czy „czasem prawdy”. W listopadzie nawet sam Labbadia mówił, że będzie uważnie przyglądał się temu, jak Piątek zastąpi Cordobę w sześciu ligowych meczach, które Stara Dama miała rozegrać do końca 2020 roku. Teraz włoskie i niemieckie media zaczynają spekulować, że 54-letni sternik Herthy wyraził zgodę na sprzedanie Piony w zimowy oknie transferowym. I już abstrahując od tego, czy to tanie spekulowanie i sztuczne grzanie tematu, po prostu dobrze to wszystko oddaje pozycję, w której aktualnie znalazł się Polak.
Kiedy wróci Jhon Cordoba, wcale nie będzie tak, że Piątek będzie dysponował jakąkolwiek kartą przetargową, żeby utrzymać miejsce w pierwszym składzie. Nie zamacha przed nosem trenerowi dwoma bramkami z Unionem, bo zaraz może dostać kontrę, że: „tak, wszystko fajnie, ale bramki strzelone jako joker, więc jak uda ci się to jeszcze kiedyś zrobić z ławki, to droga wolna, zapraszamy”. Czaicie? Prawdziwy, niezakrzywiony, obraz przydatności Piątka dla Herthy, to te jego mecze z Bayerem, BVB, Borussią Monchengladbach, Mainz i Freiburgiem, a nie trzy gole w trzy minuty z Unionem.
Sorry, taki mamy klimat.
Hertha zapłaciła za niego 24 miliony euro. Po roku w Berlinie już wiadomo, że raczej nie był wart tych pieniędzy. To przyzwoity zmiennik, ale nie materiał na gwiazdę, jakiej szukano w stolicy Niemiec. Niewykluczone, że niedługo, po powrocie Cordoby do zdrowia, Piątek będzie musiał zastanowić się nad swoją przyszłością. Do Euro coraz bliżej. Jasne jest, że w formie to wartościowa druga opcja dla Lewego, a w sytuacji, w jakiej znalazł się Arkadiusz Milik w Napoli, nawet jedyna europejskiej klasy druga opcja w rytmie meczowym. Zdaje się, że na rynku nie brakuje chętnych – cały czas przewijają się jakieś włoskie kierunki. Nie bijemy jeszcze na alarm, ale różnie może być.
Tak wyglądały minuty Krzysztofa Piątka, odkąd Cordoba zaliczył wejście smoka w meczu z Werderem, zmienił Piątka w starciu z Eintrachtem i w konsekwencji na kolejne spotkania wskoczył do pierwszego składu, aż doznał kontuzji z Augsburgiem, kiedy zdążył przecież zaliczyć asystę przy bramce Cunhy.
Niezbyt pokrzepiająco. I oby zaraz nie okazało się, że w nowym roku sytuacja zacznie się powtarzać, a całość tej historii trzeba będzie skwitować zgranym piłkarskim porzekadłem: „niewykorzystane okazje lubią się mścić”. Ale wtedy nikomu nie będzie już do śmiechu.
Fot. Newspix
Tak jakby jego 5 minut przemija, fajnie jakby nasz selekcjoner nie zamykał się na 3 nazwiska, A może spróbować jeszcze swiderskiego np
Tego, co osiągnął, nikt mu nie zabierze. Pograł (i nastrzelał) w Serie A, pograł w Bundeslidze. Nawet jak będzie strzelał po kilka bramek w sezonie jeszcze kilka lat pojedzie na reputacji. U Brzęczka powołanie dostanie niezależnie od formy. Swoje zarobi. Już go stawiali nad Lewandowskim, a niestety okazało się, że to trochę lepsza wersja Sobiecha.
Piątek bilans (mecze, gole):
Serie A: 55-26
Bundesliga: 28-7
Reprezentacja: 15-7
Sobiech bilans (mecze, gole)
Bundesliga: 98-18
Liga turecka: 12-3
Reprezentacja: 13-2
No nie powiedziałbym, że „trochę” lepsza tylko gdzieś tak z 50 razy. Piątek wciąż może wrócić do strzelania w jakimś włoskim lub niemieckim średniaku. I serio, to jest TOP10 polskich napastników w XXI wieku. A Piątkomania to rzeczywiście niezapomniany fenomen.
Litości, czytajcie czasem zanim wrzucicie na stronę. Piątek fatalnie wypada nawet bez dubli w wyliczankach „osiągnięć”.
Nie można się spodziewać wyników innych niż przeciętne po przeciętnym grajku. A Piątek na poważne ligi jest piłkarzem w dolnych stanach przeciętności, ze skłanianiem się ku stanom słabym. Miał jeden „rok konia” gdy wszystko co kopnął wpadało do bramki i tyle. Coś jak Oleg Salenko który rozegrał jeden mecz na MŚ gdzie ustanowił nie pobity do dziś rekord strzelonych goli (5), a potem kopał się po czole m.in. w Pogoni Szczecin (w niej akurat krótko). A byli tacy (również na tym portalu) którzy po strzeleniu przez Piątka tych paru goli we Włoszech usadzali jego kosztem Lewego na ławce reprezentacji Polski. Cirkus jak to mówił znany w Polsce trener….
Podobno niz dostal pozwolenie na szukanie sobie klubu. Gdzie on sie nadaje poza Polska? Rosja pewnie, moze Turcja? Poza tym nidgy a Milanie nie mowilo sie, ze pokoc szwankuje. Po tym jak zostal rozgryziony przez obroncow jedyne co robil to probowal wbiec w obroncow szukajac karnego lub rzutu roznego,
Kazdy jego powrot po pilke to tragedia, bo odstawal taktycznie.
Jaka Rosja? Jaka Turcja? We Włoszech jest kochany
I co z tego? Najważniejsze, że kupił nowy samochód. Za jakiś czas dojdzie do grających w węża na nokii na trybunach.
Ktoś wie, jak wygląda wiarygodność portalu „TuttoMercatoWeb”? Bo to oni podają, że Piątek dostał od Labbadii wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu
Nie znam portalu, ale news jest sensowy. Piątek i Hertha niezbyt do siebie pasują. Piątek też nie jest stabilny pod względem klubowym, lubi zmiany. Przypuszczam, że po sezonie Hertha kupi lepszego napastnika, a on wyląduje na łatce na stałe (hipotetycznie). Z kolei na rezerwowego (może 3 napastnika) jest zbyt drogi. Lepiej odzyskać część pieniędzy i go sprzedać. Korzyść będzie dla obu stron, bo też nie sądzę, że Piątek zadowoli się grzaniem ławki.
https://typowanieako.blogspot.com/ – Trafili kupon z kursem 191!!! skan na blogu!!!
bez złośliwości uważam, że Piątek to w tym momencie co najwyżej czwarty napastnik reprezentacji. Nie wiem tylko kto jest tym trzecim.
Jak chcesz być jednak złośliwy to napisz, że Karol Angielski, Grzegorz Kuświk lub Wojciech Kowalczyk
Chyba każdy kto ogląda mecze Herthy wie że to nie jest tak do końca zero jedynkowa sytuacja z tym Krzyśkiem. Odnoszę wrażenie że ten zespół nie do końca gra jako zespół tylko każdy gra na swoje konto.. może to odpali za jakiś czas. Cuhnia główny rozgrywający przeplata super momenty z takimi w których niesamowicie irytuje gra sam ze sobą nie widzi kolegów, skrzydła jakby odklejone. No a co do samego Piątka to widać że nie ma tego luzu co we Włoszech. Nawet jak dostał freiburgiem patelnie na 2:1 (chyba) to był tak spięty ze koordynacja przypominał bardziej Rasiaka niż Krzyśka z Genoi który potrafi złożyć się do każdej piłki..
Chlopie, o czym my tu mowimy. Ten tekst jest o tym, ze Piatek nie wykorzystal szansy kiedy rywal mial kontuzje. A co wykorzystywaniem szans kiedy rywale nie maja kontuzji. To jest makabra; ze nie mogl podjac rekawicy w tak cienkim klubie i cieszona sie, ze kolega z druzyny ma kontuzje, bo bez tego Piatek mogl jeszcze mniej niz ta padaka zaprezentowana przez ostatni miesiac.
Red. Stanowski wyzwał na bijatykę Najmana i się nie stawił … i napisał mu twitterze. Chojrak internetowy Krzysztof. A taki byłeś piękny amerykański :P:P:P
Powinien wrócić do Genoi – jednoooki wśród ślepców jest królem.
Piątek (w przeciwieństwie do Teodorczyka, który miał swoje pięć minut w Anderlechcie) miał swoje dziesięć minut: pięć w Genoi i pięć w Milanie.
I wystarczy – obydwaj się już nie podniosą. No, ale mogą wrócić do polskiej ligi i być Świerczoko-Kapustko-Wszołkami…
Wszolek dawal rade. Gral w Sampdorii na prawej obronie, a pozniej w championship byl co kilka spotkan w pierwszym skladzie. Mial dluzszy przebieg niz Piatek. Poza tym Piatek w tym momencie nie poradzi sobie nigdzie. Pewnie go wypozycza, zeby przynajmniej pensji nie placic. Chiesa kosztuje Juve mniej niz kosztowal Piatek – tylko pokazuje jaka abstrakcja jest kariera Piatka. Nie zapominajmy, ze ten gosc nie chcial byc zmiennikiem Ibry, Herta miala sie bic o Champions League, a nastepny transfer mial byc za 70 baniek, moze bedzie do naszej ligi za 70 baniek mleka.
Do Legii niech przyjdzie.
Przy pełnym szacunku dla jego osiągnięć strzeleckich w Genui – Piątek jest absolutnie przeciętnym piłkarzem, któremu w głowie pomieszali dziennikarze i „spece” od windowania cen. Zresztą robiąc mu przy tym wielką krzywdę. Bo przecież piłkarza transferowane za ponad 20 baniek, nikt nie puści dalej za 1-2 mln.(a to chyba maks, przy którym i tak ciężko będzie znaleźć kupca). Dwie, trzy dekady temu były drużyny, które posiadały w swoim składzie super snajpera i wszystkie absolutnie piłki musiały być do niego dogrywane. I ten strzelec robił swoje, do tego często nie mając za dużo techniki. Nie musiał, bo dostając kilkanaście albo więcej wrzutek w meczu, jemu zostawało tylko wykończyć.
I dokładnie takim typem jest Piątek, ale drużyn tak grających już nie ma.
Idealnym przykładem piłkarza, który w porę się „przekwalifikował” ze zwykłego snajpera w piłkarza wszechstronnego jest Robert Lewandowski. Śledząc jego postępy widać wręcz tytaniczną pracę. Krzysztof Piątek, musiałby pójść tym torem, ale jak się obserwuje jego zachowanie i wypowiedzi, raczej to mu nie grozi. A szkoda.
Piątek to jest gorsze drewno niż Rasiak! On się nie nadaje nawet do pchania karuzeli ani do pracy w magazynie w Biedronce. On się nie nadaje do niczego! on się nadaje na piłkarza, tak samo jak duda na prezydenta!
A czemu nikt nie napisze że Hertha gra, shit? Ten Labbadia to jest gość na pół rundy, ratownik nic więcej
Piontek ist gut.
Mit freundliche grüssen.
Bruno
Nie wiem czemu, ale mi się Piątek bardzo kojarzy z Teodorczykiem. Też sporo strzelał i „robił wiatr” w naszej lidze (co akurat trudne specjalne nie jest). Też wyjazd za granicę i rundy życia (Teo w Anderlechcie, Piątek w Genoi i trochę w Milanie) i …koniec. No i też dochodzi fakt, że obaj zbyt lotnymi umysłami nie są (chociaż tu akurat Piątek mimo wszystko > Teodorczyk). Jak to się potoczy? Nie wiem. Ale jakby tak dalej było rok, dwa, trzy, to buta i duma nie pozwoli im nigdy wrócić do naszej ligi, choćby jak twarde ławki zagranicą wygniatali i liczyli minuty bez gola.